Menu
Dobre życie

Dwadzieścia siedem

Kilka lat temu zakładając się z kimś dałabym sobie rękę uciąć, że mając lat dwadzieścia siedem, moje życie będzie wyglądać w bardzo konkretny sposób. Dobrze więc, że nic tak głupiego mi nie strzeliło do głowy, bo aktualnie – nie miałabym ręki.

W sumie cieszy mnie fakt, że dajemy sobie rękę uciąć tylko w przenośni – gdybyśmy serio mieli tak makabryczny sposób na zakłady, połowa populacji chodziłaby już bez przynajmniej jeden kończyny. Ja też. Bo uwierzcie bądź nie, jeszcze kilka lat temu (a kilkanaście lat temu to już w ogóle…) miałam zupełnie inną wizję tego, jak będę żyła w wieku dwudziestu siedmiu lat.

I w sumie dobrze, że się nie spełniła, bo byłoby bardzo, bardzo nudno. A tak – co roku mam wrażenie, że ten rok jest zupełnie inny niż poprzedni. I to mnie bardzo cieszy.

Już tradycyjnie, na blogu w okolicach moich urodzin, robię wielkie podsumowanie. Ludzie podsumowują rok pod koniec grudnia – ja to robię zawsze przy okazji moich urodzin. Lubię spojrzeć sobie z perspektywy czasu na to, co się zdarzyło od momentu, kiedy ostatnio dmuchałam w świeczki na torcie. Poza tym, dzięki temu mam teraz na blogu niezłe archiwum – podsumowania urodzin robię od kilku dobrych lat. Wiecie, jak to się będzie dobrze czytać, jak będę miała osiemdziesiątkę? 🙂

To co – zaczynam!

PODSUMOWANIE – CO SIĘ DZIAŁO W TYM ROKU?

Przede wszystkim – jestem żoną

Ale to już wszyscy wiedzą, więc nie będę się szczegółowo nad tym rozdrabniać.
O moich odczuciach możecie przeczytać TUTAJ, ja natomiast tylko dodam, że z dnia na dzień jeszcze bardziej podoba mi się wizja małżeństwa oraz spędzania reszty życia z Patrykiem. Jest wspaniale!

Cieszę się także, że udało nam się to wszystko zorganizować (trochę tak rzutem na taśmę przed jesiennym powrotem zachorowań) i doprowadzić do końca. Mimo, że myślałam, że zmiana stanu cywilnego jest bardziej symboliczna, niż rzeczywiście odczuwalna, to jednak jest inaczej i to w ten dobry sposób.

Życzę sobie (a w sumie to nam), abym za dwadzieścia, trzydzieści i czterdzieści lat podchodziła do tego z takim samym entuzjazmem!

Przypomniałam sobie, jakie mam cudowne przyjaciółki

Nie zrozumcie mnie źle – ja od zawsze wiedziałam, że moje przyjaciółki są najlepsze, ale w tym roku odczułam to naprawdę mocno.

Poczynając od wsparcia i ciepła, jakie mam na co dzień, poprzez idealny wieczór panieński, a kończąc na wspieraniu i uspokajaniu mnie w trakcie ślubu – nie mogłabym wymarzyć sobie lepszego wsparcia!

Czuję też, że z roku na rok nasze relacje dojrzewają, a my same chyba lepiej wiemy czego chcemy, czego oczekujemy od innych oraz od siebie. To wiele ułatwia.

Mam też wrażenie, że jest w tym wszystkim więcej szczerości i mówienia wprost, co się myśli, a mniej obaw o konflikt.

Zdaję sobie sprawę, że jestem szczęściarą, mając takie osoby u swojego boku. Wierzę jednak, że dzieje się to też ze względu na wspólne zaangażowanie – dziewczyny wiedzą, że mogą zawsze na mnie liczyć, i to po prostu działa w obie strony.

Pandemia dała mi po tyłku

Ten rok dał też trochę po tyłku i uświadomił, że my możemy mieć wielkie plany… a wszechświat ma swoje i bawi go to strasznie. Odwołana trasa treningowa, odwołany obóz, a obecnie brak perspektyw na powrót moich flagowych “projektów” – to bardzo gorzka, ale też cenna pigułka do przełknięcia. Doceniam i tak fakt, że mimo wszystko jakoś funkcjonujemy i bardzo współczuję wszystkim branżom, które ucierpiały dużo bardziej w wyniku wszystkiego, co się teraz dzieje.

Zdałam prawo jazdy!

Pod koniec 2019 roku udało mi się zdać prawo jazdy! Od tamtego czasu jeżdżę bardzo często, ciągle się uczę i bywają dni, że zastanawiam się, kto do cholery, dał mi takie uprawnienia. Cieszę się, że mam już sam egzamin za sobą, bo kosztowało mnie to więcej nerwów, niż mogłam się spodziewać!

Czuję, że zaczynam być kobietą

W tym sensie, że coraz częściej czuję się pewna siebie, tego, czego chcę, czego nie chcę, co akceptuję i czego w życiu nie będę tolerować. Mam wrażenie, że z roku na rok ta pewność siebie jest coraz większa i co ja mam Wam powiedzieć – okropnie mi się to podoba! Czuję się też bardziej atrakcyjna i nie potrzebuję do tego potwierdzenia innych. Jeśli tak wygląda bycie dorosłą kobietą, to biorę to w całym pakiecie.

DWADZIEŚCIA SIEDEM – ROKU, BĄDŹ DLA MNIE DOBRY

Piszę to teraz i buzia mi się cała śmieje. Myślę, że takie podsumowania mogą sprawić, że nagle się orientujemy – nawet w gorszym okresie – że w sumie fajne mamy to życie. Wierzę, że na świecie będzie lepiej. Wierzę też, że mój dwudziesty siódmy rok życia będzie super.

Przecież sama się o to postaram!

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.