Czasami wydaje nam się, że żeby coś osiągnąć musimy mieć talent, szczęście, znajomości… i jeszcze trochę szczęścia. I chociaż czasami bez tego ostatniego niektórych rzeczy się nie da, to mimo wszystko cała reszta nie jest Ci praktycznie potrzebna. Dlaczego? Bo istnieje kilka rzeczy, które możesz wypracować sam… a które zmieniają wszystko.
Przez ostatnie kilka lat zdarzyło mi się pracować z naprawdę różnymi ludźmi. Poczynając od wielowarstwowych korporacji, poprzez jednoosobowe działalności czy znajomych… i mam takie przemyślenie, że czasami (a w sumie to w większości przypadków) nie jest w ogóle istotne, jakie stanowisko reprezentujesz, a nawet to, jaki masz staż pracy i czy masz jakiś talent czy nie. Koniec końców – wszystko i tak rozbija się o cechy, o które możesz sam zawalczyć… o ile ci się chce.
A niestety, często się nie chce.
ZAMIAST TALENTU – TROCHĘ CHĘCI
To “niechcenie się” obserwuję ostatnio non stop. Ludzie na wysokich stanowiskach, w “renomowanych” firmach, mający do wykonania często jedną rzecz… robią ją źle. I wcale nie dlatego, że są mniej zdolni, nie mają talentu, nie mają doświadczenia. Dlatego, że im się nie chce tego zrobić dobrze.
Naprawdę. Nie chce im się wykonać dobrze swojej pracy.

I to jest to: wcale nie musisz być najmądrzejszą osobą na świecie. Czasami naprawdę wystarczy, że Ci się chce coś zrobić. Cokolwiek.
Albo że wypracujesz sobie kilka rzeczy – cech, zachowań – które Cię nic nie kosztują, a które sprawią, że będziesz się wyróżniać… a to być może spowoduje, że znajdziesz się tam, gdzie chciałbyś być.
5 RZECZY, KTÓRE ROBIĄ RÓŻNICĘ
- Wysiłek. Jeśli w coś, co robisz wkładasz wysiłek i starania (czyli mówiąc prościej: zwyczajnie chce Ci się robić cokolwiek) to już jesteś na wygranej pozycji. Albo przynajmniej kilka schodków wyżej, niż inni – wiem to z doświadczenia. Mam wrażenie, że naprawdę czasami ciężko jest znaleźć osobę, która robi porządnie swoją robotę, zamiast traktować rzeczy po macoszemu i tak się gimnastykować, żeby tylko się nie narobić.
- Wychodzenie przed szereg. Jeśli czytając ten zwrot myślisz sobie o byciu w świetle reflektorów – to wcale nie to miałam na myśli. Czasami wyjście przed szereg i zrobienie czegoś, co nie nie leży już w naszym zakresie obowiązków zajmie nam pięć minut, a zrobi ogromną różnicę. Tak naprawdę, w dużej ilości przypadków nawet nie musimy nic robić – wystarczy zaangażowanie, chęci czy rzucenie pomysłu, który przyszedł nam do głowy. Tyle wystarczy, żeby sprawić, że ktoś będzie nas lepiej postrzegał.
- Przygotowanie się. Pewnie dla wielu z Was – dla mnie też – przygotowanie się jest czymś oczywistym. Robię swoją pracę, więc najpierw się przygotowuję, żeby nie sprawiać problemów, nie pomylić się, mieć rzeczy gotowe na czas. Okazuje się jednak, że to wcale nie jest tak oczywiste, jak nam się wydaje – i ludzie mają to zwyczajnie gdzieś… Zabawne i przerażające jednocześnie, że czasami wystarczy się po prostu przygotować do swojej pracy, żeby być postrzeganym jako osoba turbo profesjonalna.
- Nastawienie. Nie kosztuje, ale zmienia wszystko. Nikt nie lubi pracować z ludźmi, którzy tylko czekają, aż praca się skończy, mają wiecznie obrażoną minę albo są po prostu źli jak osa – nie wiadomo nawet na co.
- Odpowiedzialność. Za swoją pracę, słowa i obietnice. Celowo nie daję tutaj myślnika z napisem “punktualność”, bo czasami nie da się być na czas – ale w takim wypadku możesz kogoś uprzedzić, poinformować; i to jest właśnie odpowiedzialność! Jesteś odpowiedzialny za siebie i potrafisz to pokazać – a to się ceni.
OCZYWISTE… A JEDNAK CIĄGLE TAK RZADKO SPOTYKANE

Piszę ten tekst i myślę sobie: “rany, Marta, przecież to wszystko jest TAKIE oczywiste! Ludzie się zanudzą, czytając to”.
Ale… potem przypominam sobie wszystkie te sytuacje, w których osoby nawalają i nie potrafią wykonać własnej roboty, są wiecznie roszczeniowe, leniwe i na dodatek pewne, że nie mogą zmienić swojej pozycji, bo nie mają odpowiedniej koleżanki na stanowisku czy konkretnego talentu. I to ich blokuje. Bo po co się starać, skoro z góry jesteśmy spisani na porażkę?
A teraz zadaj sobie pytanie: czy naprawdę jesteśmy? Nie sądzę.
Zacząć trzeba po prostu od tego, żeby chcieć i coś w tym kierunku zacząć robić.
Jak zawsze świetny artykuł!
Jak zawsze świetny artykuł!
Ja bym dodała też do tego ODWAGĘ. Trzeba się często odważyć, żeby coś osiągnąć. Bez tego można tkwić w miejscu, w którym nie chce się być wiele lat, albo np. wybrać coś, co w ogóle nam nie leży zamiast czegoś co nam się marzy i jest w zasięgu naszych możliwości tylko dlatego, że właśnie zabraknie nam odwagi. U mnie to właśnie taka odwaga do podjęcia decyzji, taka odwaga do spróbowania tego co mi się marzy i jest w zasięgu ręki (ale jest nowe i koniec końców nie wiadomo jak wyjdzie) dała sukces. O czym mówię? Po 11 latach wróciłam do kraju, z zawodu jestem germanistką i co ? i każdy mi radził pójść do pracy do szkoły, każdy jeden bo przed wyjazdem pracowałam w szkole. Tylko, że ja tej pracy w ogóle nie czułam, mogłam iść a jakże ale byłabym nieszczęśliwa. Marzyła mi się praca w biurze, była w zasięgu rąk, pracodawca mnie chciał i co ? odważyłam się, to dobre określenie bo w firmie jak to w firmie, dziś jesteś jutro cię nie ma a co wtedy z rachunkami? Mija rok a ja wiem, że jestem na właściwym miejscu. Ani jednego dnia nie żałowałam. Ale się odważyłam.
Pozdrawiam
Monika
A ja z kolei muszę przyznać, że lubię czytać tego typu wpisy. Często zapominamy o tych podstawach właśnie, skupiając się jedynie na celu, a nie sposobach jego realizacji. 🙂
Przy okazji chciałam podziękować Ci za Twój kanał na Youtube. Co prawda wiem, że powiązany jest on z Twoim drugim blogiem, ale skoro już komentuję tutaj, to chciałam tylko powiedzieć, że jesteś ideałem trenerki. ♥
Marta, jak ja dobrze Cię rozumiem. Ostatnio mam wrażenie, że panuje jakaś epidemia “tumiwisizmu”. I nie tylko ludziom na stanowiskach się nie chce – praktykantom się nie chce, pracownikom na etacie się nie chce – ale narzekać na niskie zarobki, straszną pracę, brak awansu itp.- to im się chce. A potem reszta musi nadganiać, bo praca się sama nie wykona. Ech.. Przepraszam, że tak ponarzekałam ale jestem właśnie na etapie współpracy z takimi osobami i wszystko mi opada. dochodzę do wniosku, ze nie rozumiem ludzi.
Jakkolwiek zgadzam się z treścią artykułu tak nie zgadzam się z tezą z tytułu – to nie jest tak, że wysiłek, przygotowanie czy wychodzenie przed szereg nic nie kosztują. To że nie widać pieniędzy, które są przekazywane z rąk do rąk czy z konta na konto, nie znaczy że dana akcja nie wymaga określonych zasobów. To najczęściej jest koszt ukryty lub koszt utraconych możliwości – to magiczne “nie chce mi się” może mieć wiele różnych powodów, ale najczęściej wynika z tego, że energia, czyli ten zasób niezbędny do tych wszystkich świetnych cech jest przekierowany gdzie indziej (a to czy jest to właściwa decyzja czy nie, to już temat na osobną dyskusję).
Oczywiście, ja też się z tym zgadzam – to nie jest tak, że wtedy nie dajesz z siebie; czasami wysiłek jest też kosztem czegoś innego.
Zgadzam się z każdym napisanym tu przez Ciebie słowem! Spotykam się z czymś takim u siebie w pracy i często myślę: Dlaczego on/ona nie weźmie się do roboty, tylko ciągle łazi i narzeka że nie ma czasu? Dlaczego jej się wiecznie nie chce i siedzi i nie pracuje….
Wydrukuje sobie ten tekst jako przestrogę…. zwykle nie komentuje tekstów u nikogo ale ten mnie po prostu postawił na baczność! Dzięki! ❤
A wiesz, że ja, perfekcjonistka przez całe życie, ciągle mam do siebie wysokie wymagania. I ciągle poddaję się sama mojej własnej (chyba dość zawyżonej) ocenie, nawet jeśli widzę, że w ocenie innych to, że działam i to jak to robię, jest OK.
Dzięki temu pewnie mimo wszystko klienci się mnie trzymają i do mnie wracają.
W sumie akurat na ten moment dziejowy bardzo mi się przydał Twój tekst Marta, dziękuję. 🙂
Oj masz rację! Niby takie oczywiste jest to wszystko, o czym piszesz, ale z drugiej strony… jak często zapominamy o takich podstawowych aspektach, które czasami warto sobie przypomnieć. Dzięki za to!
Oczywiste? No nie wiem 🙂 Przeciez wiele osób wciąż wierzy w romantyczną wizję weny zamiast wziąć się za pracę twórczą… Tak samo wiele osób wierzy, że talent wystarczy. Nie powiem ile znam osób, które go marnują z powodu lenistwa 😉
Czy takie oczywiste? No nie wiem właśnie! 😀 To znaczy niby wiemy, że bez ciężkiej pracy nie ma kołaczy, że praca popłaca i tak dalej, ale jakoś tak na co dzień trudno o tym pamiętać. Ta fala “nie chce mi się”, o której piszesz, jest absolutnie porażająca – tym bardziej, jeśli widzi się to u osób, które naprawdę mają talent, ale… nie chce im się go rozwijać. Szok!
Mnie to nawet denerwuje – chociaż już dawno wyrosłam z patrzenia na decyzje innych, to jednak czasami jak widzę kogoś z talentem czy z predyspozycjami, kto nie próbuje, bo mu się nie chce/zakłada z góry że i tak to nie ma sensu, to aż serce boli.
Dobre nastawienie (wody hihi!)? Jest! Chęci? Zawsze! Też nie widzę nic w tym dziwnego, choć obserwując rzeszę ludzi, którzy nie potrafią zrobić najprostszych rzeczy w wyznaczonym czasie jestem przerażona.
Oj dokładnie – zacząć od własnego nastawienia i od tego co można właściwie bezkosztowo jest najtrudniej. Bo to nastawienie oraz wysiłek najczęściej można ogarnąć właśnie bezkosztowo. Jest takie powiedzenie: “chcieć to móc”, do którego sama sobie dodaję iż nawet jak nie wyjdzie, to przynajmniej spróbowałam. A to już morze dalej, niż większość ludzi, z którymi mam na co dzień do czynienia.