Plany mają to do siebie, że lubią się zmieniać.
Dla przykładu: w maju pisałam w Priorytetach, że chcę przeczytać dwie konkretne książki – “Załącznik” oraz “Fantom bólu”. Czy je przeczytałam? Nie. Dlaczego? Bo miałam ochotę na coś innego – i w rezultacie przeczytałam 6 innych książek. To właśnie lubię w moim planowaniu – nie spinam się, nie mam kija sami wiecie gdzie tylko po to, żeby skupić się na konkretnym celu. Czasami, mimo długiego planowania, cel nagle może się zmienić albo przestać być atrakcyjny – i to może dotyczyć zarówno książek, jak i wyboru kariery. Wychodzę z założenia, że głupio się do czegoś zmuszać (chyba, że bardzo wymaga tego sytuacja) i że zawsze należy iść za głosem serca.\
W tym przypadku moje serce bardzo głośno krzyknęło: “Martadelo, twoja głowa potrzebuje prostych książek, żeby się odmóżdżyć po tym szalonym maratonie zadań i obowiązków!“. I najzwyczajniej w świecie jej posłuchałam. Kupiłam sobie stos e-booków – romansów, kryminało-thrillerów – i dałam się ponieść.
Uwielbiam cykl Priorytetów. Powstał całkowicie spontanicznie, ale pozwala mi odgruzować głowę i sobie poukładać w niej wszystkie klocki. To bardzo, bardzo, BARDZO oczyszczające i polecam to każdemu – jak nie w formie bloga, to zwykłej kartki, może być poszarpana, i kilku planów zapisanych długopisem.
MOJE CELE NA LIPIEC
Mam jeden główny cel – to znaczy najgłówniejszy. Brzmi: żyj po swojemu. Pełną piersią. Powoli zaczynam rozumieć, że nie ma nic złego ani w moim trybie życia, ani w mojej pracy, ani w tym, że jestem taka, a nie inna. Nie zrozumcie mnie źle: nie jestem osobą, która bardzo przejmuje się tym, co mówią inni, ale zdecydowanie często mam wyrzuty sumienia, bo nie spełniam oczekiwań. Z kilku powodów:
- Bo “mam dobrze”. Bardzo wiele czasu upłynęło, zanim wreszcie zaczęłam rozumieć tak naprawdę i szczerze, że w większości mam dobrze, bo ciężko na to pracowałam. Mimo to, dalej znajdą się ludzie, którzy próbują wmówić, że to wcale nie praca, tylko szczęście. Albo przypadek. Przestałam w głowie przepraszać, że mam to, tamto, że to mi się udało, albo tamto dokończyłam. I to jest chyba najważniejsza zmiana. Już nie lecę się tłumaczyć ludziom, którzy próbują mnie zdyskredytować pisząc to lub tamto – wiem, że tłumaczenie nie ma sensu. Świata nie zmienię, poglądu na moją osobę też nie i jedyne, co mogę, to najzwyczajniej w świecie to olać.
- Bo moja praca to nie praca. Moje otoczenie nie do końca traktuje poważnie moją pracę, ale ja tak. Zawsze traktowałam. W pokonaniu wyrzutów sumienia bardzo pomogło mi zapisanie się do facebookowych grup dla kobiet, dotyczących przedsiębiorczości, marketingu, rozwoju biznesu, kreatywności. Tak, tak – zwykłe grupy na fejsie, a potrafią zmienić twoje postrzeganie świata o 180 stopni. Nagle okazuje się, że ludzi takich jak ty jest kilkadziesiąt, a nawet kilkaset. Takich, którzy mają na co dzień te same problemy, te same rozterki i te same wyzwania.
- Bo jestem dzikusem. Nie potrzebuję spotkań 5 razy w tygodniu. Muszę odpocząć po większym spotkaniu z grupą ludzi. Lubię ładować baterie w samotności. I nie chcę już czuć wyrzutów sumienia, bo nie mam siły się spotkać. O tym jak zaczęłam akceptować swój charakter pisałam już tutaj, ale ostatnio znów pojawiły się w mojej głowie myśli: dlaczego ty taka jesteś? Dlaczego po prostu nie możesz iść na to cholerne spotkanie?.
Więęęęęęc lipiec to dla mnie czas, żeby zaakceptować – siebie, swój charakter, stan mojego życia aktualnie oraz nauczyć się przestać przepraszać i czuć wyrzuty sumienia że żyję i chce mi się coś robić.
DUŻE CELE
Poza tym, nie byłabym sobą, gdybym nie wyznaczyła innych priorytetów.
- Nowe projekty. Pod tym bardzo zagadkowym hasełkiem kryje się tak naprawdę to, co zawsze chciałam robić i co teraz mogę robić na cały etat, a nawet dwa: rozwój moich miejsc. Zaczęło się od kanału na youtube, gdzie mam zamiar tworzyć regularnie i na razie mi się to udało; poprzez kolejne angażujące treści na Codziennie Fit, większą częstotliwość na Marta Pisze, a kończąc na zupełnie nowej stronie mojego sklepu i powiększeniu oferty. Poza tym, mam mnóstwo planów na następne projekty, ale jestem już trochę mądrzejsza i nie mam zamiaru ciągnąć wszystkich srok za ogon.
- Wakacje. Muszę się wam przyznać – pod koniec czerwca psychicznie było ze mną całkiem marnie. Świetnie się zdaje magisterkę, promuje książkę, pisze treści, pracuje, trenuje, angażuje w nowe projekty – ale tylko wtedy, kiedy masz też czas na odpoczynek. Ja nie miałam i pod koniec tego maratonu chciałam… uciec. Naprawdę, chciałam spakować się i wskoczyć do jakiegoś pociągu, żeby uciec od tego wszystkiego. Patryk bardzo mnie wspierał i dzięki niemu dobrnęłam do końca, od początku lipca jest już luźniej, a za tydzień zaczynam prawdziwe wakacje! Jedziemy nad polskie morze. I już wiem, że będzie cudownie! Tak, tak, wiem, to nie pierwszy raz, kiedy narzuciłam na siebie za dużo, ale czasami kiedy pojawiają się szanse i możliwości, naprawdę głupi jest nie skorzystać – i nie chodzi tu o łapczywość, a o wykorzystywanie okazji.
MAŁE CELE
- Przeczytać 3 książki w ciągu miesiąca – tym razem nie wybieram tytułów, bo i tak pewnie przeczytałabym coś innego – jak zwykle! Myślę o powrocie do Jeżycjady – strasznie kochałam tę serię, a wiem, że kilka najnowszych książek z tego cyklu mi umknęło.
- Weekendy offline – już drugi weekend upłynął mi offline i bardzo mi się to podoba. Dzięki temu w poniedziałek siadam do pracy pełna zapału i energii; nie mogę się wtedy doczekać działania! Przestaję też powoli pracować w weekendy – pewnie teraz niektórzy stukają się w głowę, że do tej pory to robiłam, ale dopiero uczę się zdrowego stosunku do pracy, więc proszę mnie nie krytykować.
- Nadążać z odpisywaniem na komentarze – dużo się działo, i chociaż wszystkie czytam, nie zawsze starczało czasu, żeby na nie odpowiedzieć. Kocham, kiedy komentujecie – zbiera się tego dużo, bo “obsługuję” oba blogi i youtube, ale nie ma nic fajniejszego dla twórcy, niż pozytywny komentarz. Od jutra będę siadać do tego rano i wieczorem – myślę, że dzięki temu wreszcie przestanę odpisywać z opóźnieniem!
W porządku, a teraz Wasza kolej: jakie macie plany na lipiec?