Wchodzę. Siedzi na łóżku. Drobna, mała, bardzo spokojna. Wołam głośno, bo wiem, że nie zawsze słyszy: dzień dobry! Patrzy na mnie tymi niebieskimi oczami, przez to, że jest taka drobna, wydają się wielkie jak dwa spodki. Odpowiada spokojnie i życzliwie, ale nie widzę w tych oczach jednego: poznania.
– Wiesz, kim jestem? – pytam i czuję takie lekkie ukłucie. Nie byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, ale i tak mi trochę przykro. Nie odpowiada, tylko się miło uśmiecha, a mnie świadomość uderza ze zdwojoną siłą.
Nie wie, kim jestem.
Siadam obok.
– Jestem Marta – mówię. Chwytam ją za rękę. Dalej na mnie patrzy i widzę w tych oczach, że czeka. Aż powiem dalej. Biorę oddech, szczypie mnie w gardle. – Marta – powtarzam wolno – córka Bożenki, poznajesz mnie?
– Tak – mówi, ale widzę, że wcale nie. Nie poznaje. Patrzy na mnie tymi niebieskimi oczami. Widzę te oczy codziennie w lustrze. Mam takie same.
W końcu ta sama krew.
KIEDY JUŻ NIE PAMIĘTASZ
Spędzam z nią dzisiaj połowę dnia. Udaje, że wszystko w porządku. Jemy zupę – ja ją karmię. Słucham znów o tym, jak to było kiedyś. Niby wszystko jest normalnie, daje mi się nawet przytulić, ale dobrze widzę po jej twarzy, że ciągle myśli. Próbuje mnie rozgryźć różnymi pytaniami.
Kiedy nalewam jej picia do butelki z dzióbkiem, niby mimochodem, wypala:
– A do jakiej szkoły ty chodzisz?
Obracam się, uśmiecham. Ja już jestem na studiach, odpowiadam. Broda jej się zaczyna trząść, przytula się.
– Jak ten czas leci! – szepcze głośno, kręcąc głową z niedowierzaniem – jak to leci!
Potem ogląda telewizję, siedzi spokojnie, podaję jej jogurt. Opowiada o dzieciństwie i nagle znów widzę, że szykuje się do pytania.
– A jak ci w szkole idzie? – pyta. Uśmiecham się. Mogłabym powiedzieć, że skończyłam studia dwa tygodnie temu, ale po co mieszać?
– Dobrze, mam same piątki – odpowiadam zgodnie z prawdą, bo egzamin zdany przecież na pięć. Cieszy się z odpowiedzi. Reszta dnia leci spokojnie.
Babcia miała jakiś czas temu incydent – w skrócie zasłabła, była w szpitalu, a na skutek zasłabnięcia i jeszcze kilku spraw proces demencji znacznie przyspieszył. I teraz często nie pamięta. Założę się, że nie wiedziała, kto się dzisiaj nią zajmował i kim jest ta Marta. Moją mamę, a swoją córkę, czasami poznaje, a czasami nie. Ostatnio pytała ją, gdzie mieszka…
Myli też czas. Pobyt w szpitalu, który był dwa tygodnie temu – z operacją, która była 30 lat temu. Jest pewna, że sama do tego szpitala poszła na tę operację, i w tym samym czasie Rosjanie wyjechali z miasta.
Pamięta dobrze przeszłość, ale teraźniejszości bardzo nie kojarzy.
KAŻDY WIE, JAK ZAJMOWAĆ SIĘ NIEMOWLAKIEM
Każdy wie, jak się zajmować dzieckiem. Każdy chociaż raz czytał artykuł parentingowy, chociaż przypadkiem i dobrze wie, że dziecko musi mieć czapeczkę, bo inaczej hejterzy zjedzą cię żywcem. Dzieci są wszędzie – w internecie, w rozmowach i na reklamach.
A starsi ludzie nie.
Co najwyżej można posłuchać o moherach z kościoła albo zobaczyć ich w reklamie maści na bolące stawy albo super kleju do protez. Ale jak się opiekować starszą osobą?
Cisza.
Nie żyjemy już w wielopokoleniowych domach, nie mamy babci czy dziadka w drugim pokoju. Ba; rodziców też nie mamy. Każdy ma swoje i jakoś żyje. Dobrze… i źle. W życiu nie myślałam, że babcię spotka demencja. Ale się tak stało. I uderzyło mnie, jak bardzo o starości nie mówimy! Jak unikamy tego tematu, zamiatamy pod dywan. Babcie które mają 80 lat i wyglądają jak gorące czterdziestki? Pewnie! Babcie, które grają w gry i robią coś “szalonego” – jak najbardziej.
Babcie, które zapominają, jak ma na imię ich córka?
Babcie, które zaczynają robić dziwne rzeczy, na przykład gromadzić zapasy na wojnę?
Babcie, którym się wydaje, że ktoś je obserwuje albo okrada?
Babcie, które patrzą na ciebie oczami jak u dziecka i potrzebują pomocy?
Jakoś nie bardzo.
Problem jest taki, że starość dopada każdego. Ciebie, mnie, moją babcię, twoją ciotkę i przede wszystkim – także naszych rodziców. Świat nie zmienię, ale jeśli możesz podsuń rodzicom jakąś książkę do poczytania, by trochę stymulować mózg; babci poświęć 15 minut i pooglądaj stare zdjęcia z czasów, kiedy fryzury na garnek były hitem w przedszkolu. I najważniejsze: nie uciekaj.
Bo od tego i tak się nie da uciec. Za to da się zrobić naprawdę dużo, żeby przeciwdziałać, walczyć i przede wszystkim – pomagać.
Bardzo długo walczyłam ze sobą, czy publikować ten tekst. Z jednej strony czuję, że znów pokazuję swoją prywatność, a tą rodzinną stronę mojego życia staram się zachowywać tylko dla siebie. Z drugiej strony, chcę poruszyć problem, który naprawdę istnieje – mam wrażenie, że my w pewnym momencie zapomnieliśmy o starszych ludziach.
A o przygodach mojej babci w czasach wojennych przeczytasz tu: IRENKA.