Wchodzę. Siedzi na łóżku. Drobna, mała, bardzo spokojna. Wołam głośno, bo wiem, że nie zawsze słyszy: dzień dobry! Patrzy na mnie tymi niebieskimi oczami, przez to, że jest taka drobna, wydają się wielkie jak dwa spodki. Odpowiada spokojnie i życzliwie, ale nie widzę w tych oczach jednego: poznania.
– Wiesz, kim jestem? – pytam i czuję takie lekkie ukłucie. Nie byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, ale i tak mi trochę przykro. Nie odpowiada, tylko się miło uśmiecha, a mnie świadomość uderza ze zdwojoną siłą.
Nie wie, kim jestem.
Siadam obok.
– Jestem Marta – mówię. Chwytam ją za rękę. Dalej na mnie patrzy i widzę w tych oczach, że czeka. Aż powiem dalej. Biorę oddech, szczypie mnie w gardle. – Marta – powtarzam wolno – córka Bożenki, poznajesz mnie?
– Tak – mówi, ale widzę, że wcale nie. Nie poznaje. Patrzy na mnie tymi niebieskimi oczami. Widzę te oczy codziennie w lustrze. Mam takie same.
W końcu ta sama krew.
KIEDY JUŻ NIE PAMIĘTASZ
Spędzam z nią dzisiaj połowę dnia. Udaje, że wszystko w porządku. Jemy zupę – ja ją karmię. Słucham znów o tym, jak to było kiedyś. Niby wszystko jest normalnie, daje mi się nawet przytulić, ale dobrze widzę po jej twarzy, że ciągle myśli. Próbuje mnie rozgryźć różnymi pytaniami.
Kiedy nalewam jej picia do butelki z dzióbkiem, niby mimochodem, wypala:
– A do jakiej szkoły ty chodzisz?
Obracam się, uśmiecham. Ja już jestem na studiach, odpowiadam. Broda jej się zaczyna trząść, przytula się.
– Jak ten czas leci! – szepcze głośno, kręcąc głową z niedowierzaniem – jak to leci!
Potem ogląda telewizję, siedzi spokojnie, podaję jej jogurt. Opowiada o dzieciństwie i nagle znów widzę, że szykuje się do pytania.
– A jak ci w szkole idzie? – pyta. Uśmiecham się. Mogłabym powiedzieć, że skończyłam studia dwa tygodnie temu, ale po co mieszać?
– Dobrze, mam same piątki – odpowiadam zgodnie z prawdą, bo egzamin zdany przecież na pięć. Cieszy się z odpowiedzi. Reszta dnia leci spokojnie.
Babcia miała jakiś czas temu incydent – w skrócie zasłabła, była w szpitalu, a na skutek zasłabnięcia i jeszcze kilku spraw proces demencji znacznie przyspieszył. I teraz często nie pamięta. Założę się, że nie wiedziała, kto się dzisiaj nią zajmował i kim jest ta Marta. Moją mamę, a swoją córkę, czasami poznaje, a czasami nie. Ostatnio pytała ją, gdzie mieszka…
Myli też czas. Pobyt w szpitalu, który był dwa tygodnie temu – z operacją, która była 30 lat temu. Jest pewna, że sama do tego szpitala poszła na tę operację, i w tym samym czasie Rosjanie wyjechali z miasta.
Pamięta dobrze przeszłość, ale teraźniejszości bardzo nie kojarzy.
KAŻDY WIE, JAK ZAJMOWAĆ SIĘ NIEMOWLAKIEM
Każdy wie, jak się zajmować dzieckiem. Każdy chociaż raz czytał artykuł parentingowy, chociaż przypadkiem i dobrze wie, że dziecko musi mieć czapeczkę, bo inaczej hejterzy zjedzą cię żywcem. Dzieci są wszędzie – w internecie, w rozmowach i na reklamach.
A starsi ludzie nie.
Co najwyżej można posłuchać o moherach z kościoła albo zobaczyć ich w reklamie maści na bolące stawy albo super kleju do protez. Ale jak się opiekować starszą osobą?
Cisza.
Nie żyjemy już w wielopokoleniowych domach, nie mamy babci czy dziadka w drugim pokoju. Ba; rodziców też nie mamy. Każdy ma swoje i jakoś żyje. Dobrze… i źle. W życiu nie myślałam, że babcię spotka demencja. Ale się tak stało. I uderzyło mnie, jak bardzo o starości nie mówimy! Jak unikamy tego tematu, zamiatamy pod dywan. Babcie które mają 80 lat i wyglądają jak gorące czterdziestki? Pewnie! Babcie, które grają w gry i robią coś “szalonego” – jak najbardziej.
Babcie, które zapominają, jak ma na imię ich córka?
Babcie, które zaczynają robić dziwne rzeczy, na przykład gromadzić zapasy na wojnę?
Babcie, którym się wydaje, że ktoś je obserwuje albo okrada?
Babcie, które patrzą na ciebie oczami jak u dziecka i potrzebują pomocy?
Jakoś nie bardzo.
Problem jest taki, że starość dopada każdego. Ciebie, mnie, moją babcię, twoją ciotkę i przede wszystkim – także naszych rodziców. Świat nie zmienię, ale jeśli możesz podsuń rodzicom jakąś książkę do poczytania, by trochę stymulować mózg; babci poświęć 15 minut i pooglądaj stare zdjęcia z czasów, kiedy fryzury na garnek były hitem w przedszkolu. I najważniejsze: nie uciekaj.
Bo od tego i tak się nie da uciec. Za to da się zrobić naprawdę dużo, żeby przeciwdziałać, walczyć i przede wszystkim – pomagać.
Bardzo długo walczyłam ze sobą, czy publikować ten tekst. Z jednej strony czuję, że znów pokazuję swoją prywatność, a tą rodzinną stronę mojego życia staram się zachowywać tylko dla siebie. Z drugiej strony, chcę poruszyć problem, który naprawdę istnieje – mam wrażenie, że my w pewnym momencie zapomnieliśmy o starszych ludziach.
A o przygodach mojej babci w czasach wojennych przeczytasz tu: IRENKA.
Wiesz co,bardzo ujęłaś mnie tym wpisem… aż mi się chce płakać bo mój tata ( 1958 rocznik wiec jeszcze dość młody) jest chory na chorobę,którą przypisuje sie starszym osobom (nie demencja,psychicznie załamany tym jest) i nie wiem jak się zachowywać.. szczerze próbuję naturalnie się zachowywać ale widzę jak tata jest coraz słabszy to mnie żzera od środka… Wiem,że pewnego dnia będzie maksymalnie potrzebował pomocy ,mama sobie nie poradzi sama z opieką nad nim.. a To byl silny mocny facet, mundurowy 🙁 chciałabym pokazać mu że jestem blisko a ja się oddalam ..
Niestety aż za bardzo rozumiem. Ja jestem młodsza, bo mam 20 lat, ale jeszcze 1,5 roku temu zajmowałam się chorym tatą – też demencja, alzheimer, jakiś ludzi widział których nie było. Na szczęście mnie poznawał, ale nic obok siebie ‘nie ogarniał.’ Było ciężko, aż w końcu udało mi się załatwić fachową opieke w domu opieki i wtedy trafił do szpitala… Chyba nie muszę mówić jak się pobyt w szpitalu skończył. Trzymaj się <3 Pozdrawiam
Mój Tata też zmarł. W tym roku. Guz mózgu.
Nie polecam, nie życzę nikomu obserwować takiej śmierci.
I nie dotyka to tylko ludzi starszych, bo mój Tata miał zaledwie 57…
Przeżyłam to z moją babcią i nikomu nie życzę takiego końca. Nie kojarzyła faktów, nie pamiętała własnych dzieci, wnuków, a do tego bywała agresywna. Kobieta, która w latach 60-tych skończyła studia z tytułem inżyniera chemii nagle stała się dużym niemowlakiem, który wymaga nieustannej opieki. Najgorsze w tym wszystkim było to, że państwo całkowicie umyło ręce od jakiejkolwiek pomocy. My robiliśmy co mogliśmy, ale ona wymagała opieki medycznej. A oni co? Położyli ją na oddziale zupełnie innym od tego, na którym powinna być. Starszych ludzi się nie ratuje… Miałam po każdej wizycie łzy w oczach, bo moją kochaną babcie zabierała mi jakieś wstrętne choróbsko, a my nie mogliśmy jej pomóc w takim stopniu, w jakim byśmy chcieli. Zmarła 1,5 roku temu i zaraz pewnie polecą na mnie przekleństwa, ale w tej sytuacji poczuliśmy ulgę. Nie dlatego, że nie ma już problemu, bo ona nigdy nim nie była, ale dlatego, że dla niej tak było lepiej i wreszcie się nie męczy.
To akurat mądre słowa. Babci jest już lepiej i się nie męczy. Nie widzę powodu do hejtu.
Ktoś, kto przeżył coś podobnego zrozumie.
A ja się bardzo cieszę, że o tym piszesz.
To, jak się podchodzi do osób starszych, widać nawet w przestrzeni publicznej. Ile jest miejsc (oprócz Uniwersytetów Trzeciego Wieku), które są stworzone z myślą o starszych osobach? Albo ile rozwiązań urbanistycznych? Ile programów rządowych (działających)? Nikt nas nie nauczył myśleć o tym, żeby troszczyć się o starszych od nas (bo nauczono nas, że zawsze było odwrotnie), a co dopiero, jak się troszczyć…Albo raczej – sami do tego często nie dojrzeliśmy.
To straszne, że tak nie myślimy o starszych ludziach. O nich się nie mówi, a prawda jest taka, że obecnie to oni mają najgorzej.
Całe życie wychowywani, aby ufać drugiemu człowiekowi. Przeżyli wojnę, wyciągali ludzi z getta. Chorują – normalna sprawa. Każdy choruje, nawet młody.
Ale to starsi ludzie są celem pseudo firm działających na rynku, np. telekomunikacyjnych. Żerują na ich naiwności, podstawiają umowy do podpisania podszywając się pod obecnego Operatora… I ok, wiem, rozumiem, że umowy się czyta. Ale przedstawiciel powinien ją rzetelnie przedstawić, a nie kłamać… Takich ludzi są setki, tysiące, którzy tracą łączność ze światem, bo odcinają im usługę – brak możliwości wezwania karetki, lekarza… I oczywiście rachunki do płacenia.
I tu pytanie – za jakie grzechy to się przytrafia niewinnym starszym ludziom? To oni dali nam życie, walczyli o nasz kraj, i co z tego mają? Wirtualną usługę.
To serio mega przykre..
To wielka prawda, jak mało mówimy o starości, w jej ciemnej stronie. Wpieramy nie tylko śmierć, ale i starość. Mi akurat tego nie da się wyprzeć – mam mamę, która ma 65 lat, a sama mam 24 lata. Ona sama mogłaby być moją babcią. Jednak nie jest. Mieszkam jeszcze z rodzicami i widzę, jak ten proces “demencji” się lekko zaczyna. Jak z pełnych życia osób, stajesz się zmęczonym, zgorzkniałym domownikiem.
Polecam namawiać Wam waszych rodziców na udział w zajęciach na Uniwersytetach Trzeciego Wieku. Mi mojej mamy nie udało się namówić. Na szczęście mimo schorowania trzyma się i ma jeszcze pasję do życia. Ale kiedyś tego może zabraknąć, wówczas takie Uniwersytety są świetną opcją.
Bo chyba wielką prawą jest, że człowiek żyje, póki ma po co.
Poruszasz ważny temat. Moja babcia też coraz częściej zapomina o wielu sprawach albo o tym, co gdzie położyła. Ciężko wtedy być z takim człowiekiem. Ale ucieczka jest najgorszym z możliwych sposobów. To bardzo trudny temat, bo chyba nie ma tu prostego wyjścia. Wyjście, które przynajmniej mi wydaje się słuszne, będzie wymagać trochę cierpienia, bo ciężko patrzeć na bliskich nam ludzi pod tym kątem. Ale prawda – starość czeka każdego z nas. I dlatego musimy być wyrozumiali. Dużo siły życzę i pozdrawiam.
Kamila
Doskonale Cię rozumiem. Rok temu, w czerwcu mój 90-letni dziadek złamał kość udową i przeszedł operację. Po powrocie ze szpitala do domu opiekowałam się nim razem z mamą, jednak tak się niefortunnie złożyło,że i ona trafiła w sierpniu do szpitala na miesiąc. Cała opieka nad dziadkiem typu karmienie, mycie, przebieranie, zmiana pampersów itp. spadła na mnie i siostrę (tata również mi pomagał w miarę możliwości no ale wiadomo miał swoje inne obowiązki). Pod koniec swojego życia (sierpień-wrzesień) przestał mnie poznawać. Nazywał mnie “siostrą” (pielęgniarką),Bożenką, Basią (chociaż mam na imię inaczej), jak wspominałam mu, że idę do szpitala do mamy to po powrocie pytał mnie jak czuje się “sąsiadka Halina” (mama ma na imię Maria), bywał agresywny. W ciągu zaledwie 3,5 miesiąca zmienił się z osoby zdrowej, chodzącej, pracującej przez całe życie i uprawiającej pole w leżący (przepraszam za wyrażenie) wrak człowieka. Po powrocie mamy ze szpitala myśleliśmy nad umieszczeniem dziadka w DPS-ie bo nie mielibyśmy możliwości się nim opiekować-ja studia, siostra szkoła a mama sama była po ciężkiej operacji. Wiem, że pewnie sporo osób wieszałoby na nas przysłowiowe psy ale naprawdę nie dalibyśmy już dłużej rady ani psychicznie ani fizycznie. Przyznam szczerze i może zostanę za to “zjechana” no ale trudno, po śmierci dziadka poczuliśmy w pewnym stopniu ulgę, że już nie musi się męczyć. Tak wyszło, że nie było takiej potrzeby, dziadek zmarł pod koniec września ubiegłego roku. To co przeżyliśmy przez ten czas to nie życzę nikomu.
Dziękuję Ci Marto za ten wpis. Mam nadzieję, że wielu osobom otworzy on oczy na problemy osób starszych. Sama jestem po pracy socjalnej (specjalność-opieka gerontologiczna) i na zajęciach dowiedziałam się sporo o problemach osób starszych ale niestety w naszym kraju wciąż jest mało placówek świadczących pomoc takim osobom…
To niesamowite, jak bardzo odwracamy wzrok od starszych ludzi. Sama byłam wolontariuszką w Centrum AKtywizacji Starszych, gdzie większość podopiecznych miała Alzheimera. Przeraził mnie wtedy ich stan, to, że są takimi dużymi dziećmi, którym trzeba tłumaczyć np. to, że nie mogą jeść zupy widelcem. Przerażało mnie, kiedy moja ukochana pani Felicja codziennie pytała z przerażeniem na twarzy: “A kiedy przyjdzie po mnie Bogdan? Bo on przyjdzie, prawda?”, i trzeba było ją uspokajać, mówić, że tak, a przecież ten jej mąż nie żył od 30 lat. Albo kiedyś, podczas wielkiej ulewy w mieście jedna z podopiecznych zaczęła być agresywna i krzyczeć, że musi do domu, bo pod domem czekają na nią dzieci, które nie mają klucza, i trzeba je wpuścić do domu….
Nie każdy ma predyspozycje, żeby pracować z takimi ludźmi, ale od własnej rodziny odwracać się nie powinno, bo starość, tak jak piszesz, dotknie kiedyś każdego z nas i to kiedyś my możemy potrzebować pomocy. A póki jeszcze jesteśmy młodzi, mamy zdrowych rodziców powinniśmy jak najbardziej o siebie dbać i stymulować mózg, nie tlyko tępo siedzieć przed komputerem, czy tv. Próbuję o tym rozmawiać z rodzicami, ale póki sami tego nie dostrzegą, raczej niewiele do nich dotrze. Niestety.
Wartościowy ten wpis, dzięki!
Świetny tekst a najwspanialsze jest to, że pisze to tak młoda osoba. Społeczeństwo się starzeje, procentowo starych ludzi jest wśród nas coraz więcej. Mam też w rodzinie i wśród znajomych takie osoby. Brakuje wyspecjalizowanych opiekunów, nawet lekarzy. Świat pędzi do przodu, wszyscy za czymś gonią i nie mają czasu na zawracanie sobie głowy starszym człowiekiem, który nie nadąża z przejściem przez ulicę na szybko zmieniającym się zielonym, nie słyszą co się do nich mówi, nie poznają, zapominają… A czasem bywa tak, że zdezorientowany staruszek agresją wyładowuje swoją frustrację. Znam taki przypadek. Mamy swoje życie, swoje sprawy, praca, dom itd, brakuje cierpliwości do zrzędzącej babci czy rozrzucającego wszystko dziadka. Trudny temat, bo i życie jest trudne.
Pamiętajmy, że i my kiedyś będziemy starzy i nie wiemy, co nas spotka. Także ludziom młodym zdarzają się różne chory, łącznie z utratą pamięci. Dbajmy o czas z bliskimi i celebrujmy każdą chwilę. Życzę sobie i innym sił, cierpliwości i wytrwałości w opiece nad chorymi i starszymi.
Dziękuję Ci za to, że poruszyłaś ten temat. Niezależnie od tego, jak bardzo czujemy się młodzi i silni, nie da się uciec od problemów starzenia się naszych bliskich. Uświadamiasz, jak ważny jest czas im poświęcany. Bardzo dobrze wiem, jak starszy człowiek pozostawiony samemu sobie traci siły i witalność z dnia na dzień, zaś kontakt i troska rodziny potrafi przywrócić go do samodzielnego funkcjonowania. Dbajmy o relacje – to ważniejsze, niż myślimy.
Ja mam 20 lat i jestem na studiach pielęgniarskich, więc temat starości nie jest mi obcy. To smutne, że ludzie, którzy czekają na pomoc w wielu przypadkach tej pomocy nie otrzymuja. Świadczenia medyczne w naszym państwie są na bardzo niskim poziomie, bo nikt tematu starszych ludzi nie porusza. Nikt nie protestuje w tej sprawie, nikt nie walczy o ich prawa – czemu? Bo młodych ten problem nie dotyczy, a starsi ludzie nie mają już sił na walke, sami muszą walczyć ze sobą… Życia nie zmienimy i każdy z nas będzie kiedyś potrzebował pomocy, więc staram się nauczyć zachowania wobec osób starszych i być wyrozumiała na ich wybuchy agresji- bo myślę sobie, że ten człowiek przed chorobą mógł być zupelnie przyjazny. Także proszę Was, nie oceniajcie nikogo, bo nigdy nie wiemy co ten człowiek przeżył i co w życiu widział, i jak bardzo w głębi siebie cierpi. A tobie Marto dziękuję za wpis, który porusza tak ciężki temat.
Cudowny tekst! Najbardziej boję się utraty moich dziadków – póki co są obok, żyją cali i zdrowi… Ale ostatnio mój dziadek pojechał do szpitala z powodu zakażenia w nodze. Lekarze mówią, że wszystko jest już na dobrej drodze – wyjdzie za dwa tygodnie, ale to co przeżyłam gdy się o tym dowiedziałam… Ciężko przygotować się na takie momenty – gdy stracisz swoich dziadków lub gdy przestaną Cię pamiętać. Gdy nie wiadomo już co robić. Życzę Ci wytrwałości i sił w opiece nad babcią.
Ważny tekst! Który nas dotyka i mamy wrażenie, że tylko nas, a takich sytuacji jest mnóstwo. Mogłabym napisać książkę o moich przeżyciach z dziadkami. Jak to boli, gdy zmuszasz się do zadawania tych samych pytań co wizytę, choć bardzo dobrze znasz odpowiedź i z ludzkiego punktu widzenia masz dość, choć wiesz że to twój dziadek czy babcia, twoja rodzina i nie powinno się czuć tego. Czuć także bezradność w tej kwestii. Do tego trzeba dodać sytuacje, gdzie trzeba podjąć decyzje o ośrodku opiekuńczym a rodzina się do końca na to nie zgadza i całe mnóstwo z tym związanych sytuacji…
Dziękuję Marta za ten tekst. U mojej mamy niedawno stwierdzono Parkinsona – to duży cios dla całej rodziny. Musimy teraz walczyć razem z nią żeby dawać jej siłę by walczyć z chorobą. Tego nie da się wyleczyć, trzeba się z tym pogodzić i robić wszystko by mamie żyło się jak najlepiej. Nikt nas nie uczy jak się zachować w takiej sytuacji. Musi nam starczyć sił by z uśmiechem i nadzieją pomagać – bo jeśli my się załamiemy nasi chorzy bliscy stracą wsparcie i siłę.
Szacun, Marta, popłakałam się.
Starość jest najgorszym etapem życia, nawet myślałam nad tym, że osobiście wolalabym umrzeć młodziej, kiedy byłabym jeszcze w pełni sił, niż być ciężarem dla najbliższym. Większość ludzi nie rozumie co to znaczy zajmować się starszą schorowaną osobą, uważają że to jest nic wielkiego. Natomiast kiedy patrzę na moją mamę widzę cień człowieka, tak opieka nad babcią ją wykańcza, robi przy niej wszystko, poza tym pracuje, dom, dzieci, pomagam jej jak mogę, ale kiedy widzę jak się poświęca serce mnie boli, nie ma czasu dla mnie, mojego brata, taty, a co najważniejsze dla siebie, myje, przebiera, gotuje, chodzi z babcią do łazienki, zmienia pampersy, robi przy niej wszystko, ale jak sama przyznaje to nie jest najgorsze, najgorsza jest ta bezsilność, kiedy nic nie możesz zrobić i wiesz, że będzie tylko gorzej. Babcia bardzo często nie poznaje, wymyśla historię, gadając do telewizora, wymyśla mamę od najgorszych, szmat, nie chcę jeść mówiąc, że ją trujemy, takich sytuacji jest mnóstwo, każdy dzień to walka i z Alzhaimerem i z nowotworem. Szanujmy każdą chwilę z bliskimi, bo nie wiemy kiedy nas to czeka. Ja tylko zazdroszczę ludziom którzy sami nie muszą tego przechodzić, może wcześniejsza śmierć nie jest taka najgorsza.
Brawo Ty! Za to ze poruszylas ten trudny temat. Mnie wychowywali dziadkowie, zajmowalam sie nimi pod koniec. Moja babcie dopadlo to samo I powiem Ci ze to jest straszne. Ciesz sie kazda chwila nawet jesli babcia nie lapie co, kto, gdzie I jak. Ja juz mam tylko wspomnienia….
Dziekuje za ten wpis. Jestem bardzo zwiazana z moim Dziadkiem, ktory tez niestety choruje na demencje. Ludzie starsi to taki temat tabu w Pl. Wszyscy sie zachwycaja dziecmi, blogi parentigowe, a tak malo mozna znalezc informacji o starszych osobach. Zycze duzo zdrowia Twojej babci i pozdrawiam serdecznie!
Ahhh, mocne. Aż się wzruszyłam. Dobrze, że poruszyłaś ten temat ;*
Ostatnio bardzo często rozmawiam z babcią bo boje się, że wkrótce może jej zabraknąć. Dużo mi uświadomiłaś tym postem i dziękuje Ci za to, w szczególności, że zdaje sobie sprawę jak trudno było Ci podjąć decyzję, aby go opublikować.
Dobrze, że zdecydowałaś się na publikację, bo takie teksty są nam bardzo potrzebne.
Bo ile razy przy dziwnych zachowaniach starszych osób czujemy się nieswojo? Musimy oswoić ten temat, bo starszych wokół nas będzie więcej i więcej.
Dodam jeszcze jedno – warto o starości rozmawiać zanim zajrzy nam w oczy. Przedyskutować z rodzicami, jak chcieliby być traktowani jako starsi ludzie. Dowiedzieć się, czy wolą pozostawać w domu pod opieką rodziny czy z profesjonalną opieką i częstymi odwiedzinami w domu dla osób starszych. Odpowiedzi nie zawsze są oczywiste, dlatego warto je uzyskać – póki możemy.
Siedzę w pracy i połykam wielkie łzy, kiedy czytam ten tekst.. W dzieciństwie spędzałam bardzo dużo czasu u babci i dziadka, jednak kiedy zmarł mój tata to się zmieniło, on był ich synem i pewnie dlatego.. Później bywaliśmy u nich tylko okazyjnie, na kawę, kilka godzinek i szybko do domu, bo przecież jestem umówiona z koleżankami, bo trzeba posprzątać w domu, bo serial leci… Dziś strasznie żałuję, że odwiedzałam ich tak rzadko, że nie mieliśmy bliższego kontaktu. Babcie też dopadła mocna demencja. Kiedy obudziłam się, że za nimi tęsknię babcia już leżała w różnych ośrodkach i szpitalach, nic nie rozumiejąc i nie kojarząc.. Było już za późno. Dziadek był jeszcze w pełni rozumu, ale córka, która bardzo szybko chciała dostać jego mieszkanie, oddała go do domu starców i szybko pozbawiła wszystkich rzeczy. Gdyby 5 lub 10 lat temu ktoś powiedział mi: idź do nich, przecież są tacy mili, tacy kochani, tacy dobrzy.. kochają cię, a Ty ich, więc czemu miałabyś ich nie odwiedzać? – niestety nikt nie dał mi do myślenia i teraz bardzo żałuję, ale już nic nie mogę zrobić. Babcia zmarła w marcu tego roku, dziadek ponad miesiąc później.