Założę się, że gdzieś tam w przerwie od malowania jajek, noszenia koszyczków do święcenia i podjadaniu przysmaków z nadzieją, że jeśli nikt nie widzi, to kalorie się nie liczą, macie czas na chwilę odpoczynku. Czas zrobić sobie herbatę, usiąść przed monitorem i przeczytać piątek… pardon, sobotę z Martą.Specjalnie przełożyłam dzień publikacji #Piątku w tym tygodniu – nie miałam wczoraj na niego weny. Jednak mimo mylącego tytułu, #Piątek będzie w piątek. Zawsze.No, pomijając te wyj […]

#23 Sobota z Martą: trochę o kryzysie, planach i życiu ogólnie
Założę się, że gdzieś tam w przerwie od malowania jajek, noszenia koszyczków do święcenia i podjadaniu przysmaków z nadzieją, że jeśli nikt nie widzi, to kalorie się nie liczą, macie czas na chwilę odpoczynku. Czas zrobić sobie herbatę, usiąść przed monitorem i przeczytać piątek… pardon, sobotę z Martą.
Specjalnie przełożyłam dzień publikacji #Piątku w tym tygodniu – nie miałam wczoraj na niego weny. Jednak mimo mylącego tytułu, #Piątek będzie w piątek. Zawsze.No, pomijając te wyjątki, w czasie których jest w sobotę. Och, wiecie, o co mi chodzi.
CO U MNIE?
W sumie to korzystając z okazji, chciałam się wytłumaczyć.
Przez jakiś miesiąc miałam kryzys – nie związany z blogiem, a z życiem. Można to było wyczuć przez wpisy i niektóre osoby to zrobiły. W końcu artykuły typu kryzys wieku młodego, nie znam cię, magister z Power Pointa czy brak odwagi mówią same za siebie. To jest dobra cecha pisania – czasami to, co masz gdzieś tam w sobie samo przemyka się między słowami.
Pozostaje pytanie, które sama sobie zadawałam milion razy: skąd ten kryzys? Wszystko mi się w życiu układa, dawno nie czułam się taka szczęśliwa, a mimo to czasami kładąc się wieczorem coś nie chciało mi wyjść z głowy.
Jestem w takim wieku, w którym tak naprawdę dopiero zaczynasz myśleć, kim jesteś. Co dokładnie cię definiuje. I chyba to mnie przytłoczyło. Nagle znalazłam się w miejscu, w którym nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie. Moje wyobrażenia o życiu w wieku dwudziestu lat przestały już dawno się pokrywać z rzeczywistością. Tyle się ostatnio działo, że najzwyczajniej w świecie czułam się przytłoczona tym wszystkim i najchętniej pokazałabym całemu światu środkowego palca i schowała się pod kołdrę, ale przecież nie mogłam, bo jestem miła.
Brzmi jak problemy pierwszego świata, co? Zdaję sobie z tego sprawę.
Nie pomagał fakt, że gdzieś tam nagle znów zaczęłam się czuć nie na miejscu, chociaż myślałam, że ten etap już od dawna mam za sobą. Z jednej strony jedną nogą jestem w dorosłym świecie, z drugiej strony czasami mam problemy z przeszłością. Widzicie? Wszystkie moje wpisy pasują.
Do dupy jest w pewnym momencie obudzić się i nie potrafić siebie zdefiniować. A jeszcze gorzej jest zacząć mieć różnego rodzaju wątpliwości – czy dobrze robię, czy się nie wygłupiam, czy na pewno? Chociaż przecież dobrze wiem, że w życiu nie ma żadnego “na pewno”.
W każdym razie, to był dla mnie ciężki okres, jakkolwiek dziwnie, irracjonalnie albo głupio może to dla Was brzmieć. Każdy ma takie problemy, jakie ma i niezależnie od tego, jakiego są kalibru, każdy przeżywa je tak samo mocno. Dla mnie problemem była nagła utrata gruntu pod nogami (Kim jestem? Co ja tak naprawdę chcę? Dlaczego nie znam odpowiedzi na takie proste pytania?) , dla mojego sześcioletniego siostrzeńca problemem jest to, że chce zaprosić koleżankę z przedszkola na randkę (autentyk), a dla kogoś innego problemem będzie brak pracy, czy nie daj Boże, choroba. Wszystkie te problemy mają różną ważność, ale dla danej osoby ten problem jest aktualnie największy…. nie wiem, czy nadążacie za tym, co próbuję wam wytłumaczyć.
Chyba po prostu próbuję powiedzieć, że chociaż teraz mój kryzys wydaje się być błahy, kompletnie z kosmosu i z kategorii “nie masz większych problemów?” to dla mnie był on dość poważny.
A teraz? Teraz już jest dobrze. Powoli staję na nogi, odzyskuję grunt i zbieram się do kupy. Zaczęłam od porządkowania bloga i aktualizowania podstron. Poprosiłam też Patryka o nowe logo, bardziej “ponadczasowe”. Jestem z niego bardzo zadowolona. 🙂 Możecie już oczekiwać na blogu “odwilży” – bardziej radosnych tekstów i chyba więcej mojej radości. Chociaż dalej utrzymuję, że moje ostatnie teksty nie są smutne, tylko refleksyjne. Duża różnica!
W międzyczasie wrzucam sporo – jak na mnie – filmów na mój kanał na youtube i wreszcie podjęłam męską decyzję, która dotyczy rozłączenia bloga i kanału. Większość oglądających nie pokrywa się z czytelnikami, a jak mam widzieć komentarze “wolę cię czytać, niż oglądać”, to… daruję to sobie. 🙂 Na początku brałam to za negatywną wypowiedź, ale sama po sobie widzę, że ja też wolę czytać, niż oglądać. Nie ma w tym nic złego.
Jeżeli już pojawią się jakieś filmy tu na blogu, to będą związane z jego tematyką lub z rozwojem czy motywacją. Vlogi i inne rzeczy sobie daruję i jeśli będziecie mieli ochotę je oglądać, to tylko i wyłącznie na kanale. Tak będzie lepiej. Wczoraj wrzuciłam na kanał kolejny vlog, tym razem o moim pokoju w domu rodziców i Wielkanocy. Można go obejrzeć tu: KLIK.
Możecie zasubskrybować kanał tu.
Jeśli chodzi o plany związane z blogiem… to myślę nad nimi cały czas. Chciałabym bardziej zadbać o jakość tekstów, a do tego muszę się jeszcze bardziej zorganizować. Chodzą mi też po głowie różne projekty, ale muszę po prostu jeszcze kilka razy pobiegać, żeby je doszlifować (kiedy biegam, sporo myślę o blogowaniu).
A jeśli chodzi o bardziej pozytywne rzeczy, ponieważ klienci z Brandburgera i tak mi nie odpisują, bo są święta, skorzystałam z okazji i kupiłam dodatek do Simsów. 🙂
Chciałabym Wam z miejsca życzyć wesołych świąt i wszystkiego dobrego!
CIEKAWE LINKI
Czy jesteś w porządku? – mój tekst. Ale jest, według mnie, ważny. Czasami za bardzo zapominamy o oczywistych rzeczach.
100 lat fitnessu w 100 sekund [FILM]
Muzyczna podróż w czasie – to jest świetne! [FILM]
Urocza tapeta na kwiecień
Pani Swojego Czasu – świetny blog Oli, który lubię podczytywać 🙂
Nie mam więcej linków. Chętnie poznam Wasze blogi i dzisiaj macie wolną rękę do zostawiania swojego adresu w komentarzach – ale miło by było, gdybyście też się wypowiedzieli, bo samo
O, to zostawiam link! To moj blog: martapisze.pl Wpadnij do mnie!
jest trochę słabe 🙂
DO POSŁUCHANIA
DO OBEJRZENIA
Jestem właśnie po obejrzeniu Gwiazd naszych wina i… ludzie, Wy musicie obejrzeć ten film! Bardzo lubię tego typu produkcje – wzruszające, romantyczne i prawdziwe, niż jakieś tam komedie romantyczne. Piękna historia o miłości – i uwierzcie mi, moje polecenie nie jest bezpodstawne:
Gwiazd naszych wina – oglądałam kilka miesięcy temu i dawno się tak nie wzruszyłam – piękny film 🙂
Super jest!
Oj, ‘Gwiazd naszych wina’. Filmu nie oglądałam, za to polecam książkę. Trochę młodzieżowa (może nawet za), ale to w sumie mój wiek (mam przecież dopiero prawie 18 lat), więc co ja sie czepiam, halo? Mojego bloga bardzo chętnie przedstawię, ale może wyślę mailem i po świętach, bo teraz wizja jego opisywania i wklejania kolejnych linków na klawiaturze w telefonie (z bardzo wkurzającym t9) całkowicie mnie odstrasza, tak jak pisanie tego komentarza poprawiając co drugie słowo. Na ostatnich procentach baterii, pozdrawiam!
Właśnie muszę sięgnąć po książkę 🙂
Czy z moim 21 na karku liczę się do młodzieży? Powiedz, że tak!
Spokojnie, mówię, że tak! Niektóra młodzież internetu ma prawie 30 lat, więc spokojnie. (na przykład youtuberzy) 🙂
Miałam bloga podesłać na maila, jednak link zostawię tutaj z powodu, że nie potrafię go opisać, a samo wysłanie jego adresu pocztą internetową byłoby co najmniej dziwne.
herbivicus.blogspot.com
Też mam czasem takie kryzysy, ale wiesz co? One chyba są potrzebne dlatego, żeby później stanąć na nogi ze zdwojoną siłą 🙂 Dobrze jest mieć czas na przemyślenia, pozwolić sobie na to, żeby burdel w głowie jakoś sam się poukładał zamiast niepotrzebnie się zadręczać. Bo później budzisz się i stwierdzasz, że mimo wszystko jest ok. A to chyba jedno z lepszych uczuć 🙂
http://www.libranna.blogspot.com
Rzeczywiście, chyba są potrzebne 🙂
Kryzys. Doskonale Cię rozumiem…niestety. Sama jestem na etapie szukania odpowiedzi na pytania kim jestem? co tak naprawdę chcę robić w życiu? co chce osiągnąć? jakie są moje prawdziwe marzenia? I przy każdej próbie odpowiedzi ogarnia mnie jakaś dziwna panika…ale teraz święta, czas relaksu 🙂 Życzę Ci Wesołego Alleluja !
Dzięki za komentarz! Wesołego! :*
Czasem przychodzi w życiu gorszy etap. I naprawdę nie ważne jakiego kalibru są Twoje problemy. Dla Ciebie są ważne, duże i poważne i nikt nie ma prawa do ocen typu wymyślasz Marta, ludzie mają większe problemy. Casem jak się w życiu wali to wszystko. Ale pocieszające jest to, że po cięższym okresie przychodzi lepszy, w którym pojawia się stabilizacja i jest jakoś łatwiej ten cały życiowy bałagan ogarnąć.Najważniejsze, to żeby się nie poddawać. Tego nigdy nie można robić. Nawet jak jest źle i ma się chwilę słabości trzeba się trzymać względnie dzielnie. Bedzie dobrze. Musi być 🙂
Linku do bloga zostawiać nie będę, bo można kliknąć w nazwę na Disqus i też będzie 🙂
Wesołych Świąt i naładowania baterii do realizacji nowych celów 🙂
Dziękuję za taki pozytywny, pokrzepiający komentarz 🙂
Też miałam przez zeszły miesiąc kryzys. I dopiero powoli mi przechodzi. Po bardzo intensywnym semestrze, mojej nerwicy, z którą jeszcze nie do końca sobie radzę i spinaniu dupy w każdej strefie mojego życia odpuściłam i pojechałam do Madrytu na tydzień (wyjazd był planowany już od października i wcale nie był odpoczynkiem, bo od rana do nocy bieganie po mieście). Kiedy wróciłam miałam ogromną potrzebę, żeby odpuścić i odpocząć “na chwilę”. Ta chwila mocno się przeciągała i trwa do dzisiaj. Najzwyczajniej w świecie się rozleniwiłam, nie czuję żadnej motywacji i straciłam trochę poczucie sensu tego, co robię (prowadzenia bloga, nauki, studiów). Nie wiem w jakim punkcie jestem i potrzebuję mocnego kopa, żeby się wreszcie ogarnąć, bo dwie prace seminaryjne same się nie napiszą, a czas do obrony leci szybko.
PS: Gwiazd naszych wina- nie polecam! Zawiodłam się na tym filmie! Chyba nie mój gatunek :C Z filmów “rakowych” oglądałam dużo wiarygodniejsze i lepsze produkcje.
A tutaj mój blog: http://miudesignblog.blogspot.com/ (wnętrzarsko-architektoniczno-desihnerski i… niedopracowany pod względem graficznym, ale dopiero zaczynam uczyć się tych kodów, nie-kodów i innych dziwnych dla mnie rzeczy)
To trzymam za Twoje ogarnięcie kciuki, Maju 🙂 Mam nadzieję, że będzie w porządku.
PS Raczej nie lubię filmów “rakowych”. Bardziej mnie urzekł ten film pod kątem romansu 🙂
Nareszcie ktoś, kto podziela mój brak entuzjazmu dla tego filmu! Szczerze, nie potrafię zrozumieć tych zachwytów nad nim – przecież aktorzy tam to drewno, a tej chemii między nimi osobiście, w ogóle nie wyczuwam. Już A Walk To Remember [Szkoła Uczuć] było lepsze.
Skoro oglądałaś Gwiazd naszych wina i ci się podobalo to koniecznie musisz sięgnąć po książkę,bo jest o niebo lepsza 🙂
Ja najpierw czytałam,a dopiero potem oglądałam i trochę mnie film rozczarował,chociaż,gdybym nie miała porównania to na pewno bym go polubiła.
W takim razie wrzucam link 🙂 http://slowaniedopowiedziane.blogspot.com
Właśnie mam w planach książkę 😀
Życie bez kryzysów byłoby zbyt proste i nudne 🙂
Jak pierwszy raz usłyszałam tytuł tego filmu to myślałam, że jest on związany z winami.
Wesołych! 😀
Haha, rzeczywiście, dla mnie tytuł trochę nie brzmi. Rozumiem, dlaczego przetłumaczyli to dosłownie, ale trochę zgrzyta.
Wesołych! :*
Wolę nie myśleć jak by się burzyli, gdyby NIE przetłumaczyli dosłownie. 🙂
Więc tak:
1. Trzymaj się 🙂 Też tak czasem miałam, ale wszystko już w porządku
2. Film obejrzałam i książkę przeczytałam, krótko mówiąc ryk płaczu
3. Piosenka jedna z moich ulubionych 🙂
🙂
Trzymaj się, Marta.:) Mnie zawsze na takie kryzysy, następujące średnio dwa razy do roku (zwane przez niektórych przesileniem wiosennym lub jesiennym), gdy każdą trudność odbieram 1000 razy mocniej, wszystko zdaje się nie takie jak powinno i generalnie mam ochotę zakopać się pod kocem i wziąć zakładników – seriale, kota i chipsy – pomagają zmiany. Nawet małe, typu podcięcie włosów, zakup nowej bluzki, przerzucenie się z czytania kryminałów na klasykę, wyjście w miejsce, do którego normalnie raczej bym się nie udała – czy to teatr, czy park żeby pojeździć na rolkach.
Te Twoje wpisy z minionego miesiąca, choć z odrobiną smutku, faktycznie były refleksyjne. I to bardzo, a takie właśnie cenię najmocniej, bo wbijają szpilę tam, gdzie trzeba, i każą się na chwilę zatrzymać, odetchnąć, pomyśleć. Dziękuję za nie.
A “Gwiazd naszych wina”… cudo. Po prostu. Moja ukochana książka, jeden z najcudowniejszych filmów. Skoro tak Ci się podobał, to rzuć może okiem na serial “Chasing life” – i tu na namiastkę opinii zapraszam do siebie. 🙂 http://ksiazkoville.blogspot.com/2015/01/dlaczego-lubimy-upiekszone-opowiesci.html
Dziękuję za komentarz 🙂
Pomyślę nad zmianami. Wydaje mi się, że po prostu potrzebuję sobie posiedzieć z dala od wszystkiego – blogów, pracy, studiów, ludzi. Właśnie z tego korzystam w rodzinnym domu i jest lepiej 🙂
Idealnie rozumiem Twój kryzys. Sama często zaczynam się zastanawiać nad sensem tego wszystkiego, kim jestem, czy robię to, co chcę, czy nie tracę czasu. Dodatkowo przychodzą myśli: co ludzie powiedzą i czy zostanę zaakceptowana.
Myślę jednak, że to dobrze, że są takie dni, w których na spokojnie można sobie wszystko przemyśleć i niekiedy wprowadzić pewne zmiany.
Uwielbiam Whitney i jej I wanna dance with somebody. Polecam Ci także How will I know. 🙂
Również podobał mi się Gwiazd naszych wina. Uwielbiam w szczególności soundtrack, chociaż sam film także zrobił na mnie spore wrażenie.
Mój blog: http://andrrae.blogspot.com/ (ciężko mi go sklasyfikować: taki bardziej lifestyle, trochę o życiu, motywacji, troszkę moich zdjęć, sama nie wiem. Może Ci się spodoba) 🙂
Dlatego tak się cieszę, że wróciłam do domu, robię sobie przerwę od wszystkiego i na spokojnie układam swoje życie i myśli 🙂
Twój komentarz przypomniał mi, że mam obczaić soundtrack. Dzięki!
I prawidłowo! 🙂
Koniecznie go obczaj! Jeden z lepszych 🙂
Marta, uwiwlbiam Cię czytać i uwiwlbiam każdy Twoj tekst z osobna, codziennie fit, Twoje zdjęcia, koty, vlogi, ilustracje do tekstów, ale logo….logo… dlaczego… ono nie jest brzydkie, ono jest po prostu złe 🙁 🙁 🙁
To jest kwestia gustu. Mi się logo podoba 🙂 Myślę jeszcze nad dolnym napisem, bo to pierwsza wersja, ale ogólnie rzecz biorąc – jestem z niego zadowolona i zostanie 🙂
Mi tam się wpisy podobały 🙂
Wiadomo, zawsze najbardziej przejmujemy się problemami, które są dla nas aktualne i w danym momencie priorytetowe. I zawsze znajdzie się ktoś, kto Ci powie, że on to ma dopiero poważne problemy. Zazwyczaj dlatego, że to jego własne problemy 😉
To ja też się pochwalę: http://alicjamakota.pl
PS. Mnie w przedszkolu nikt na randki nie zapraszał 🙁
PS2. W sumie w podstawówce i w gimnazjum też nie…
Ps Ja w przedszkolu przeżyłam pierwszą zdradę!
PS 2 Przybij piątkę. Ja tylko pisałam liściki z tekstem: będziesz ze mną chodzić?
“Chociaż dalej utrzymuję, że moje ostatnie teksty nie są smutne, tylko refleksyjne. Duża różnica!”
A co jest złego w smutku? Nie rozumiem, dlaczego wszyscy wokół tak gonią za tym szczęściem, że chwilę smutku odbierają jako jakieś życiowe niepowodzenie… Życie nie składa się z samej radości, to chyba kompletnie normalne, że czasami jesteśmy smutni?
Nie chcę żebyś odebrała to jako atak, po prostu ostatnio zastanawia mnie ten temat. Osobiście czasami mam takie okresy, że lubię mój smutek i radość mnie męczy. I nie widzę w tym stanie nic złego, a wszyscy wokół tak strasznie starają się być radośni, czasem aż na siłę i… zastanawiam się po co? Czy nie lepiej pozwolić sobie na ten smutek, zadumę, przeczekać aż ten stan przejdzie samoistnie?
Nie wiem czy potrafię to sensownie wytłumaczyć…
Ja też nie widzę w smutku nic złego. Natomiast zostałam bombardowana askami w stylu “już nie lubię cię czytać, ostatnio ciągle się żalisz”, “Boże, ale jesteś nudna, ostatnio ciągle o tym samym”. To nie jest mile. I może stąd mam wyrzuty sumienia, że pisałam tak, a nie inaczej 🙂
“Boże, ale jesteś nudna, ostatnio ciągle o tym samym”. ?
Ja p… Naprawdę nie da się delikatniej?
no widocznie nie:)
Na gorsze dni polecam Ci mego pozytywne książki Reginy Brett: Bóg nigdy nie mruga; Jesteś cudem; Bóg zawsze znajdzie ci pracę. Jeśli ich jeszcze nie czytałaś, przeczytaj 🙂
PS : jestem na twoim blogu pierwszy raz. “Przyszłam” tu z kanału na yt i na pewno będę czytać twoje teksty i oglądać twoje filmy 🙂
Jakoś Regina mnie nie zachwyciła niestety 🙁
PS Witam i zapraszam! <3
Jeżeli będziesz szukać jakiś tytułów do poczytania lub oglądania to zapraszam na mojego bloga kulturozerca.blogspot.com 🙂
Wpadnę 🙂
Świetnie cię rozumiem. Sama od jakiegoś czasu zastanawiam się nad swoim życiem, że czas pędzi a ja stoję w miejscu, że w sumie nie dokonałam nic wielkiego, że jest tak mało rzeczy z których jestem dumna, że chciałabym zrobić coś ale jestem dupą wołową i nie mogę się zebrać a potem żałuję że jeszcze tego nie zrobiłam. Ktoś powie ” o Boże! ludzie mają poważne problemy, nie mają za co żyć, są chorzy a ty zastanawiasz się nad swoim życiem księżniczki”. Ale świadomość kim jestem, do czego dążę, z czego jestem dumna tak naprawdę jest podstawą. Więc pieprzyć, że ktoś powie że takie problemy to właściwie nie problemy. Bo jeśli coś cię zżera od wewnątrz, powoduje że gapisz się w ścianę pół dnia, a twoje ulubione lody leżą w zamrażarce od 2 miesięcy to znaczy, że coś jest poważnie nie tak. Niedawno oglądałam Grey’s anatomy i tam jest taka scena, że jeśli staniesz w pozycji super bohatera, w małym rozkroku, wyprostowana, z rękami na biodrach i z podniesioną głową i powiesz sobie jestem super bohaterem to nie ma siły żebyś nie poczuła się jak super laska 🙂 A z blogów polecam ci magicznydomek.blogspot.com
Bardzo fajny patent, Marto 🙂
Martuś zawsze po kryzysie i kiepskich dniach nadchodzi szczęście życzę Ci tego . Wesołych Świąt :*
:*
No właśnie – tak jak napisałaś – dla jednych problem może się wydawać błahym, ale dla drugiego jest on teraz najważniejszym na świecie i może to być najmniejsza głupota. Czasem czuję, że muszę się tłumaczyć komuś z tego, czym się teraz przejmuję, co zaprząta mi głowę i stresuje – i wtedy mi się odechciewa gadać i się zamykam.
To ja dużo spokoju i odpoczynku życzę na święta. I na później też.
pozdrawiam
Dokładnie, mam to samo – już się odechciewa gadać i człowiek wszystko to w sobie tłamsi zamiast tego.
Ja często miewam kryzysy… U mnie wygląda to tak, że nie mam ochoty na nic, przestaję ćwiczyć i siedzę w internecie żeby zabić czas. Najczęściej dopada mnie to właśnie na jakieś dłuższe przerwy typu święta, przerwa semestralna, wakacje… Czyli kiedy mam za dużo wolnego czasu. Teraz doszłam do wniosku, że moje życie jest beznadziejne bo nie mam i nigdy nie miałam chłopaka. Mało tego, kiedy jest jakaś okazja to nie potrafię ułożyć normalnej relacji z chłopakiem.. Zawsze sobie wmawiam, że się ze mnie nabija, założył się o mnie albo chce tylko wiadomo co.. Nie wiem z czego to wynika. Chyba ciężko mi uwierzyć, że naprawdę mogłabym się komuś podobać.
Gwiazd naszych wina też oglądałam, od połowy filmu ryczałam a rzadko płaczę na filmach 🙂 Czasami myślę, że nie powinnam oglądać filmów, zwłaszcza romantycznych. Chodzę później taka załamana i myślę, że moje życie to nic w porównaniu z bohaterami filmów. To głupie, ale czasami tak mam..
Amanda, głowa do góry. 🙂
Chłopak na pewno się znajdzie. Gwarantowane. I co najważniejsze – chłopak nie powinien być twoim wyznacznikiem dobrego życia, fajnego życia, bo świetne życie można mieć i bez niego. 🙂
Znam takie kryzysy pod tytułem mój prywatny koniec świata. Właściwie nic się wtedy nie dzieje, ale ja mam wizje apokaliptyczne własnej osoby… No ale każdy taki kryzys trzeba przejść i ruszyć naprzód 🙂
Bardzo fajny wpis – wcale nie smutny, raczej refleksyjny i przede wszystkim optymistyczny. I kolejna motywacja dla mnie do biegania! Ostatnio o blogu myśli mi się ciężko, a skoro w czasie biegania przychodzi to samo – czas zacząć 🙂
pozdrawiam, A
🙂
Ja co do książek i filmów jestem równie dziwna co nieużyta. To znaczy romanse mogą być w książkach, niekoniecznie w filmach. I z tego powodu nad książką Gwiazd Naszych Wina rozpływałam się jak tylko mogę (może dlatego, że oprócz słodkiego romansu było w niej znacznie więcej i jeszcze styl pisarza – tego nie pokarzesz), a do filmu zabieram się jak poseł do roboty. Ogarnij sobie swoją drogą jego książki, są naprawdę wybitne. Papierowe Miasta zwłaszcza, jeśli tylko dokopiesz się do prawdziwego przekazu, a nie potraktujesz jako “historyjka w której nic się nie dzieje”. Ja ostatnio odświeżam książki Gavaldy i przypominam sobie, że to kobieta jest po prostu geniuszem. Czytam też Dobry Omen i Przygody Fryzjera Damskiego. Obie książki są ok. Pierwszą pewnie znasz, bo to w połowie twojego mistrza :). Filmów obejrzałam trochę. Wszystko amerykański szajs w sam raz dla chorej dziewuchy w pierwszym stadium rozkładu grypowego :D. Słucha tego samego szwedzkiego power metalu, czytam tą samą smutną i refleksyjną Martę Hennig :). U mnie swoją drogą dzisiaj to samo. Kurde. Mamy też Wielkąnoc. Tą samą co co roku, tak samo nieprzekonującą mnie choćbym naprawdę chciała. Jakoś mnie to nie grzeje. Ale barszcz jak zawsze dobry :). Również życzę najlepszego 😀 Pozdr,
I oczywiście zostawiam linka do siebie, bo jak tu się nie pochwalić? Swoją drogą trochę bardziej rozumiem twoje posty pod względem smutne/refleksyjne. To znaczy tez czasami odczuwam, że to nie moja aura (już pisałam, co na ten temat sądzę – nic złego :D), ale dziś napisałam posta, który jest dla mnie cholernie smutny, cholernie refleksyjny i przygnębiający, ale mimo to nie czuję się wcale nieszczęśliwa. Ani na przekór temu smutna.
antykobieta.wordpress.com
Doskonale wiem o czym mówisz! Co prawda bliżej mi już do 30-stki niż 20-stki, ale i na tym etapie moje wyobrażenia kompletnie minęły się z rzeczywistością. Pracuję jednak nad tym, aby mimo tego spełniać swoje marzenia :). A kryzysy…. też czasem mnie dopadają. Ale myślę sobie, że i one czasem są potrzebne, bo pomagają spojrzeć na wiele spraw z trochę innej perspektywy. A przez to zbliżają do rozwiązania problemów :).
🙂
Hihi, jeśli TAK wygląda Twój kryzys, to ja mam chyba kryzys całe życie ;d Głowa do góry, kto jak nie Ty? 🙂 wszystko się wyprostuje. Dzięki za linki, już przeglądnęłam, niektore to naprawdę przydatne miejsca w sieci 🙂
🙂 Miłego dnia!
Czasem trzeba troszkę zatrząść swoim światem, wpuścić świeże powietrze… Trzymam kciuki :* Nowe logo super!
Dziękuję!
Każdy ma takie kryzysy, nie jesteś sama. Nie warto jednak bardzo się nimi zadręczać, bo i tak znikają 🙂
Wiem, wiem 🙂
Marto najpierw chciałam napisać: “nawet nie wiesz jak cudowna sprawa za Tobą”, ale teraz pomyślałam sobie, że pewnie wiesz doskonale. Kryzysy są jednymi z najbardziej rozwijających nas doświadczeń. Właśnie dlatego, że są takie… do dupy. A to już albo za Tobą, albo jesteś już bardzo blisko.
A tak niezbyt z tematem – ŚWIETNA zmiana na blogu. Bardzo jestem ciekawa, w którą stronę się rozwiniesz – prywtanie, zawodowo i blogowo!
Dziękuję, Ola 🙂 I za pokrzepiający komentarz, i za pochwały. Ja też jestem ciekawa, w którą stronę to wszystko pójdzie 🙂 Chyba sama do końca nie wiem jeszcze 😀
Ja jak zwykle nadrabiam grubo po fakcie, ale wielkie dzięki za link! 🙂
A proszę bardzo! 😀
Kryzysy ma każdy. Ważne, żeby z każdego wyjść obronną ręką i z motywującymi wnioskami, co zrobić, by kolejne kryzysy nie pojawiły się zbyt często 🙂 Trzymaj się cieplutko
P.S. Zapraszam na mojego bloga http://www.deliszys4u.blogspot.com może zainspiruje cie i pisząc kolejny wpis będziesz podjadać coś z moich przepisów 🙂
oglądałam filmik, mam takie samo biurko jak Ty u rodziców! powiadam Ci, to nie jest przypadek! hahahahahahah XD pozdrowionka i nigdy więcej kryzysów! :))
hahahahahaha to piąteczka 😀
Dlatego denerwuje mnie, gdy ludzie licytują się na nieszczęścia. Albo gdy wpędzają innych w jeszcze podlejszy nastrój, próbując udowodnić mu, że jego problemy są bez sensu mówieniem, że ktoś tam gdzieś tam ma dużo gorzej od ciebie. Wtedy nie dosyć, że człowiek musi sobie poradzić z tym, co go wprawiło w taki stan, to jeszcze zaczyna mieć wyrzuty sumienia, bo jakieś hipotetyczne biedne dziecko nie ma co jeść, a ja się przejmuję “takimi pierdołami”. Przykład trochę z kapelusza, ale dobrze to obrazuje. Po prostu w tym momencie mój problem, nieważne czego dotyczy, jest tak samo ważny dla mnie jak jakikolwiek inny dla kogoś innego i to nie jest rzecz, którą można jakoś wycenić.
No oczywiście są jeszcze ludzie, którym jest trochę lepiej, gdy widzą, jak inni mają gorzej, ale to już zdecydowanie inna kategoria i tych to już kompletnie nie rozumiem:)
Ach, Karolina, właśnie o to mi chodziło 😀 Każdy zawsze ma przecież gorzej, nie? 😀