Są zdarzenia, które pozbawiają złudzeń. Wiecie, kiedy twój kolega z inteligencją kalafiora dostaje świetną pracę przez znajomości, a ty – po pięciu fakultetach – dalej siedzisz na garnuszku rodziców. Kiedy twój partner mówi ci delikatnie, że trochę się zaokrągliłaś tu i ówdzie, a na urodziny kupuje ci pakiet ćwiczeń Ewy Chodakowskiej. Kiedy czytasz skład podobno zdrowych batoników muesli i okazuje się, że chemii tam tyle, co w chipsach. Człowiek myśli sobie wtedy: kurde, ale byłem naiwny!
A ja dalej jestem. I dobrze mi z tym.
Jest MNÓSTWO rzeczy, w które wierzę, a teoretycznie nie powinnam – bo w dzisiejszym świecie traktuje się to jako naprawdę porządne naiwniactwo. Co chwila słyszę komentarze w stylu “młoda jesteś, jeszcze zobaczysz, jak to jest“, “jak będziesz miała trzydziestkę na karku, to się przekonasz“, “teraz tak ci się wydaje, ale potem się przekonasz, że..” i tak dalej. Wszyscy ludzie starają się mnie przekonać – czasami bardzo usilnie i przy użyciu niewybrednych epitetów – że życie jest całkowicie do dupy, a ja jestem pustakiem, który wierzy w szczęście.
Wiecie co? Pokażę wam figę.
I rzeczy, w które szczerze i całym serduszkiem wierzę.
#1 DA SIĘ SPEŁNIĆ MARZENIA
I wbrew obiegowej opinii, wcale nie musieli płacić za to ciałem.
Jest milion zwykłych Kowalskich, którzy spełniają swoje marzenia, ale o których nikt nie mówi. Żyją. Śmieją się. Mieszkają w domu z wielkimi oknami i pięknym widokiem. Wszystko się da. Trzeba chcieć i – niestety – trzeba do tego dążyć i dużo, dużo, dużo pracować.
#2 BEZ KASY I ZNAJOMOŚCI TEŻ MOŻNA
To tak nawiązując do punktu pierwszego, ale mówiąc też o karierze – jeśli jesteś dobry, to w końcu cię dostrzegą.Może nie po miesiącu, a po pięciu latach. Może będzie próbował cię wygryźć przyjaciel producenta, znajoma wydawcy, kochanka szefa, ktokolwiek, ale jakość się sama broni. Mamy na to mnóstwo dowodów w codziennym życiu. Jesteś dobry – dasz sobie radę.