Kiedy ludzie zachwycają się kolorowymi plamami na płótnie, pukam się w czoło. Gdy słyszę, jak pieją z zachwytu nad wierszem, który składa się z dwóch wersów i nikt – nawet sam autor – nie wie, o co w nim chodzi, przewracam oczami. A kiedy Anja Rubik występuje w teledysku Masłowskiej i cały internet się tym zachwyca, pytam głośno: czy wam się we łbach poprzewracało?
Totalnie nie rozumiem, jak za każdym razem, kiedy ktoś wymyśli coś psychodelicznego albo całkowicie popieprzonego, cały świat jęczy nad tym z zachwytu. Dochodzi do tego, że nad czymś, co jest po prostu złe, głupie, dziwne, beznadziejne – ludzie zaraz się zbiegają i krzyczą, że to sztuka, artyzm, głęboka metafora życia czy ironiczne przedstawienie rzeczywistości.
Guzik prawda.
Cholera, nie znam się – nie jestem znawcą sztuki, nie jestem literaturoznawcą, nie jestem nikim ważnym. Ale jak dla mnie, zwykłego Janusza, który podnieca się każdym nowym serialem i potrafi czytać ze zrozumieniem, większość współczesnej sztuki to zwykły szajs. Obrazy, które mogły zostać namalowane przez trzylatka i nikt by nie zauważył różnicy; porąbane książki, które podobno są metaforą metafory metafory, a tak naprawdę są pisane w głębokim stanie upojenia alkoholowego i sam autor nie ma pojęcia, o co w nich chodzi. Alternatywne filmy, które są tak nudne i dziwne, że nikt ich nie chce oglądać… jest tego mnóstwo. I większość z tych rzeczy jest okropna.
Ale jeśli ktoś spogląda na współczesną sztukę i ze zdziwieniem pyta: co to do cholery jest?, to natychmiastowo zostaje zjechany przez ludzi. Że się nie zna, że jest burak, że nie widzi oczywistych nawiązań do historii albo do literatury.
![]() |
To jest sztuka! |
Dochodzi do tego, że pisarka wypuszcza teledysk, który – z założenia, przynajmniej według mnie – ma być prześmiewczy i innowacyjny, a jest tak naprawdę kopią pomysłów, które już w internecie były. I ludzie, zamiast traktować to jak zwykłą satyrę, rozrywkę, coś zwykłego, traktują to jako sztukę. Kłócą się, kto ma rację w interpretacji, zastanawiają się, o co tu chodzi… zamiast po prostu obejrzeć. Bez ochów i achów.
Nawet, jeśli oceniamy to jako sztukę, to dalej – moim zdaniem – nie wnosi to nic, nie daje do myślenia, nie jest dziełem, nad czym powinniśmy się zachwycać. Bo najzwyczajniej na świecie nie ma czym. Zwykły teledysk, ludzie. Nie sztuka – a większość próbuje temu przypisać taką etykietkę.
Dla porównania coś, co według mnie jest sztuką. Z racji na tekst i wykonanie.
I wcale nie potrzebuje psychodelicznego teledysku, by działać na odbiorcę.
I teraz dla rozrywki – tu (klik) macie quiz, w którym możecie zgadnąć, który obraz narysował czterolatek, a które “współczesny artysta”. Ciekawostka – kiedy BBC pokazali te obrazy artystom, ci mieli problemy z rozwiązaniem tego testu.
PS W związku z dużą dyskusją muszę to napisać – NIGDZIE nie napisałam, że mam coś do Anji Rubik. W ogóle jej nie komentuję w tym wpisie! Tytuł mówi sam za siebie – nie rozumiem Anji Rubik – nie rozumiem teledysku, w którym brała udział. Przestańcie dopisywać mi jakieś teorie, bo ani słowa w notce nie było o tym, czy mi się jej występ w tym podoba czy nie podoba. Jest mi obojętny. 🙂
Obiecałam, że dziś się z Wami podzielę pomysłem na nowy cykl – a więc oficjalnie ogłaszam, że na martapisze pojawią się wyzwania! Będę je zapowiadać w półnotkach, a ich wyniki publikować jako normalne wpisy. Pomysłów mam dużo. Wyzwania będą polegały na tym, bym coś zmieniła/wprowadziła do swojego życia, mają być trudne, rozwijające, ale też zapewniające rozrywkę. Mam nadzieję, że Wam się spodoba!
Wyzwanie #1: Jeden dobry uczynek dziennie.
Tak jak pisałam Wam w ostatnim wpisie – jestem naiwna. Wierzę też w karmę i w to, że opłaca się być dobrym dla innych. Przez następne dwa tygodnie będę robiła jeden dobry uczynek dziennie i notowała moje obserwacje. Oczywiście, pierdoły i małe rzeczy raczej się nie liczą – mówimy o porządnym wyzwaniu.
FACEBOOK || NEWSLETTER || ASK.FM || YOUTUBE