Zjeżdżam suwakiem w dół. Mieszkań jest mnóstwo: kawalerki i dwupokojowe, w bloku i w starej, poniemieckiej kamienicy, jako dodatek do rodzinnego domku lub strych w antycznej, zaniedbanej willi. Wszystkie są opisane jako piękne, cudowne, przytulne, jedyne w swoim rodzaju – tylko płacić kasę i brać.
I mieć nadzieję, że w łazience nie nocuje ktoś na gapę – na przykład wielki, metrowy grzyb.
LEPIEJ NIŻ W HOGWARCIE
Wiecie, sezon wynajmowania mieszkań zawsze mnie śmieszy.
To ten magiczny moment, w którym nagle jedna z najdalej położonych dzielnic we Wrocławiu jest zaledwie “pięć minutek od centrum”. W tym czasie w mieście dzieją się jakieś czary, ktoś odprawia tajemne gusła i nagle BAM! – kawalerka na Trójkącie – czyli tam, gdzie łatwo można dostać śliwę pod okiem – staje się “mieszkankiem w uroczej, zabytkowej okolicy”.
Meble, które pamiętają twoją prababcię chodzącą w pieluchach są “stylowym wyposażeniem w klimacie vintage”, a meblościanka, której najlepsze czasy przypadały na triumf Wałęsy oraz dołączona do niej rozwalona kanapa to tak zwany “podwyższony standard”.
Bawi mnie, jak prysznic w kuchni nazywany jest nagle “nowoczesnym i zaskakującym udogodnieniem”, a łazienkę metr na metr określa się mianem “wygodnej i komfortowej”.
No cóż, przecież jakiś naiwny studencik zawsze wszystko weźmie, prawda?
CENA?
Nie wiem tylko, co wynajmujący chcą tym osiągnąć – przecież jeśli ktoś ma określony budżet na wynajęcie mieszkania, to to, że cena będzie schowana w ogłoszeniu nie sprawi, że nagle zdecydują się kupić coś droższego.
Dla kontrastu, niektórzy są z kolei całkowicie szczerzy – piszą, że rzeczywiście, mieszkanie piękne i przytulne, ale prądu nie ma (bo rozłączyli całej kamienicy), a wodę można mieć tylko zimną. Szkoda tylko, że uważają, że ich lokum jest tak cudowne, że nie ma żadnego powodu, by cokolwiek odjąć z ceny.
O TYM SIĘ NIE MÓWI
SZUKANIE MIESZKANIA TO WALKA
Naprawdę, szukanie lokum to prawdziwa walka – o to, by nie zwariować, przeglądając te wszystkie oferty i by wiedzieć, że lepiej się śmiać niż płakać – zarówno z prysznica w kuchni (który ma wypasione radio, jak zapewnia właściciel), jak i tego, że niektórzy chcą upchnąć pięciu studentów w jednej kawalerce. Bo przecież wszystko jest możliwe.
I chyba wynajmujący cholernie mocno w to wierzą.
Macie jakieś przygody z wynajmowaniem mieszkania? Ja już przerabiałam kiedyś obecność Zygmunta, a teraz, chociaż nic mieszkaniu nie brakuje, po raz kolejny ruszam na walkę i skaczę na główkę w morzu pełnym ogłoszeń w stylu: PIĘKNE, PRZYTULNE MIESZKANIE WYNAJMĘ.
A karaluchy dodam gratis.