Zaczyna się od drobnych szczegółów.- Czy mogłabyś nosić włosy w kucyk? – pyta niewinnie, głaszcząc cię po policzku. Kiwasz głową i od tamtego czasu nosisz codziennie kitkę na głowie, chociaż o wiele bardziej wolisz rozpuszczone włosy. Potem, stopniowo, bardzo sprytnie i metodą małych kroczków, zaczyna prosić o jeszcze: czy mogłabyś ubierać się w inny sposób? Czy byłabyś tak miła i wywaliła te wszystkie tenisówki w kosmos? Czy – oczywiście, on tylko pyta – mogłabyś zacząć być milsza, weselsza, poważniejsza, doroślejsza, INNA niż jesteś?Czy mogłabyś zamienić si

Kiedy facet próbuje cię zmienić
Zaczyna się od drobnych szczegółów.
– Czy mogłabyś nosić włosy w kucyk? – pyta niewinnie, głaszcząc cię po policzku. Kiwasz głową i od tamtego czasu nosisz codziennie kitkę na głowie, chociaż o wiele bardziej wolisz rozpuszczone włosy. Potem, stopniowo, bardzo sprytnie i metodą małych kroczków, zaczyna prosić o jeszcze: czy mogłabyś ubierać się w inny sposób? Czy byłabyś tak miła i wywaliła te wszystkie tenisówki w kosmos? Czy – oczywiście, on tylko pyta – mogłabyś zacząć być milsza, weselsza, poważniejsza, doroślejsza, INNA niż jesteś?
Czy mogłabyś zamienić się w kogoś, kogo sobie wyobraziłem?
Tak jak mówiłam, zaczyna się niewinnie. Najpierw chce zmienić sposób, w jaki się ubierasz, potem próbuje cię przekonać do rzeczy, których nie lubisz, a na samym końcu stara się ukształtować cię jak ciasto na pizzę – tak, aby jemu smakowało. Chciałby, żebyś była bardziej taka, a nie tamta, prosi, żebyś raczej ubierała to, a nie tamto i z wyrzutem stwierdza, że wielka szkoda, że nie potrafisz być taka, jak ktoś tam.
Na przykład jak inne dziewczyny.
Według niego jesteś zbyt kobieca i wyzywająca, lub wręcz przeciwnie – zbyt chłopięca i przaśna. Powinnaś lepiej się bawić pijąc dystyngowanie wino, niż upijając się zwykłym, studenckim piwem. Mogłabyś zrobić coś ze swoim życiem, albo wręcz przeciwnie, trochę zwolnić, bo robi się z ciebie korpo-potwór. Kochany ten twój wybranek, prawda?
ULEPIĘ, JAK TYLKO CHCĘ
Problem w tym, że człowieka się wymarzyć nie da. Nie da się też go ulepić tak, jak się kiedyś lepiło pośliniony papier w podstawówce, by rzucać nim w koleżanki przez rurkę z długopisu. To się nigdy do siebie nie przyklei całkowicie – z jednego, bardzo banalnego powodu: nawet przy największych chęciach, trudno jest być kimś, kim się nie jest. I tyle.
CZY ZWIĄZEK TO NIE KOMPROMIS?
DLACZEGO NIE JESTEŚ TAKA, JAK SOBIE WYMARZYŁEM?
Halo! Czy są tu jakieś świeżo upieczone mamy lub dziewczyny, które niedługo mamami będą? Moja siostra sprzedaje ubranka w dobrym i bardzo dobrym stanie:
Paka dla dziewczynki 6-12 miesięcy 1
Paka dla dziewczynki 6-12 miesięcy 2
Kombinezon dla dziewczynki 80 cm
bardzo mądrze i celnie czyli jak zawsze Marto! 🙂
nie można zmieniać nikogo! jeśli ktoś nam nie odpowiada widocznie nie jest nam przeznaczony!
pozdrawiam 🙂
Sama prawda. Nie rozumiem ludzi, którzy na siłę próbują zmienić innych, ale nie rozumiem też tych, którzy się całkowicie – wbrew własnej woli – zmieniają. Czego się boją? Że chłopak/dziewczyna odejdzie? Jeżeli by odeszli, to znak, że nie są warci tej drugiej osoby. Nie ma co za nimi płakać.
Pozdrawiam cieplutko! 🙂
Niby prawda, ale jednak jestem w stanie zrozumieć, co kieruje takimi ludźmi dającymi się zmieniać (i nie mówię tu o kompromisach czy małych zmianach, ale tych poważnych). Pewnie paraliżuje ich myśl, że ktoś odejdzie, albo że miłość się skończy. To bardzo smutne, może naiwne, ale łatwo jest im powiedzieć “nie ma co płakać”, a trudniej się rozstać. Łatwo nam się mówi, jak żyjemy w dobrych związkach 😀 wyobrażam sobie, że pewnie trudniej by to było zrobić będąc w jakimś “patozwiązku” albo czymś toksycznym 😀
a wystarczyłoby, żeby ta dziewczyna z pierwszego akapitu równie niewinnie odpowiedziała: nie, nie mogłabym. chociaż od czasu do czasu mogłaby sprawić mu tę przyjemność i specjalnie dla niego spiąć włosy w kucyka.
najważniejsze, żeby znać swoje granice, ale też bezmyślnie nie upierać się przy rzeczach nieważnych.
Dobrze powiedziane. Czasami chyba po prostu sami przesuwamy granicę, bo chcemy zadowolić drugą połówkę. Szkoda tylko ,że w takich przypadkach jej się nie da zadowolić 🙂
Po lekturze paru for kobiecych nasunęły mi się ostatnio takie same przemyślenia. Bardzo trafnie i dosadnie to ujęłaś.
Kiedys czytalam na necie artykul na ten temat i na koncu bylo jeszcze dodane, ze przewaznie partnera zmieniamy nie dla siebie, a dla ich przyszlych partnerow.. bo jak bedziemy napierac to w koncu sie ktos zezlosci i koniec. A odswiezony partner od razu wpadnie w lapki kogos innego i bedzie wlasnie wtedy taki jak my chcielismy aby byl. 🙂
No proszę, coś mi się wydaje, że jakiś czas temu o tym właśnie z kimś rozmawiałam 😉 Nie chcę się dla nikogo zmieniać, ale nie widzę przeszkód w tym, żebym sprawić komuś przyjemność, wprowadzając u siebie drobne zmiany 😉 drobne!
To często wynika z kompleksów, wiesz? Tej osoby, która pragnie cię zmienić. Ta obsesyjna potrzeba kontroli bierze się właśnie z tego, że ktoś jest niepewny siebie i chciałby, żeby ta druga osoba była przewidywalna, skrojona na miarę. To daje poczucie wpływu. A im gorzej czujesz się ze sobą i gubisz się w życiu, tym bardziej chcesz się dowartościować w związku.
To bardzo przypomina mnie samą.. Chyba muszę przyłożyć się do zmiany samej siebie.
zgadzam się w 100 % ! smutno mi się robi jak widzę takie dziewczyny, które poddały się każdej takiej sugestii. Zastanawiają mnie nie tylko ludzię, którzy chca kogoś ‘ ulepić ‘. Ale ci co dają się lepić. Czego to z miłości się nie zrobi…
Ostatnie twoje wpisy, często dotyczące przemyśleń “związkowych” są dla mnie ukojeniem. Bo tylko umacniam się w przekonaniu, że jednak miałam rację i rozstanie było dobre!
Najgorsze, co facet może zrobić, to delikatnie kształtowac swoją naiwną kobietę, która chciałaby mu nieba przychylić, przymyka oczy na różne jego wybryki, niedociągnięcia. Zmienia się dla niego i specjalnie wmawia sobie, że na pewno ma rację.
I tak po dłuższym okresie wracam do takich swoich ulubionych, ulubionych trampek, glanów, makijażu, legginsy już nie są solą w jego oku, mogę się malować, chodzić w wielkich skarpetkach ocieplanych polarem w środku i być sobie panią własnego życia! I będe mogła sobie ponownie przebić uszy i zrobić tatuaż, i ścinać włosy kiedy tylko mi sie zachce!
Już nie mówiąc o tym, jakie mogą być konsekwencje, jeśli potulnie będziemy słuchać tych “próśb” i się im podporządkowywać. Zmieniać się dla kogoś, bo “przecież go kocham”. W pewnym momencie ta druga strona może zabrnąć za daleko.
Byłam przez pewnien czas w takim związku. Może to się wydawać głupie, ale moja psychika na tym bardzo ucierpiała. Wiem, że powinnam była powiedzieć stop, ale wtedy byłam osobą dużo słabszą (psychicznie) i niedoświadczoną. Na początku to naprawdę wygląda bardzo niewinnie…
Kiedy w końcu udało mi się wyjść z tego toksycznego związku byłam strasznie rozbita. NIE WIEDZIAŁAM KIM JESTEM. Bo przecież przez długie miesiące udawałam kogoś innego. Podporządkowywałam się wymaganiom innej osoby, zmieniałam się tak, jak sobie to wymarzyła. Nie miałam znajomych, bo niektórzy mu się nie podobali, poza tym wymagał żebym cały swój wolny czas poświęcała jemu. Nie wiedziałam jaki jest mój styl ubierania, bo to on mówił co mu się podoba a co nie. Totalnie nie potrafiłam wykonać najprostszego makijażu, bo on sobie życzył żebym była naturalna… no i broń Boże nie podobała się innym facetom…
Nie życzę nikomu. Jeśli ktoś jest w takiej sytuacji: uwierzcie, to nie jest miłość. On kocha tylko wyobrażenie o nas…
Jestem facetem i uważam, że żaden z nas nie powinien zmieniać kobiet – jej charakteru, sposobu ubioru czy też przyzwyczajeń. Przecież kochamy drugą osobę za to jaka jest a nie za to jaka może być. Zakochujemy się w jej obecnym obrazie a nie przyszłym tak więc dlaczego mamy ją na siłę zmieniać?
Ty to zawsze potrafisz jakoś ciekawie ująć temat, praktycznie w każdym poście się z Tobą zgadzam i czuję jakby on mówił trochę o mnie.
Mam nadzieję, że mój facet zawsze będzie kochał mnie taką, jaka jestem lub jaką będę za pięć czy dziesięć lat. Nie warto zmieniać się dla nikogo poza sobą 🙂
Problem zaczyna się wtedy, gdy brak na początku czasu aby się poznać. Najpierw szybki seks, bo niezłe z niego ciacho i jeździ taką furą (na kredyt, którego nie spłaca, a na Orlenie prosi o gaz za 20 zł), a później się zobaczy z kim to byliśmy.
Pierwsze wrażenie bywa mylne, gdyż ludzie zakładają maski i prowadzą gry. Kłamstwo dopełnia reszty. Bywa tak, że delikatne sugestie, aby nie pluć i smarkać w rękaw, mlaskać podczas jedzenia, chodzić w gaciach do opery, partner uznaje za próby zmiany. Masz prawo się pomylić i kiedy rycerz jest z nie twojej bajki, spokojnie mu podziękuj. Nie zmieniaj, bo zmienić może się tylko sam zainteresowany.
Autorce gratuluję dojrzałości i trafności spostrzeżeń, pomimo młodego wieku. Partner lekko miał nie będzie, bo ta kobieta ma mózg.
Ja patrze na to z trochę innej perspektywy, bo u mnie w związku jest na odwrót. Ja zmieniam swojego chłopaka i w tym tekście który jest btw niesamowicie trafny brakuje mi tylko dodania że wymuszone zmiany w stylu kolor włosów, preferencje muzyczne są niezdrowymi wymuszonymi zmianami przez naszego partnera. Ale uważam że oprócz kompromisów jest próba zmiany swojego partnera na lepszego człowieka. W moim odczuciu zachęcanie swojego partnera do rzucenia palenia, zmiany trybu życia na zdrowszy, zamiany ciągłego grania na komputerze na czytanie książek nie jest błędem tylko raczej dbaniem o ukochaną osobę i troszczeniem by jej horyzonty zostały poszerzane:).
Niestety, tak czasami bywa w pseudo-związkach ;(
Takie związki mają przyszłość jedynie wtedy, gdy jedna ze stron nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest manipulowana albo te zmiany są faktycznie na lepsze dla danej osoby (np. próba zmian szkodliwych nawyków itp). Oczywiście są jeszcze skrajne przypadki, że (najczęściej) dziewczyna przywiązuje się do takiego dyktatora i zrobi wszystko byleby jej nie zostawił. To trochę smutne, że w imię pseudomiłości dajemy sobie włazić na głowę i zmieniamy się na siłę dla człowieka, który nie jest tego wart. Związek to partnerstwo a partnerstwo to kompromis.
Facet powinien chcieć zmienić w kobiecie 3 rzeczy: nazwisko, adres i jej sposób myślenia o facetach 🙂
Facet nie jest w stanie zaakceptować naszego stylu ubioru czy charakteru? To akurat jego problem. Nie ogarniam też kobiet, które rezygnują z siebie, by facet był zadowolony. Trzeba pokazać trochę charakteru, nie dać się.
Mój (szczęśliwie) były już chłopak też próbował mnie zmieniać. Matura z rozszerzonego angielskiego? Po co mi to? Po co mam spełniać marzenia i wyjechać na studia do miasta, które uwielbiam? Przecież nie będziemy się widywać! Początkowo pomyślałam: “No w sumie masz rację…”, ale po jakimś czasie powiedziałam sobie STOP. Postawiłam przed sobą taki wielki billboard z tym napisem. Przyjaciółki już dawno mówiły, że to toksyczny człowiek. Przestałam się uśmiechać, śmiać z byle czego jak wcześniej, nie byłam szczęśliwa. Postanowiłam zawalczyć o swoje szczęście. I się udało 🙂 Jest mi lżej. A Ty, Marta, piszesz tak cudowne teksty, że się w nich tylko zaczytuję i zadaję sobie pytanie: “Do jasnej cholery, czemu ona pisze o mnie?”.
Uwielbiam Twojego bloga! Oby tak dalej!
Czytając tekst myślę “przecież to nie o mnie, ale komentarze przeczytam, zawsze ktoś coś trafnego doda”. I to ty zwróciłaś moją uwagę właśnie na te studia. Od pierwszego pobytu we Wrocławiu w podstawówce myślałam o tym tym mieście jako miejscu, z którym wiążę swoją przyszłość i gdzie chcę wylądować. Plany zmienił chłopak – bo najlepiej to chodź do mnie, do mojego miasta, wynajmiemy sobie jakieś mieszkanko. Tylko że zmienił zdanie i nie, mieszkanie jest przecież słabe, akademik jest fajniejszy. W nosie mając fakt, że jestem domatorem i potrzebuję dni, kiedy mogę zamknąć się w swoim pokoju i mieć w poważniu cały świat na zewnątrz czterech ścian. Za nic miał fakt, że nie ma tam żadnego kierunku, który były dla mnie inetersujący. Olewając wiedzę, że nie przepadam za jego znajomymi ze studiów. Ostatecznie przystał na to, że mogę studiować w Krakowie, bo bliżej niż do Wrocławia i w domyśle – z dala od moich znajomych. Bo spędzasz z nimi za dużo czasu, nie pisz do nich tyle, olewasz mnie dla nich. Decyzje przede mną w maju tego roku, ale… I ty Marto, i ty Anionomowa chyba zmieniłyście trochę moje spojrzenie na sprawę.
A.
Zawsze w pewnym stopniu dopasowujemy wizerunek lub pewne cechy partnera “pod siebie”, dotyczy to zarówno mężczyzn, jak i kobiet – to naturalne, kiedy długo ze sobą przebywamy zaczynamy się dopasowywać do siebie, także pod względem wyobrażeń. Nie ma w tym nic złego pod warunkiem, że druga osoba akceptuje nas zarówno w spiętych włosach, jak i rozpuszczonych, lubi nas gdy jesteśmy w obcasach, ale i akceptuje, gdy wychodzimy w trampkach, nie wspominając o porannym wizerunku 😉 Jeżeli partner lubi czerwoną szminkę, kiedy my czujemy się najlepiej w naturalnym looku, możemy jej używać dla niego okazyjnie (kompromis), ale robiąc to cały czas działamy wbrew sobie (poddaństwo). Postępując w ten sposób zaczynamy tłumić własną naturę i charakter, na dłuższą metę skutkuje to wieloma negatywnymi stanami. Co czy udając kogoś innego możemy być szczęśliwe? 😉
Pozdrawiam,
Ola z Wesela z Klasą
Znajomy kiedyś ładnie powiedział…”Idealny związek, to ten, gdzie nikt się nie musi starać. Po prostu jest”.
Zamawiałam wróżbę miłosna u Paulusa (wrozbitapaulus.pl) i
wróżba ta spełniła się co do joty. Mogę
szczerze polecić.
Pięknie opisane.. Sama tego doświadczyłam..
Zagubiona
Świetny i bardzo potrzebny wpis!
“Proszenie o to, aby ktoś całkowicie się zmienił, bo nie podoba ci się jak wygląda albo jak się zachowuje, to zwykłe kretyństwo”. Ja bym nawet powiedziała, że to toksyczne zachowanie. Trzeba uważać, bo granica między
próbą pokazania drugiej osobie, co może w sobie zmienić dla samej siebie (rzucenie palenia, dbanie o wygląd na rozmowach kwalifikacyjnych, etc.), a zmianą partnera na siłę, dla własnego widzimisię i pod swoją wizję Ciebie, jest cienka. Większość orientuje się za późno, że od długiego czasu tkwi w toksycznym związku. Nadal za mało się o tym mówi, a to naprawdę częste zjawisko.
Niby facet zakochuje sie w nas od pierwszego wejrzenia,wie ze kobieta jest po ciezkim wypadku a potem narzeka ze włosy za krotkie,pamiec nie taka,a latwo zmienic kogos a siebie juz nie