Piszę do Ciebie z jakąś naiwną nadzieją. Z jakimś takim głupim przekonaniem, że zostałeś jeszcze Ty, wybraniec, jedna z niewielu osób na świecie, która wywinęła się zarazie. Że właśnie Ciebie nie dotknęła jeszcze rozprzestrzeniająca się szybciej niż czarna ospa, otyłość i wideo z Miley Cyrus choroba, którą obserwuję u innych. Wierzę, że jesteś jednym z ostatnich normalnych ludzi – tych, którzy nie mają zatkanych uszu.Wiesz, […]

List do ostatniego normalnego człowieka
Wiesz, chyba jest nas coraz mniej. Obserwuję, jak otaczają mnie zarażeni i dziwię się, jak szybko to wszystko przenosi się na kolejne osoby. Zaczyna się niewinnie: raz czy dwa zobaczysz wzruszenie ramionami i błądzący wzrok. Potem zwierzysz się i w odpowiedzi usłyszysz wypowiedziane z zamyśleniem “mhm”.
I tak się zaczyna.
Trochę jak robak zżerający jabłko. Startuje od zrobienia małej dziurki i BACH, zanim się obejrzysz, wywierca już w środku skomplikowane kanały i przejścia, psując całe wnętrze i pozwalając mu zgnić.
Zarażeni też gniją. Gniją w swoich egoizmie i wiecznej potrzebie mówienia: “ja, ja, ja”. Ja byłem tu. Ja zrobiłem to. Ja kupiłem to. Potem łaskawie zadają ci pytanie: co u ciebie słychać?, i nie czekając na odpowiedź, zaczynają kolejne przemówienie dotyczące ICH spraw. Ja, ja, ja, ja, JA!
Czuję, jak moje słowa ulatują w powietrze zanim dojdą do ich uszu. Jestem trochę jak niemowa: mówię, ale nikt mnie nie słyszy. Czasami rozpaczliwie próbuję się przebić przez opowieść o wspaniałym dniu, walę prosto z mostu: słuchaj, musimy pogadać. Zarażony zamyka się na chwilę, bardziej w celu nabrania powietrza niż posłuchania tego, co mam do powiedzenia. Udaje mi się powiedzieć dwa zdania, szybko, pośpiesznie, zanim mi przerwie. Zaczynam trzecie, ale nie jest mi dane go dokończyć. Zarażony rzuca mi krótkie spojrzenie. Już wiem, co usłyszę:
MHM – odpowiada. Jeśli chodzi o coś złego, dodaje: BĘDZIE DOBRZE.
I już. Koniec rozmowy. Uśmiecha się i zmienia temat, przechodzi do kolejnej sprawy, przypomina sobie, że kupił coś wspaniałego i koniecznie musi mi o tym powiedzieć. I cała litania od nowa: ja, ja, ja, ja. Mnie, mi, moje, mojego, mój. Zaraza wyżarła mu słuch: nie chce słuchać o niczym innym, niż o sobie.
Oni już nie potrafią rozmawiać. Cholerne pokolenie “mhm” i “będzie dobrze”.
I wiesz, ostatni normalny człowieku, czuję, że zrobili mi krzywdę. Że zamienili mnie w ślimaka, chowającego się w swoją skorupkę za każdym razem, gdy ktoś idzie. Już nie umiem się swobodnie zwierzać – kryję się w swojej muszli, bo myślę, że nikogo przecież to nie obchodzi. Bo zawsze ktoś mi przerwie. Bo wiecznie jest milion ważniejszych spraw, tysiące ludzi z problemami, którzy przychodzą i mówią: Marta, mam problem.
Słucham ich, a potem role się odwracają i czuję się jak cholerny żebrak, bo próbuję zdobyć ich uwagę. Wołam: popatrz na mnie! Tupię: do cholery, posłuchaj wreszcie, o czym mówię! Tarzam się na podłodze jak małe dziecko, ale to im wcale nie przeszkadza: przechodzą nade mną i wołają: ja! Ja! Moje sprawy!
Urywam więc w połowie zdania i pół roku później dostaję pełen pretensji telefon: a dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?
Próbowałam, ale miałeś to gdzieś.
No więc, drogi normalny człowieku, tak to tutaj wygląda. Mogę gadać o pierdołach, mogę potakiwać zarażonym, mogę przez pięć godzin trajkotać o bzdurach, które mnie nawet nie interesują, ale utrzymują rozmowę. Ale jest jedna rzecz, której nie mogę.
Nie mogę naprawdę pogadać, bo liczba zarażonych jest tak wielka, że chyba nikt już tego nie potrafi.
I jedyne, co mnie pociesza, to myśl, że gdzieś tam jesteś. Niezakażony. Kolejny wybraniec.
Jesteśmy otoczeni tłumem egoistycznych zombie.
Znajdziesz mnie:
FACEBOOK || NEWSLETTER || ASK.FM || YOUTUBE || BLOGLOVIN’
Jeny, co to za ludzie na południu! 😉 ho no do Trójmiasta to pogadamy, zapraszam :-))) Trafiasz chyba wyjątkowo na totalnych samolubów, ja też takich znam, ale nie spotykam ich z taką częstotliwością.
jak będę jechać, to wbijam 🙂
Ale wiesz Marto,ze w tym NAPRAWDĘ coś jest?! Przez 19lat na południu Polski nie poznałam tak świetnych wartościowych ludzi jak przez 3lata w Trójmieście.
I to ludzi,którzy wręcz wyciągają ze mnie informacje,piszą,przepraszają wręcz,ze tak rzadko bo czas,bo to,ale nigdy przenigdy nie spotkałam się by ktoś spotykający się ze mną kwitował moje problemy mhm i będzie dobrze. A nawet gdy ktos mówi ” będzie dobrze” to jest to najsłodsze będzie dobrze,ponieważ obok słyszę jeszcze”nie martw sie” “ja sie pomartwię za Ciebie a Ty idz spać no nie żartuj!” “jak mogę Ci pomóc” “już jadę i gotujemy rosół skoro jestes chora” skoro jest sezon kolokwiów kawa na wydziale z automatu i domowe ciastka.
Tak samo mnie dziwił tekst z tymi migającymi kropkami na facebooku ktorym się nie chce ruszyć na piwo nawet! :O zdarza się,ze ktoś nie moze ale jest to jedna dwie osoby a nie wszyscy. Wręcz lecą teksty”to nie sprawa na telefon/facebooka -musimy się spotkać!” I nie ma problemu bo ktos pije piwo,inny wódkę,trzeci wino,a czwarty sok.
Wiesz Marta? Mam ochotę Cię mocno przytulic! I zapraszam do Trójmiasta również! Tylko tu trzeba uważać,bo czasami kameralne piwo w 5 osób zmienia się w piwo w 20osob. Nie pytaj. Potrafię tez idąc na spotkanie zgarnąć kolegę z jego kumplem a oni kogoś i jakimś cudem znowu sie ludzie rozmnożyli na spotkaniu. Zdolna jestem wiem 😀
Chodź, porozmawiamy, przy kubku kawy bądź herbaty, co wolisz. Mam czas. 🙂
herbata zawsze i wszędzie 🙂
Czarna, czerwona, zielona, owocowa? Bo nie wiem jaką robić?! 🙂
Cieszę się, że trafiłam na ten tekst. No, i że nie jestem jedyna.
Taki to już jest nasz kochany świat, pełen samotnych egoistów, którzy gonią za szczęściem nie zwracając uwagi na innych. W głębi duszy czasem my też jesteśmy takimi egoistami, ale to raczej są takie dni, gdy czujemy się jak gówna, każdy ma taki dzień przecież. Codziennie dochodzę do wniosku, że ludzi normalnych jest już coraz mniej.
Tylko dlaczego i jak się to zaczęło?
Eee w moich okolicach to każdy każdemu opowiada nawet o rozmiarze miseczek ze stanika. Wszystko ma na celu przekrzyczenie się kto ma ciężej w życiu. Pani swojej koleżance opowiadającej o pijaku mężu, powiedziała oczywiście w tajemnicy, że jej mąż też pije ale co z tego, że raz na miesiąc! Ale pije! Przecież trzeba pokazać jak to u mnie źle. Nie ważne, że koleżanka zrozumie, że tej koleżanki mąż to alkoholik. Taki to szczególik. I co powiedzieć osobie umierającej? – będzie dobrze. A co ma powiedzieć? No umierasz stara, trudno? Albo jak inaczej dać rozmówcy przez telefon znać, że się jej słucha jak nie te mhm, przecież tej osoby nie widzimy. To by był brak szacunku, osoba by mogła pomyśleć, że w ogóle jej nie słuchamy. A muzyka? niech każdy słucha czego chcę. Ale jakoś nie widzę tej mody tylko na jeden styl. Już w mojej rodzinie każdy słucha czegoś innego. I ja chyba jedyna w mojej rodzinie kojarzę tę wokalistkę co wymieniłaś ale tylko z tych obrazków co dodawali na internecie bo nawet nie wiem jak śpiewa. Generalizowanie to prosta sprawa, ale zbyt wiele od nich odstępstw jest…
Ale mój opis ‘mhm’ nie odnosi się do rozmowy przez telefon.
I o co chodzi z tą muzyką? Nie rozumiem tej części komentarza.
A poza tym są różne ‘mhm’, bardzo łatwo poznać czy ktoś nas słucha czy ma w dupie po samym tonie.
Nie mogę tego skopiować, więc chodzi o ten nagłówek Twojego postu (pogrubiona czcionka). Chodziło Ci raczej o klip ale zabrzmiało nieco jakbyś całkiem oceniała jej twórczość. A co do mhm w rozmowach. Czasami zwyczajnie ktoś nie wie jak odpowiedzieć. Teraz to też gigantyczna era-kompleksów. Nie daj komuś dojść do słowa, udowadniaj, że jesteś najlepsza i najpiękniejsza to może cud się wydarzy i oboje w to uwierzycie. I ludzie też są egoistami, każdy z nas jest na swój sposób egoistą. Trzeba po prostu przyznać się do tego, że my też bez pokory czasem się zachowujemy. Czasem to my komuś nie dajmy dojść do słowa.. Ach, jak ja uwielbiam Twojego bloga! Mam nadzieje, że nie wszystkie moje wizyty są u ciebie rejestrowane haha 😀
Prawdziwa rozmowa to rarytas. Dbajmy o tych, z którymi nam się dobrze rozmawia.
Niech zgadne – jak bylas nastolatka pewnie uwielbialas sluchac ludzi, cieszylas sie jak kolejna osoba przychodzila dzielic sie z Toba swoimi najwiekszymi sekretami i bylas dumna, ze ludzie maja do Ciebie takie zaufanie. Teraz chcialoby siie, aby role sie odwrocily, ale to nie takie latwe, skoro zawsze gralo sie sluchacza. Tak, mamy przechlapane,mamy naklejke sluchacza i uwierz, a jestem troszke starsza od Ciebie, nie jest latwo znalezc ludzi, do ktorych mowie i mam choc minimum poczucia, ze ktos bierze moje slowa do serca. Starzy znajomi sa przyzwyczajeni, ze to ja jestem ta od sluchania i dawania rad i wkrecili sobie, ze nie lubie sie zwierzac i najlepiej radze sobie ze wszytkim sama. A nowi? Coz, mam podobne spotrzezenia. Mam wrazenie ze jak cos mowie, to moj rozmowca w trakcie mojego monologu tylko czeka az skoncze i uklada sobie w glowie co ma mi przekazac. Do tego to wszystko jest takie bezmyslne. Byle postrzepic jezyk. Takie pogadali my. Co ciekawe, jedyne relacje w ktorych bylam strona mowiaca i mialam wrazenie, ze ktos naprawde sie zastanawia nad moim problem odbywaly sie przez internet. No oprocz chlopaka, ale to wyjatek i dar pd losu 🙂 Ale nie ukrywam ze czasem milo byloby sie spotkac przy kawie z kolezanka- wiadomo jak to baba 🙂 Coz, nic na sile 🙂 pozdrawiam, przepraszam za brak polskich znakow, niewygodny telefon 🙂
Wszyscy potrafią mówić, mało kto potrafi słuchać. Mam ten sam problem, dlatego z czasem przestałam się zwierzać, bo niby komu ? Słucham jak mogę i kogo mogę, starając się wymyślić lepszy tekst niż banalne “będzie dobrze”, ale nie zawsze się da, bo kilkoro wybrańców przerywa mi nawet podczas rozwiniętej wersji, przytaczanego po raz kolejny, “będzie dobrze”. Ale wiesz, to chyba jedne powodów dla których piszę, już częściej do szuflady niż na bloga, ale jednak ;).
Trzymaj się, pozdrawiam ;).
Cieszę się, że będzie okazja porozmawiać niedługo 🙂
Pozdrawiam!
Jak ja doskonale Cię rozumiem! To jest straszne, ale niestety prawdziwe. Wcześniej może tak tego nie zauważałam, ale ostatnio coraz częściej uderza we mnie autentyczność tego zjawiska. Nawet ostatnia sytuacja:
Jechałam z moją koleżanką na basen. Jest świeżo upieczonym kierowcą, więc jak jest okazja to wszędzie się “wozimy”. 😛 W kazdym razie wsiadłyśmy, wysłuchałam tego co ona mówiła, ale gdy w końcu zamilkła stwierdziłam “TAK, teraz jest mój czas!” Wkręciłam się więc w opowiadanie jakiejś tam historii, którą chciałam się z nią podzielić i nagle, w połowie zdania, moja koleżanka zaczęła wyrzucać z siebie lawinę przekleństw i niecenzuralnych słów, bo jej zdaniem samochód przed nami jechał zbyt wolno. Zamilkłam speszona i przez te parę długich sekund po tym, jak zakończyła głośno wyrażać swoje niezadowolenie związane z ruchem na drodze, czekałam aż zaproponuje ażebym kontynuowała swoją opowieść. Niestety, zamiast mojego zakończenia usłyszałam rozpoczecie JEJ kolejnych opowiadań. Okej, rozumiem że kierowca może i musi się skupić na prowadzeniu auta, a nie na tym co tam gawędzi pasażer, ale to tylko jeden z wielu przykładów, a podaję go bo po prostu miał miejsce kilka dni temu. Przykre jest takie coś, ale co możemy zrobić? Chyba nic.
Pozdrawiam i życzę znajezienia lepszych słuchaczy 🙂
Lavinias-Life
Jakie to cholernie prawdziwe!
Nie znoszę zbędnego paplania o niczym i przez to przez większość ludzi jestem oceniana najpierw jako nieśmiałą czy wstydliwa. Ręce mi opadają bo to też potwierdza to co napisałaś. Żeby być w tym świecie “Kimś” trzeba być rozkrzyczaną duszą towarzystwa z odpowiednio wysokim poziomem egoizmu i rzeszą oddanych “fanów”. Ciężko znaleźć kogoś kto nadaje na tych samych falach a przynajmniej nie ma wokół niego tej śmiesznej otoczki.
Też dostrzegam tą chorobę. Skaczę z radości bo dostałam nową pracę? “Aha. A wiesz że ja…” Zero zainteresowania gdzie, po co, jak? Zero. Mam wrażenie, że gdybym obwieściła, że umieram to usłyszałabym, że ona jadła na obiad schabowego i taaaak się nażarła że też umiera. I to własnie moja przyjaciółka, z którą dawniej mogłabym przegadać tydzień, a teraz muszę się przymuszać do spotkań. Chociaż taki ludzi jest o wiele wiele więcej, jak zauważyłaś. K.
Ale trafiłaś. Ostatnio kilkuletnia przyjaźń się rozpadła, bo (chyba już była) przyjaciółka się… zaraziła, jak to nazwałaś. A może zarażona była zawsze, nie wiem. Może byłam ślepa. Ale tak to cholernie przykre, jak jestem na każde zawołanie, pomagam ile potrafię, wysłucham, przytulę i podam chusteczkę, jak ktoś płacze, a potem kończy się na tym, że ktoś nie umie nawet mnie wysłuchać i porozmawiać czemu to wszystko padło. Chciałabym znać tylko powód. Jestem frajerką? Chyba nie, próbuję być dobrym człowiekiem. Pomagać, wysłuchiwać. Ale też chciałabym być wysłuchana. Chociaż czasem. Kiedyś przynajmniej słuchała. Teraz kończyło się na “Tak? A u mnie w pracy… “. Co za denerwująca sytuacja. Co najlepsze, podjęłam trzy próby żeby to ratować. Każda inna. Każda nie przyniosła żadnego skutku. Sorry, jestem rozgoryczona. A Twój tekst w tej sytuacji bardzo a to bardzo mnie dotyczy. Mam nadzieję, że jestem jeszcze normalna i nigdy się tym czymś nie zarażę.
O, wow. Miałam dość podobną sytuację. Z kumpelą nie odzywałyśmy się przez miesiąc (poszło o to, że ja coś napisałam na blogu, a ona to wzięła bardzo do siebie i stwierdziła, że to o niej i jak ja mogłam, bezczelna). U nas miesiąc to jakbym mojego Taty z dwa lata nie widziała. Byłam strasznie zła, bo co jak co, ale to właśnie ja zawsze jej słucham, próbuję doradzić, pomagam jak mogę… ale gdy chcę się jej doradzić, to już jest problem…i nie chodzi o to, że mnie nie wysłucha, ale… nie potrafi pewnych rzeczy zrozumieć i ze mną pogadać o pewnych sprawach tak bez spiny i oceniania. Dlatego jej pewnych spraw nie powierzam. Dlatego wtedy, z tym blogiem, to już było dla mnie za dużo i nie miałam ochoty w ogóle się do niej odzywać.
Po miesiącu napisała do mnie, pogodziłyśmy się.Ale co z tego? Dalej będzie tak jak było. Bardzo ją lubię, ale, no…to chyba powinno być dwustronne, ja też chcę coś w zamian.
Idealnie trafiłaś z tym postem. Ja mam tak samo zawsze , gdy dzieje się coś, o czym chciałabym porozmawiać, poradzić się, wygadać, podzielić smutkiem, czy radością . Zawsze mam wrażenie , że przyjaciele mnie słuchają z wielką niechęcią , a moje życie jakoś nie bardzo ich obchodzi. I teraz bardzo rzadko cokolwiek komuś mówię. Nie chcę zanudzać, zawracać głowy i czuć , że niepotrzebnie w ogóle zaczynałam. Ta niezręczność, gdy czuję , że już “powinnam ” skończyć , bo są ciekawsze tematy, bo nikogo to nie obchodzi, bo to głupie. Nienawidzę, gdy ktoś na to wszytko odpowiada mhm , będzie dobrze, nie przejmuj się , dasz radę , fajnie, spoko , to dobrze. Tylko , że cały czas myślałam , że tak już po prostu jest. Dzięki Tobie wiem , że nie tylko ja tak mam 🙂
Czytając ten post zdałam sobie sprawę, że niestety takich “zarażonych” ludzi jest dużo. A takich z którymi możemy szczerze porozmawiać o wszystkim, którzy będą chcieli nas wysłuchać i wesprzeć – mniej (o ile w ogóle są).
Też należę do słuchaczy z reguły, bo mam zbyt szalone życie, by się z niego zwierzać. xD Ale zauważyłam, że nie da się znaleźć przyjaciela, gdy inni o tobie nic nie wiedzą. Do wszystkiego umiar. Lekiem jest ogólne zainteresowanie światem, ciekawość okazuje się naturalną receptą. 🙂 Prawdziwa rozmowa to coś niezwykłego i warto do tego dążyć.
Kurczę, teraz to mnie przestraszyłaś. Chyba poczułam początki zarazy u siebie. Zawsze myślałam, że potrafię słuchać, ale jak tak teraz myślę, to słucham tylko wybranych. Jak ktoś mało mnie obchodzi to zbywam go często właśnie tym “mhm”. Nie jest ze mną dobrze. Ale dzięki, zmotywowałaś mnie teraz do poprawy 🙂
Fajnie się czyta te Twoje wypociny 😀
Rzeczywiście, jak tak się zastanowić to coraz więcej “zarażonych”. Ja na szczęście mam kilka zaufanych osób, z którymi zawsze mogę porozmawiać na każdy temat, nie wiem co bym bez nich zrobiła 🙂
Trafiłaś z tym postem. Wczoraj opowiadałam jedynej słuchającej jeszcze (czy aby na pewno?) osobie, jak bardzo czuję się samotna, bo nie mam z kim porozmawiać. Moje rozmowy telefoniczne kończą się opowieściami drugiej strony, jak to źle jej się dzieje. Czemu ludzie nie dzielą się radością? Boli mnie to, że ludzie kontaktują się ze mną tylko, gdy coś im się psuje. Chciałabym, żeby czasem ktoś podzielił się radością. Może są gdzieś jeszcze tacy ludzie. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Bardzo mądry tekst. Marta, strasznie lubię twoje posty, bo są odważne i…kreatywne. Napisane w taki sposób, że za każdym razem po przeczytaniu twojego posta myślę – “trafiła w sedno”. Tak jak tym razem. Ja też zauważyłam, że ludzie dookoła są bardziej skoncentrowani na sobie, wolą mówić niż słuchać. Lubię myśleć, że ja jestem inna, że słucham, doradzam, staram się. Nie wiem czy tak jest, musieliby się wypowiedzieć na ten temat moi bliscy. Nie mniej jednak, niejednokrotnie złapałam się na tym, że po spotkaniu z przyjaciółką, znajomym czy koleżanką mam w głowie takie sarkastyczne “A wiesz, u mnie dobrze, dziękuję że zapytałaś/eś”. Zwierzanie się jest przereklamowane w dzisiejszych czasach. Chcesz wyrzucić z siebie coś, co cię trapi, a w odpowiedzi dostajesz znienawidzone “nie przejmuj się, będzie dobrze”, albo moje ulubione – “wiesz, nie chcę ci doradzać, zrób jak uważasz”. W prawdzie nie zetknęłam się jeszcze z “mhm”, ale coraz częściej zdaję sobie sprawę z tego, że druga osoba nie słucha tego co mówię, nie obchodzi jej to. To przykre, że rozmowy skupiają się na przechwałkach, płytkich problemach, plotkach. Nie pamiętam kiedy ostatnio przeprowadziłam z kimś wartościową rozmowę. Dokładnie tak jak napisałaś, wieczne “ja, ja, ja”. Tracimy umiejętność komunikacji? Empatię?
Egoiście, wszędzie egoiści. Skąd ja to znam? A no tak, niezarażona Marto, że i mnie otacza ta choroba. Najlepiej jest się odciąć i unikać chorych- na wszelki wypadek, żeby się nie zarazić. A jak napiszą do ciebie sms’a to odpisać: Nie mogę, jestem na zakupach. Albo jeszcze lepiej: Wyjechałam z kraju. Na zawsze.
Przeczytałam wczoraj wszystkie ( taak !! ) Twoje wpisy na tym blogu ! Jesteś niesamowita ! Wiem już na pewno,że do niektórych z nich będę wracać 🙂 i zdecydowanie będę tutaj często zaglądać.
Przechodziłam ostatnio dni z panną depresyjną i też miałam potrzebę porozmawiania z kimś, wytrzymałam w słuchaniu wiecznego ja przez półtora tygodnia potem wybuchłam całkiem bliskiej koleżance płaczem do telefonu… Znam to uczucie, zawsze będzie coś co jest ważniejsze dlatego chcę uczyć się że o swoje trzeba walczyć i nie ważne czy chodzi o mieszkanie czy o to, żeby druga osoba nas wysłuchała 🙂
A nie jest trochę tak, że pisząc o zarażonych, o tych co myślą tylko o sobie piszesz sama o sobie? Piszesz, że oni nie chcą słuchać ciebie, ciebie i jeszcze raz ciebie. a ty czy tak na prawdę ich słuchasz? Świat należy zmieniać od siebie, a nie narzekać i szukać tej “zarazy” w innych. Tyle.
Tak, naprawdę ich słucham. Zawsze przychodzę, gdy mają problem, zawsze dzwonię, kiedy wiem, że coś jest nie tak, zawsze wysłuchuję, nawet, gdy to trwa długo. Nie jestem taką hipokrytką, jak krytykuję coś, co mnie też dotyczy, to zawsze o tym wspominam w wpisie (“wiem, że ja też tak robię” etc).
Są ludzie, którzy wyspecjalizowali się w słuchaniu (sama do nich należę 🙂 i wchłaniają w siebie miliony ludzkich historii. Po jakimś czasie ludzie zaczynają postrzegać cię jako idealnego powiernika, który wysłucha, zrozumie, przyklei plasterek. I tak to się kręci.
Trzeba naprawdę dużo takiej dobrej, codziennej asertywności, żeby sygnalizować własne sprawy i problemy. Nie dajmy sobie wejść na głowę, zwłaszcza wpatrzonym w siebie egoistom. Odsiać ich, bez skrupułów 🙂
No i warto mieć wokół siebie kilka zaufanych osób, które po prostu szczerze obchodzi co u Ciebie. I tego przede wszystkim Ci życzę 🙂
Mam to szczęście, że mam komu się zwierzać, a w dodatku to właśnie nauczyło mnie, jak ważne jest słuchanie innych, bez przerywania i oceniania.
To działa trochę na zasadzie wzajemności – i nie jest to jakaś moja ideologia, tylko neurobiologia (a konkretniej: odpowiadają za to neurony lustrzane). A że wielu ludzi czuje się wciąż niewysłuchanych, trudno oczekiwać od nich gotowości do słuchania innych. I tak to się zapętla. Czasami po prostu trzeba dać się komuś samemu wygadać, żeby nabrał gotowości do słuchania nas. 😉
Prawdziwa oda do…….słuchania.
Niezmiernie rzadka dzisiaj cecha charakteru. Zwłaszcza słuchania ze zrozumieniem.
Jak ja to dobrze znam, jedna z moich wielkich, dziecięcych przyjaźni rozpadła się w taki sposób, bo nie chciałam być dłużej czyimś dyktafonem. Ostatnio zaczęłam odcinać ludzi, którzy mnie nie słuchają, nie widzę sensu w spędzaniu wolnego czasu z kimś z kim nie czuję się dobrze. Jestem bardzo konkretna jeśli chodzi o wolny czas – ma być pozytywnie i dobrze, żadnego zmuszania i męczeństwa;) bardzo ciężko znaleźć ludzi, z którymi odbierasz na tych samych falach. Mi zdarzyło się to kilka razy i są to teraz dla mnie najbliżsi ludzie, ale były też sytuacje kiedy porozumienie było, a potem… nagle zgasło. Ludzie bardzo się zmieniają. Mi bardzo brakuje ludzi do pogadania. Ale takiego prawdziwego, żywej dyskusji na różne tematy, a nie kontaktu bazującego na smsach z pytaniem: “Co tam?”, potem następuje moja długa odpowiedź, sto pytań co u drugiej osoby, a w odpowiedzi nic albo “U mnie dobrze”. No kurde szlag trafia! To też jeden z powodów, dla których prowadzę bloga, może trafią się fajni ludzie, który lubią dyskutować i widzą innych ludzi dookoła siebie;)
Oooooo Jezu, to jest tak bardzo prawdziwe, że aż mi gały wyszły na wierzch! Naprawdę, w Warszawie jest dokładnie to samo. Chcę coś opowiedzieć o sobie, swoich problemach i mówię, jak do ściany. Ale o sobie mogliby gadać 24h na dobę, a ja zawsze słucham, echh. Masakra.
Myślałam, że tylko mnie coraz częściej otaczają tego typu ludzie. Skąd bierze się ta obojętność? Czasem zastanawiam się, dlaczego ludzie stają się takimi egoistami? Przecież nie zawsze nimi byli. Boję się, że kiedyś ja będę jedną z nich. Nie będę wiedziała kiedy ani z jakiego powodu. Po prostu stanę się taką samą zimną egoistką.
“Szczęście mnie mija,
bo ciągle mnie, mi, ja”
“Szczęście mnie mija,
bo ciągle mnie, mi, ja”
Współczuję, tym bardziej, że to nie jest pierwszy Twój wpis, gdzie narzekasz na relacje ze znajomymi. Mam podobne spostrzeżenia – znam pare dobitnych przypadków, gdzie osoby potrafią rozmawiac tylko o sobie a ja ich tak naprawdę guzik obchodzę (no, chyba że chcą miec kompana na imprezę), czy druga grupa – “nie mam czasu!” podczas, gdy mają tylko jedną niezbyt absorbującą pracę/studia i poza tym, kopletnie nic (również innych znajomych). Jakoś zaczęłam coraz mniej się tym przejmowac i pielęgnowac tylko te wartościowe znajomości, nawet, gdy nie jest to rówieśnik, tylko 15 lat starsza kuzynka. Życzę Ci, Marta, abyś znalazła tych wartościowych znajomych również wokół siebie i nabrała dystansu do ludzi, którym nie zależy na dobrych relacjach międzyludzkich 😉
cześć Marta,
trafiłam na Twojego bloga gdzieś tydzień temu i, mówiąc szczerze, jestem pod ogromnym wrażeniem, tego jak piszesz i jaką masz osobowość 🙂
czytając Twoje posty doszłam do wniosku, że nie warto siedzieć i nic nie robić, więc zaczęłam rozwijać swoje pasje (nauka języków obcych). teraz czuję, że żyję, naprawdę.
dziękuję Ci za to, czekam z niecierpliwością na następny post na blogu.
miłego dnia 🙂
O rany… Zaczęłam się zastanawiać, czy znalazłabym podobny list w swojej skrzynce, czy może należę do pokolenia “mhm”…
Niesamowite.. Styl pisania, te opisy… Jesteś niesamowita. A ja nie jestem zarażona. I cierpię tak samo.
Miałam taką koleżankę na studiach, która mówiła, że jestem jej przyjaciółką, że jestem dla niej jak siostra. Ale ja zawsze czułam, że ja nie mogę tego samego powiedzieć o niej. Właśnie dlatego, że ja zawsze byłam stroną bierną, słuchającą opowieści jak ona spędziła wieczór, dzień, weekend. Kiedy ja chciałam coś powiedzieć to wyglądało to dokładnie tak jak napisałaś: “mhm. będzie dobrze” i od nowa “ja ja ja…” To bardzo boli kiedy czujesz, że druga osoba nie jest zainteresowana tym co masz do powiedzenia. Serce rozsypuje się w drobne kawałki. Za to, gdy ostatnio odwiedziłam w Krakowie dawną przyjaciółkę, z którą znamy się od dziecka – zupełnie inna bajka. Ona coś opowiadała, ja coś opowiedziałam. I było obustronne zainteresowanie, troska. Miło jest poczuć, że ktoś jest szczerze zainteresowany tym co mówisz, że SŁUCHA.