Menu
Ludzie

List do ostatniego normalnego człowieka

Piszę do Ciebie z  jakąś naiwną nadzieją. Z jakimś takim głupim przekonaniem, że zostałeś jeszcze Ty, wybraniec, jedna z niewielu osób na świecie, która wywinęła się zarazie. Że właśnie Ciebie nie dotknęła jeszcze rozprzestrzeniająca się szybciej niż czarna ospa, otyłość i wideo z Miley Cyrus choroba, którą obserwuję u innych. Wierzę, że jesteś jednym z ostatnich normalnych ludzi –  tych, którzy nie mają zatkanych uszu.

Wiesz, chyba jest nas coraz mniej. Obserwuję, jak otaczają mnie zarażeni i dziwię się, jak szybko to wszystko przenosi się na kolejne osoby. Zaczyna się niewinnie: raz czy dwa zobaczysz wzruszenie ramionami i błądzący wzrok. Potem zwierzysz się i w odpowiedzi usłyszysz wypowiedziane z zamyśleniem “mhm”.
I tak się zaczyna.

Trochę jak robak zżerający jabłko. Startuje od zrobienia małej dziurki i BACH, zanim się obejrzysz, wywierca już w środku skomplikowane kanały i przejścia, psując całe wnętrze i pozwalając mu zgnić.
Zarażeni też gniją. Gniją w swoich egoizmie i wiecznej potrzebie mówienia: “ja, ja, ja”. Ja byłem tu. Ja zrobiłem to. Ja kupiłem to. Potem łaskawie zadają ci pytanie: co u ciebie słychać?, i nie czekając na odpowiedź, zaczynają kolejne przemówienie dotyczące ICH spraw. Ja, ja, ja, ja, JA!

Czuję, jak moje słowa ulatują w powietrze zanim dojdą do ich uszu. Jestem trochę jak niemowa: mówię, ale nikt mnie nie słyszy. Czasami rozpaczliwie próbuję się przebić przez opowieść o wspaniałym dniu, walę prosto z mostu: słuchaj, musimy pogadać. Zarażony zamyka się na chwilę, bardziej w celu nabrania powietrza niż posłuchania tego, co mam do powiedzenia. Udaje mi się powiedzieć dwa zdania, szybko, pośpiesznie, zanim mi przerwie. Zaczynam trzecie, ale nie jest mi dane go dokończyć. Zarażony rzuca mi krótkie spojrzenie. Już wiem, co usłyszę:

MHM – odpowiada. Jeśli chodzi o coś złego, dodaje: BĘDZIE DOBRZE.
I już. Koniec rozmowy. Uśmiecha się i zmienia temat, przechodzi do kolejnej sprawy, przypomina sobie, że kupił coś wspaniałego i koniecznie musi mi o tym powiedzieć. I cała litania od nowa: ja, ja, ja, ja.  Mnie, mi, moje, mojego, mój. Zaraza wyżarła mu słuch: nie chce słuchać o niczym innym, niż o sobie.

Oni już nie potrafią rozmawiać. Cholerne pokolenie “mhm” i “będzie dobrze”.

I wiesz, ostatni normalny człowieku, czuję, że zrobili mi krzywdę. Że zamienili mnie w ślimaka, chowającego się w swoją skorupkę za każdym razem, gdy ktoś idzie. Już nie umiem się swobodnie zwierzać – kryję się w swojej muszli, bo myślę, że nikogo przecież to nie obchodzi. Bo zawsze ktoś mi przerwie. Bo wiecznie jest milion ważniejszych spraw, tysiące ludzi z problemami, którzy przychodzą i mówią: Marta, mam problem.

Słucham ich, a potem role się odwracają i czuję się jak cholerny żebrak, bo próbuję zdobyć ich uwagę. Wołam: popatrz na mnie! Tupię: do cholery, posłuchaj wreszcie, o czym mówię! Tarzam się na podłodze jak małe dziecko, ale to im wcale nie przeszkadza: przechodzą nade mną i wołają: ja! Ja! Moje sprawy!
Urywam więc w połowie zdania i pół roku później dostaję pełen pretensji telefon: a dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?

Próbowałam, ale miałeś to gdzieś.

No więc, drogi normalny człowieku, tak to tutaj wygląda. Mogę gadać o pierdołach, mogę potakiwać zarażonym, mogę przez pięć godzin trajkotać o bzdurach, które mnie nawet nie interesują, ale utrzymują rozmowę. Ale jest jedna rzecz, której nie mogę.
Nie mogę naprawdę pogadać, bo liczba zarażonych jest tak wielka, że chyba nikt już tego nie potrafi.

I jedyne, co mnie pociesza, to myśl, że gdzieś tam jesteś. Niezakażony. Kolejny wybraniec.
Jesteśmy otoczeni tłumem egoistycznych zombie.

Znajdziesz mnie:
FACEBOOK || NEWSLETTER || ASK.FM || YOUTUBE || BLOGLOVIN’

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.