Ludzie są jak ciastka, które czasami robię. Kompletnie różni. Bo widzicie, ciastka nigdy nie wychodzą mi takie same. Są takie, które są duże i okrągłe oraz takie, które są małe i cienkie jak papier. Jedne mają więcej nadzienia, a drugie nie mają go wcale. Są ciastka podpieczone i ciastka trochę surowe. Tak jak ludzie: są osoby otyłe i szczupłe, z włosami i bez włosów, z nogami owłosionymi jak yeti i takimi wydepilowanymi wobec obecnych standardów.
A najlepsze jest w tym wszystkim to, że ja mam to kompletnie gdzieś.
Nie dbam o to, jak wyglądasz. Serio.
To, czy jesteś gruby, chudy, umięśniony, cherlawy – mam to gdzieś. Średnio mnie rusza, czy masz potężną nadwagę i wcisnęłaś się w leginsy dwa rozmiary za małe. Ktoś mógłby powiedzieć, że mu się ten widok nie podoba, ale wiesz, co ja myślę? Jak ci wygodnie, to je noś. Do woli. Tak samo, jak noś sobie głęboki dekolt i świeć piersiami na prawo i lewo. Twój biust, twoje prawo. Nic mi do tego.
Mam naprawdę głęboko w poważaniu, czy masz idealną cerę, taką jak z reklamy kosmetyków, czy może masz pryszcza na pryszczu. Wisi mi to, czy masz zeza, maskę z podkładu albo przerażającą niedowagę, a ktoś za tobą woła “kościotrup”. Na mnie to nie będzie robić wrażenia, bo wychodzę z założenia, że nie zajmuję się pierdołami.
A pierdołą są dla mnie czyjeś niedoskonałości. Wiesz, dlaczego? Bo sama mam pełno swoich. Czemu więc miałabym zwracać uwagę na twoje? Zresztą, kiedy się poznamy, to to wszystko, cała ta otoczka, twoja buzia, twoja figura – przestaje mieć znaczenie, bo otwierasz usta i od tego momentu liczy się to, co powiesz.
CZY WYGLĄD MA ZNACZENIE?
Ludzie mówią, że wygląd ma znaczenie. I wiesz co?
Ma.
Ma w momencie, kiedy szukam kogoś atrakcyjnego dla siebie. Fizycznie. Wtedy rzeczywiście wygląd ma znaczenie, bo może mi się nie podobają blondyni, albo wolę wysportowanych mężczyzn. Nie będę udawać, że pociągają mnie rudzi, skoro wcale tak nie jest. Rozumiesz?
Ale jeśli poznaję cię w jakimkolwiek innym kontekście – czyli nie oceniam cię jako potencjalnego partnera – to, jak wyglądasz, jest dla mnie największą możliwą pierdołą na tym świecie. Gruby, chudy, łysy, z zakolami, bez makijażu – naprawdę, szczerze jest mi to obojętne.
Liczy się to, czy jesteś dla mnie miły, czy też nie. Czy masz serce po właściwej stronie, czy może różnimy się ze swoimi priorytetami i się nigdy nie dogadamy. Możesz wyglądać jak milion dolarów, ale jeśli za tym pięknem nie idzie coś, co masz w środku – piękna buzia nic tutaj nie zmieni. To nie z twoim ciałem chcę gadać, a z tobą.
Wolę zwracać uwagę na to, co masz w sobie. I wcale nie mówię tu o nerkach, żołądku albo płucach.
Zresztą, nie mam nawet na takie ocenianie czasu. Jak bardzo musiałoby mi się nudzić, żebym zaczęła oceniać, czy pasujesz do jakichś wzorców, czy nie? Jak dużo czasu musiałabym mieć, aby analizować, czy pasują ci te obcisłe leginsy, czy może źle w nich wyglądasz? To nie mój interes. Czy masz na sobie coś brzydkiego, czy nie – w moim życiu to niczego nie zmieni.
Ocenianie ludzi po wyglądzie jest słabe. Zwyczajnie. Jest powierzchowne, płytkie i całkowicie niewłaściwe, bo wygląd nie opowiada historii człowieka. Nie wiesz o nim nic, oceniając to, czy ma ładne włosy i spodnie za trzy stówy. Nie wiesz, czy na pewno jest gruby, bo “dużo je”, albo czy jest chudy, bo, jak ty twierdzisz “choruje na anoreksję” czy po prostu ma taką urodę i tyle.
Może ten ktoś ma trądzik i z nim walczy od lat. To, że go ma, wcale nie znaczy, że ignoruje ten problem. Może ktoś ma nadwagę i – uwaga, szok! – czuje się z nią DOBRZE. * Może ktoś się ubiera na odwal, bo po prostu nie przywiązuje wagi do czegoś takiego jak ubrania. Ma pełne prawo.
Nie wiesz tego, oceniając go powierzchownie.
*Nie mówię tu o kwestii zdrowia, tylko wyglądu.
ŚWIAT ZWARIOWAŁ
Ale mimo tego, gdzieś tam na świecie jest przyzwolenie na to, żeby właśnie tak oceniać ludzi. Nikt nie widzi problemu w tym, żeby wrzucać zdjęcia gwiazd w bikini i chamsko komentować ich krągłości. Nikt nie dostrzega niczego złego w tym, żeby napisać jakąś kąśliwą uwagę pod czyimś zdjęciem. Do każdego można się doczepić, więc ludzie to robią. Dają sobie prawo do postrzegania wszystkiego płytko, przez pryzmat tego, czy ktoś walnął sobie modną fryzurę albo odpowiedni makijaż. Czy ma gładkie uda, czy może jest cały w rozstępach.
Tak, jakby to cokolwiek zmieniało. A nie zmienia.
Bo ten cellulit, zmarszczki, wady, niedoskonałości czy ułomności nie czynią cię gorszym człowiekiem. W ogóle. Tak samo, jak piękna aparycja nie czyni cię kimś wielkim. Opakowanie może być ładne i rzeczywiście może zwracać uwagę innych, a nawet powodować ich podziw, ale koniec końców to wszystko i tak zniknie, a zostanie to, co masz w sobie.
Brzmi sztampowo? Może. Ale jest cholernie prawdziwe.
POWIEM CI COŚ
Łatwo się zagubić, kiedy wszyscy trąbią o tym, jak należy wyglądać, ile należy ważyć, jakie włosy należy nosić i co najlepiej zakładać na grzbiet. Każdy temu ulega i każdy chce wyglądać jak najlepiej – to naturalne. Ja też. Zwracamy uwagę na to, bo niesamowicie mocno pragniemy akceptacji i uznania. Każdy lubi komplementy i spojrzenia zainteresowania ze strony innych. Proste.
Ale zanim następnym razem przejdziesz ulicą, chciałabym, żebyś wiedział dwie rzeczy.
Po pierwsze, skoro ty chcesz i możesz być sobą, to pozwól na to innym. Nawet, jeśli ich bycie sobą to za małe buty, dziwna fryzura albo niedoskonałości na ciele. To, jak wygląda ktoś inny, nie ma ŻADNEGO wpływu na twoje życie. Więc po co zwracasz na to taką uwagę? Każdy ma prawo wyglądać tak, jak chce, nawet, jeśli według ciebie to uderza w twoje poczucie estetyki. Bo wiesz co? Może komuś nie podoba się twój wygląd. Życie.
I po drugie i najważniejsze: nieważne co mówią – jesteś piękny. Dlatego, że jesteś sobą.
A to znaczy, że nie ma drugiej takiej samej osoby na tym świecie.