Czasami po prostu nie ma kiedy.
Wstajesz, wychodzisz, pochłaniają cię obowiązki i różne, dziwne codzienne sprawy, które wyskakują znienacka. Bywa, że ktoś dzwoni, niekiedy coś się po prostu dzieje i musisz wstać i gdzieś iść. Są też dni, kiedy ci się nic nie chce. Po prostu. A potem – nie wiadomo do końca, kiedy – robi się wieczór i kładziesz się w pościeli, zasypiając w ciągu pięciu minut.
Ale tuż przed tym, zanim odpłyniesz, myślisz sobie: znów dziś tego nie zrobiłem.
Nie zrobiłem niczego, co lubię.
Życie potrafi zająć czas.
Szkoła, prace domowe, studia, praca, zarabianie pieniędzy, zakupy w spożywczaku – nawet nie wiesz kiedy, zaczynasz być tak pochłonięty życiowymi pierdołami, że przestajesz myśleć o tym, co jest tak naprawdę dla ciebie ważne. Kiedy masz wolną chwilę, łapiesz za coś, co rozluźni – biegasz, oglądasz serial, czytasz romansidło albo idziesz z hukiem na piwo, wchodząc jako pierwszy i wychodząc późnym wieczorem, często w oparciu o czyjeś pomocne ramię.
Wydaje ci się, że wszystko jest w porządku: przecież robisz sporo, nie obijasz się, zarabiasz albo masz dobre oceny i możesz być wdzięczny za mnóstwo rzeczy, które ci dało życie. Śmiejesz się w głos, cieszysz z drobnostek i wydawałoby się, że wszystko jest tak, jak być powinno.
No, może poza momentami. Dobrze wiesz, jakimi. Tymi szczególnymi, kiedy siadasz i nagle przypominasz sobie o czymś ważnym. A właściwie – o czymś, co kiedyś było dla ciebie ważne.
Lubiłem fotografować. Cholera, kiedy ja ostatni raz miałem aparat w rękach?
Lubiłam tańczyć. Boże, ostatni raz włączyłam sobie muzykę – chyba z miesiąc temu!
Jak ja kiedyś świrowałam na punkcie śpiewania! Nie robiłam tego od wieków….
No właśnie.
Bo gdzieś w tym całym biegu, całym tym codziennym życiu i codziennych sprawach, które potrafią cholernie przygnieść, zapomniałeś o tym, co kiedyś kochałeś. A wiesz, co się dzieje z porzuconą miłością? Zazwyczaj umiera.
PASJE W KĄT
Tyle, że warto próbować. Warto walczyć o tą jedną godzinę w tygodniu, jeden dzień w miesiącu, kilka dób w ciągu roku, które spędzasz na czymś, co sprawia, że się nieświadomie uśmiechasz.