Usiądź naprzeciw, twarzą do mnie. Skieruję lampę prosto w twoje oczy. Zrobię groźną minę. Jak na przesłuchaniu – albo na spowiedzi, jak kto woli.
– Ile masz rzeczy do zrobienia?
Na pewno mnóstwo. Miliony małych spraw: oddać prezentację, zapłacić rachunek, kupić szminkę na promocji w Rossmanie, nakarmić kota. Śpiewasz mi swoją litanię rzeczy niezałatwionych, a ja cierpliwie słucham. Pochylam się nad stołem, który nas dzieli i konspiracyjnie szepcę:
– Pomogę ci to wszystko załatwić w pięć sekund. Musisz tylko współpracować.
Wszyscy mamy masę obowiązków. Poczynając od pierdół, o których moglibyśmy – ale nie musimy, pamiętać, poprzez rzeczy, które powinniśmy zrobić i to najlepiej natychmiast, a kończąc na sprawach, które zawsze, ale to zawsze, są opóźnione. Na które nigdy nie mamy czasu i które przydałoby się załatwić, ale nie ma kiedy.
Nie ma, bo robisz to źle.
ZAPOMNIJ O ORGANIZACJI
Wydaje mi się jednak, że w całym tym planowaniu, kupowaniu przecudnych organizerów i zamalowywaniu kalendarza datami i terminami, zapomnieliśmy o jednym, chyba najważniejszym: niektóre rzeczy da się zrobić od razu.
Serio, nie żartuję.
Naprawdę nie musisz planować czegoś, co zajmie ci dwadzieścia minut. Przysięgam, że nic się nie stanie, jeśli raz zaburzysz swój idealny porządek dnia i zrobisz coś w tej chwili. Ludzie mają brzydką tendencję do odkładania wszystkiego, począwszy od napisania do kogoś maila (pięć minut), a kończąc na nastawieniu wody na herbatę (jeśli masz oldschoolowy czajnik, to maksymalnie dziesięć minut). Wszystko jest na „okej, to zrobię to wieczorem”, „dobra, to porozmawiam o tym jutro”.
A potem kończysz z długą jak nogi Naomi Campbell listą rzeczy, które musisz zrobić.
BEZ AMNEZJI
Poza tym, nie wiem, czy tylko ja jestem taka dziwna, ale często się stresuję, kiedy wisi nade mną widmo załatwienia jakiejś sprawy. A tak jest bezproblemowo: robię to od razu i mogę spokojnie pograć sobie w Simsy, tworząc kolejną identyczną rodzinkę z kolejnymi, identycznymi imionami w identycznie zrobionym domu. A potem do moich Simów przychodzą w odwiedziny same Marty, które wyglądają identycznie i mają koty o imieniu Nitka albo Maciek. *
Poza tym, samo myślenie o jakiejś rzeczy, którą musicie zrobić, jest wyczerpujące. Zamartwianie się, płakanie po nocach, wizja tego, że coś ciągle nad tobą wisi. Że tego maila do Strasznego Pana trzeba wysłać albo zadzwonić do Babki, Która Ma Przerażający Głos.
Jak zastrzyk – rób od razu i po bólu. Zbieranie się nigdy nic nie daje – wiem po sobie.
*ach, te rozrywki dwudziestolatek
ZADANIE NA DZIŚ
Nie ma kolejnego odkładania na za tydzień, za dwa dni, za miesiąc jakiejś rzeczy, która zajmie wam dziesięć minut. No powiedzcie mi szczerze: na cholerę? Co wam to da? Czy rzeczywiście sprawi, że zyskacie więcej czasu albo chęci? Nie. Spowoduje, że całkiem nie będzie ci się chciało czegoś robić, będziesz odkładać to w nieskończoność, aż wreszcie coś złego się stanie (albo ktoś sobie o tobie przypomni) i ci się nieźle oberwie. Uwierzcie, życie potrafi być wredną zołzą. Niektórzy mówią, że rudą, ale tego nie jestem w stanie stwierdzić.
Przetestujcie to przez tydzień: robienie od razu rzeczy, które trwają maksymalnie pół godziny – obiecuję, że nagle będzie lepiej.
A lista zadań do zrobienia przestanie być taka upierdliwa.
Powtarzam to, co mówię zawsze: po prostu trzeba ruszyć tyłek. I jakoś leci.