Gdy byłam szaloną nastolatką, miłość wyobrażałam sobie bardzo prosto: ot, romantyczne pocałunki w deszczu jak z komedii z wiecznie tymi samymi aktorami albo relacje rodem ze Zmierzchu, obfitujące w gapienie się na siebie, zapisywanie swoich imion na ławce w parku…