Menu
Dobre życie

Dwadzieścia osiem

Jak można być tak starym?

Już, już. Proszę się nie oburzać o ten tekst na początku. Ale ja naprawdę czasami licząc swój wiek, zastanawiam się, jak to jest możliwe, że miałam piętnaście lat, mrugnęłam dwa razy i właśnie piszę wpis na moje dwudzieste ósme urodziny.

Zastanawiałam się, na ile szczerości mogę sobie pozwolić w takim wpisie, ale potem pomyślałam, że nie ma co myśleć, tylko po prostu będę pisać i jak wyjdzie tak wyjdzie.

Myślę, że większość ludzi przeżywa swoje urodziny z większą gracją, niż ja. Winię za to swoją sentymentalność i idealizowanie przeszłości: tak, to ja jestem jedną z tych osób, która mówi “to były czasy”. Dla mnie zawsze “to były czasy”, jeśli tylko zdarzyło się to w przeszłości. Na przykład wczoraj albo tydzień temu. Walczę ciągle ze swoim przekonaniem, że kiedyś było lepiej. Dlatego z jednej strony zawsze cieszę się z urodzin, a z drugiej – jakoś tak wolałabym świętować osiemnaste, a nie dwudzieste ósme. I w sumie nie chodzi o tą konkretną cyfrę “28”. Ja pamiętam, że mając dziesięć lat, wspominałam swoje szóste urodziny. Tak po prostu mam i nie ma to nic wspólnego z konkretną liczbą świeczek na torcie.

Dziwnie mi z tą myślą, że mam dwadzieścia osiem lat, bo w mojej głowie osoba, która ma dwadzieścia osiem lat, to zawsze była taka stateczna, dorosła osoba z dziećmi i poukładanym życiem. A potem patrzę w lustro i widzę kompletnie coś innego.

Niemniej jednak, fakt jest faktem: mam dwadzieścia osiem lat.

Kuuuurde.

JEST DZIWNIE

Jestem teraz w takim dziwnym miejscu z kilku powodów. Po pierwsze: pandemia. I fakt, że ktoś mi zabrał dwa lata z życia w pewnym sensie – bo umówmy się, życie przed pandemią a w trakcie to dwie zupełnie różne sprawy. Przez te wszystkie lockdowny i zamknięcia mam też ciągle wrażenie, jakby nie minęły dwa lata, a miesiąc. Tak, jakby się wskazówka nie poruszała do przodu i czas nie leciał. Dlatego jestem okropnie zdziwiona, że minął kolejny rok!

Po drugie: jestem w rozkroku, bo w rozkroku jest też moje otoczenie. Jedni powoli zaczynają myśleć o zakładaniu rodziny, inni na samą myśl pod nosem mówią egzorcyzmy, a kolejni zapominają ogarnąć, że trzeba zapłacić rachunek za prąd, więc opieka nad kolejną osobą w ogóle im nie w głowie. Niby jesteśmy wszyscy w podobnym wieku, ale zaczynamy się mocno rozjeżdżać z naszymi życiami i celami.

I to jest okej. Cieszę się, że coraz więcej jest głosów na temat posiadania i nieposiadania dzieci – kiedyś wydawało mi się, że każdy musi iść tą samą ścieżką: szkoła, studia, praca, ślub, dzieci – aż sama stałam się dorosła i okazało się, że po pierwsze, to wcale nie jest takie proste, po drugie – można inaczej i to też jest w porządku.

Poza tym dziwnym uczuciem to jednak wejście na kolejny poziom życia to same plusy. Coraz bardziej wiem czego chcę, czego nie chcę, czego oczekuję, a czego kompletnie nie. Im starsza jestem, tym bardziej konkretna i… to takie odświeżające uczucie.

O starzeniu się i naszych latach rozmawiałyśmy też ostatnio z Moniką w naszym podcaście – bardzo polecam:

Ten odcinek znajdziecie też na Spotify, jeśli chcecie posłuchać “bez obrazu”.

CO SIĘ DZIAŁO W TYM ROKU?

Ten rok minął mi tak szybko, że jestem tym przerażona. Na początku też, siadając do tego wpisu, wydawało mi się, że prawie nic się nie działo – ale już po chwili przeglądając swoją galerię zdjęć uświadomiłam sobie, że jestem w wielkim błędzie!

Działo się sporo.

WYPUŚCIŁAM SWOJEGO PIERWSZEGO EBOOKA

Zacznijmy od tego, że tuż na początku roku wypuściłam w końcu swojego pierwszego, prawdziwego ebooka – i dalej uważam, że to świetna kobyła wiedzy! Wydawanie ebooka mocno różni się od wydawania książki: przede wszystkim sami musieliśmy zorganizować zdjęcia, korektę, skład, a potem zaplanować promocję. Zrobiliśmy to w swoim małym codzienniefitowym gronie (ja, Patryk, Monika, Agata) przy pomocy podwykonawców. To było bardzo ciekawe doświadczenie, ale też utwierdziło mnie w przekonaniu, że fizyczną książkę to raczej będę wydawać z wydawnictwem, bo było przy tym sporo pracy. Oczywiście pamiętam, jak kilka godzin przed premierą w nocy musieliśmy jeszcze wszystko ratować, bo jak to bywa – bez powodu się coś zaczęło psuć.

Jestem jednak bardzo dumna i pewnie to nie będzie mój ostatni ebook.

WYNAJĘŁAM LOKAL – JAKO STUDIO NAGRAŃ

To była naprawdę duża decyzja i długo się nad nią zastanawialiśmy z Patrykiem. Baliśmy się takich zobowiązań i kosztów, nie mogłam też długo znaleźć niczego konkretnego – aż w końcu udało się nam znaleźć lokal, wyremontować go przy pomocy teściów i zamienić w prawdziwe studio Codziennie Fit! Z perspektywy czasu, nie żałuję tam ani jednego nagrania i uważam, że bardzo pomógł nam w rozwoju i w pracy – dużo łatwiej było nagrywać, mając rozstawione sprzęty i po prostu mając też swoje miejsce, a nie tułając się po salach, siłowniach i innych pomieszczeniach.

Nie wiem, jak będzie wyglądała nasza przyszłość w tym lokum, ale nie jestem też gotowa na takie rozmowy teraz, więc na razie cieszmy się tym, co mamy! C’est la vie.

NIE RUSZYŁAM W OGÓLE Z REMONTEM

Żeby nie było znów tak irytująco słodko-pierdząco: to już drugi rok z rzędu, kiedy obiecuję sobie, że ogarnę górę mieszkania i nadal nie kiwnęłam nawet palcem w tym kierunku. Problem zaczyna się już na znalezieniu odpowiedniej ekipy, poprzez to, że chyba ten remont byłby większy niż przypuszczałam, a kończąc na tym, że najzwyczajniej w świecie nie chce mi się tego remontu, kurzu i ustępstw. Zwłaszcza pracując z domu.

Marzy mi się odremontowana sypialnia na antresoli, ale chyba niewystarczająco, skoro moja motywacja do zorganizowania tego wszystkiego nie jest tak silna, by to zrobić.

ZAŁOŻYŁAM KANAŁ, O KTÓRYM MYŚLAŁAM OD WIEKÓW

I nie wspomniałam o nim ani słowem tutaj, co uważam za jedną, wielką porażkę!

Kanał na YouTube o tematyce lifestylowo-organizacyjnej-motywującej i każdej innej chodził po mojej głowie już od dawna. Na moim koncie Codziennie Fit jestem jednak trochę związana z treściami fit, na dodatek nie czułam się swobodnie, kiedy za bardzo odlatywałam od tematyki. Dlatego spontanicznie założyłam jakiś czas temu drugi kanał i tworzenie tam sprawia mi mega radość! Znajdziecie go TU.

Teraz mieliśmy małą, przymusową przerwę zdrowotną, ale filmy będą się powoli znowu ukazywać. Docelowo – co niedzielę. 🙂 Nie mogę się doczekać tych świątecznych 🙂

ZACZĘŁAM NAUKĘ PŁYWANIA!

Nie sądziłam, że kiedyś ten moment nadejdzie, ponieważ ja zawsze byłam totalnie anty-pływanie. Nigdy nie miałam okazji się nauczyć i potem po prostu sądziłam, że to nie dla mnie. W tym roku jednak trochę pod wpływem innych, a trochę sama szukając wrażeń i nowych wyzwań stwierdziłam, że spróbuję. Już drugi miesiąc chodzę na zajęcia personalne i powoli uczę się, jak nie tonąć po wejściu do wody.

Szczerze mówiąc, nauka sprawia mi coraz większą przyjemność. Na początku mocno się stresowałam i bałam, ale im więcej rzeczy mi wychodzi, tym łatwiej potem spróbować czegoś nowego. Od tamtego tygodnia zwiększyłam też liczbę zajęć do dwóch tygodniowo, żeby bardziej się oswoić z wodą i czuć się po prostu swobodniej.

WYDAŁAM TRZECIĄ KSIĄŻKĘ!

Wydawanie trzeciej książki jest równie emocjonujące, co pierwszej i drugiej – a może nawet bardziej, bo człowiek wie, że ktoś ma wobec tego jakieś oczekiwania. Sama premiera była dla mnie bardzo emocjonująca, bo w dzień premiery…. wyczerpał się nakład w Empiku online, co z jednej strony jest komplementem, ale z drugiej trochę przystopowało całą promocję. Okazuje się, że wszyscy “liczą się” z topką Empiku. Mam nadzieję, że może po dodruku, który ma na dniach się pojawić, uda mi się zrobić premierę część drugą 😀 i jeszcze “wywalczyć” swoje miejsce.

Jestem też bardzo, bardzo, BARDZO zadowolona z opinii o książce! Szczerze Wam powiem, że wchodzę na jakieś serwisy, szybko otwieram, sprawdzam oceny i zamykam, żeby przypadkiem nie zobaczyć czegoś złego. Myślę, że to dość naturalne i wcale się tego nie wstydzę – chyba każdy, kto robi coś, co potem oceniają inni ludzie, się tym na maksa stresuje!

Książkę możecie dostać w księgarniach stacjonarnych i online (W Empikach też, ale na razie stacjonarnie – aż do 26.11, potem będzie też online). TUTAJ znajdziecie linki do konkretnych sklepów. Książka dostępna jest także w wersji elektronicznej – np. TU.

NIE SPEŁNIŁAM WSZYSTKICH SWOICH POSTANOWIEŃ

Na przykład tego, żeby pisać tu częściej 🙂

Fot. Fotografia dla biznesu Agata Matulka

Na niektóre rzeczy jestem zła, inne traktuję jako coś normalnego – nie da się zrobić wszystkiego, często też w trakcie roku pojawiają mi się inne plany czy cele, które sprawiają, że z czegoś trzeba zrezygnować lub zmodyfikować. I chociaż ciągle się uczę podchodzić do tego rozsądnie i odpuszczać wtedy, kiedy trzeba – to dalej mam wrażenie, że to taka niekończąca się nauka i przygoda, żeby to wszystko dobrze ogarnąć i nie oszaleć po drodze.

NIE WSZYSTKO JEST KOLOROWE…

Ten rok miał dla mnie wiele miłych momentów, ale także sporo zmartwień i rozczarowań. Obecnie czekamy właśnie na termin operacji bliskiej mi osoby. Rozstałam się z niektórymi ludźmi. Nie wszystko zawsze jest okej, ale wychodzę z założenia, że w tych wpisach podsumowujących chcę się skupiać na pozytywnych rzeczach i wyciągać z każdego roku mojego życia to, co najlepsze, najmilsze i najfajniejsze.

Nie wiem jak Was, ale mnie przeraża też fakt, że w przyszłym roku wpis z tej serii będzie DZIESIĄTYM wpisem z serii. Tak! Pierwszy wpis urodzinowy pojawił się na tym blogu w moje dziewiętnaste urodziny. Masakra!

Mówiłam, że będę tego bloga prowadzić przynajmniej do setki. Na razie dobrze mi idzie.

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.