Menu
Ludzie

Złe samopoczucie to nie złamana ręka, czyli weź się w garść i do roboty

Mam wrażenie, że o zdrowiu psychicznym mówi się dużo . Na prawo i lewo trąbi się o tym, żeby dbać o swoją głowę, odpoczywać i że gorsze dni zdarzają się każdemu. Naprawdę wydawało mi się, że wreszcie ludzie skumali, że czasami czegoś nie widać, ale to nie oznacza, że dana osoba czuje się w porządku.
No i miałam rację: wydawało mi się.

Zadziwia mnie, jak to jest, że jakiś temat robi się bardzo popularny (i dobrze), mówi się o tym coraz częściej i pod takimi materiałami zawsze są miliony pozytywnych, pełnych zrozumienia komentarzy…

… a potem człowiek wraca z internetu do normalnego życia i odbija się od ściany.

MUSZĘ ODPOCZĄĆ… SAMA

Chociaż zazwyczaj jestem bardzo energetyczną osobą, czasami po bardzo aktywnych okresach w życiu mam coś, co nazywam zjazdami. Czuję się przytłoczona, stres, który wcześniej jakoś trzymałam na wodzy nagle się odzywa w ciele w najróżniejszych sytuacjach (co ciekawe – w większości spokojnych) i wiem, że to jest sygnał, że muszę trochę czasu poświęcić sobie i odpocząć.

I tu pojawia się pierwszy problem: ludzie, którzy nie rozumieją, że każdy odpoczywa na swój sposób.

Mimo mojej duuużej otwartości – jestem introwertykiem. Ładuję baterie jak siedzę sama, lubię sobie czasami pomilczeć i jak ktoś mi mówi, że cały weekend spędzę w pustym domu, to wyglądam tak:

@sarati

Sometimes I just want to be super lazy with no judgment :joy:

♬ original sound – Johnny Sibilly

Czyli, jak można się domyśleć, w ogóle mi to nie przeszkadza.

Sporo osób jednak tego nie rozumie i STRASZNIE bierze to do siebie – dlaczego po maratonie wyjazdów, pracy (wpisz cokolwiek pasującego) nie rzucam wszystkiego i nie biegnę na spotkanie? Próbuję wytłumaczyć, że muszę odpocząć, posiedzieć…

Możesz przecież posiedzieć z nami!“.

Mogę. I naprawdę to lubię! Ale ni cholery przy tym nie odpocznę, zwłaszcza, jeśli wcześniej w życiu też było intensywnie. Mój sposób na odpoczynek nie ma nic wspólnego z sympatią do ludzi, nie oznacza, że jestem obrażona i w żaden sposób nie świadczy o tym, że nie lubię spędzać czasu z innymi.


Po prostu potrzebuję przestrzeni. I szczerze mówiąc, im starsza jestem, tym bardziej męczy mnie już tłumaczenie tego za każdym razem i te dziwne poczucie winy (bo jak zaczynam się tłumaczyć, to samo się pojawia), gdzie przecież nic złego nie robię! Po prostu taka jestem!

Uszanuj to, a jak naładuję baterie, to jeszcze będziesz chciał mnie wygonić z domu – tyle będę gadać.

ŹLE MI W GŁOWIE – CZYLI O TYM, ŻE DLA LUDZI ZDROWIE PSYCHICZNE TO ŻADEN ARGUMENT

Ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że mimo takiej “popularności” tematu zdrowia psychicznego, twoje złe samopoczucie to żaden argument.
Żaden.

Ostatnio miałam okazję boleśnie się o tym przekonać, kiedy bardzo szczerze powiedziałam, że czegoś nie zrobię, ponieważ muszę zadbać o siebie i swoje samopoczucie, zamiast wymyślać, że nie mam czasu.

Najbardziej wkurzało mnie to, że gdybym powiedziała, że złamałam rękę, to nikt by mnie do niczego nie namawiał. Wiecie, “ok, rozumiem, powrotu do zdrowia!“. Ze złamaną ręką się nie dyskutuje. I nie musisz się tłumaczyć, dlaczego z jej powodu czegoś nie zrobisz.
Ale kiedy mam gorszy okres i potrzebuję czasu, żeby odpocząć…

  • na pewno nie możesz?
  • rozumiem, ale to wcale nie będzie obciążające!”
  • czaję, czaję, ALE może jednak zmienisz zdanie? Nie musisz mieć dobrego humoru
  • to tylko taka mała sprawa
  • no ale dobrze rozumiem, że jesteś wtedy w domu? To dlaczego nie?”

Nie dość, że człowiek chce być SZCZERY, więc szczerze mówi, dlaczego nie może gdzieś przyjść/czegoś zrobić – i to już wyjściowo często dużo kosztuje, bo mimo tego, że o zdrowiu psychicznym mówi się sporo, to argument “muszę odpocząć”, “ostatnio trochę gorzej się czuję” – trudno przechodzi przez gardło (może tylko mi?) i wydaje się “błahy”, to jeszcze jak już to z siebie wydukasz, to potem 3 dni musisz się tłumaczyć, dlaczego NIE MOŻESZ, mimo tego, że jesteś w domu.

I w pewnym momencie dzieją się dwie rzeczy:

  • zaczynasz myśleć: może rzeczywiście przesadzam? Może ta osoba ma rację i powinnam wziąć się w garść i dać radę?
  • wkurzasz się i żałujesz, że czasami złe samopoczucie nie jest widoczne fizycznie, bo przynajmniej nie musiałabyś się tłumaczyć, jak gdyby to była jakaś zachcianka.

JEŚLI SIĘ ŹLE CZUJESZ, TO LEŻYSZ POD KOCEM I CIĘ NIE MA

O, i jeszcze jedna kwestia: niektórym się wydaje, że jeśli masz gorszy okres, to… cię nie ma.

Nie możesz publikować w internecie – bo to znaczy, że już ci lepiej.
Nie możesz się uśmiechać – bo to znaczy, że ci przeszło.
Nie możesz funkcjonować – bo przecież jak się jest zmęczonym i przytłoczonym, to już musisz się zamknąć w pokoju i płakać.

I to takie WKURZAJĄCE! Można mieć gorszy okres i jednocześnie dobrze funkcjonować, ba – można mieć słaby czas i jednocześnie śmiać się i czuć się w miarę w porządku. Poza tym umówmy się: samopoczucie nie jest stałe, czasami dzieje się coś, co ten humor poprawia (ale dalej możemy czuć się zmęczeni), a czasami mając dobry okres zdarzy się coś, co spowoduje u nas zjazd w ciągu kilku minut (i w porządku, emocje to emocje – nie jesteś w stanie zawsze zachowywać się idealnie tak, jakbyś od siebie tego oczekiwał).

TO, ŻE MASZ GORSZY DZIEŃ, NIE ZNACZY, ŻE COŚ Z TOBĄ NIE TAK

Dopóki nie zaczniemy naprawdę traktować zdrowia psychicznego jako czegoś normalnego – tak samo, jak traktujemy zdrowie fizyczne – to nigdy nie pójdziemy do przodu. Czasami bez powodu boli brzucha albo głowa. Czasami bez powodu czujemy się gorzej psychicznie.

I to jest W PORZĄDKU, mamy do tego prawo i jest to tak samo dobry powód do odpuszczenia czegoś i odpoczynku jak złe samopoczucie i jelitówka.

O właśnie. Gorszy dzień psychicznie to jak jelitówka w głowie. Możesz odpocząć – a właściwie nawet musisz.

I w dupie z wszystkimi, którzy tego nie rozumieją.

Fot. tytułowa: Justyna Kocur-Czarny

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.