Menu
Motywacja i marzenia

Halo! Teraz jest idealny czas, żeby wreszcie ruszyć tyłek po swoje cele

Wszyscy się zgadzamy, że w rankingu najlepszych lat ludzkości, rok 2020 nie jest na podium. Ba, nie jest nawet w pierwszej trzydziestce. I chociaż samo to sprawia, że aż kusi, żeby zawinąć się w koc i po prostu to wszystko przeczekać – ten kop od 2020 roku może być twoim kopem rozpędowym. Bo skoro już jest jak jest… to dlaczego tego nie wykorzystać?

No właśnie.

Z jednej strony obecna sytuacja, panująca pandemia i brak daty, kiedy to się skończy (też byście chcieli, żeby ktoś taką wyznaczył? Rany, byłoby duuuużo łatwiej, gdyby ktoś po prostu nam powiedział, że na przykład 5 maja wszystko się skończy i wróci do normy. Człowiek by sobie inaczej życie zorganizował) sprawia, że łatwo odsunąć swoje plany i cele na bok.

Niektórzy przechodzą w tryb przeczekania – na lepsze czasy. Inni już się zorientowali, że jest jesień, więc od noworocznych postanowień i entuzjastycznie spisywanych planów minęło tyle czasu, że po pierwsze – nawet nie pamiętają, co sobie obiecywali, a po drugie – aż wstyd się za to teraz zabierać.

Ale… czy na pewno wstyd? Jak dla mnie, obecny okres to NAJLEPSZY MOMENT, żeby wziąć głęboki oddech, wypiąć klatę do przodu i zrobić wreszcie coś, co obiecujemy sobie od kilku tygodni, miesięcy czy lat. Dlaczego?

#1 DO NOWEGO ROKU ZOSTAŁO GRUBO PONAD DWA MIESIĄCE

Dwa miesiące to prawie wieczność. To znaczy: da się w tym czasie naprawdę sporo zrobić, jeśli tylko chce się to zrobić. Nie jestem dobra z matematyki (nigdy nie byłam), ale nawet ja wiem, że masz ponad 60 dni na to, by zacząć coś robić. SZEŚĆDZIESIĄT. Dajmy na to że robisz to nawet co drugi dzień. To TRZYDZIEŚCI pełnych dni działania, tylko dla Ciebie.

Pewnie, można czekać do 1 stycznia i obiecać sobie coś od nowa, ale tak szczerze: czy kiedykolwiek to coś zmieniło?

#2 ŚWIAT SIĘ TROCHĘ ZATRZYMAŁ

Zdarzyło Wam się kiedyś pomyśleć: rany, tyle bym zrobiła/zrobił, gdyby świat się na chwilę zatrzymał! Jednak mają rację z tym, żeby uważać, czego się życzy – bo nie da się ukryć, że razem z panującą pandemią, świat się trochę zatrzymał. Jeśli nie życzyliście sobie nigdy czegoś takiego, to muszę Was przeprosić – prawdopodobnie to moja wina, bo myślałam o tym życzeniu intensywnie przez ostatni rok. I zobaczcie dokąd nas to zaprowadziło. Naprawdę przepraszam.

Wiem, że ciężko się z tego cieszyć (i wcale do tego nie namawiam, bo ktoś mógłby pomyśleć, że jesteś nieczułym psychopatą), ale skoro już sytuacja jest średnia, to może chociaż warto dostrzec pozytywy?

Czasu jest więcej. Nie ma tylu wyjść ani spotkań. Jeśli teraz nie jest idealny czas, żeby zacząć wreszcie ten kurs szydełkowania o którym marzysz, pomyśleć o własnym biznesie, nauczyć się tego, czego chcieliście się nauczyć albo wytresować kota, by zaczął aportować, to nie wiem, kiedy będzie.

Jeśli teraz nie możesz znaleźć czasu, to może… to nie są twoje cele ani plany? Może wcale nie chcesz tego robić? To też są ważne wnioski.

#3 MOŻESZ SIĘ ZASTANOWIĆ, CZY CELE ZE STYCZNIA SĄ DALEJ AKTUALNE

W styczniu wszyscy zachowujemy się tak, jakbyśmy pierwszy raz w życiu obchodzili nowy rok i naprawdę wierzyli, że te trzydzieści pięć postanowień, które spisaliśmy pod wpływem szampana pod koniec grudnia, jest realne do wykonania.

Dajcie spokój.

Ale jesienią? Nie ma presji ustalania postanowień. Możesz zaparzyć sobie herbatę i nie mając sylwestrowego kaca pomyśleć, czy chcesz spełnić cokolwiek z noworocznych postanowień. Jeśli tak – to dzieła! Jeśli nie – to może czas zrobić nowe? Bardziej realne?

A jeśli minęło tyle miesięcy, a żadne twoje noworoczne postanowienie nawet nie zostało ruszone, to może znak, że tak naprawdę wcale ci na tym nie zależało? Albo zwyczajnie było tego za dużo.

Też by mi się nie chciało nawet zaczynać, gdybym miała w jednym roku, od 1 stycznia, schudnąć, jeść super zdrowo, czytać 10 książek tygodniowo, dostać dwa awanse, ukończyć dwadzieścia kursów i nauczyć się stania na głowie szydełkując i śpiewając do tego największe hity Taylor Swift.

#4 MOŻESZ SZCZERZE PRZEMYŚLEĆ, CO JEST DLA CIEBIE WAŻNE

Bo trochę się nam zmieniają priorytety w trakcie pandemii, co? Nagle się okazuje, że nie ma oszczędności. Albo że jeśli nastąpi redukcja etatów, to… w sumie nie mamy umiejętności. Albo że poza pracą nie mamy zbytnio hobby i wyszło to już w drugim dniu lockdownu, kiedy snuliśmy się z kąta w kąt, zastanawiając się, co ludzie robią w wolnym czasie.

Albo że te wszystkie zgrzyty w związku, które zamiataliśmy pod dywan, teraz wychodzą, bo trzeba ze sobą siedzieć w domu.

Szalejący wirus nie ma zalet, ale stwarza warunki do zastanowienia się nad tym, czy jesteśmy zadowoleni z naszego życia, czy widzimy pole do zmian. I warto to wykorzystać.

PEWNIE, NIE MUSISZ NIC ROBIĆ

No bo naprawdę nie musisz. Nie wszyscy muszą mieć listę planów, celów albo rzeczy, które chcą zacząć robić. I to jest totalnie okej.

Ale jeśli masz gdzieś taką listę – nieważne, czy w głowie, zeszycie czy kalendarzu na telefonie – to chyba nie ma lepszego momentu, żeby spróbować zacząć ją realizować.

Pomyśl sobie, jak fajnie będzie zacząć nowy rok, myśląc o tym, że jakieś postanowienia już zacząłeś realizować. A nie z uczuciem zażenowania i świadomością, że nic się znowu nie zmieniło, przepisywać je od nowa na czystą kartkę.

A kiedy zacząć? Nie od jutra rano. Nawet nie od wieczora. Tylko od teraz. Co byście chcieli jeszcze zrobić do końca roku? Możecie zacząć od podzielenia się tym w komentarzach – jeśli to nie jest nic prywatnego – i zapisania sobie w kalendarzu przypomnienia, żeby dziś już zacząć w tym kierunku. To nie musi być nic wielkiego.

Wystarczy coś. Krok do przodu. To co, ruszasz tyłek?





O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.