Menu
Ślub

Jestem żoną!

Jestem żoną Patryka.
Patrzę na bukiet, który jest już nieco uschnięty (w końcu minął tydzień) i był już cztery razy rozwalony przez moje koty, i trudno mi w to uwierzyć. W to, że za ledwie kilka dni temu trzymałam te kwiaty w rękach – które drżały mi jak nigdy – i wreszcie, wreszcie, wreszcie zostałam żoną mojego najlepszego przyjaciela.

Zabawne, bo ten blog założyłam tuż przed samą maturą właśnie za namową Patryka. A teraz będę pisać na nim o naszym ślubie – trochę to dla mnie abstrakcja, a trochę taka klamra, a muszę Wam się przyznać, że UWIELBIAM klamry.

Nie ma nic lepszego niż ładne rozpoczęcie i zakończenie czegoś (chociaż w tym przypadku wszyscy wiemy, że to tylko metaforyczne zakończenie, bo przecież tego bloga będę prowadziła aż do starości).

Zaczęliśmy się spotkać w połowie trzeciej klasy liceum – ot, jakoś tak z naszego trzymania się razem i przyjaźni zakiełkowało coś więcej. A potem minął pierwszy rok. Drugi. Trzeci.
I kilka kolejnych lat.

ŚLUB NIE BYŁ PRIORYTETEM

Nigdy nie byłam dziewczyną, której głównym celem w życiu jest posiadanie męża (ale nie oceniam – każdy ma mieć prawo taki cel w życiu, jaki sobie zamarzy).

Małżeństwo nie jest dla mnie najwyższym celem w życiu, wielkim osiągnięciem – to znaczy, nie zrozumcie mnie źle: UDANE małżeństwo to na pewno osiągnięcie, ale w kontekście tego, co można w życiu zrobić, sam fakt wzięcia ślubu nie jest dla mnie ogromnym sukcesem ( a niektórzy to tak traktują – jak sukces. Zdobyłam męża! Jestem lepsza!).

Wydawało mi się nawet, że jest to raczej naturalne przedłużenie związku i wejście na kolejny poziom dorosłości i tyle. Wiecie, że tak się robi: w pewnym wieku bierze się ślub. Tak samo w Simsach. Wszystkie moje rodzinki mają ślub. No tak się robi i już.

Fot. Fotografia dla biznesu Agata Matulka

Dopóki mi się Patryk nie oświadczył. Doszło do mnie, że może i zwykły ślub to nie jest dla mnie ważny, ale ślub konkretnie z Patrykiem i bycie jego żoną jest czymś, czego naprawdę chcę.

Bardzo chcę.

Bardzo, bardzo, bardzo chcę.

DRŻĄCA BRODA I EMOCJE

Kiedy jest się ze sobą prawie dziesięć lat (no dobra – w grudniu będzie dziewięć, ale dziesięć bardziej dramatycznie brzmi) to człowiek ma wrażenie, że te emocje są już takie bardziej stabilne. Że tak dużo Was nie zaskoczy, że przecież wiecie, że się kochacie i tak dalej.

I tak sobie żyjecie w swojej bańce pod tytułem “to przecież tylko ślub” do momentu, kiedy Wasze oczy się nie spotkają.

Fot. Fotografia dla biznesu Agata Matulka

Kiedy on czeka na ciebie przy ołtarzu.
A ty idziesz w wielkiej sukni ślubnej i chwytasz swojego tatę za ramię.

Szczerze mówiąc – nie wiele z tego pamiętam. Tuż przed wyjściem mieliśmy jeszcze awarię z suknią, która kosztowała mnie krocie, a której ramiączko urwało się tak, jakby była bluzką z bazaru za dychę. Byłam tak zestresowana, że tylko zdjęcia przypominają mi już drogę pod “ołtarz” (ołtarz w cudzysłowie, bo mieliśmy cywilny).

Fot. Fotografia dla biznesu Agata Matulka

Zawsze się dziwiłam ludziom, którzy mówią “kocham śluby!”. Teraz już totalnie to rozumiem. Jak można nie kochać ślubów?! Dwie osoby przysięgają, że będą ze sobą na dobre i na złe – czy jest piękniejsza obietnica?

Fot. Łukasz Ciesielski

Nigdy jeszcze nie czułam aż takiej miłości do drugiego człowieka jak w momencie, kiedy patrzyłam mu w oczy i próbowałam poprawnie powtórzyć to, co mówiła pani urzędniczka.

Wymagało to ogromnego skupienia, bo miałam w sobie więcej emocji, niż przez całe moje życie. Powtarzałam słowa, ciesząc się w duchu, że dostałam ataku płaczu pięć minut przed wyjściem i tylko dzięki temu teraz się nie rozryczę. Po prostu już bym nie miała chyba łez.

Fot. Fotografia dla biznesu Agata Matulka

Ślub wzięliśmy w gronie najbliższej rodziny i najbliższych przyjaciół. To też było magiczne – wszyscy nas znają i to bardzo dobrze, więc takiej dawki miłości od innych nie czułam chyba nigdy. Byli prawie tak szczęśliwi, jak my.

Moja przyjaciółka mówi, że po ślubie niby nie zmienia się nic, ale zmienia się wszystko. I ja już totalnie to rozumiem i totalnie w to wierzę. Jestem najszczęśliwszą osobą pod słońcem. Jestem najbardziej zakochaną osobą pod słońcem.

Fot. Łukasz Ciesielski

Nie dlatego, że wzięłam ślub i mam męża. Technicznie rzecz biorąc, praktycznie każdy może wziąć ślub i mieć męża.

Dlatego, że wzięłam ślub z moim najlepszym przyjacielem i miłością mojego życia.

I jestem żoną Patryka.

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.