Menu
Ślub

Jak będzie wyglądał mój ślub? Moja wizja i podejście do wesela

To, że prawdopodobnie nie jestem najbardziej zaangażowaną przyszłą panną młodą, nie oznacza wcale, że nie mam swojej wizji ślubu. Oczywiście, że mam!

Już kilka dni po zaręczynach zaczęłam do folderu zbierać inspiracje, które pomogą mi stworzyć coś swojego. I o dziwo – naprawdę nie było mi potrzebowałam dużo czasu – prawie od razu wiedziałam, co mi się tak naprawdę podoba.

Zanim jednak przejdziemy do kwestii mojej wizji – kilka słów o budżecie.

NASZE PODEJŚCIE DO WESELA I PIENIĘDZY

Ogólnie uważam – i Patryk też – że wesele to zazwyczaj… zachcianka. Bądźmy szczerzy – ślub można wziąć bez tych wszystkich fajerwerków i też będzie dobrze. U nas podejście zmieniało się z czasem – na początku w ogóle nie myśleliśmy o weselu jako takim, ale później jednak zachciało nam się wyprawić przyjęcie. Tylko krowa nie zmienia zdania (chociaż nie wiem, czy to prawda, bo nie znam aż tak dokładnie tylu krów, żeby móc stwierdzić, czy rzeczywiście nie zmieniają zdania).

Porównując koszta wersji minimalistycznej (obiad, muzyka) z wersją trochę bardziej na bogato (bardziej weselną) okazało się, że… w naszym przypadku wcale nie ma AŻ TAK drastycznej różnicy w cenie i koniec końców zdecydowaliśmy się ostatecznie na prawie tradycyjne wesele, czyli z muzyką na żywo, odpowiednią salą i tak dalej.

Całość finansujemy z własnych środków, więc też bardzo szczegółowo podeszliśmy do sprawy budżetu – uzgodniliśmy na co chcemy wydać pieniądze (przede wszystkim – sala, orkiestra), a na co nie chcemy wydawać kasy (foto/wideo, pokazy i inne atrakcje). Chcieliśmy wyważyć koszta, żeby zrobić to po swojemu, ale też nie wydawać Bóg wie ile kasy (a obserwując branżę ślubną – wydawanie pieniędzy na wesele jest naprawdę bardzo proste).

Niektóre nasze decyzje są dla innych osób niezrozumiałe, inni na siłę próbują nas przekonać do swoich wizji. Nasłuchałam się już o tym, że będę czegoś żałować, albo że na weselu nie warto oszczędzać, bo jest raz w życiu. Nie mówiąc już o tym, że jak możemy nie robić tego czy tamtego, przecież to TRADYCJA! My chcemy zrobić to fajnie, tak jak nam się wymarzyło, ale bez oczyszczania swojego konta oszczędnościowego – znam naprawdę wiele rzeczy, które opłacają się bardziej, niż wesele (na przykład samochód, szybsza spłata kredytu na mieszkanie i inne takie tam życiowe atrakcje) i bez zmuszania się do rzeczy, które nam nie odpowiadają.

Dobrze, to skoro już wiadomo, na czym stoimy pod względem finansowym i jak wygląda nasze podejście, mogę przejść do rzeczy: JAK TO BĘDZIE U MNIE WYGLĄDAĆ?

WIZJA ŚLUBU

Chcę mieć ślub plenerowy.
To wiedziałam od samego początku. Pod tym względem jestem beznadziejną romantyczką: naprawdę uważam, że śluby na świeżym powietrzu są piękne, romantyczne i wzruszające, więc od razu zaczęłam kombinować, jak zrobić to u siebie.

Zaczęłam od daty – sierpień według wszystkich statystyk to miesiąc z najmniejszą liczbą opadów (jeśli chodzi o miesiące letnie) – wybierając więc odpowiedni termin chciałam zredukować prawdopodobieństwo deszczu (chociaż w razie czego mam także i opcję ratunkową – myślę o namiocie, albo o parasolkach, albo ewentualnie o miejscu w kompleksie, w którym robimy wesele).

Chciałabym ten plener bardziej w formie “naturalnej”- raczej drewno i roślinność, niż przepych, złoto i elegancja. Daleko nam z Patrykiem do takich klimatów i zarówno jemu, jak i mi, podobają się bardziej zwykłe, naturalne krajobrazy. Na Pintereście znalazłam już trochę inspiracji:

źródło: KLIK
Źródło: KLIK
Źrodło: KLIK
źrodło: KLIK

Niestety, zapisy na termin w urzędzie zaczynają się dopiero kilka miesięcy przed daną datą, więc na razie tyle musi mi wystarczyć. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie w porządku, dostaniemy zgodę i po weselu będę mogła Wam napisać, że wszystko się udało.

W danym miejscu organizowane już były śluby plenerowe, pani urzędniczka też mi powiedziała, że raczej nie ma się o co martwić, więc jestem dobrej myśli.

SALA

Sala była pierwszą rzeczą, jaką w ogóle zarezerwowałam. O ile nie podoba mi się bardzo (o czym już często Wam pisałam) ten trend w branży ślubnej ,że wszystko się rezerwuje sto lat przed wydarzeniem, bo inaczej nic nie można znaleźć, o tyle sama uległam presji, że muszę jak najszybciej znaleźć miejsce, bo potem będzie lipa.

Salę rezerwuję tak naprawdę drugi raz w życiu. Tą samą. Za pierwszym razem zdecydowaliśmy się jednak przełożyć ślub – więc potem musiałam robić to jeszcze raz i od grudnia już mam złożoną rezerwację i wpłaconą zaliczkę.

Jest tam ślicznie. Cały teren jest zielony, a sama sala to przeszklony, okrągły budynek w środku całej tej zieleni. O coś takiego mi chodziło i wcale nie było z czego wybierać – najwięcej sal weselnych to albo coś w rodzaju remiz, świetlic, sal do wynajęcia w mniejszych miejscowościach lub wypasionych pałaców, dworków – i obie te rzeczy nie były tym, na czym mi zależało. Przez moment nawet zastanawiałam się nad wynajęciem wielkiego, drewnianego “namiotu” – ale cena zwaliła mnie z nóg.

Co może niektórym pomóc – przed wyborem sali zrobiłam sobie tabelkę i wpisałam wszystkie wiadomości na temat każdego miejsca. Ile za talerzyk, czy z poprawinami, czy można zrobić tam ślub plenerowy, czy pani jest miła i tak dalej, i tak dalej. Pod koniec utworzył mi się ranking, dzięki któremu wybór wcale nie był aż taki trudny.

ORKIESTRA

Orkiestra, zespół – w każdym razie, skład z kilku osób, którzy grają na żywo – a nie DJ. Obydwoje lubimy bardzo muzykę na żywo, stąd taka, a nie inna decyzja.

Z zespołem był ogromny problem. Na początku mieliśmy zarezerwowaną grupę, która grała na weselu u znajomych i bardzo nam się to podobało. We wrześniu jednak dowiedziałam się przez sms’a, że zespół się rozpada i muszę szukać czegoś innego. Przekopałam się przez chyba wszystkie portale ślubne z ogłoszeniami, obejrzałam milion nagrań różnych zespołów i już myślałam, że chyba zamiast orkiestry, na naszym weselu zagra Spotify.

Problemy były dwa – po pierwsze, terminy były często już zajęte, po drugie – większość zespołów mimo moich próśb upierała się, że disco polo i tak musi lecieć. Dla mnie był to od razu znak, że to nie jest zespół dla mnie. Bardzo chcę na swoim weselu stare hity, rock & roll i taneczne kawałki, bo sami najlepiej bawimy się na takich imprezach (i nasi goście, czyli znajomi i rodzina, też).

W końcu jednak po wielu dniach szukania, udało mi się cudem znaleźć zespół, który gra taką muzykę jaką chcemy i miał jeszcze wolny termin.

SUKNIA

Moją suknię ślubną… już kupiłam. Tak jak w przypadku sali, ja dokładnie wiedziałam, czego chcę – w końcu po to przez wiele godzin wertowałam Pinteresta.

Moje inspiracje:

Źródło: KLIK
Źródło: KLIK
Źródło: KLIK

Chciałam coś zwiewnego, delikatnego, ale też jednak z przytupem, żeby było widać, że jestem panną młodą, a nie idę po prostu na wytworne przyjęcie 🙂 Na początku myślałam, że chcę suknię typowo boho, ale jednak okazało się, że nie czułam się w nich aż tak dobrze, jak w Tej Jedynej.

Suknia, która okazała się tą jedyną, była trzecią, jaką mierzyłam. Potem oczywiście mierzyłam jeszcze inne fasony, byłam w innym salonie, ale i tak tamta tak mi siedziała w głowie, że po prostu wróciłam, przymierzyłam ją ostatecznie i ją kupiłam! Po prostu od razu jak ją miałam na sobie, wiedziałam, że TO TA.

Nie mogę Wam jej pokazać, bo Patryk nie może jej zobaczyć. Wie mniej więcej w jakim stylu jest i ma zarysy tego, jak może wyglądać, ale nic więcej nie zamierzam mu zdradzić. Musi poczekać do ślubu 🙂

CZEGO NIE BĘDZIE

  • Pierwszego tańca

Nie chcemy pierwszego tańca, bo nie czujemy tego w ogóle – ani ja, ani Patryk – i w życiu nie sądziłam, że to decyzja, która będzie wywoływała jakiekolwiek emocje, a jednak! Jak zdradziłam na moim Instagramie w jakimś Q&A, że tej części nie będzie, zostałam dosłownie obsypana pytaniami – jak to, dlaczego i najważniejsze: CO ZAMIAST?

Prawdopodobnie – nic. Chociaż mamy w głowie pewien pomysł, żeby zaangażować gości do zabawy, ale wcale nie jestem pewna, czy będziemy go realizować. Uważam, że wesela wcale nie muszą być takie same i dziwne jest dla mnie to, że wszyscy oczekują tego samego schematu 😀

  • Oczepin

Nie wiem jeszcze, co zaproponuje zespół, ale tradycyjnych oczepin na pewno nie będzie. Zawsze się męczę na tym na weselach, te zabawy z ruchami frykcyjnymi i balonami mało mnie śmieszą (zwłaszcza na oczach moich rodziców czy przyszłych teściów – no jakoś nie) i nie czuję, żeby to było coś atrakcyjnego. W tym roku byłam na weselu bez żadnych oczepin i… szczerze mówiąc, goście chyba nawet nie zauważyli. Zamiast tego był podany ciepły posiłek, i potem znowu zabawa – tańce. I już.

  • Obcych ludzi

Nasze wesele nie będzie duże (chociaż małym też nie można go nazwać, bo mamy więcej niż pięćdziesiąt osób), ale biorą w nim udział tylko bliskie osoby – rodzina, z którą mamy kontakt oraz znajomi, którzy mają jakiś udział w naszym życiu i są z nami od dawien dawna.

  • Sesji zdjęciowej i teledysku

Bo po prostu nie chcemy i nie mamy na to ochoty. Wydaje mi się, że to może kwestia naszej pracy, my cały czas coś nagrywamy, robimy zdjęcia i po prostu nie jest to dla nas nic atrakcyjnego. Dlatego całkowicie zrezygnowałam z szukania fotografa i kamerzysty, goście też są o tym uprzedzeni, a najbliżsi przyjaciele zrobią pamiątkowe zdjęcia. I znów: byłam na takim weselu, gdzie ja byłam fotografem 😀 i nie uważam, żeby te fotki były gorsze jako pamiątka ze ślubu. Pewnie, to nie to samo, co profesjonalna sesja, ale ja w życiu mam sesji mnóstwo i naprawdę nie czuję potrzeby, a Patryk nie przepada za zdjęciami, więc nie widzę kompletnie sensu.

  • Dekoratorki/kwiaciarki

Jak dostałam wycenę ozdobienia wszystkiego oraz kwiatów, to na początku myślałam, że Pani się pomyliła o jedno zero – ale okazało się, że nie! Wcale się nie dziwię, że takie usługi są drogie, ale z drugiej strony: to jedna z tych rzeczy, na którą akurat nie chcę wydawać pieniędzy (dla kontrastu i po to, by nie wyjść już na takiego dusigrosza to tylko Wam powiem, że z kolei na sukni nie oszczędzałam w ogóle, gdzie często tam właśnie pary młode szukają oszczędności).

… A TO PRZECIEŻ DOPIERO POCZĄTEK…

Bo tak naprawdę cała organizacja ślubu i wesela jeszcze przed nami. Nie wiem czy Was to interesuje, ale chyba nawet dla siebie na pamiątkę będę tu co jakiś czas wrzucać postępy czy kolejne pomysły, które wpadną mi do głowy. To bardzo fajne, że zaczynając tego bloga zaczynałam też związek z Patrykiem, a teraz kilka lat później opisuję jak przygotowuję się do naszego ślubu – rozczula mnie to, a w życiu bym nie pomyślała! 🙂

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.