To, że prawdopodobnie nie jestem najbardziej zaangażowaną przyszłą panną młodą, nie oznacza wcale, że nie mam swojej wizji ślubu. Oczywiście, że mam!
Już kilka dni po zaręczynach zaczęłam do folderu zbierać inspiracje, które pomogą mi stworzyć coś swojego. I o dziwo – naprawdę nie było mi potrzebowałam dużo czasu – prawie od razu wiedziałam, co mi się tak naprawdę podoba.
Zanim jednak przejdziemy do kwestii mojej wizji – kilka słów o budżecie.
NASZE PODEJŚCIE DO WESELA I PIENIĘDZY
Ogólnie uważam – i Patryk też – że wesele to zazwyczaj… zachcianka. Bądźmy szczerzy – ślub można wziąć bez tych wszystkich fajerwerków i też będzie dobrze. U nas podejście zmieniało się z czasem – na początku w ogóle nie myśleliśmy o weselu jako takim, ale później jednak zachciało nam się wyprawić przyjęcie. Tylko krowa nie zmienia zdania (chociaż nie wiem, czy to prawda, bo nie znam aż tak dokładnie tylu krów, żeby móc stwierdzić, czy rzeczywiście nie zmieniają zdania).

Porównując koszta wersji minimalistycznej (obiad, muzyka) z wersją trochę bardziej na bogato (bardziej weselną) okazało się, że… w naszym przypadku wcale nie ma AŻ TAK drastycznej różnicy w cenie i koniec końców zdecydowaliśmy się ostatecznie na prawie tradycyjne wesele, czyli z muzyką na żywo, odpowiednią salą i tak dalej.
Całość finansujemy z własnych środków, więc też bardzo szczegółowo podeszliśmy do sprawy budżetu – uzgodniliśmy na co chcemy wydać pieniądze (przede wszystkim – sala, orkiestra), a na co nie chcemy wydawać kasy (foto/wideo, pokazy i inne atrakcje). Chcieliśmy wyważyć koszta, żeby zrobić to po swojemu, ale też nie wydawać Bóg wie ile kasy (a obserwując branżę ślubną – wydawanie pieniędzy na wesele jest naprawdę bardzo proste).

Niektóre nasze decyzje są dla innych osób niezrozumiałe, inni na siłę próbują nas przekonać do swoich wizji. Nasłuchałam się już o tym, że będę czegoś żałować, albo że na weselu nie warto oszczędzać, bo jest raz w życiu. Nie mówiąc już o tym, że jak możemy nie robić tego czy tamtego, przecież to TRADYCJA! My chcemy zrobić to fajnie, tak jak nam się wymarzyło, ale bez oczyszczania swojego konta oszczędnościowego – znam naprawdę wiele rzeczy, które opłacają się bardziej, niż wesele (na przykład samochód, szybsza spłata kredytu na mieszkanie i inne takie tam życiowe atrakcje) i bez zmuszania się do rzeczy, które nam nie odpowiadają.
Dobrze, to skoro już wiadomo, na czym stoimy pod względem finansowym i jak wygląda nasze podejście, mogę przejść do rzeczy: JAK TO BĘDZIE U MNIE WYGLĄDAĆ?
WIZJA ŚLUBU
Chcę mieć ślub plenerowy.
To wiedziałam od samego początku. Pod tym względem jestem beznadziejną romantyczką: naprawdę uważam, że śluby na świeżym powietrzu są piękne, romantyczne i wzruszające, więc od razu zaczęłam kombinować, jak zrobić to u siebie.

Zaczęłam od daty – sierpień według wszystkich statystyk to miesiąc z najmniejszą liczbą opadów (jeśli chodzi o miesiące letnie) – wybierając więc odpowiedni termin chciałam zredukować prawdopodobieństwo deszczu (chociaż w razie czego mam także i opcję ratunkową – myślę o namiocie, albo o parasolkach, albo ewentualnie o miejscu w kompleksie, w którym robimy wesele).
Chciałabym ten plener bardziej w formie “naturalnej”- raczej drewno i roślinność, niż przepych, złoto i elegancja. Daleko nam z Patrykiem do takich klimatów i zarówno jemu, jak i mi, podobają się bardziej zwykłe, naturalne krajobrazy. Na Pintereście znalazłam już trochę inspiracji:




Niestety, zapisy na termin w urzędzie zaczynają się dopiero kilka miesięcy przed daną datą, więc na razie tyle musi mi wystarczyć. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie w porządku, dostaniemy zgodę i po weselu będę mogła Wam napisać, że wszystko się udało.
W danym miejscu organizowane już były śluby plenerowe, pani urzędniczka też mi powiedziała, że raczej nie ma się o co martwić, więc jestem dobrej myśli.
SALA
Sala była pierwszą rzeczą, jaką w ogóle zarezerwowałam. O ile nie podoba mi się bardzo (o czym już często Wam pisałam) ten trend w branży ślubnej ,że wszystko się rezerwuje sto lat przed wydarzeniem, bo inaczej nic nie można znaleźć, o tyle sama uległam presji, że muszę jak najszybciej znaleźć miejsce, bo potem będzie lipa.
Salę rezerwuję tak naprawdę drugi raz w życiu. Tą samą. Za pierwszym razem zdecydowaliśmy się jednak przełożyć ślub – więc potem musiałam robić to jeszcze raz i od grudnia już mam złożoną rezerwację i wpłaconą zaliczkę.
Jest tam ślicznie. Cały teren jest zielony, a sama sala to przeszklony, okrągły budynek w środku całej tej zieleni. O coś takiego mi chodziło i wcale nie było z czego wybierać – najwięcej sal weselnych to albo coś w rodzaju remiz, świetlic, sal do wynajęcia w mniejszych miejscowościach lub wypasionych pałaców, dworków – i obie te rzeczy nie były tym, na czym mi zależało. Przez moment nawet zastanawiałam się nad wynajęciem wielkiego, drewnianego “namiotu” – ale cena zwaliła mnie z nóg.
Co może niektórym pomóc – przed wyborem sali zrobiłam sobie tabelkę i wpisałam wszystkie wiadomości na temat każdego miejsca. Ile za talerzyk, czy z poprawinami, czy można zrobić tam ślub plenerowy, czy pani jest miła i tak dalej, i tak dalej. Pod koniec utworzył mi się ranking, dzięki któremu wybór wcale nie był aż taki trudny.
ORKIESTRA
Orkiestra, zespół – w każdym razie, skład z kilku osób, którzy grają na żywo – a nie DJ. Obydwoje lubimy bardzo muzykę na żywo, stąd taka, a nie inna decyzja.
Z zespołem był ogromny problem. Na początku mieliśmy zarezerwowaną grupę, która grała na weselu u znajomych i bardzo nam się to podobało. We wrześniu jednak dowiedziałam się przez sms’a, że zespół się rozpada i muszę szukać czegoś innego. Przekopałam się przez chyba wszystkie portale ślubne z ogłoszeniami, obejrzałam milion nagrań różnych zespołów i już myślałam, że chyba zamiast orkiestry, na naszym weselu zagra Spotify.

Problemy były dwa – po pierwsze, terminy były często już zajęte, po drugie – większość zespołów mimo moich próśb upierała się, że disco polo i tak musi lecieć. Dla mnie był to od razu znak, że to nie jest zespół dla mnie. Bardzo chcę na swoim weselu stare hity, rock & roll i taneczne kawałki, bo sami najlepiej bawimy się na takich imprezach (i nasi goście, czyli znajomi i rodzina, też).
W końcu jednak po wielu dniach szukania, udało mi się cudem znaleźć zespół, który gra taką muzykę jaką chcemy i miał jeszcze wolny termin.
SUKNIA
Moją suknię ślubną… już kupiłam. Tak jak w przypadku sali, ja dokładnie wiedziałam, czego chcę – w końcu po to przez wiele godzin wertowałam Pinteresta.
Moje inspiracje:



Chciałam coś zwiewnego, delikatnego, ale też jednak z przytupem, żeby było widać, że jestem panną młodą, a nie idę po prostu na wytworne przyjęcie 🙂 Na początku myślałam, że chcę suknię typowo boho, ale jednak okazało się, że nie czułam się w nich aż tak dobrze, jak w Tej Jedynej.

Suknia, która okazała się tą jedyną, była trzecią, jaką mierzyłam. Potem oczywiście mierzyłam jeszcze inne fasony, byłam w innym salonie, ale i tak tamta tak mi siedziała w głowie, że po prostu wróciłam, przymierzyłam ją ostatecznie i ją kupiłam! Po prostu od razu jak ją miałam na sobie, wiedziałam, że TO TA.
Nie mogę Wam jej pokazać, bo Patryk nie może jej zobaczyć. Wie mniej więcej w jakim stylu jest i ma zarysy tego, jak może wyglądać, ale nic więcej nie zamierzam mu zdradzić. Musi poczekać do ślubu 🙂
CZEGO NIE BĘDZIE
- Pierwszego tańca
Nie chcemy pierwszego tańca, bo nie czujemy tego w ogóle – ani ja, ani Patryk – i w życiu nie sądziłam, że to decyzja, która będzie wywoływała jakiekolwiek emocje, a jednak! Jak zdradziłam na moim Instagramie w jakimś Q&A, że tej części nie będzie, zostałam dosłownie obsypana pytaniami – jak to, dlaczego i najważniejsze: CO ZAMIAST?
Prawdopodobnie – nic. Chociaż mamy w głowie pewien pomysł, żeby zaangażować gości do zabawy, ale wcale nie jestem pewna, czy będziemy go realizować. Uważam, że wesela wcale nie muszą być takie same i dziwne jest dla mnie to, że wszyscy oczekują tego samego schematu 😀

- Oczepin
Nie wiem jeszcze, co zaproponuje zespół, ale tradycyjnych oczepin na pewno nie będzie. Zawsze się męczę na tym na weselach, te zabawy z ruchami frykcyjnymi i balonami mało mnie śmieszą (zwłaszcza na oczach moich rodziców czy przyszłych teściów – no jakoś nie) i nie czuję, żeby to było coś atrakcyjnego. W tym roku byłam na weselu bez żadnych oczepin i… szczerze mówiąc, goście chyba nawet nie zauważyli. Zamiast tego był podany ciepły posiłek, i potem znowu zabawa – tańce. I już.
- Obcych ludzi
Nasze wesele nie będzie duże (chociaż małym też nie można go nazwać, bo mamy więcej niż pięćdziesiąt osób), ale biorą w nim udział tylko bliskie osoby – rodzina, z którą mamy kontakt oraz znajomi, którzy mają jakiś udział w naszym życiu i są z nami od dawien dawna.

- Sesji zdjęciowej i teledysku
Bo po prostu nie chcemy i nie mamy na to ochoty. Wydaje mi się, że to może kwestia naszej pracy, my cały czas coś nagrywamy, robimy zdjęcia i po prostu nie jest to dla nas nic atrakcyjnego. Dlatego całkowicie zrezygnowałam z szukania fotografa i kamerzysty, goście też są o tym uprzedzeni, a najbliżsi przyjaciele zrobią pamiątkowe zdjęcia. I znów: byłam na takim weselu, gdzie ja byłam fotografem 😀 i nie uważam, żeby te fotki były gorsze jako pamiątka ze ślubu. Pewnie, to nie to samo, co profesjonalna sesja, ale ja w życiu mam sesji mnóstwo i naprawdę nie czuję potrzeby, a Patryk nie przepada za zdjęciami, więc nie widzę kompletnie sensu.
- Dekoratorki/kwiaciarki
Jak dostałam wycenę ozdobienia wszystkiego oraz kwiatów, to na początku myślałam, że Pani się pomyliła o jedno zero – ale okazało się, że nie! Wcale się nie dziwię, że takie usługi są drogie, ale z drugiej strony: to jedna z tych rzeczy, na którą akurat nie chcę wydawać pieniędzy (dla kontrastu i po to, by nie wyjść już na takiego dusigrosza to tylko Wam powiem, że z kolei na sukni nie oszczędzałam w ogóle, gdzie często tam właśnie pary młode szukają oszczędności).
… A TO PRZECIEŻ DOPIERO POCZĄTEK…
Bo tak naprawdę cała organizacja ślubu i wesela jeszcze przed nami. Nie wiem czy Was to interesuje, ale chyba nawet dla siebie na pamiątkę będę tu co jakiś czas wrzucać postępy czy kolejne pomysły, które wpadną mi do głowy. To bardzo fajne, że zaczynając tego bloga zaczynałam też związek z Patrykiem, a teraz kilka lat później opisuję jak przygotowuję się do naszego ślubu – rozczula mnie to, a w życiu bym nie pomyślała! 🙂
Ojej, twoje wesele będzie świetne. Jesteście tak pozytywnymi i radosnymi osobami że wesele będzie trwało do rana! Bardzo przyjemnie będzie się czytało o twoich dalszych przygotowaniach. Nie mogę się doczekać. 🙂
Dziękuję!
Uff! Są na świecie ludzie, którzy myślą podobnie do mnie, a już się bałam, że moje wesele było inne i dziwne 😉
Ślub wzięłam miesiąc temu. Nie wydaliśmy miliona monet – nie chcieliśmy tych wszystkich modnych atrakcji. Goście nie mieliby szans, by skupić się na świętowaniu z Parą Młodą.
Ślub mieliśmy kościelny – narzeczony marzył o takim od zawsze.
Sala była wyłożoną drewnem, był kominek, jelenie rogi, jutowe bieżniki – ale bliżej stylu norweskiego niż “wieś tańczy i śpiewa”. Zamówiliśmy kwiaty – bo tak! Było dużo liści i roślinek, a mniej samych kwiatów.
Winietki, prezenty dla rodziców , część dekoracji, księgę gości, a wcześniej także zaproszenia – to wszystko zrobiłam sama, nie napędzając finansowego koła ślubnej branży 😉 Wyszło po mojemu i taniej.
Grał zaprzyjaźniony DJ (nie lubimy orkiestr), zdjęcia robiła fotografka, z którą współpracowałam przy okazji pewnego projektu w pracy, za kilka dni mamy sesję plenerową – nie jesteśmy ludźmi, którzy codziennie robią sobie zdjęcia, więc fotografie ślubne będą dla nas fajną pamiątką 😉
Suknię kupiłam w ostatniej chwili i żałuję, że wybrałam taką, a nie inną – ostatecznie jednak ją zaczęłam tolerować i nie poszłam na ślub w trampkach i dżinsach xD
Pierwszego tańca miało nie być, ale dzień przed ślubem o 23:00 wymyśliliśmy układ do pewnego pięknego utworu i jednak zatańczyliśmy – i nie żałujemy, ale szanuję to, że nie każdy to lubi, wszak sama miałam pierwszego tańca nie mieć 😀
Zamiast oczepin mieliśmy test zgodności małżeńskiej, kilka zabaw i konkursów dla gości.
Tak więc nie martw się niczym, dasz radę, w końcu kto jak nie Marteczka 😀 Cieszę się, że nie poddajesz się ślubnej presji. Najważniejsze to podejść do tego ze zdrowym rozsądkiem i nie dać się napierającym ze wszystkich stron trendom i “dobrym radom” ludzi. Trzymam kciuki i czekam na kolejne przedweselne wpisy 🙂
Opowieść o Twoim ślubie brzmi przepięknie – cieszę się, że wyszło i jesteś zadowolona! <3 Dziękuję też za słowa wsparcia. Niby wiadomo, że warto robić swoje i zawsze się tym kieruję, ale czasami już nie mogę słuchać tych wujków i cioć dobra rada 😀
Ja jak wybierałam datę ślubu, to wpisałam w Google “archiwalna prognoza pogody”. Z tego, co pamiętam, można było sprawdzić pogodę do 5 lat wstecz. Wybrałam datę i każdego roku była ładna pogoda, bez deszczu. W dzień naszego ślubu była aż za ładna (30 stopni we wrześniu), a teraz jesteśmy 3 lata po ślubie i nigdy w naszą rocznicę nie padało 😀 także może spróbuj sprawdzić swoją datę ślubu i może będziesz miała jakiś obraz na pogodę, która będzie w Waszym dniu 🙂
no właśnie na podstawie takich poszukiwań podjęliśmy decyzję o dacie 🙂
Tez miałam swoją wizje, bez tańców, bez video, bez sesji w plenerze i bez wielu różnych zbędnych (zdaniem moim i mojego męża) dodatków. Ludzie pukali się w głowy, mówili, ze będę zalowac. Otóż nie żałuję, uważam ze miałam piekny, dość kameralny ślub i bardzo mi się podobało, ze o 24 byłam w łóżku. Nie mam nic do wesel, ale niech każdemu będzie wolno robić to, co mu się podoba. Zwłaszcza, ze to Wasz dzien!
Czy tylko ja zwróciłam uwagę na to zdjęcie rąk młodej pary – tam grafik zaszał – męskie dłonie maja długie paznokcie na kciukach a do damkich sa doklejone męskie krótkie “ogryzki” hahahahahha
ja dopiero jak napisałaś! 😀
Hmm, a może to są dwie panie? 🙂
po przyjrzeniu się, myślę, że to całkiem prawdopodobne
Rozumiem Twoje podejście! Myślę, że zarówno Wy z Patrykiem, jak i goście będziecie się cudownie bawić. Buziaki :*
Nie przejmuj się absolutnie tym, co inni uważają i mówią. To Wasz dzień (i noc), Wasze wesele i Wasze decyzje i nikomu nic do tego. To dla Was ma być cudownie, więc trzymaj się tylko tego, co Tobie i Patrykowi gra w duszy. Będę trzymać za Was kciuki w ostatnich tygodniach, bo podobno wtedy robi się nerwowo 😉
Ostatnio byłam na super plenerowym weselu. Było mega luźne, piknikowe, były duże namioty ale większość czasu spędziliśmy na polu, leżąc na takich leżakach z winem. Ale pisze to dlatego żeby Ci powiedzieć że zamist peirwszego tańca wszyscy tańczyliśmy poloneza 😀 I to było super
Ale super pomysł z tym wspólnym polonezem 🙂
Trudno mi zrozumieć rezygnację ze zdjęć, jeśli to nie jest twój priorytet może rozważ jakiegoś wchodzącego w branże fotografa który tworzy portfolio
Tak jak pisałam w poście, to nie kwestia samego budżetu, a tego, że po prostu nie chcemy. Wolimy kilka zwykłych zdjęć – i już.
Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że warto upierać się przy swoim, nawet jeśli inni będą się pukali w czoło 😉 To Wasz dzień! Dla gości to jedno z wielu wesel, na jakich będą w życiu, a wy zapamiętacie swój ślub na zawsze. Lepiej przez jakiś czas poużerać się z “tradycjonalistami”, którym nie mieści się w głowie wesele bez pieczonego świniaka i przeciągania jajka przez nogawkę, niż później pluć sobie w brodę, że nie spełniło się własnych marzeń. Jedyne decyzje, których żałujemy po swoim ślubie, to te, które podjęliśmy za sprawą “dobrych rad” innych. A najlepszymi wyborami okazały się (oczywiście) te, których dokonaliśmy na podstawie własnej intuicji i upodobań, ignorując komentarze otoczenia. Mieliśmy wesele bez małych dzieci, bez typowych oczepin (po prostu wręczyliśmy krawat i bukiet parze, która brała ślub trzy miesiące po nas – przecież wiedzieliśmy, “kto będzie następny”), bez żenujących zabaw, bez “zbierania na wózek”, bez disco polo (choć trudno nam było znaleźć DJ-a, który nie próbowałby wpłynąć na tę decyzję)… I wiesz co? Do tej pory nieustannie słyszę od różnych osób, że to było najlepsze wesele, na jakim były (a miało miejsce ponad rok temu). Parkiet przez cały czas był pełny (sama tańczyłam do 4:00, mimo że przed ślubem spałam może 3 godziny i miałam obdarte stopy od źle dobranych butów), a atmosfera była naprawdę świetna! Oczywiście należy się nastawić, że nie wszystko uda się w stu procentach (osobiście jestem chorobliwą perfekcjonistką i do dziś przeżywam ten kosmyk, który wylazł mi z fryzury i psuje zdjęcia albo kwiaty, które okazały się nie takie, jak chciałam), bo życie to nie Pinterest czy Instagram, ale przecież nie o to chodzi. Podczas wesela niektórzy pytali mnie, jak to możliwe, że tak dobrze się bawię na własnym weselu (w dodatku przy tym nie pijąc). Zdziwiły mnie te komentarze. A KOMU powinno się podobać nasze przyjęcie, jeśli nie mnie i mojemu mężowi? Takie myślenie jest chyba pokłosiem tego, że w wielu kręgach wesele jest organizowane pod przymusem, w myśl zasady, “co powie ciocia Krysia”. A ja miałam gdzieś “ciocie Krysie” i “wujków Staszków”. Skoro ja mogę co jakiś czas uczestniczyć w imprezach z muzyką, której nie znoszę, niesmacznymi konkursami i odgrzewanymi dewolajami, to oni mogli przez jeden wieczór dopasować się do mnie 😉
Alicja, w punkt ten komentarz! Też zgadzam się z tym, że wesele powinno podobać się parze młodej. Dla mnie to jak duża domówka, tylko w innym miejscu i bardziej “fancy”. Ale domówki takze powinny zadowalać gospodarzy! My zawsze wychodzimy z takiego założenia, a dodatkowo przecież to, że gospodarz jest zadowolony, wcale nie znaczy, że goście nie będą 😀
No właśnie, a niektóre reakcje mogłyby sugerować, że są to wartości rozłączne: albo wesele podoba się młodej parze, albo gościom 😛 A tymczasem choćby moje wesele (i wiele innych) udowodniło, że można pozostać wiernym sobie, odejść trochę od tradycji i mimo to zorganizować imprezę, na której większość bawi się doskonale.
Swoją drogą, żadne rozwiązanie NIGDY nie będzie zadowalało wszystkich. Wiem o tym chociażby dlatego, że sama nie znoszę tych wszystkich rzeczy, które rzekomo mają być tak uniwersalnie lubiane (jak np. disco polo, zabawy weselne, typowe polskie menu). Ale mam tyle klasy, żeby nigdy nie informować o tym gospodarzy. Dopóki nikt nie przekracza moich granic i nie zmusza mnie do czegoś, na co nie mam ochoty (np. udziału w konkursie związanym z obmacywaniem), to w najgorszym razie zaciskam zęby i się uśmiecham, bo przecież to jest czyjś wyjątkowy dzień, w którego organizację włożył wiele wysiłku i serca. Wkurza mnie to, że tak wielu gości weselnych zachowuje się jak klienci, którzy płacą za swój udział w przyjęciu i mogą bez końca wybrzydzać i krytykować. Albo jak gwiazdy, które chcą być tylko obsługiwane i są ważniejsze od państwa młodych. Wesele nie jest zwykłą imprezą. Pojawiamy się na nim dla młodej pary, żeby ją uszczęśliwić i powinniśmy robić wszystko, co w naszej mocy, żeby dobrze ten dzień wspominała. Tymczasem niejednokrotnie spotkałam się z takimi zachowaniami jak głośne krytykowanie jedzenia, wystroju sali itp. Ludzie myślą, że skoro oni lubią jakiś konkretny rodzaj muzyki, potraw czy dekoracji, to mają prawo wymagać, by ich oczekiwania zostały zrealizowane. W bliższej rodzinie zdarzają się też sytuacje, w których ktoś żąda zaproszenia lub niezaproszenia konkretnych osób. Spotkałam się też z oburzeniem, że na weselu wegetarian nie będzie mięsa, “bo przecież goście je lubią”. Zero refleksji nad tym, że jego zamówienie i wsparcie przemysłu mięsnego stałoby w sprzeczności z przekonaniami tych osób. Paranoja.
Najmądrzejszą radę na temat organizacji wesela dała nam ciocia mojego (wtedy jeszcze przyszłego) męża: “Róbcie tak, jak chcecie. I tak zawsze znajdą się osoby, które przyjdą, nażrą się, a później obrobią wam dupę” 😀 Niestety to prawda. Ale żeby zakończyć pozytywnym akcentem: większość bliskich jednak staje na wysokości zadania i po prostu cieszy się szczęściem młodej pary 🙂
Słodkie to jest na maksa co napisałaś w ostatnim akapicie! 🙂 Aż mi się łezka w oku zakręciła ze wzruszenia. Z całego serca życzę Wam, aby Wasz ślub był wyjątkowy, cudowny i taki piękny, jak sobie to wyobraziłaś <3
BTW ten klimat jest bardzo zbliżony do tego jak ja widziałabym swój ślub (plener, i otaczająca natura)- naprawdę pięknie to wygląda 🙂 a co do tego, że nie chcesz tych wszystkich tradycyjnych, głupkowatych zabaw, pierwszego tańca itd… BRAWO!!! Właśnie za to wszystko bardzo nie lubię wesel, ale chyba Twoje by mi się spodobało 😛
Bardzo chętnie poczytam o dalszych przygotowaniach. Pozdrowienia! <3 <3
Zawsze mi żal ludzi, którzy wyprawiają przyjęcia dla ciotek i wujków, a nie dla siebie. Byla na kilku weselach, an których państwo młodiz nie mieli za wiele do powiedzenia, bo wszystko aranżowaly mamy i było dostosowane do ich gustu. Wszystko na pokaz, postaw się, a zastaw się… Bardzo dobrze, że nie pozwalacie innym wpływac na Wasze decyzje. W koncu to Wasz dzień 🙂 Trzymam kciuki!
Myślę, że często ma wpływ na to… gotówka. Od rodziców. Więc tak naprawdę to oni płacą, organizują no i wymagają 😀
No tak, o tym nie pomyslałam 😀
Mój ślub i wesele też nie było tradycyjne. Na ślubie było 26 osób, na weselu 19. Był obiad w kameralnej sali z pięknym tarasem (pogoda nam dopisała, mimo że był to początek kwietnia i część przyjęcia tam się właśnie odbyła). Nie było orkiestry ani DJa, tylko skomponowana przeze mnie playlista. Był pierwszy taniec, chwila tańca z gośćmi i tyle, żadnych oczepin, bo mam zdanie podobne do Twojego. Nawet sukienki nie miałam białej, bo w bieli źle wyglądam, a przecież panna młoda powinna się świetnie czuć. Miałam sukienkę z pięknej grubej, pudrowo różowej koronki, uszytej w taki sposób, że zaraz po ślubie została skrócona i teraz mam świetną kreację na wszelkie formalne wydarzenia. Nie było wystroju z kwiatów, ubierania kościoła. W sumie więcej rzeczy nie było niż było 🙂 Jedyne moje życzenie to była skrzypaczka w kościele i nawet sceptyczny mąż przyznał, że był to dobry wybór. Woził nas znajomy w miarę ładnym autem, ale też bez ekscesów. Zamówiłam też fotografa, właściwie fotoreportera z lokalnej gazety, ale tylko na ceremonię i na kilka fotek na przyjęciu. Poszło tak szybko, że facet stwierdził, że za kasę jaką nam policzył, musi koniecznie zrobić więcej zdjęć, bo byłoby nieuczciwie. Lokal mieliśmy na wzgórzu z zabytkowym klasztorem, więc wyciągnął nas na spacer – pół godzinną sesję zdjęciową. Bez szczególnego pozowania, prawie że reporterską a zdjęcia wyszly genialne, bardzo naturalne. A najlepsze jest to, że mimo oporów mojej rodziny, wszyscy fenomenalnie się bawili i wciąż wspominają nasz ślub i wesele, nasz maleńki kościółek i to, że nie było sztywno i każdy mógł z każdym spędzić czas. To Wasz moment i to Wy macie być szczęśliwi. Tego Wam z calego serca życzę.
Podoba mi się wizja waszego ślubu 🙂 no może jedynie poza brakiem fotografa bo zdjęcia to świetna pamiątka, ale jeśli będziecie mieć bliskich, którzy wam zrobią ładne zdjęcia to w sumie po co wam obcy człowiek 😀 Dla mnie oczepiny to też zbędny element wesela. Wystarczyłoby rzucenie welonem/ muszką , a nie trwa to wieczność i osoby które się w to nie angażują się nudzą. Bardzo się nie mogę doczekać jak będzie wyglądać wasz ślub :*
Marta a zdradzisz jak rozwiązuje aż kwestie dekoracji? Cena podana przez florystykę zwala z nóg. A z drugiej strony mam dwie lewe ręce do dekoracji i jak myślę że mialabym to sama robić dzień przed lub w dniu wesela to mam łzy w oczach.
Z pomysłów to kolega miał “bukiety” z liści jesiennych, więc dekoracje były mega klimatyczne 🙂 Ale mieli wesele właśnie na jesień, więc wpasowało się w porę roku.
pracuję nad tym, ale na razie skłaniam się ku aliexpress i innym gotowym produktom 😀 Nie będę tego robiła sama, bo też mam dwie lewe ręce. U mnie jest ten plus, że tak jak pisałam, widzę to wszystko w takim minimalistycznym, naturalnym klimacie, więc tych dekoracji też nie będzie nie wiadomo jak dużo.
Czeć 🙂
My zdecydowaliśmy się na podanie tortu po obiedzie (zamiast pierwszego tańca), a po rzuceniu bukietem/muszką była wspólna zabawa do przedszkolnych “Krasnoludków” 🙂
Cieszymy się, że zrealizowaliśmy wesele po naszemu: poniżej 50 gości, ja nie miałam welonu, sukienka kończyła mi się w połowie łydki, biżuterię miałam z pereł, a buty – granatowe 😉 Zamiast pierwszego tańca – tort. Zminimalizowane oczepiny, fotograf bez kamerzysty.
Ps. Najbardziej szokujące było to, że zostaję przy swoim nazwisku i będziemy nosić różne nazwiska.
Twoje wesele brzmi tak przecudnie! Też mam swoją wizję ślubu i wesela, trochę podobną do Twojej. Z tą różnicą, że bardzo chcę zorganizować ślub humanistyczny, bo wizja mówienia własnych przysiąg w plenerze niesamowicie mi się podoba ^_^ Poza tym na pewno będę miała zdjęcia i film, chociażby dla potencjalnego potomstwa – ja jako dziecko uwielbiałam oglądać filmy z wesela moich rodziców i nie tylko. Poza tym to też wspomnienia rodziny, której w przyszłości może nam brakować… Ale rozumiem Twój punkt widzenia 😀
Pisz więcej o tym, organizacja tego jeszcze przede mną, mi się takie pro-tipy na pewno przydadzą! Na przykład skąd brałaś informacje o salach dostępnych w danym miejscu, bo też ciężko mi znaleźć coś, co mi się spodoba, a najgorsze, że nie robię wesela w miejscowości, w której mieszkam ;___;
Powodzenia w dalszych przygotowaniach!
Kiedyś byłam na weselu, na którym na “oczepinach” był taniec belgijka i świetnie to wyszło. Fajne jest to, że podczas tego tańca każdy zatańczy z każdym, więc jest to forma przełamania lodów. Myślę, ze by się nadał na “pierwszy taniec” 😉
Mam dokładnie te same inspiracje sukien ślubnych w swoim folderze 😀 Chyba mamy podobny gust 🙂 W grudniu jadę do Polski i będę szukać swojej wymarzonej sukni – już nie mogę się doczekać :)) Super wpis, pozdrawiam!
Fajny wpis, pisz więcej o tej tematyce 🙂 I po weselu chętnie wezmę namiary na zespół czy salę, bo mamy bardzo podobny gust 😀 Powodzenia, Marta!
Brałam ślub rok temu i jeśli chodzi o podejście u nas było podobnie. Zaczęliśmy od szukania miejsca na luźne garden party z grillem na 50 osób, ale szybko się okazało, że oferty są takie, że w tej samej cenie zrobiłam “normalne” wesele w sali weselnej, trwające do rana, na osób 80 xD Taki paradoks branży ślubnej ^^
Bardzo dobrze, trzymaj się tego, co Ty chcesz ;). To Wasz dzień a nie czyjś i nie ma co ulegać presji innych osób. Mam to samo zdanie, co do oczepin, te zabawy są miejscami żenujące i dość duża liczba osób wcale nie ma ochoty się tak bawić. Jedno wesele, które zapamiętałam z takich ostatnich, to było pod główną salą, sala z bilardem ze stołkami do rysowania itd. Całkiem ciekawy pomysł, ale wydaje mi się, że niekoniecznie potrzebny, ale to chyba po prostu wchodziło w skład sali. Och i ja też nie lubię zdjęć, więc dobrze rozumiem Patryka ;P.
PS Piszę się “SMS-a” a nie “SMS’a” pomyślałam, że warto abyś wiedziała. Aczkolwiek niektórych razi wypisywanie błędów, więc nie wiem czy sobie życzysz.
Maaarta, łap to *_* https://jbanaszewska.com/byl-slub/
Ja, choć wesela nie chcę mieć, UMARŁAM 😀 Plener, glamping, bez wyuczonego pierwszego tańca… Mega!
Trzymam kciuki za pozytywne doprowadzenie Waszego projektu do końca, powodzenia! 😀
Jeju, po Twoim tekście trochę kamień spadł mi z serca. Serio. Jesteśmy już po zaręczynach, wizję ślubu odłożyliśmy do ogarniania już po nowym roku, ale jakichś tam inspiracji wciąż szukamy. I też strasznie stresuje mnie pierwszy taniec… nie wyobrażałam sobie, żeby miało go nie być, ale… w sumie czemu nie?! I widzę, że marzymy o podobnym klimacie. Mega żałuję, że w moich okolicach nie ma starej stodoły zaadoptowanej na salę weselną – siano, skrzynki na owoce, polne kwiaty, klimat słowiański w połączeniu z boho. Surowne, proste i ‘ciepłe’ dekoracje. Ahh!
Co do oczepin, to byłam raz na weselu, gdzie były one w formie testu dla młodej pary (pytania w stylu “kto szybciej gotuje obiad”, a nie “kto częściej oczekuje seksu”) jednej, czy dwóch zabaw dla gości w ramach walki rodzina panny młodej vs pana młodego (zabawy też stylowe, w układanie słów “miłość” z literek bez użycia wzroku itp.), rzucenia welonu/muchy i wesołej zabawy dla “nowej pary młodej” z gośćmi 🙂 Gdyby tak wyglądały wszystkie oczepiny…
W pełni rozumiem Waszą decyzję o braku sesji zdjęciowej, ALE pamiętajcie, żeby ktoś Wam zrobił jakieś zdjęcia jako dwójce osób na jednej imprezie. W natłoku emocji i rozmów z gośćmi może się okazać, że nie macie później ani jednego zdjęcia jako para, które można “postawić na kominku” 😉 My tak skończyliśmy po pierwszym małżeńskim i gospodarskim Bożym Narodzeniu, że nie mamy ani jednego wspólnego zdjęcia…
Ja też nie chciałam żadnej dekoratorki, bo uważałam że jestem w stanie zrobić/kupić wszystkie dekoracje/dodatki/kwiaty jakie chcę sama (bez takiej osoby). Okazało się jednak, że nie mam nikogo kto mógłby w dniu ślubu ozdobić kościół i salę, a ja nie miałabym na to czasu. Radzę więc Tobie, zastanowić się za wczasu kto się tym zajmie 😉
Czy możesz zdradzić Marto, co to za sala? Brzmi przecudownie! 🙂
Glowne zdjecie jak z bajki, Calineczka i Guliwer.
Pięknie napisane! Pozdrawiamy https://www.gdziewesele.pl/warszawa weselnie! <3