Menu
Czas wolny

Piątek z Martą #66: jestem!

Jestem. Ja wiem. Wy też nie wierzycie.

CO U MNIE?

Siedzę i zastanawiam się, co Wam napisać. Więc może zacznijmy od początku.

Ostatnie 2 miesiące miałam praktycznie wyjęte z życia – organizacja Codziennie Fit Tour, czyli mojej trasy treningowej, to ogromne przedsięwzięcie, na które trzeba poświęcić masę pracy i energii.

W związku z tym – i mając na uwadze doświadczenia z tamtego roku – teraz postanowiłam się maksymalnie skupić na trasie i przestać brać dodatkowe zlecenia i angażować się w pięćdziesiąt tysięcy różnych projektów. No i udało się! Mimo dużej ilości wysiłku, przeżyłam psychicznie tę trasę dużo lepiej niż rok temu – głównie dlatego, że zaplanowałam z góry czas na odpoczynek i zmniejszyłam liczbę zadań poza trasą.

Poza tym totalnie zaaklimatyzowałam się już w naszym mieszkaniu. Czuję się tu jak w domu i nie zamieniłabym go na żadne inne! Natomiast ciągle mam do urządzenia jeden pokój – ten ze schodami – na razie nic tam nie ma, oprócz starych mebli, które ciągle obiecuję sobie wystawić na OLX i wiecznie to odkładam. Chciałabym tam zrobić prawdopodobnie jadalnię, ale muszę jeszcze chwilę poczekać – uspokoi się i wtedy dopiero się za to zabiorę.

Wywołałam też ostatnio nasze wspólne zdjęcia – i zamierzam je powiesić na ścianie. Ale ile mi to radości sprawiło! Nie mogę się na nie napatrzeć! Chcę je powiesić po 3 w rzędzie, tworząc taki “kwadrat” z ramek na ścianie. Czekam tylko na przyjazd wiertarki. Nasze mieszkanie jest stare i ściany są naprawdę mocne – w związku z tym mogę sobie co najwyżej pomarzyć o przybiciu czegoś młotkiem.

Nadchodzący miesiąc chcę spędzić głównie w Wrocławiu, w domu. Mam już trochę dość wyjazdów i chcę posiedzieć w swoim mieszkaniu 🙂 Dalej mam gorący okres – zbliża się premiera mojej drugiej książki – ale fakt, że mogę pracować już w domowym zaciszu jest dla mnie pocieszająca na tyle, że w ogóle mi nie przeszkadza ilość pracy.

Mimo mojego postu o byciu najgorszą panną młodą, coś tam ruszyło się do przodu – mam zespół 🙂 Teraz jeszcze fotograf i na razie będę miała sprawy ślubne z głowy. Przynajmniej na razie.

Jak widzicie, jestem też tu na blogu. Zrozumcie – bardzo ciężko jest mi już teraz godzić pisanie tutaj z resztą obowiązków… ale tak mnie zmotywowały niektóre osoby na trasie, że obiecałam sobie że choćby skały srały – będę pisać częściej. 🙂

W trakcie treningów w różnych miastach parę osób do mnie podeszło i powiedziało kilka ciepłych słów o Marta Pisze. To mnie tak zagoniło do pracy – nawet sobie nie zdajecie sprawy!

Chciałabym pojawiać się tutaj na blogu przynajmniej dwa razy w tygodniu – i jeśli to się uda, to już będę zadowolona. Bardzo było mi miło, jak pod wczorajszym wpisem dostałam tyle fajnych komentarzy o tym, że cieszycie się z mojego powrotu! Ja też… Marta Pisze zawsze będzie miało w moim sercu szczególne miejsce i nigdy, ale przenigdy tego miejsca nie usunę, nie zrezygnuję z niego całkowicie ani się z nim nie pożegnam. Nie ma w ogóle takiej opcji!

OSTATNIO NA BLOGU:

DO OGLĄDANIA

Koniecznie musicie zobaczyć mroczniejszą wersję Sabriny nastoletniej czarownicy wyprodukowaną przez Netflix! To jeden z lepszych seriali, jaki widziałam. Pożegnajcie się z wizją słodkich cioteczek i cukierkowej magii – mamy tutaj wszystko, co jest tego przeciwnością: kult Szatana, zabójstwa, egzorcyzmy, potwory i szesnastoletnią Sabrinę, która nie wie, którą stronę mocy wybrać. Ja połykałam jesienią odcinek za odcinkiem, a teraz nowy sezon zjadłam w trzy dni – bo nie mogłam się powstrzymać i jedyne, co chciałam robić, to oglądać dalej! Kocham takie klimaty!

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.