Menu
Motywacja i marzenia

Czekanie aż przejdzie, nic nie da. Bo widzisz – życie to nie grypa.

Wbrew pozorom, lubimy tak sobie poczekać.
Niby nas wkurzają te wszystkie kolejki w sklepach, spóźnione autobusy, paczki przychodzące za późno i wiadomości od znajomych wysłane pięć minut po czasie. Tak nas to irytuje, no bo przecież – mamy XXI wiek w końcu. Ile można czekać – na przesyłkę ze sklepu online, obsługę w sklepie, kelnera z rachunkiem?
A potem, kiedy przychodzi do naszego życia, to jakoś nagle to czekanie wcale nie jest takie złe. Jakoś tak sobie lubimy poczekać, przeczekać, grać na czas. Tyle, że życie tego nie ogarnia i idzie dalej. A ty zostajesz. Ostatni w tej cholernej kolejce.

Nie wiem jak Wy, ale kiedy chodzi o kolejki, to mam chyba jakiś dar. Niezależnie od godziny, kiedy kończę zakupy, nagle przy wszystkich kasach materializuje się kolejka. Nie kolejeczka z dwoma osobami, nie zwykła, skromna kolejka z czteroma klientami, gdzie każdy z nich ma parę produktów. Nie. U mnie tworzy się wielka, potężna kolejka na kilkanaście osób, a każda z nich robi takie zakupy, jakby nie tylko miało nie być już żadnych niedziel handlowych, ale gdyby w ogóle mieli zakazać jakiegokolwiek handlu. I oczywiście, zawsze stoję przy tej największej.

Mam jeszcze jeden dar. Kiedy już stanę w takiej kolejce, w której prawdopodobnie spędzę najbliższe pięć lat mojego życia, to zazwyczaj nikt już za mną nie staje. A kiedy płacę, to orientuję się, że korek przy kasach się całkowicie rozmył i już można kupować swobodnie.
Tak, jakbym za każdym razem przez jakieś czary-mary sama wywoływała to apogeum kolejkowe.


I o ile w sklepie za każdym razem naprawdę muszę się powstrzymać, żeby nie wybuchnąć, więc w myślach odpływam w jakieś bezpieczne miejsce, by się nie wkurzać, tak w życiu sama się do tej kolejki pcham.
Jak większość z ludzi. Postoję, poczekam, mam czas. Będzie lepszy moment.

Tyle, że życia się nie da przeczekać. To nie żadna grypa ani jelitówka.

CZEKAM NA LEPSZY MOMENT

Od sześciu miesięcy tak sobie czekam. Aż się poluzuje, aż będę miała wenę, aż coś tam. Aż skończy się projekt Y. No, a potem projekt Z. No dobra, jak już skończę A, to wtedy będzie dobrze.

No ale projekt A już się dawno skończył, a ja dalej czekam. Gdybym była wulgarna, powiedziałabym, że tylko wuj wie, na co.
Ale nie jestem wulgarna. Zazwyczaj.

Chyba, że się na siebie wkurzę – jak teraz.

Bo czekać to można, aż katar przejdzie. A nie aż łaskawie życie specjalnie dla mnie przygotuje doskonałe warunki.

fot. Fotografia dla biznesu Agata Matulka

Tyle razy powtarzam wszystkim znajomym, tu na blogu, wszędzie gdzie mogę: nie czekaj, działaj. Rób swoje. Nigdy nie będzie perfekcyjnego momentu, żeby zacząć.
A potem łapię się na tym, że sama czekam, aż będzie luźniej. Tylko, że już nie jestem na studiach, gdzie luźniej jest po sesji i na wakacjach. Jeśli chcę, żeby było luźniej, to sama muszę sobie ten luz zapewnić.

A wcale tego nie robiłam. I sobie czekałam, jak księżniczka, aż zrobi się samo.

NIE MA CO CZEKAĆ.

No, może warto jest czasami poczekać. Na autobus, na przykład. Zwłaszcza w zimie. Na bilety na koncert. Na to, aż twoja wymarzona rzecz znów będzie dostępna do kupienia.

Ale nie na życie, do cholery!

Mam takiego znajomego – bardzo fajny gość. Marzy strasznie o kupieniu pewnej rzeczy – drogiej. Już z dziesięć razy zapowiadał, że zaczyna zbierać i że już teraz jak tylko skończy X, Y no i Z, to będzie moment, kiedy się na tym skupi.
Minęło 1,5 roku. Nawet nie zaczął.

Koleżanka chce jechać. Dajmy na to, że do Honolulu (widzicie, jak dbam o RODO? Pełna konspira). Marzy o tym wyjeździe czwarty rok. Już miała kupować mapę do zwiedzania, już sprawdzała ceny lotów, już w internecie przeglądała przewodniki…

… aż w końcu zabukowała tydzień w Ciechocinku, bo z tym Honolulu to ona musi poczekać. Na jakiś lepszy moment, nie teraz.

A POCIĄG ODJEŻDŻA. BEZ CIEBIE NA POKŁADZIE.

I kiedy ty czekasz w kolejce, ktoś inny już dawno z tej kolejki wychodzi. I macha ci na pożegnanie, wsiadając do pociągu. Jakiego? Takiego, który odjeżdża bez Ciebie. To pociąg do tych wszystkich miejsc, które chcesz odwiedzić, do tych wszystkich rzeczy, które chcesz zrobić, do tych wszystkich celów, które chcesz osiągnąć.

Bez Ciebie na pokładzie, bo wolałeś ustawić się w kolejce, aż wreszcie poczujesz pewnego ranka ten zew, motywację jak stąd do San Francisco i inspirację godną Mickiewicza.

fot. Fotografia dla biznesu Agata Matulka

Rozumiesz już? Życie to nie katar, nie czekasz, aż przejdzie i dopiero działasz. Nigdy nie będziesz czuł się w stu procentach gotowy, nigdy nie będzie tego idealnego momentu, tego wspaniałego poniedziałku, kiedy to zmienisz wszystko i wreszcie zrealizujesz całą tą stertę rzeczy, które odkładasz na później.

Chcesz idealnego momentu? Sam musisz go sobie zrobić. Posprzątać, pozmieniać priorytety, no i przede wszystkim – wyjść z tej cholernej kolejki, która nic nie daje.

Siedząc w kolejce, nie zatrzymujesz czasu. On i tak leci.
Tylko pamiętaj, że czasami, jak się w tej kolejce siedzi za długo, to potem już jest za późno. Można przegapić autobus.
A następny już nie jedzie.

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.