Menu
Ludzie

Rzeczy, których się boję

Każdy się czegoś boi.
Jedni duchów, drudzy – utraty pracy, jeszcze inni samotności, a mój kot  – strzelających znienacka plastikowych butelek. Cokolwiek jest źródłem naszego strachu, czasami warto powiedzieć o tym głośno, bo wtedy najczęściej dzieją się dwie rzeczy: albo strach wypowiedziany na głos nie jest już taki przerażający, albo czujesz ulgę,  że wreszcie to z siebie zrzucasz i nie kisisz tego w sobie. Dlatego dzisiaj, moi drodzy, o tym, czego ja się boję. I o dziwo, to wcale nie są wampiry.

Chociaż jestem osobą z wybujałą wyobraźnią (która czasami potrafiła być moim przekleństwem) to zaprawiona sporą liczbą horrorów oraz namiętnie oglądanych odcinków Supernatural już wiem, że nic ci się nie stanie, o ile  po usłyszeniu hałasu w środku nocy nie zaczniesz schodzić do piwnicy i zgrywać bohatera. W związku z tym, potwory mnie kompletnie nie ruszają. 

Za to rzeczy przyziemne – o, jak najbardziej. Niektóre nawet spędzają mi sen z powiek.
I o nich właśnie będzie mowa.

CZEGO JA SIĘ BOJĘ?

Boję się… starości.
Kiedyś wydawało mi się, że osoby, które boją się tego, że się zestarzeją, są puste. Tak je się przecież przedstawia we wszystkich filmach: jako te irytujące postacie, które mają napompowane usta i rozciągniętą sztucznie skórę, bo nie mogą się pogodzić z tym, że nie wyglądają jak nastolatki.

Ja też się boję starości. A właściwie tego, że życie przeleci mi między palcami i nawet tego nie zauważę. Albo że się strasznie rozchoruję i nie będę mogła z niego korzystać na 200 %.  Że będę żałowała, że nie wybrałam innej ścieżki. Że z czegoś nie skorzystam, a potem będzie za późno. Że zestarzeję się brzydko, ale nie powierzchownie, tylko pod względem zdrowotnym: że nie będę pamiętać kim jestem i jak to jest być sobą.

W liceum wydawało mi się, że do 25 urodzin jest baaaardzo daleko – lata świetlne. Problem polega na tym, że w pewnym momencie czas zaczyna przyspieszać i nagle z 21 urodzin robią się 24,  – i nawet nie wiesz, kiedy.
Boję się, że wszystko szybko mi minie i coś przegapię. Albo że nie docenię tego dostatecznie i potem będę żałować.

Boję się… tego, co będzie za kilka lat.

Moją wadą i zaletą jednocześnie jest to, że patrzę w przyszłość. Nie, nie mam szklanej kuli i nie umiem układać tarota, ale zastanawiam się, jak moje decyzje wpłyną na kolejne lata albo co się będzie działo za jakiś czas i jak to wszystko będzie wyglądać.

Ponieważ mam nietypowy zawód (nie mówię o byciu trenerem, tylko blogerką) zastanawiam się często, jak to będzie wyglądać za kilka lat, czy dalej będę miała stabilną pracę, czy ludzie w ogóle będą chcieli mnie czytać?

Wiadomo – mam kilka umiejętności, mam też wyuczone zawody i nie mam problemu z tym, żeby ewentualnie się przebranżowić czy przejść na etat. Nie obawiam się tego, że nie dam sobie rady. Obawiam się tego, że nie wiem, co mnie czeka.

Mimo moich spontanicznych decyzji, lubię poczucie spokoju i pewności, co się będzie dalej działo. Ale pracując na własną rękę nie da się tego przewidzieć, bo nigdy nie wiesz. W związku z tym, czasami myślenie o tym, co będzie dalej, trochę mnie przeraża. Nie zawsze, ale zdarza się.

Boję się… braku kontroli.

W porządku, to pewnie brzmi bardzo niepokojąco i dziwnie, ale taki mam charakter. Nie czuję się dobrze w sytuacjach, w których nie mam kontroli nad tym, co się dzieje. To dlatego mimo pracy z dwoma osobami, czasami potrafię wziąć wszystko na siebie – bo chcę mieć kontrolę nad sytuacją.

Dużo razy nacięłam się właśnie w sytuacjach, w których ktoś inny przejmował dowodzenie i działał, w związku z tym jestem na to dość wyczulona.

Kiedy mam kontrolę, czuję się bezpiecznie. Prowadzi to jednak często do zarzucania się niemożliwą do ogarnięcia ilością obowiązków, w związku z tym bardzo mocno z tym strachem walczę i uczę się odpuszczać.

Boję się… że zostanę w tyle.

Ogólnie nigdy nie porównuję się z innymi – już bardzo dawno nauczyłam się, że to nigdy nie działa na moją korzyść; czasem jednak kiedy przeglądam internet, a mam gorszy okres, myślę sobie, że wszyscy tak działają i zasuwają… a ja nie. Boję się, że przez moje gorsze dni tracę, zostaję w tyle. Wiem jednak, ze często to tylko iluzja: ludzie piszą, jacy to są zapracowani i jak sobie dają radę, tak, jakby nie mieli nigdy dnia naleśnika, ale… to nieprawda.

I ja wiem, że to tylko powłoka, ale i tak czasami to na mnie działa. W takich momentach boję się, że robię za mało i staram się za mało, co potem będzie rzutować na moją pracę, karierę i życie. Mam świadomość, że każdy ma złe dni, dni lenia, naleśnika albo momenty, w których nie może, ale czasami trudno to sobie rozsądnie przetłumaczyć, kiedy z każdej strony czytasz o tym, jak perfekcyjnie ktoś zmiótł swoją listę rzeczy do zrobienia.

W związku z tym na blogu staram się pisać o moich złych dniach, bo czuję, że tego ciągle jest w sieci za mało. Ludzie obserwują innych i czują się gównianie, bo wydaje im się, że nie są w stanie tego dogonić i że nigdy nie będą tak produktywni. A to przecież bzdura. 

Boję się… spraw firmowych.

Sama jestem freelancerem z umowami, ale Patryk ma firmę i pomagam mu ogarniać ją pod względem papierów. Przeraża mnie, że o czymś zapomnę, czegoś nie dopilnuję… mam bardzo dobrą księgową, ale czasami martwię się, że z mojej winy o czymś zapomnimy albo coś przeoczymy.

Wydaje mi się, że zasady związane z prowadzeniem działalności w Polsce wcale nie są czytelne, czasami o czymś nie wiadomo, a musisz się do tego stosować – może ja po prostu nie mam do tego głowy, co nie zmienia faktu, że czasami przepisy powodują u mnie gęsią skórkę. I to nie z ekscytacji. Brr.

TO NORMALNE – SIĘ BAĆ

Wypowiedziane na głos obawy tracą na sile – i dobrze. Ale tym postem nie chciałam tylko poprawić sobie humoru – chciałabym, żebyście zauważyli, że obawy i strachy to coś zupełnie normalnego. Każdy z nas ma jakiegoś stracha na wróble, który go przeraża. Nawet, jeśli jesteście już “dorosłymi, poważnymi ludźmi”.

Mam wrażenie, że w dorosłym życiu każdy z nas się boi, tylko nauczyliśmy się to maskować. Ukrywać. Wydaje nam się, że strach to oznaka słabości. Jak dla mnie – wcale tak nie jest. To po prostu oznaka, że na czymś ci zależy albo coś jest dla ciebie trudne. A to z kolei czyni cię człowiekiem, prawda?

Czego Wy się boicie? Czy macie odwagę napisać o tym w komentarzu? Jestem bardzo ciekawa, jak wyglądają Wasze strachy. 😊

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.