Mówią, że podróże kształcą.
To fakt. Dowiadujesz się o zwyczajach w innym kraju, poznajesz odmienne kultury i widzisz miejsca, które do tej pory mogłeś podziwiać tylko na pocztówkach. Ale chyba najważniejsze, czego się uczysz poza domem, to tego, kim jest tak naprawdę osoba, którą widzisz codziennie w lustrze.
Zawsze chciałam zobaczyć Stany Zjednoczone. To było moje duże marzenie, więc kiedy okazało się, że jest okazja – bo marka Puma zaprosiła mnie na dwudniowe spotkanie trenerów do Los Angeles – długo się z Patrykiem nie zastanawialiśmy, podliczyliśmy kasę na koncie i przedłużyliśmy wyjazd o dwa tygodnie, rezerwując hotele i planując trasę.
Mówią, że podróże kształcą. Pewnie tak, ale nie tylko przez to, że poznajesz inny świat, ale przede wszystkim przez to, że wreszcie masz czas i spokój, żeby poznać trochę bardziej samego siebie. Ta podróż oprócz spełnionego marzenia dała mi wiele pomysłów, które zamierzam wcielić w życie po powrocie jak i kilka przemyśleń na temat siebie.
Czego nauczyła mnie podróż na drugi koniec świata?
Nie jestem typem podróżnika. I nigdy nie będę.
Wszyyyyyscy mówili mi, że po tej podróży wszystko się zmieni i od teraz będziemy podróżować na prawo i lewo, w górę i w dół, zwiedzać świat i spać w namiotach. No, może z tym spaniem w namiotach przesadziłam, ale ogólnie sens był taki, że ta pierwsza podróż obudzi w nas obieżyświatów. Zawsze deklarowałam się jako domowniczka i dziwiłam wszystkich tym, że nie czuję potrzeby podróżowania, nigdzie. No, może do rodziców. I to tyle. Kiedy tylko poruszany był ten temat, słyszałam: poczekaj, aż pierwszy raz polecisz gdzieś dalej.
Czekałam więc w tych Stanach na jakiś cud, spadającą gwiazdę albo zmianę nastawienia, ale ta podróż tylko upewniła mnie w tym, że nie jestem typem podróżnika. Nie chcę mówić, ile razy chciałam już do domu, mimo, że wakacje bardzo mi się podobają. Nie potrafię się odnaleźć w długich wyjazdach i chociaż jestem właśnie w miejscu, o którym marzyłam wiele lat, bardzo chcę już do siebie. Nie sądzę też, że będę chciała gdzieś wyjechać przez najbliższy czas. Albo w ogóle. Najlepiej czuję się w domu. 🙂
Dobrze jest spojrzeć na wszystko z dystansu.
Nic tak nie pomaga odciąć się od twojego życia, jak inna strefa czasowa. Mówię teraz całkowicie serio. Opuściło mnie wreszcie spięcie związane z pracą, udało mi się czasami nawet w ogóle o obowiązkach nie myśleć. Z drugiej strony, udało mi się też wreszcie znaleźć czas na przemyślenie tego, co chcę dalej robić, co zmienić, jakie są moje plany i jak chciałabym, żeby całość wyglądała za kilka lat.
Łatwiej się myśli tyle kilometrów od codziennego życia i rutyny – to fakt. Dystans robi się nie tylko w odległości, ale też we własnej głowie, dzięki czemu mogłam z innej strony spojrzeć na to, co aktualnie robię. Efekt? Wracam do Polski z dużą ilością motywacji i chęci do działania, nie mogę się już doczekać, aż wszystko wprowadzę w życie!
Brakuje nam uśmiechu i swobody.
Sam fakt bycia w Stanach i przemyśleń z tym związanych to temat na osobny wpis, ale nie mogłabym wspomnieć o jednej rzeczy, której człowiek się tu bardzo szybko uczy. Jeśli chciałabym przywieźć jakiś nawyk z tej podróży, to z pewnością będzie to uśmiech.
Ludzie tu rzeczywiście częściej się uśmiechają i są bardziej swobodni – nie przejmują się zbytnio tym, co inni sobie o nich pomyślą. To bardzo odświeżające i zdecydowanie fajniejsze, niż mijanie ponurych czy skupionych twarzy na polskich ulicach. Sama nie miałam nigdy problemu z uśmiechaniem, ale zdecydowanie nie zaszkodzi robić tego jeszcze częściej, niż do tej pory. 🙂
Jak smakuje spełnione marzenie
Zdecydowanie słodko, ale z gorzkimi wstawkami. Podróż do Stanów wydawała mi się tak poza zasięgiem, że naprawdę przez pierwsze dwa dni nie mogłam uwierzyć, że tu jestem. Było wspaniale i cieszę się, że udało mi się odhaczyć jedno z największych marzeń na mojej liście. Z drugiej strony, nie wszystko było takie, jak wydawało mi się, że będzie. Udało mi się też kompletnie uciąć jakiekolwiek myśli o przeprowadzce (kiedyś naprawdę o tym myślałam na poważnie) – dużo bardziej wolę naszą Polskę. 🙂
Czego nauczyły Was Wasze podróże?