Menu
Dobre życie

Czasami mam dość. Ty też? To po prostu to powiedz!

Czasami w głowie jest po prostu za dużo.
Za dużo myśli, problemów, zobowiązań, stresów, spraw innych ludzi. Myślenia o tym, co będzie, co jest, co było, co trzeba zrobić, co zjeść, kogo spotkać, co powiedzieć, jak się zachować, w co się ubrać, co kupić na promocji makijażowej w Rossmanie, kiedy zadzwonić do mamy, jak odpisze ten Ważny Człowiek i czy dadzą ten kredyt na mieszkanie, czy nie.

Po prostu: myśli jest za dużo. Tłoczą się w głowie i masz wrażenie, że zaraz wybuchnie. Do pewnego momentu ogarniasz i to świetnie, żonglujesz obowiązkami, zbierasz oklaski i słowa podziwu i jest super. Słyszysz: wow, jak ty tak wszystko robisz? Wow, że ci się chce! Pracujesz na najwyższych obrotach, i chcesz odpowiedzieć, że czasami też ci się nie chce, ale życie jest życiem i bywa, że nagle pięć spraw nałoży się na siebie i nie masz wyjścia. Musisz. Wiec robisz.
Aż nagle dochodzi jedna mała rzecz i czara się przelewa.

Czasami z tego natłoku nie chce się wstać. Nie chce się, nie ma się siły, żeby kolejny dzień zmagać się ze wszystkim na raz. Na samą myśl chce ci się płakać, bo chcesz, żeby zostawili cię w spokoju na jeden, cholerny dzień. I akurat tego dnia telefon nie przestaje dzwonić, skrzynka mailowa prawie wybucha, a ty jak na złość musisz ubrać się jak człowiek i wyjść na spotkanie. I oczywiście się do tego zmuszasz, bo kto to widział: brać wolne, bo masz dość?

I najlepsze z tego: wbrew pozorom to nie dlatego, że nie potrafisz powiedzieć “nie”. To nie dlatego, że bierzesz za dużo, jak mówią inni ludzie. Po prostu życia nie da się zaplanować i bywają gorące okresy, gdzie wszystko się na siebie nakłada – norma. A czasami są też dni, kiedy nawet nie ma tyle do zrobienia, ale czujesz się przytłoczony i nie jesteś w stanie zrobić nic, bo wszystko cię przerasta, mimo, że nie ma powodu. I wiesz co?

I TO JEST W PORZĄDKU.
Zdziwiony?

OPRÓCZ NEREK, ŻOŁĄDKA I WĄTROBY, MASZ TEŻ SWOJĄ GŁOWĘ

Wczoraj był Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego. Zdrowia, o którym praktycznie się u nas nie mówi – może się przebąkuje coś, gdzieś na boku. Po cichu. Że mamy zły dzień, czy coś. Nic więcej. Bo jeszcze ktoś sobie coś pomyśli…

Zdrowie psychiczne to nie tylko depresja/brak depresji. Choroba psychiczna/brak choroby psychicznej. Humor/brak humoru. Zaburzenia odżywiania/ brak zaburzeń. To nie ciąg czarno-białych statusów: zdrowy albo czubek. A wiele osób tak uważa.

O swoje zdrowie psychicznie powinniśmy dbać dokładnie tak samo, jak dbamy o swój płaski brzuch czy swoje ciało, kiedy mamy grypę. A nie zamiatać sprawę pod dywan.

Kiedy miałam takie okresy, o których pisałam wyżej – że czułam się po prostu przytłoczona, czułam wielkie wyrzuty sumienia.  Że dużo rzeczy się dzieje, trzeba działać, spotykają mnie pozytywne wydarzenia, a ja nie mogę wyjść spod kołdry, bo mnie to przerasta, bo jest tego za dużo. Bez sensu, prawda? Może czułabym nadal takie wyrzuty, gdyby nie to, że czytam mnóstwo anglojęzycznych blogów. A tam temat przytłoczenia – czyli czucia się overwhelmed – jest na porządku dziennym.
Dlaczego?

Bo to, do cholery, jest normalne uczucie!
Czasami mamy Dzień Naleśnika, czasami wstaniemy lewą nogą, a czasami w życiu dzieje się za dużo i pewnego dnia budzimy się przytłoczeni i nie jesteśmy w stanie nic ze sobą zrobić. I to jest w porządku. Każdy z nas czasami ma dość i musi naładować baterie. Albo ma dzień, w którym wszystkie sprawy i zmartwienia wydają się być gigantyczne, chociaż wcale nie są.

Czytam wiele blogów innych freelancerów i uczucie przytłoczenia czasami się po prostu pojawia – i już. Tak bywa. Pojawiają się wpisy – jak z tym walczyć, jak tego uniknąć, co zrobić, żeby poprawić sobie humor. A u nas… chyba wstyd się przyznać, że coś jest nie tak. Chyba boimy się, że ktoś nas skrytykuje – bo przecież zaraz pojawią się głosy: to po co tyle na siebie bierzesz, to po co tyle robisz, to weź odpocznij, to to robisz źle, to trzeba było, to jesteś pracoholikiem, to coś tam… Ogólny komunikat jest taki: to twoja wina, że się tak czujesz.

Zamiast po prostu: ok, rozumiem, ja też tak czasami mam.
Tak samo, jak masz czasami katar.

TO ŻADEN WSTYD – CZUĆ SIĘ ŹLE

Przyzwyczajono nas, że powinniśmy być pozytywni, radośni i pełni sukcesu. Zawsze. Jakoś w tych wszystkich motywujących przekazach zapomniano o jednej ważnej rzeczy: czasami zdarza się gorszy dzień. I tyle. Każdemu.

Kompletnie nie rozumiem, dlaczego jeśli mamy gorączkę, to jesteśmy w stanie wziąć wolne, ale jeśli czujemy się psychicznie tak źle, że nie jesteśmy w stanie wstać z łóżka i zmierzyć się ze światem, to zaciskamy zęby i idziemy, chociaż chce nam się ryczeć z bezsilności?
To nie ma żadnego sensu.

Dlaczego musimy wymyślać chorobę (sorry Ula, dzisiaj nie pójdę z tobą na zakupy, coś mnie brzuch boli) żeby ukryć to, że po prostu jest nam źle (a tak naprawdę mam doła jak stąd do Kanady i nie mam siły na jakiekolwiek relacje międzyludzkie).

Czy to nie jest głupie? Czy nie lepiej po prostu przyznać, że czasami dni są do dupy, rzeczy jest za dużo, od myśli wybucha nam głowa, albo po prostu nie mamy siły?

Z okazji tego Światowego Dzień Zdrowia Psychicznego oświadczam wam: nie ma nic złego w tym, że czasami czujecie się do dupy. I nie ma nic złego w tym, że mówicie to na głos.

To jest właśnie dbanie o swoje zdrowie psychiczne. Przyznanie się do tego, że dzisiaj nie macie siły. To nie jest oznaka słabości. To oznaka rozsądku! Dbania o siebie! Czasami same wyrzucenie z siebie tego, co nas męczy i dręczy, pomaga i wystarczy. Czasami trzeba zrobić sobie dzień wolnego. A czasami trzeba porozmawiać ze specjalistą. I każde z tych rozwiązań jest dobre i nie świadczy o tym, że coś z tobą jest nie tak.

Bo tak jak czasami może boleć brzuch, tak czasami boli wnętrze. I to jest w porządku – wystarczy to po prostu wreszcie zaakceptować.

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.