Menu
Motywacja i marzenia

Zmiana planów to nie porażka. Dlaczego wcale nie jesteś sobie nic winien.

Chciałam być dziennikarzem od końca podstawówki. Marzyła mi się praca w gazecie i w telewizji, tworzenie materiałów i robienie rzeczy, które mogą coś zmienić – nawet, jeśli tą zmianą miałby być nowy chodnik na jednej z uliczek albo naprawiony płot przy jednej z miejskich posesji. To nie miało znaczenia.

Przez całe gimnazjum i liceum z klapkami na oczach myślałam tylko o tym, by spełnić swój cel. Zaczęłam pracować w gazetach. Poszłam na dziennikarstwo. Miałam praktyki w studenckim radiu. W międzyczasie założyłam bloga, żeby szkolić warsztat.

Gdzieś przed rozpoczęciem trzeciego roku, po bardzo nieudanym stażu w dużej gazecie, zaczęła się pojawiać myśl, że w sumie to wcale już nie chcę być tym dziennikarzem. Atmosfera w redakcji, wieczny pośpiech, rywalizacja i chwytanie się tematów, które się “będą czytać”, a nie które rzeczywiście coś zmieniają, studia, które swoimi nudnymi zajęciami tylko zabijały pasję do pisania – to wszystko sprawiło, że praca dziennikarza przestała być dla mnie czymś cudownym.

Zaczęłam pracować w domu i jednocześnie myśleć intensywnie o kursie na instruktora fitness. Gryzły mnie straszne wyrzuty sumienia: tyle gadałam wszystkim o tym dziennikarstwie, tyle miałam doświadczenia, tyle starań, taka pewność siebie, że będę tym dziennikarzem i będzie świetnie – a nagle mi się odwidziało. Jak tak można? Dlaczego?

ZMIANA PLANÓW? PORAŻKA.

Porażka.
Tak myślałam. Odwidziało mi się, zmieniam plan – czyli spotkała mnie porażka, nie udało mi się. Poległam. Wydawało mi się, że jeśli ktoś nagle zmienia plany o 180 stopni, a przecież tyle lat ciągle powtarzał na prawo i lewo, że chce być dziennikarzem – przegrał. Rację mieli ci wszyscy ludzie, którzy mi mówili, że się nie uda. Bo przecież gdybym była lepsza/bardziej wytrwała/bardziej odporna/silna to na pewno dałabym sobie radę i w końcu znalazła radość w tej pracy. Prawda?

NIE MASZ ŻADNEGO DŁUGU WOBEC SIEBIE

No nie do końca.
Nie ma nic złego w tym, że musisz zmienić plany. Nie masz żadnego długu wobec siebie. To, że mając 15 czy 19 lat wydawało ci się, że praca X to praca marzeń, nie znaczy, że masz czuć wyrzuty sumienia, jeśli rzeczywistość okazała się inna. To, że ci się coś odwidziało – to normalne. Takie jest życie.

Ludzie gonią za czymś, a potem okazuje się, że to wcale im się nie podoba.
Ludzie marzą o czymś latami ,a potem… cóż, już tego nie chcą.
Ludziom wydaje się, że Y zmotywuje ich do czegoś, a potem mają rzecz Y i nic się nie zmienia.
Ludzie myślą, że jeśli spełnią warunek X, to będą lepsi, ale potem nic się nie dzieje.

Czasami żyjemy latami rozczarowani, bo czegoś nie zrobiliśmy, bo jak byliśmy dziećmi, to chcieliśmy być strażakami, weterynarzami, lekarzami, malarzami, pisarzami… a potem dorośliśmy i nam się odechciało. Albo spróbowaliśmy i wcale nie było tak fantastycznie, jak miało być. Gorzkie to wszystko, ale przecież… Nie masz żadnych zobowiązań co do swojego 15-letniego, 19-letniego, 25-letniego siebie, który sobie coś wymarzył i uważa, że to jest TO.

Nie masz ich, bo nie jesteś już tym człowiekiem. Jesteś kimś zupełnie innym.
I tak na marginesie, 15-letni ty już nie żyje. Więc i tak nie ma nic do gadania.

Dłuuugo nie mogłam pozbyć się wyrzutów sumienia.  Strasznie bolało mnie, kiedy ludzie ze zdziwieniem i oceną w głosie pytali, dlaczego zmieniłam studia. Nie mogli zrozumieć, jak po tylu latach wałkowania jednego tematu, mi się nagle odechciało.
A odpowiedź jest jedna: bo tak czułam. I już. Bo byłam tam, pracowałam, wiem jak tam jest i wcale mi się to nie podobało, chociaż myślałam, że będzie. Bo odkryłam inną pasję, zmieniłam zainteresowania, dojrzałam, przestałam wyobrażać sobie media jako idealny świat i zobaczyłam rzeczywistość. A ta mi się nie spodobała.
I miałam do tego prawo.

DŁUGU NIE MA. SĄ NOWE POCZĄTKI.

Może za 10 lat stwierdzę, że już nie chcę być trenerem i zostanę kimś innym. A może nie. Niezależnie od tego, jaka będzie moja decyzja – to moja sprawa. Nie jestem kamieniem na drodze, żeby leżeć ciągle w jednym miejscu.

I nie mam na koncie długu wobec swoich młodzieńczych wyobrażeń na temat życia. I ty też nie. Masz prawo stwierdzić, że coś to “jednak nie to”. A może to było to, ale już nie jest, bo nie jesteś tą samą osobą?
Nic w tym złego. W końcu dług za nami nie chodzi, jest jednak możliwość nowego początku.

Tyle razy, ile tylko chcesz.

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.