Cześć,
zapewne wydaje ci się, że nie masz czasu. A nie, sorry: ty jesteś pewny, że go nie masz. Bo tak jest, prawda? Wracasz z uczelni albo z pracy i jest już ciemno. Obiad, szybko coś co trzeba ogarnąć, dwie minuty przy komputerze, herbata i BACH! już jest wieczór.
A więc prysznic, piżama, spać. Budzik. Kolejny dzień. I tak w kółko.
Z pewnym zachwytem, ale też irytacją, przeglądasz zdjęcia znajomych i czytasz na blogach o tym, jak dobrze to jest ćwiczyć, rozwijać swoje pasje, czytać dużo książek, chodzić na spacery bez celu i w sumie, żyć. Robić coś innego niż codzienne obowiązki. Brzmi super, pewnie, myślisz wkurzony, ale co z tego, skoro ja nie mam kiedy tego zrobić? KIEDY NIBY? Chyba w nocy!
Czy wy nie widzicie, ile ja muszę zasuwać? Czy naprawdę nie rozumiecie, że ja nie mam czasu? – myślisz sobie, kiedy wszędzie nawołują cię do poruszania się albo spełniania swoich marzeń – ciekawe, czy wy byście robili dalej te swoje pasje-srasje, gdybyście musieli robić tyle, co ja!
Łatwo się zirytować. Wszystko wydaje się łatwiejsze, kiedy nic nie musisz. Nie myślałeś tak kiedyś? Że gdybyś nie pracował czy nie studiował, to z palcem w pewnej części ciała byś sobie ćwiczył, realizował się, może nawet książkę napisał? Ba! Robiłbyś wszystko dwa razy dziennie! Albo pięć. Pięć treningów, 10 książek do przeczytania, 3 filmy – co to dla ciebie? Gdybyś tylko miał czas…
Ale nie masz. I złościsz się, kiedy inni robią to, co ty też byś chętnie zrobił.
Widzisz, problem jednak polega na tym, że życie to kwestia wyborów i pewnych decyzji. Po pracy możesz zdecydować, że idziesz na trening albo leżysz przed kompem, scrollując fejsa. Po ośmiu godzinach na uczelni możesz pomyśleć, że teraz czas na piwo dla rozluźnienia, zamiast – na przykład – rozwijać się czy poczytać książkę na temat twoich zainteresowań. Twój wybór, ja nie oceniam. Nie mówię, że któryś jest lepszy.
Mówię tylko, że po prostu go masz.
Jako mama możesz decydować, że sama cały dzień zajmujesz się dziećmi, pierzesz, sprzątasz, gotujesz i jeszcze pracujesz na etat. Możesz też powiedzieć w końcu dosyć i podrzucić dzieci mężowi, a sama pójść na fitness albo do drugiego pokoju obejrzeć w ciszy – chociaż raz w tygodniu! – Seks w wielkim mieście. Mąż to nie dziecko, tylko dorosły człowiek. Da sobie radę godzinę bez ciebie. Oczywiście, możesz wybrać pierwszą opcję jeśli chcesz. Żadna nie jest bardziej godna podziwu, po prostu akcentuję, że może tak być.
Tak naprawdę, dużo możesz, pytanie tylko, jak tego chcesz. I czy warto? Czasami tak. Czasami nie. Na pewno nie warto poświęcać godzin po pracy czy nauce na kolejną pracę i sen, olewając rodzinę i bliskich tylko po to, żeby móc sobie kupić sportowy samochód. Na pewno warto poświęcić chwilę na zadbanie o siebie lub dalszy rozwój, a nie na scrollowanie fejsa. Na fejsbuku nie odpoczywasz. Marnujesz tylko czas. I to sporo.
To nie do końca jest tak, że nie masz czasu. Nie obrażaj się, że ci to mówię – jestem szczera.
Po prostu czasami jest tak, że ty wybrałeś, że go nie masz.
Ot i cała filozofia.
Idealny wpis w idealnym momencie, właśnie siedzę po całym dniu na uczelni i scrolluję facebooka. Jest dopiero poniedziałek a ja już mam dość i nie mam pomysłu jak ogarnę czasowo wszystkie zajęcia w tygodniu. Aż tu nagle pojawia się Twój nowy post i tak jakbym dostała zastrzyku energii i motywacji do działania. Dziękuję Marto jesteś wielka, kilkoma słowami potrafisz przywrócić chęć do życia a nie tylko całodziennej wegetacji. Pozdrawiam <3
Czy ja wiem… powinnam dziś zrobić jeszcze to i tamto, i tamto, i tamto… ale jakoś sił nie mam. Głowa mnie boli. Czasem znajdzie się czas, ale najlepiej, jak jest i czas, i siły. Pracowałam 9-12, zjadłam obiad, 13.15-18.15 uczelnia, wróciłam, załatwiałam sprawy zawodowe do ok. 20.30. Odpisałam paru ludziom na fb i zjadłam kolację. Teraz poczytam w łóżku i idę spać. Może nie tyle czasem nie mam czasu, co siły na jakikolwiek wysiłek: sprzątanie, ćwiczenie, gotowanie, uczenie się, załatwianie, rozwój.
Wiadomo, ale czasem nie ma się siły, raczej nie codziennie. Nie gloryfikuję zajętości; uważam, że czasami powinniśmy rzucić wszystko w cholerę ot tak, dla zdrowia psychicznego. To, że post jest o tym, żeby się zmotywować po naszych obowiązkach nie oznacza, że zachęcam do zajeżdżania się. Musimy uczyć się nie demonizować i nie gloryfikować, a zacząć ogarniać, że czasami są też odcienie szarości i nie wszystko jest skrajne 🙂
A jeśli mam tak codziennie? Wyniki badań mam w normie, staram się wysypiać i jeść normalne posiłki. Mimo to czuje się zmęczona, wręcz przemęczona, a od ok. 18 cierpię na bóle głowy/ migrenę. Prawdą jest, że dużo się stresuję i to faktycznie nie wpływa pozytywnie na moje zdrowie. Nie powiedziałabym też, że się zajeżdżam – mam sporo obowiązków, ale nie przesadnie (tzn. zwykle pracuję/ studiuję ok. 8-9 h plus godzina na dojazdy).
Proponuję wizytę u lekarza. Ciągłe przemęczenie może być spowodowane przez problemy hormonalne / tarczycę / zły poziom insuliny/cukru w organizmie.
Wyniki w normie 🙂
Też proponuję wizytę u lekarza. Ja mam podobnie, wieczne zmęczenie, spanie po 9-10h. Ciągłe wyrzucanie sobie, że inni robią tak dużo, a ja wracam do domu w trybie zombie i czasem nawet obejrzeć odcinka serialu nie mam siły.
U mnie wykryto Hashimoto.
…co wcale nie znaczy że jest lepiej, bo mimo choroby i koszmarnego samopoczucia wyniki są w normie, więc nikt mnie leczyć nie chce. No, ale może u ciebie będzie inaczej.
No cóż, mam Hashimoto wykryte już z 5 lat temu, a wyniki od dłuższego czasu, dzięki lekom, w normie. Badania robię co kwartał, kompleksowe raz w roku. I też muszę długo spać, jak śpię krócej niż 8h, to chodzę jak inni po 2h, a zdarza się spać i 10h (gdy nie nastawię budzika). Nie wiązałam tego z tarczycą, bardziej winiłam ją za powtarzające się stany depresyjne, ale w takim razie wyjaśniałoby to więcej niż przypuszczałam! Dzięki, od razu mi raźniej 🙂
Kubeł zimnej wody… Dzięki!
Tak samo jak student wybrał angażujące studia i dlatego wraca późnym wieczorem. Tak samo jak mama zdecydowała, że chce być mamą. To ich decyzje, które już w jakiś sposób ograniczyły ich czas. Ważne tylko, żeby te decyzje były podejmowane z świadomością tego, że zabiorą nam coś z życia, ale może też coś w nie wniosą. 😉
To prawda! Tak samo, kiedy decydujemy się na jakiś prywatny projekt czy bierzemy dodatkowe zlecenia – to są decyzje, które ograniczają nam czas i my sami powinniśmy być tego świadomi 🙂
No nie wiem… osobiście uważam, że owszem to ile się ma czasu to często kwestia wyboru i odpowiedniej jego organizacji. Zamiast tracić czas na pierdoły, marnowanie czasu w internecie czy na rozmowy z ludźmi, z którymi naprawdę nie chce nam się rozmawiać – jest bez sensu. Natomiast ja np. wcześniej spędzałam około 10-12h dziennie na uczelni, przed uczelnią biegałam lub chodziłam na siłownię, wracałam – uczyłam się, spałam po 4h. Obecnie pracuję po 10-12h, przed pracą biegam lub chodzę na siłownię, w piątki po południu i w weekendy studiuję (co weekend), nie mam wolnego dnia poza Świętami czy dniami ustawowo wolnymi od pracy. Wolny czas staram się poświęcać bliskim, w metrze czytam książki, sprawdzam maile, czytam artykuły medyczne itp. Kiedy mam trochę czasu w weekend: sprzątam, piorę, prasuję, gotuję – normalka. Koniec końców – bardzo mało sypiam, za mało, ale naprawdę często nie mam na to tyle czasu ile bym chciała. Nie spełniam się jeśli chodzi o hobby – fotografia, gdyż poza godzinami pracy czy uczelni nie mam dobrego światła do zdjęć, a i nie wszędzie mogę fotografować, choć staram się to robić jak najczęściej. Co więcej, uważam, że każdy kto jest przemęczony przede wszystkim psychicznie – czasem potrzebuje marnotractwa czasu – obijania się przed komputerem, wylegiwana w łóżku czy ‘nicnierobienia’ – dla zdrowia psychicznego, fizycznego, dla resetu.
Marcie na pewno nie chodziło o to żeby robic WSZYSTKO. Tylko wyciągnąć z czasu tyle ile się da. Leniuchowanie tez jest ważne ! Ty to wszytsko robisz i wieeeeelki podziw za to dla Ciebie :*
Paulina już napisała wszystko za mnie. Już podkreślałam wiele razy na blogu, że nie pochwalam zajętości za wszelką cenę i wcale nie jestem za wiecznym pracowaniem. Uważam, że odpoczynek też jest ważny! To, że piszę post o motywacji czy korzystania z czasu nie znaczy, że uważam odpoczynek za coś złego albo że namawiam do przeginania w którąś stronę! 🙂
Co w sumie nie zmienia faktu, że taki wpis jest świetny, ale dla osób, które np. studiują 4 h dziennie albo chodzą do liceum (a w domu wyręczają ich z obowiązków domowych rodzice, nie muszą pracować) i uważają nadal, że nieee no czasu to oni nie mają w ogóle 😀 a co mają powiedzieć chociażby ich rodzice, którzy pracują dłużej, niż dzieciaki siedzą w szkole, a po pracy jeszcze ogarniają dom i dzieci 😉
Jasne że czas łatwo przecieka przez palce (i na ogół zbyt łatwo) i że na ogół można z doby wycisnąć jeszcze więcej. Pies trochę pogrzebany w tym, że Twój blog Marto czytają również osoby, które zdają sobie sprawę z tego, czym się różni wymówka od istoty rzeczy, że tak powiem 😀 i takie, które potrafią się zorganizować.
No i trochę klops… W sytuacji koleżanki wyżej nie należy motywować do tego, by nie spędzała wolnego czasu na pierdoły, tylko wręcz przeciwnie – by szanowała swój wolny czas, nie próbowała tam napchać za wszelką cenę jakiś dodatkowych aktywności, bo może się przez to łatwo wypalić w dłuższej perspektywie czasowej i niestety trochę znam tego typu ból.
Z jednej strony ten wpis jest i tak o nieeeba lepszy, niż podobne, które pisywałaś kiedyś na podobny temat 😉 Dla części osób faktycznie może on mieć ogromną wartość, ale do mnie np. nie bardzo trafia.
Próbowałam się tak piłować, by każdą minutę spędzać produktywnie, ale ciężko mi taką zdrową samodyscypliną bez popadania ani w lenistwo, ani w obsesję robienia “czegoś” przez 24 h na dobę i to z tym mam problem.
Na razie szukam uporczywie jakiegoś efektywnego sposobu na “szybkie wypoczywanie” ale niestety wciąż mi ich mało 🙂
Tyle, że od jakiegoś czasu na blogu często też przemycam treści właśnie o tym, że należy odpuścić i odpoczywać, wydaje mi się, że po prostu nie da się pisać bloga tak, żeby każdy wpis pasował każdemu w 100 procentach 🙂
Ten post Cię nie zainteresuje, ale napiszę za jakiś czas kolejny o odpoczynku i tamten trafi. I odwrotnie – studentka, która pracuje 4 h tamtego wpisu szczególnie nie połknie 🙂 Ot, specyfika pisania dla dużej ilości osób 🙂
Pozdrowienia 🙂
No jasne, “jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził”, jak to mówią 🙂
Ogólnie takie gadanie jest dobre, bo gdyby mi moi rodzice nie przekazywali od dziecka postawy w tym stylu “wszystko można, tylko trzeba chcieć, a nie narzekać, że ‘niedasie'” to nie pomyślałabym nawet, że w liceum mogę robić coś oprócz kucia do matury, a okazało się, że mi się tam zmieściło bardzo dużo rzeczy 🙂
Tak więc popieram, ale czekam z utęsknieniem na posty o odpoczynku w pigułce xD
Jak zwykle doskonały tekst w odpowiednim momencie, nie wiem Marta jak Ty to robisz, ale większość Twoich artykułów idealnie wpasowuje się w moją czasoprzestrzeń 🙂 Masz rację mówiąc, że mnóstwo czasu tracimy na fejsie i leżeniu zamiast wykorzystać go na rzeczy faktycznie istotne i po prostu nas rozwijajace 🙂
Dzięki Marta .
Dzięki za kopa w zadek .
Kobieto , Ty zawsze wiesz jak trafić w sedno i dzięki Tobie człowiek zrobi chociaż maleńki krok w stronę walki o siebie , swoje życie , swoją osobę !
Obyś taka zawsze pozostała 🙂
Nie wiem skąd wiedziałaś, że tak bardzo potrzebowałam dzisiaj takiego posta. Stoję przed wyborem, czy wziąć na siebie pewne nowe obowiązki kosztem i tak już mocno ograniczonego wolnego czasu czy dać sobie spokój. Wiem, że projekt jest tego wart i bardzo pomoże mi w rozwoju zawodowym i duchowym, ale boję się kiedy ja znajdę na to czas studiując, pracując, pisząc licencjat, trenując.. Ale chyba warto podjąć próbę i potem nie żałować 🙂 Ty udowadniasz, że można mieć milion spraw na głowie i radzić sobie świetnie, więc chyba się da! Pozdrawiam 🙂
Hmm… wybór pomiędzy obowiązkami, a przyjemnościami nie jest taki prosty. Skoro czas wolny nie jest wpisany w naszą pracę, to pora zastanowić się, czy nie za wcześnie zostałam mamą, nie za przytłaczającą posadę zajmuję, za wiele wziąłem na swoją głowę, a unieść tak wiele nie potrafię. Rezygnacja z obowiązków na rzecz pasji hmm… owszem, czemu nie, ale bądźmy świadomi, że ie zaznamy w ten sposób przyjemności, mając w głowie te sprawy, które zaprzepaściliśmy.
P.S. Świetne zdjęcie ;D
Ale ja naprawdę nie mam czasu! Pobudka przed 7, po 8 docieram do pracy, praca do po 16, potem zakupy i o 18 jestem dopiero w domu. A w domu typowy schemacik: gotowanie obiadu, potem nauka angielskiego/praca nad prywatnymi zleceniami/nauka androida, sprzątanie, ćwiczenia, kąpiel i… już 22 i trzeba kłaść się spać. No w tygodniu nie ma już czasu na pogranie w Simsy, przeglądanie fejsa czy oglądanie anime, a książki można co najwyżej czytać w autobusie. Tak, to nasz wybór czy nie mamy czasu 🙂
Dokładnie. Też zawsze mówiłam, że nie mam czasu, ale zaczęłam sobie planować dni i nagle się okazało, że mam go mnóstwo 😉 Po prostu marnowałam go na pierdoły typu fejs, seriale, mówienie “zaraz wstanę i coś zrobię” i tak mi pół dnia zlatywało. Masakra.
Nooo! Świetnie jest sobie spisywać, kiedy naprawdę pracujemy i ile to nam zajmuje 🙂
Chciałam sobie postanowić, żeby ograniczyć facebooka, ale z drugiej strony to tam mam polubione wszystkie blogi (np. Twoje), które czytam i stamtąd wiem, że jest nowy post. I z Facebooka otwieram dziesięć kart i czytam.:)
Mam ten sam problem, ja jeszcze rozmawiam ze znajomymi na czacie. Problem można rozwiązać tak, że wyznacza się godziny w których wchodzisz na fb i wtedy soboe ogarniasz wszystkie linki. Najgorzej to mieć włączonego b non stop – ja jak sobie podliczylam, to wyszło mi, ze co chwila mnie rozprasza i tracę na nim megs duzo czasu 🙂
Też chciałam ograniczyć fb, ale głównie przez niego kontaktuje się z ludźmi w sprawie studiów i pracy, prowadzę dwa fanpage, w tym jeden związany z pracą, i jestem w grupach na obu kierunkach studiów. Jak tu ograniczyć, jak czuję przymus bycia na bieżąco? 🙁
Marta,
dlaczego nie odpisujesz na maile i komentarze?
Staram się odpisywać na wszystkie komentarze, nie zawsze daję radę. Pisalam w ostatnim piatku z martą ze mam teraz trudną sytuację w rodzinie i cały wolny czas przeznaczam na to. 🙂
Na maile nie odpisuję, bo się nie wyrabiam. Razem z tymi z codziennie fit dostaję ich tygodniowo dobre ponad sto. Próbuję odpisywać, ale jestem i tak do tyłu czasowo 🙂
Nie mówiąc już o tym, że poza blogowaniem pracuję, prowadzę drugiego bloga, studiuję dziennie, mam kanał na yt i obecnie kończę dwa duże projekty, które zajęły mi dobre kilka miesięcy 🙁 jestem tylko człowiekiem 🙂
Amen! I nawet jak ma sie caly czas na swiecie to bez motywacji, checi ruszenia tylka sprzed komputera/telewizora duzo sie nie zrobi.
Skąd ja to znam 🙂 Wg fb powinien być tylko włączony np. na weekend czy 2 dni w tygodniu, ja bym była za! No, ale cóż każdy orze jak może więc trzeba się pilnować samemu. Fajnie jest przeczytać taki post i zdać sobie sprawę, że myślę, że nie mam tego czasu a wiem że jeszcze bym go wykrzesała. Najgorzej mam gdy głowa pali mi się od pomysłów (i spać nie mogę), “czasu brak” i wykonania brak, ale na szczęście od niedawna walczę z tym! Planowanie dnia w tym pomaga 🙂 Pozdrawiam 🙂
Dokładnie! wystarczy odłączyć wi-fi na jakiś czas i od razu jest większa motywacja do nauki 😀
Ja byłam kiedyś mistrzem w marnowaniu czasu właśnie na rzeczy typu facebook albo youtube, na szczęście pracuję nad tym by lepiej organizować czas i muszę Ci podziękować,bo Twoje porady na temat organizacji czasu również w tym pomagają 😉 Obecnie pracuję praktycznie na cały etat, studiuję dziennie, robię magisterkę i udaje mi się jeszcze wygospodarować trochę czasu żeby pocwiczyć kilka razy w tygodniu czy spędzić czas z chłopakiem 😉 Nie jest to proste, ale nie jest też niemożliwe 😉
Święte słowa. Każdy z nas ma dokładnie tyle samo czasu: 24 h na dobę. Tylko od nas zależy, jak go spędzimy. Natomiast brak czasu to świetna wymówka – lepiej powiedzieć, że nie mam czasu czegoś zrobić zamiast, że mi się nie chce 🙂
Jak patrzę na Ciebie, to zastanawiam się, dlaczego tak mało wyciągam ze swojej własnej doby:P Ten czas jest, tylko nieefektywnie wykorzystywany i ze źle ustalonymi priorytetami.
Da się dużo, trzeba po prostu osiągnąć dziko wysoki level samodyscypliny.
Dokładnie. Jestem na ciężkich studiach, mieszkam 1,5 godziny od uczelni, więc często wstaję po 5, ledwo zdążam na uczelnię, a wracam o 20. Potem szybki obiad, prysznic, a trzeba się jeszcze uczyć… Ale nikt nie nie cisnął tam na siłę, to był mój świadomy wybór i nie ma sensu narzekanie. Czytam książki w autobusie, treningi robię w weekendy, też całe weekendy się uczę, żeby mieć czas na sen w tygodniu 😀 Fejsa w ogóle nie przeglądam, włączam tylko wtedy, kiedy chcę z kimś pogadać. Wieczorami, kiedy jestem już tak zmęczona, że do głowy nic nie wchodzi, czytam blogi i się relaksuję (chociaż chwilę). I jakoś się da funkcjonować 😉
Jak zwykle w samo sedno. Taki tekst był mi potrzebny. Dzięki, Marta :*
Strzał w 10! W wakacje ciągle narzekałam, że brakuje mi czasu, a nie pracowałam, miałam czas tylko dla siebie, no i oczywiście dla zajmowania się domem. Teraz studiuję za granicą (Erasmus <3), mieszkam 30 km od miasta, w którym studiuję, co oznacza: 10 minut samochodem na dworzec, 30 minut w pociągu, 15-20 minut pieszo na uczelnię, w drugą stronę to samo. Zajęć mam nie tak mało, do tego uczę się regularnie – trochę jednak ciężej studiować w dwóch językach obcych. Poza tym pomagam siostrze w domu, staram się być dla niej wsparciem (ma ciężki okres w życiu) i próbuję być dobrą ciocią. Znajduję w tym wszystkim czas na w miarę przyzwoite jedzenie i aktywność fizyczną – może nie wzorową, ale lepsza taka, niż żadna. Staram się znaleźć czas na pisanie bloga, choć na razie to trochę schodzi na dalszy plan i wrzucam gdzieś swoje pasje. W końcu mam codziennie do zagospodarowania godzinę w pociągu i przerwy między zajęciami! Wystarczy chcieć. Jasne, są sytuacje wyjątkowe, ale nas w większości one nie dotyczą.
Cześć Marta 🙂
Prawdą jest, że każdy z nas ma w życiu jakieś wybory (lepsze lub gorsze). Obserwuję ludzi żyjących w moim otoczeniu i mam wrażenie, że niektórzy z nas w ogóle tego nie dostrzegają. Po prostu dobrze się żyje w “strefie komfortu”, to znaczy, kiedy nie trzeba nic zmieniać (jest neutralnie i tak powinno być). Do momentu, kiedy studiowałem dziennie (mój kierunek, choć finansowy, nie wymagał ode mnie przesiadywania zbyt długo na uczelni), miałem wrażenie, że trudno jest sobie zorganizować czas – jakieś zajęcia, jakieś okienka, podczas których nie ma sensu telepać się autobusem do domu przez zakorkowane miasto…
Kiedy postanowiłem, że dość tego, przeszedłem na tryb zaoczny i znalazłem pełnoetatową pracę. Od początku wakacji do teraz – od rana pracuję, popołudniami piszę (bloga i własne opowiadania, bo ja już mam na koncie KSIĄŻKĘ, która walczy o względy wydawców!), a wieczory spędzam z bliskimi. Można, to tylko kwestia właściwych wyborów i przemyślanych decyzji. 🙂
A się rozpisałem…
Pozdrawiam 🙂
P.S. Bardzo dobry tekst.
A ja mam tak, że im więcej mam obowiązków, tym łatwiej jest mi się zorganizować. Po prostu wtedy jestem zmuszona sobie ten dzień w jakiś logiczny sposób uporządkować, a kiedy wydaje mi się, że mam duuuużo czasu i nie muszę nic planować, bo i tak zdążę, to… dzień rozmywa mi się i czas mija nawet nie wiem, kiedy 🙂 Nauczona doświadczeniem wiem, że tylko ode mnie zależy, ile uda mi się zrobić. Ale nie popadajmy też w przesadę, odpoczynek jest równie ważny, ale DOBRY odpoczynek 🙂
True Story! 🙂 Mi akurat oczu otwierać nie musisz bo rozwój to u mnie pierwszorzędna sprawa, ale myślę, że sporo jest osób, które powinny to przeczytać :)))))))
O to, to! Wiadomo, że czasem harmonogram napięty jak baranie jaja i naprawdę człowiek nie ma czasu się po tyłku podrapać, ale zazwyczaj to rzeczywiście sztuka wyboru i planowania. Tylko od Ciebie zależy, czy na koniec dnia spojrzysz w lustro i powiesz: to był dobry dzień.
Heh u mnie sie przydarzylo to co u paru dziewczyn w komentarzach – bylam zła, bo wracalam z pracy po 19 i musialam sobie zrobic “golden hour” na krotki odpoczynek bo bylam tak wykonczona, ze nie bylam w stanie sie za nic zabrac. Czesto ta godzina ksiazki czy telewizji konczyla sie zasnieciem i obudzeniem sie o 2 w nocy.
Wkurzalo mnie to strasznie, bo nie rozumialam czemu nie mam w ogole sily a jakos inni maja i sa w stanie cos robic po pracy. Pewnego dnia poszlam do lekarza ogarnąc lekkie dusznosci, zrobilam badania i… wyszlam z hashimoto. Niedowiary jaka ta choroba jest powszechna. Teraz od niedawna jestem na lekach ale juz sie nie wkurzam tak bardzo po pracy (ok moze troche). Dalej jestem wykonczona i zasypiam z dupy ale czekam, moze wkrotce cos sie zmieni >_<
Masz rację Marta.
Wszystko można należycie zorganizować, trzeba tylko tego bardzo chcieć.
Zawsze możemy wygospodarować trochę czasu na własne, relaksacyjne przyjemności.
Jeśli chodzi o treningi to polecam wczesne godziny, przed pracą.
Poranne ćwiczenia pobudzają nie tylko ciało, ale również szare komórki, które później w pracy/na uczelni lepiej funkcjonują i nas nie zawodzą. 🙂
Kiedyś wstawałam o 5 rano i biegałam po osiedlowych uliczkach, ale trochę się rozleniwiłam (aż wstyd), ale planuję powrócić do porannego, szalonego rytuału. 🙂
Marta – Osoba, dzięki której uświadomiłam sobie niesamowicie ważne rzeczy, np. co robiłam nie tak z planowaniem swojego czasu. Post powyżej również dał mi do myślenia i dzięki niemu zobaczyłam, jak narzekam na brak czasu, a przecież mam go mnóstwo. Zamiast siedzieć na facebooku mogę rozwijać swoją pasję albo uczyć się czegoś nowego.
Kochana, dałaś mi takiego kopa, że nie wiem jak mam Ci za to dziękować! Jesteś moją inspiracją i polecam Twojego bloga każdemu znajomemu. Tego Marta Pisze, jak i CodziennieFit, bo w obu jestem “zakochana” po uszy”. <3
Btw. Jeśli ktoś chce, może zajrzeć do mnie, zaczęłam właśnie dzięki Marcie – http://abouteverythingbyannabel.blogspot.com.
wiele ciekawych rzeczy można tu poczytać zapraszam do mnie
http://filmowyzbiornik.blogspot.com/
przez wakacje pracowałam przy konserwacji po 12-13 godzin dziennie, wracałam strasznie zmęczona, ale chciałam w końcu zrobić szpagat, bo naprawdę niewiele mi już brakowało, wiec trzy razy w tygodniu robiłam sobie stretching. Nigdy nie żałowałam wykonanego treningu, wręcz dodawał mi energii 😀 i końcem sierpnia siadłam w tym szpagacie;) jak się chce to się znajdzie czas
Tak jest! Niby się mówi, że czas to jedyna obiektywna rzecz na tym świecie, ale to nieprawda. Najtrudniej zrozumieć, że te rzeczy, które uznajemy w naszym grafiku za “nie do ruszenia”, najczęściej jednak zależą wyłącznie od nas. Mocno nad tym ostatnio pracuję – nad świadomością, że te moje strasznie ważne obowiązki często zależą tylko i wyłącznie od mojej głowy, i jeśli czasem je odpuszczę bądź komuś przekażę, to znajdę czas na te inne rzeczy 🙂
Mój czas jest elastyczny, ale nie chcę się rozciągnąć do wymaganych przeze mnie rozmiarów. Zawsze mi go brakuję. Planami wypełniam dzień. Zawsze jednak dokładam co nie co pod wpływem chwili i okazuję się, że już koniec dnia.