Chcesz, żeby kobieta śmiertelnie się na ciebie obraziła? Po prostu powiedz jej, że jest taka, jak inne dziewczyny.
My kobiety, mamy jakąś schizę na punkcie tego, by broń Boże, nie być typowymi kobietami.
Czy to nawet nie brzmi głupio? No halo, oczywiście, że brzmi!
Z ręką na sercu: ile razy sobie pomyślałyście: ja nie jestem taka, jak inne dziewczyny?
Ja znam się na grach, ja czytam fajne książki (bo oczywiście inne dziewczyny nie czytają fajnych powieści, o co to, to nie), ja nie jestem pusta (przecież inne kobiety są), ja nie jestem cizią, ja o siebie dbam, ja lubię sport, ja kocham szybkie samochody i ja jestem wyzwolona (albo, w drugiej wersji, ja nie jestem puszczalska – oczywiście, bo inne dziewczyny są).
Tak, jakby bycie typową dziewczyną, było gorsze. Tak, jakby bycie ZWYKŁĄ KOBIETĄ, zwykłą dziewczyną równało się z byciem głupią, pustą, mało inteligentną, zastraszoną.
Tak, jakby bycie kobietą, czy dziewczyną, ot tak, po prostu, było do dupy.
JESTEM NIETYPOWA
Wniosek jest prosty: wydaje nam się, że same z siebie, nie jesteśmy fajne ani ciekawe. Bycie zwykłą kobietą nie jest przecież ani fascynujące, ani seksowne, a to przecież źle. Typowa dziewczyna to przecież mycie naczyń, nierozróżnianie prawej i lewej, kochanie koloru różowego i wiatr w głowie, bo pusto.
Stajemy więc na rzęsach, żeby za cholerę nie być zwykłą kobietą. Na każdym kroku próbujemy światu udowodnić, że może inne dziewczyny są nijakie, ale my – właśnie my! – my jesteśmy super. Jak gramy w gry, to musimy o tym wspomnieć pod każdym artykułem o grach. Jak lubimy samochody, to musimy o tym powiedzieć jak tylko ktoś zacznie temat samochodów. Jeśli lubimy seks, to będziemy robić szpagaty z wysiłku, żeby tylko w jakiś bardziej lub mniej subtelny sposób zakomunikować światu lub mężczyźnie, który jest dla nas światem, że my właśnie nie z tych nudnych, szarych myszek, tylko kobiet, które lubią odważnie i trochę jak Samanta z Seksu w wielkim mieście.
MUSZĘ BYĆ INNA
Wydaje nam się, że tego przecież świat od nas chce – jasnego komunikatu, że my nie jesteśmy szarym tłumem kobiet, a jednostką specjalną, oryginalną. Problem tylko polega na tym, że to nie świat nam narzuca takie postępowanie, nie narzucają go nawet faceci, tylko my same sobie tą smycz zakładamy.
Nie znam żadnego dorosłego, poważnego mężczyzny, który uważałby “zwykłą” kobietę za gorszą. Który twierdziłby, że to, że nie zna się na grach czy męskich sprawach, albo nie jest odważna czy nie nosi zakolanówek oznacza, że jest w jakiś sposób gorsza, wybrakowana, że powinna się zmienić. Pewnie, założę się, że niektórzy panowie zrobiliby wszystko, żeby ich partnerki chociaż raz łaskawym okiem spojrzały na Wiedźmina czy założyły szpilki, ale żeby uważać je za gorsze, czy “typowe” (w zły sposób)? Dajcie spokój.
Za to my podkreślamy ten podział na każdym kroku. Z jednej strony są “głupie, typowe kobiety”. To wszystkie te, które wrzucają zdjęcia z dekoltem i dziubkiem. To te, które wypinają tyłek na facebooku, nie potrafią rozróżnić stron, interesują się tylko tipsami i nie są fajne, tylko obciachowe.
No i z drugiej strony barykady my. Te fajniejsze kobiety, niezwykłe. Te, które są mądre – bo przecież nie możemy założyć, że wszystkie dziewczyny są mądre, o nie, my zakładamy, że mądre są wybitne, oryginalne jednostki – nietypowe.
BYCIE KOBIETĄ TO WADA
Dziewczyny postrzegają bycie kobiecą, lekkomyślną, czasami roztrzepaną, jako wadę. Wydaje im się, że upodobanie do różowej obudowy telefonu, lubienie malowania paznokci, nieinteresowanie się sportem, fochliwa natura raz w miesiącu to nic innego, jak jedna, wielka przywara. Coś, co nie powinno mieć miejsca. Uważamy, że nasza natura, nasza kobiecość, nasze czasami irracjonalne zachowanie – to coś złego.
Przepraszam, ale to jest po prostu NIENORMALNE.
Nienormalne jest to, że uważamy bycie kobietą (zwykłą, a nie taką znającą się na fajnych, męskich sprawach) za coś gorszego.
Nienormalne jest to, że same o sobie myślimy źle – “nie jestem typową kobietą” = nie chcę być typowa, nie chcę być jak każda dziewczyna, bo bycie dziewczyną samo w sobie jest słabe. Dziewczyny przecież się fochają o byle co, nie znają się na niczym i nie są ciekawe.
Nienormalne jest to, że z jakiegoś powodu, za wszelką cenę, chcemy być inne.
A JA LUBIĘ BYĆ TYPOWĄ KOBIETĄ
Dla mnie nie jest obrazą, kiedy ktoś mi powie, że robię coś jak kobieta.
Trenuję jak kobieta? Świetnie. Zapraszam na bieżnię, wyciągnę z szafy kolce, przekonamy się, kto kogo pokona na tartanie. To, że robię coś jak dziewczyna, nie oznacza, że robię to gorzej.
Myślę jak kobieta? Super. Jestem inteligentną dziewczyną, to myślę jak inteligentna dziewczyna. Nie ma w tym nic niezwykłego.
Zachowuję się jak typowa kobieta? A jak mam się zachowywać, skoro kobietą jestem? Nie wiem, mam nagle zacząć sikać na stojąco? Być mniej emocjonalną? Witać się z przyjaciółkami SIEMA, STARE, IDZIEMY NA BROWARA?
Jestem kobietą, zachowuję się jak kobieta i nie widzę w tym nic gorszego. W ani jednym procencie nie jestem ani gorsza, ani lepsza od moich koleżanek – zarówno tych, które całe dnie spędzają wbijając kolejne poziomy, jak i tych, które po dziesięć godzin siedzą nad paznokciami i zachwycają się nowym kolorem hybryd.
Wszystkie jesteśmy fajne na swój sposób. A to, że któraś z nas lubi różowy – “jak typowa kobieta” – wcale nie oznacza, że jest głupsza czy gorsza.
To po prostu znaczy, że lubi różowy. I tyle.
Bez filozofii.
A jakie to jest bieganie jak kobieta? 🙂
Ja nie czuję się jak typowa dziewczyna/kobieta, bo uważam, że nie ma typowych kobiet, typowych mężczyzn, typowych nauczycieli ani lekarzy. Traktuję każdego jak osobną jednostkę, bez uogólniania i uśredniania :).
Co do pytania jak biega kobieta, to przypomniałaś mi o bardzo fajnej reklamie, którą widziałam kiedyś na pewnym blogowym podsumowaniu najlepszych reklam:
O tej samej pomyślałam po przeczytaniu tego wpisu! 🙂 Myślałam tylko, że to była reklama Dove.
O, też mi się przypomniała ta reklama 🙂 Tego właśnie nam potrzeba. Wiary w to, że prawdziwa kobiecość nie jest niczym złym, pustym i bezmyślnym, ale synonimem piękna, odwagi i tego wszystkiego co w nas najlepsze 🙂
Kinga
Super reklama 😀
Ja też pomyślałam o tej reklamie!
no i jak typowa kobieta, prawie się rozpłakałam, przy tej reklamie 🙂
Ja uważam dokładnie tak samo – jak przeczytałam Twój komentarz, to dotarło do mnie, że właśnie to chciałam przekazać w tym poście, ale zapomniałam wprost o tym napisać 😀
O tak, celnie. Przyznanie się do swojej “typowości” jest odważne i raczej niespotykane. To właśnie jest nietypowe!
Ile to razy słyszałem te deklaracje o nietypowości… Klasyk! 😉
😀 Wyświechtany frazes 😀
Świetny post.
Śledzę Cię od dawna na blogach, na insta, na yt. Chyba czas podziękować Ci tak po prostu za to, że jesteś. Często udaje Ci sie zmienić mój pogląd na coś,albo zwrócić uwagę. Nawet ostatnio zaczytuje się w codzienniefit i próbuje jeść zdrowo.
Dzięki Marta, fajna z Ciebie babka ;))))
Bardzo ci dziękuję!1
Jest też druga strona – jak się witam słowami “Stara, idziemy na browara?” to jest zaraz wielkie halo, że jak to dziewczyna może mówić w ten sposób? 😛 Więc i tak źle i tak niedobrze 😀 Kobiecość może objawiać się na wiele sposobów, ale odnoszę wrażenie, że wielu ludzi postrzega ją tylko w jeden stereotypowy sposób. Taki właśnie “typowy”, jak opisujesz.
No, to prawda, często jak robisz coś, co nie jest typowe dla kobiety, to też jest wielka drama… Masakra 😀
Dobrze gadasz 🙂 Swoją drogą ja się jednak często spotykam z krytyką cech tych “bardziej kobiecych” ze strony męskiej części populacji. Z jednej strony mile przyjmowane jest to, że potrafię spędzić całą noc grając w Fallouta albo sama oczyścić filtry w pralce, ale kiedy już powiem, że nienawidzę jeździć autem po centrum i że strasznie mnie to stresuje (mimo, że godzinę wcześniej potrafiłam się z kimś ścigać na światłach), to już gorzej… Z jednej strony wymaga się od nas bycia uległymi, eterycznymi istotkami gotującymi rodzinie pyszne obiadki, a z drugiej każą wsiadać w traktor i orać pole… Chyba trochę zboczyłam z tematu, ale taka refleksja mnie naszła 😀
Może rzeczywiście coś w tym jest 😀
Akurat dzisiaj się z Tobą nie zgodzę. I nie chodzi mi tu wcale o to, że uważam, że w interesowaniu się kobiecymi rzeczami jest coś złego, bo sama kocham makijaż, kosmetyki czy modę. Jedyna gra jaką lubię to simsy, a od fantasy o wiele bardziej lubię czytać romnanse i nie czuję potrzeby,żeby to zmieniać aby być bardziej “cool”. Jednak są pewne charakterystyczne dla kobiet cechy, od których zawsze będę się odcinać wielkim murem, bo za nic nie chcę być wrzucona do jednego worka z dziewczynami, u których dane zachowania występują. A należą do nich przede wszystkim: ignorancja. Polityka? Gospodarka? Globalne ocieplenie? “Mnie to nie interesuje”. Ja nie mówię, że każdy musi być specjlistą, ale chociaż ogólne pojęcie na pewne tematy wypadałoby mieć. Następnie: brak własnego zdania. Kiedy w towarzystwie rozwija się dyskusja, to w 90% przypadków kobiety siedzą i się patrzą, a faceci dyskutują. Albo jeszcze lepiej: one zaczynają swoją rozmowę w stylu ” wiedziałaś, że Kaśka już nie jest z Bartkiem?” i próbują cię w nią wciągnąć, bo zakładają, że to oczywiste, że ciebie ta dyskusja na poważny temat też nie interesuje. Dalej: nadmierna wrażliwość. Ja wiem, że to w dużej kwestii jest wrodzone,ale mimo wszystko trochę mnie drażni kiedy coś się dzieje, a klasyczna przedstawicielka płci żeńskiej co robi? Płacze. Bo po co spróbować się ogarnąć i naprawić sytuację, jak można się popłakać, a wtedy zrobi to ktoś inny. Kolejne: brak zaradności. Niech mój chłopak/ mama/ brat się tym zajmą. Ja nie wiem jak. Mam jeszcze parę takich przykładów, ale i tak już się rozpisałam, a nie chce Ci tutaj elaboratu zamieszczać. Dodam tylko jeszcze, że mnie też nie cieszy taki stan rzeczy i sama kiedyś też trzymałam się wersji, że “nie ma znaczenia czy kobieta czy mężczyzna”, ale z biegiem czasu zaczęłam się przyglądać otoczeniu bardziej obiektywnie i niestety: może ja tak nie robię, może Kasia czy Zosia tak nie robią, ale większość niestetyny tak. I dlatego sorry,ale pod pewnymi względami będę się trzymać tego, że nie jestem typową dziewczyną.
Pozdrawiam 😉
Żyjemy na dwóch końcach Polski chyba! 😀 co do ignorancji: zdecydowana większość kobiet jakie znam interesuje się polityką, ja się do nich nie zaliczam (piszę to tylko dlatego, żeby nie było że nie jestem ignorantką, bo jestem), ale z drugiej strony ciekawa jestem, czy od mężczyzn, a może po prostu od ludzi również wymagasz “ogólnego pojęcia” o medycynie, fizyce, tematach społecznych, filmie, książkach? Nie da się mieć “ogólnego pojęcia” o wszystkim, chyba że uważasz, że ogólne pojęcie o geografii to znajomość kontynentów, oceanów i kierunków świata 🙂 co więcej nie zauważam, żeby tematy jakie poruszają kobiety były jakoś dużo bardziej “płytkie” od “poważnych” tematów facetów 🙂 co jest złego w tym że KTOKOLWIEK płacze? powinien ukrywać swoje emocje? gdyby było tak, że kobiety są niezaradne i jedynie płaczą zamiast rozwiązywać problemy to nie studiowałyby, nie mieszkały i utrzymywałyby się same. wszyscy bezdomni to byłyby kobiety 😀 a jak widać nie ma fundacji typu “pomóż Kasi opłacić rachunki, bo ona nie wie jak to się robi” więc nie jest źle 😛 swoją drogą to spotkałam tyle samo niezaradnych kobiet co mężczyzn 🙂 A – i tak, pewne rzeczy trzeba oddelegować – niech mój brat pójdzie na pocztę, naprawi mi zlew, zmieni żarówkę, bo ja pozamiatam, pozmywam, ugotuję. Serio nie mówię o przypadkach, ale o znakomitej większości ludzi mnie otaczających. Najlepiej przyjmować takie postawy i zajęcia, które do nas pasują, bo ze mnie to byłby średni elektryk 😛
Wiesz, to nie jest tylko moje zdanie, niejednokrotnie czytałam posty blogerów mieszkających w różnych częściach Polski i ich opinie często były podobne do mojej. Oczywiście, że nie wymagam od nikogo, żeby znał się na wszystkim, sama też przecież o wielu rzeczach nie mam zupełnie pojęcia. Bardziej chodziło mi o to, żeby mieć pojęcie o czymkolwiek. Większość chłopaków, których znam czymś się interesuje i nie chodzi mi tu o gry komputerowe czy granie w kosza, ale o zgłębianie jakiejś dziedziny. Z każdym o czymś porozmawiasz, jak nie o nowych technologiach, to o psychologii czy naukowych faktach dotyczących zdrowego odżywiania. W przypadku kobiet niestety sytuacja nie wygląda tak dobrze, a nawet rozmowa o “byciu fit” ogranicza się do uwag typu “wszystkie blogerki ostatnio jedzą te nasiona chia… dobre to?”. Kiedy kilka razy poruszałam temat zdrowego jedzenia wśród facetów rozmowa wyglądała całkiem inaczej, wymieniali się faktami o właściwościach produktów i ich wpływie na organizm.
Co do płaczu to nie chodzi mi o to, żę komuś jest przykro i chce sobie popłakać. Jasne, jak mu ulży niech to robi. Chodzi mi o sytuacje typu nie wiem, twojego psa potrącił samochód: kobieta stoi i płącze, facet bierze zwierzaka i goni do weterynarza. Szef nawrzeszał, że projekt jest do poprawy: facet się wkurza ale zagryza zęby i robi od nowa, kobieta zanim się za to zabierze ma kilkugodzinną depresję, że nikt jej nie docenia. WIadomo, że nie każda, mówię tu po prostu o “typowych” i tłumaczę dlaczego sama nie chcę się z nimi utożsamiać. 😉 Co do podziału ról: oczywiście, że nie ma w tym nic złego. Nie chodziło mi o sytuację, kiedy nie umiesz naprawić samochodu i prosisz o to tatę. Bardziej o rzeczy, co do których powinnaś po prostu przysiąść i się ich nauczyć, bo nie ma ku temu preciwskazań, ale po co się męczyć jak ktoś to może zrobić za mnie. Fundacji pomagających nie ma, są za to mężczyźni i bardziej ogarnięte kobiety, którzy pomagają tym nieogarniętym 😉 W tym roku kiedy moi znajomi powyjeżdżali na studia niejednokrotnie słuchałam opowieści o współlokatorkach sierotach, które bez rodziców są jak bez ręki i trzeba im we wszystkim pomagać, ewentualmnie mieć gdzieś i obserwować ich bezradność. Mam koleżankę, która bez chłopaka nawet po zakupy nie pójdzie “bo sklep tak daleko i się boi, że się zgubi, bo Poznań taki duży”. O takie rzeczy mi chodzi 😉
No spoko mamy inne zdania na ten temat po prostu. Dla mnie też to tak jest, że staram się w jakiejś merytorycznej dyskusji nie przytaczać argumentow w stylu “mojej koeżanki siostry znajomy z podstawówki”, a na własne oczy nie doświadczyłam jakoś bardziej cech, o których Ty piszesz 🙂
Swoją drogą (dałam nawet nową linijkę żeby oddzielić te dwa tematy :P) to co do takiego przytaczania takich odległych historii to oduczyłam się tego na studiach, gdzie każdy przedmiot to “istna masakra, nienormalni prowadzący”, ale regularnie ktoś nie wytrzymuje mojego patrzenia na świat przez różowe okulary, więc może to ze mną jest coś nie tak xD
Hm, kurczę, nie do końca wiem, jak się odnieść do tego komentarza. Także obserwuję takie zachowania u dziewczyn, ale równie dużo takich zachowań widzę u facetów; wydaje mi się więc, że to nie kwestia płci czy jakiejś typowości płci, a po prostu mentalności. Widzę też większość takich cech o których mówisz u ludzi z naszego miasta i studentów, ale czy to znaczy, że typowy student jest taki i typowy mieszkaniec Żagania jest taki? Byłabym daleka od takich wniosków 🙂
Pozdrowienia!
Typowa kobieta płacze z powodu byle pierdoły.
Typowa kobieta ma siłę lwa, gdy zaczyna być poważnie.
Ja nie uważam się za typową. Jestem mało kobieca. Ale nie uważam tego za coś lepszego. Po prostu jestem. I tyle. Lubię zwykłe kobiety. Lubię niezwykłe kobiety. Lubię laleczki z długimi paznokciami i różowym plecaczkiem, które nie potrafią wkręcić żarówki. Lubię twarde jak kamień babska, które położą cię jednym ruchem na ziemię.
Nie lubię tych złośliwych, niesprawiedliwych i fałszywych. A tutaj różowa obudowa na telefon ma niewiele do rzeczy.
Dobrze napisane! 🙂
Piąteczka ;>
Poruszyłaś bardzo ważny temat! Przez ostatnie miesiące w swoim wyglądzie lub zachowaniu starałam się być jak najmniej kobieca: ale nie oznacza to, że na faceta się robiłam. Po prostu w moim mózgu określenie”damskie” lub “jak kobieta” kojarzyło się z czymś słabym lub troche gorszym, nawet jeśli sama sie do tego przed sobą nie przyznawałam. Krzyczałam “KOBIETY SĄ RÓWNE, POTRZEBUJEMY FEMINIZMU” sama w duszy mając typowa kobietę z typowymi damskimi cechami za coś gorszego. Mówiąc: “kobiety sa równe mężczyznom” wiele osób ma na myśli, że mogą tyle samo podnieść, być tak samo chłodne w stresujących sytuacjach, tak samo “twarde” (czyli zwyczajnie niewrażliwe). A to nie o to chodzi. Świat typowo męskie cechy charakteru przedstawia jako coś do czego trzeba dążyć, i dopiero jesli jakaś kobieta je u siebie ma, inne kobiety biorą ją za swoja bohaterkę i traktują jako przykład tego, że kobiety też są super!!!!!! A to nie o to chodzi. Musimy zaakceptować to, że nasze kobiece cechy jak wrażliwość, czasem nielogiczność, nieogar, opiekuńczość itd. TEŻ SĄ ŚWIETNE I CZYNIĄ NAS WSPANIAŁYMI. Jestesmy inne od mężczyzn, to jest FAKT. I dobrze. Nie musimy być takie jak oni, by być kimś wyjątkowym lub równym
Nie wiem czy wiesz o co mi chodzi
Wiem i uważam, że to świetny komentarz!
dokładnie, mnie za każdym razem szlag trafia jak dziewczyna pisze ‘w dzieciństwie nie byłam typową dziewczynką, zamiast bawić się lalkami, wdrapywałam się na drzewa i przychodziłam do domu z siniakami’…. a która tego nie robiła? 🙂 tak jakby wstyd byłoby się bawić lalkami i lubić różowy 😀
myślę, że chyba każda dziewczyna tak robiła. Ja też bawiłam się lalkami i dzieliłam to pół na pół 😀 Nie wiem, dlaczego tak lubimy zamazywać to, że lubiłyśmy Barbie i różowe samochody
Marta, trafiłaś w samo sedno! Zawsze fascynował mnie styl typowych chłopczyc i strasznie interesowały mnie wszystkie te typowo męskie sprawy. I muszę przyznać bez bicia- właśnie ze względu na płeć brzydką zgłębiałam wszystkie te rzeczy. Jasne, po drodze kilka mnie zaciekawiło na dłużej, przerodziło się w pasje, ale głównym motorem było bycie właśnie taką jak najmniej dziewczęcą. Teraz już z tym walczę, choć muszę przyznać, że nie jest to walka wyrównana- raz lepiej, raz gorzej. Po prostu czułam że bez tej “przewagi” nie będę w żadnym stopniu dla chłopaków interesująca. Pewnie wynika to z wieku- wciąż mam naście lat, a płeć przeciwna raczej średnio chętnie wchodzi z nami w kontakt, więc chciałam mieć coś, co ich do mnie przyciągnie. Ech, ciężkie to życie. Mam nadzieję, że uda mi się w końcu przekonać samą siebie, że bycie kobietą jest spoko i zaakceptować samą siebie na tyle, żeby uznać się za 100% wartościową właśnie taką jaka jestem- miłośniczką różu, trochę emocjonalną i zdecydowanie zbyt się we wszystko angażującą. Pozdrawiam 🙂
Ja przechodziłam taki etap na przełomie gimnazjum/liceum, więc wiem, o co chodzi. Sama z siebie, jako Marta, interesuję się rzeczami, które niby nie są typowe dla kobiety, ale teraz nie podkreślam tego na każdym kroku, wiesz, PATRZ NA MNIE, ROBIĘ TO, A INNE DZIEWCZYNY TAK NIE ROBIĄ
Piękny tekst i daje dużo do myślenia!
dziękuję!
Też lubię być typowa, więc piona! Chociaż miło jest czasem usłyszeć, że jest się niesamowitą 😀
O, to oczywiście!
Dla mnie typowa kobieta to taka ktorej sie nic nie chce, zawsze jeste zmeczona, nie pracuje, nie studiuje, niema czasu. ma za to pretesje do rodzicow ze nie sa bogaci i czeka az przyjedzie ksiaze na białym rumaku i zabierze ja do lepszego swiata (of corse musi byc bogaty) 😀
No i właśnie to jest bez sensu, to nie jest typowa kobieta, tylko jakiś typ człowieka 😀 Moim zdaniem facetów też takich znajdziesz 😀
No właśnie dokładnie to chciałam powiedzieć w swoim komentarzu xD Typ człowieka, nie typ kobiety.
Hmm, mężczyźni też czasem słyszą, że zachowują się jak typowa baba 🙂
I rzekłabym, że w tym powiedzonku niekoniecznie chodzi o to, że baby są złe, tylko o to, że ktoś próbuje Cię obrazić. Czy powie, że jesteś idiotą / ciotą / typową babą – jeden pies. Uznał, żeś słabeusz i tyle. Można to jak każdą słowną potyczkę albo zignorować, albo się odciąć, wszak nie można dać bezkarnie po sobie jeździć nie? 😉 Ale w życiu nie dopisywałabym do tego ideologi, wojny płci itp. To nic więcej jak powiedzonko zastępujące jakiś tam określony zestaw cech postrzeganych jednoznacznie negatywnie i każdy z nas wie o jakie cechy chodzi. Bycie mniej / bardziej kobiecą nie ma tu nic do rzeczy.
A mi się wydaje, że właśnie ma – przynajmniej u kobiet. Wydaje mi się, że niektóre dziewczyny naprawdę próbują się odciąć, żeby pokazać, że są lepsze, niż zwykła kobieta. Jakby te bycie zwykłą było złe, albo z góry oznaczało, że coś się robi gorzej albo jest się głupim. Tak nie powinno być. Po prostu.
No spoko, tylko w tej chwili piszemy o zupełnie czym innym. Bo dla mnie nadal powiedzonko / przysłowie / jakiś tam powszechnie używany zwrot to tylko zwrot. Czym innym jest wybijanie się ponad tłum, rywalizacja, wytykanie sobie wad i udawanie lepszego niż się jest (można by całe książki pisać) czym innym stwierdzenie, że ktoś jest mazgajem czy pustakiem. No a już na pewno jak rzucę kumplowi / kumpeli, że mazgai się jak baba czy co tam innego stereotypowego robi, to na pewno nie myślę w tej chwili by rozpocząć dysputę filozoficzną o wyższości chłopów i chłopczyc nad tymi pustymi babami xD
Jak zwykle świetny post! Trochę się z nim utożsamiam. 🙂 Kocham być kobietą! I kocham też czasem “nie być kobietą” 😀
Dokładnie, zapomniałam dopisać w poście, że: bycie kobietą mnie nie definiuje, jeśli lubię różowy, to ja lubię różowy, jako Marta, a nie jako kobieta. Tak jak ze wszystkim. Moja płeć nie powinna z góry dla kogoś oznaczać, że robię coś gorzej/jestem pusta.
Jeśli jest jakaś dziewczyna, która ma pstro w głowie, wystawia do wszystkich piersi, kocha robić dzióbki i ma w głowie siano, to nie dlatego, że jest kobietą, tylko dlatego, że jako Asia, Zdzisia czy jak jej na imię, po prostu ma siano.
Marta, jesteś wspaniała <3
płeć to tylko płeć. część ludzi to mężczyźni, a druga część to kobiety. Gdyby byli “typowi” mężczyźni i “typowe” kobiety, to oznaczałoby, że na świecie są tylko dwa typy ludzi. A przecież każdy z nas jest inny. I ja, jako Beata, odpowiadam za siebie, a nie za to co robisz Ty, jako kobieta, czy moja mama, ciocia babcia. Tak samo żaden mężczyzna nie odpowiada za to co robi drugi osobnik płci męskiej. Każdy jest inny. Bardzo dobry wpis 😉
Świetny tekst, daje do myślenia! 🙂 Szczerze mówiąc, aż mnie trochę dotknęło to, co przeczytałam!
Nigdy nie uważałam siebie za “typową kobietę”. Jako dziecko nie miałam ani jednej lalki (nie lubiłam tego, po prostu. Wolałam pluszaki 😀 ), uwielbiałam zabawy samochodami czy samolotami, grałam w strzelanki (ale cii… bo one są teoretycznie od 16 lat ;)), wolałam towarzystwo chłopaków niż dziewczyn, gdyż najzwyczajniej denerwowały mnie ich “babskie” pogaduchy o lalkach, sukienkach itp. Potem w gimnazjum nie trzymałam z “elitarną” grupą dziewczyn z mojej klasy. Chodziłam w męskich bluzach, lubiłam luźne podkoszulki, adidasy. W liceum zaczęłam chodzić na sztuki walki, bo od dawna mnie to kręciło i marzyłam o tym. Na treningach jestem jedną z dwóch kobiet. Dobrze mi z tym i nie chcę, by inni mnie mieli za “typową kobietę”, która nawet bić się nie umie. Źle się czuję, jak nie pozwalają mi czegoś zrobić “bo jesteś kobietą”. Najlepiej się czuję grając z facetami i źle się czuję, jak mnie utożsamiają z większością kobiet. Bo przecież ja nie jestem taka sama jak wszystkie. Lecz jest jeszcze druga strona tego medalu – nie jestem taka jak wszystkie i ja nie jestem atrakcyjna przez to moje bycie “chłopczycą”. Nie może do mnie dotrzeć, że JA się spodobałam jakiemuś facetowi. O matko, a co dopiero jakiemuś przystojnemu! To na pewno nie prawda, bo co on we mnie widzi?! Przez to “nie bycie typową kobietą” moje poczucie własnej wartości czasami spada na łeb, na szyję.
Dałaś mi do myślenia, bo mimo wszystko lubię oglądać komedie romantyczne, rozczulać się, jaki to ten facet jest uroczy, gadać o fajnych facetach, malować paznokcie, dostawać kwiatki, namalować sobie kreskę na oku i czuć się przy tym ładna, lubię jak facet ma szacunek do mnie i mnie przepuszcza w drzwiach (taki mały gest, a za każdym razem bardzo przeze mnie doceniany! :)). Może jednak bycie “typową kobietą” nie jest takie złe, jak mi się wydawało? 😀
Jest w tym tak dużo prawdy, że aż jestem w szoku.
Dzięki za taki wpis, może pootwiera nam trochę oczy i każda kobieta zacznie się lubić za to jaka jest, bez udawania kogoś innego i podporządkowywaniu się temu “ideałowi kobiety innej niż wszystkie”
Mi brakuje solidarności kobiecej. A to konsekwencja zaprzeczaniu “typowej kobiecości”, tej “inności” każdej kobiety czy wyjątkowości, którą wiele chce podkreślić.
Wprawdzie solidarność odrobinę jest widoczna poprzez manifestacje przeciwko projektowi obywatelskiemu zaostrzenia ustawy o planowaniu rodziny(…) (czyli tej tzw. antyaborcyjnej)
Ale mi chodzi o taką solidarność babską. Takie stanięcie za sobą murem. Poparcie odmienności. Po przekroczeniu magicznej 25(a czasami i wcześniej lub później) budują się 2 fronty matki i nie-matki,planujące dużą rodzinę i nie, a także te narzeczone/małżonki i te w nieformalnych związkach a w gratisie singielki; pracujące i siedzące w domach; konserwatywne i nowoczesne, radykalne feministki i radykalne przeciwniczki feminizmu i tak dalej. I naprawdę trudno jest być po środku tych podziałów tworzonych przez Nas same. Kobieta kobiecie wilkiem. Trudno mówić: “hej jestem typową kobietą, normalna babka ze mnie -taka jak Ty, Ty i Ty(!)” bo wtedy obrywa się często od dwóch stron “frontów kobiecych” ,bo taka Asia, Zdzisia czy Barbara i tak wiedzą swoje. Sa nietypowe i odejście od ich schematu, ich szufladki postrzegania kobiecości.
Co nam zostaje? Szukać typowych babek na znajome i przyjaciółki (i modlić sie by się nie zmieniły po magicznym osiągnięciu bariery 25-30;)
ja to mam problem bardziej jak ktoś mnie określi, że jestem przeciętna, zwykła 🙂 jako osoba a nie kobieta 🙂 Kobiecość jest dla mnie np. bardzo interesująca, przyciągająca i nie jest to dla mnie koniecznie różowy kolor 🙂 Kobiety potrafią ze sobą pogodzić tyle obowiązków jednocześnie, są silne i potrafią dużo znieść 🙂 To jest wyjątkowe. A o czym wy mówicie, to takie trochę stereotypy, które kiedyś ktoś wymyślił 🙂 Niestety z tym, że ktoś mi mówi że jestem zwykła, przeciętna nie potrafię się pogodzić 🙂 ale to wynika pewnie z niskiego poczucia wartości… i że siebie nie uważam za wyjątkową. (choć obecnie często to sobie powtarzam)