Ludzie lubią się okłamywać.
Okłamujemy się w wielu rzeczach. Że z naszą formą wcale nie jest tak źle, że brak jakiejś wiedzy, którą powinniśmy mieć, to wcale nie nasza wina, że dobrze wyglądamy w różowym i że ten hamburger, piąty w ciągu tego tygodnia, wcale nie sprawi, że przytyjemy. Tak jest nam lepiej. Wygodniej. Lepiej przecież zakryć oczy ciemnymi okularami, nawet, gdy wyglądasz jak głupek, niż je zdjąć i zobaczyć, że wcale, ale to wcale, nie jesteśmy tacy cudowni, jak nam się wydaje.
Bo przecież wszystko, co złe, to nie my. Oczywiście, gdzieś tam jest jakaś wojna, są toksyczne związki, złe relacje z rodzicami albo uzależnienia. Ale nie u nas! Na pewno nie u nas. U nas jest spokój i idealne życie (no, może prawie idealne, bo lepsze byłoby bez kredytu). Inni mogą być głupi, niemądrzy, leniwi – ale nie my, no dajcie spokój.
Widzicie, nasz związek, mimo, że kłócimy się średnio trzy razy dziennie, wcale nie jest toksyczny. Gdzie tam. U innych może i tak, ale my się przecież kochamy, co nie? No i on się kiedyś zmieni… i już będzie dobrze. Terapia? Po co komu terapia? To dla świrusów. I ludzi z problemami. My po prostu się wyzywamy… no i czasami on mnie uderzy… ale przecież to wcale nie znaczy, że to od razu zły związek, nie?
Uzależnienia? To domena ludzi słabych. Albo jakichś żuli, czy panów Mietków spod marketu. My panujemy nad sytuacją. My po prostu pijemy, bo lubimy. Codziennie. Dla smaku. Wcale nie zapijamy smutków, stresów, nerwów, nie próbujemy zapomnieć o czymś złym, my po prostu jesteśmy smakoszami.
Przecież uzależniają się inni. Nie my.
No i znieczulica. Jest wszędzie, prawda? Wszędzie, tylko nie u nas w domach. Bo przecież to takie straszne, że w tych wszystkich eksperymentach społecznych na youtube ludzie nie reagują, jak koleś bije dziewczynę – my byśmy zareagowali w takiej sytuacji! Na pewno! Stłuklibyśmy go na kwaśne jabłko i wszyscy by mówili o nas, jako o bohaterach.
Jakie to okropne, że biedne pieski i kotki żyją bez jedzenia, głodne, wychudzone, chore, z amputacjami i siniakami od ludzkich butów. Jak tak można zrobić? My nigdy byśmy do tego nie dopuścili. W ogóle gdybyśmy mogli, to byśmy pomogli. No ale przecież nie możemy, bo jak? Mamy adoptować całe schronisko?
SPÓJRZ WRESZCIE W LUSTRO
Spójrz wreszcie w lustro i zastanów się, czy naprawdę jesteś taki, za jakiego się uważasz. Naprawdę ciebie nigdy nie dotknęła znieczulica? Naprawdę niczego nie jesteś w stanie sobie zarzucić? Nie chodzi tu o nienawiść do samego siebie, ale o stanięcie twarzą w twarz z tym, jacy naprawdę czasami jesteśmy.
A potem naprawienie tego, co robimy nie tak.
Czasami trudno jest się przed sobą przyznać, że coś robimy źle – albo nie tak, jak nam się wydaje. Ciężko jest zrozumieć, że to nie jacyś ludzie coś robią, ale my też. Nie tylko robiąc, ale też może nie robiąc. Zlewając. Udając, że problemu nie ma i że nic się nie dzieje.
W CZARNYCH OKULARACH
No więc, to jak to jest z tymi pieskami i kotkami? Fajne gify na internecie się ogląda, zdjęcia kotów się lajkuje, nawet czasami udostępnimy jakiś apel o pomoc, ale sami z siebie… no pomoglibyśmy, ale przecież nie mamy jak.
Niech inni pomagają. Przecież jest znieczulica, niech się z tego cholerstwa ludzie uwolnią.
Czasami sami nie widzimy, jak siebie oszukujemy. Wszyscy wołają warto pomagać! , wszyscy udostępniają dumne hasełka i wszyscy mówią, że o tak, warto, powinniśmy coś robić. A ile osób rzeczywiście coś robi? Ciągle za mało. Zakładamy czarne okulary i udajemy sami przed sobą, że przecież wszystko już zrobiliśmy, bo udostępniliśmy obrazek.
Tip życiowy: udostępnienie nie powoduje, że komuś przybędzie karmy do miski albo w magiczny sposób pojawią się pieniądze na leczenie.
NIE TRZEBA WIELE
Wbrew pozorom, nie musimy być szejkiem z Egiptu, żeby w widoczny sposób pomóc.
Wystarczy pięć minut czasu i dobra wola. Ach, no i kilka złotych, oczywiście. Wystarczy wejść na stronę Dla Schroniska i wybrać sobie zwierzaka. A potem – ufundować mu coś dobrego albo potrzebnego! Twoje pieniądze zostaną przekazane na taki cel, jaki sobie wybierzesz. Każdy zwierzak ma inne potrzeby, i każdy wymaga czegoś innego. Wszystko trwa pięć minuty, a ty – TADAM! – właśnie pokonałeś znieczulicę. I możesz sobie z dumą spojrzeć w lustro.
Pozwalam nawet poklepać się samemu po plecach i powiedzieć dobra robota!. Tylko wiesz – nie mów tego przy innych, bo jeszcze ktoś pomyśli, że jesteś nienormalny, mówiąc samemu do siebie (chociaż wszyscy to robimy).
Nic nie sugeruję, ale ponieważ dzisiaj jest Dzień Kota, można wspomóc jakiegoś mruczka. Lub mruczkę. Chociaż myślę, że żaden psiak, nawet najbardziej dumny, nie obrazi się na prezent w tym dniu. Ja wybrałam Diabła Tasmańskiego 🙂 :
Dla Schroniska jest też częścią większej inicjatywy – Fundacji Nasze Zoo, która zajmuje się różnymi projektami na rzecz zwierząt. Jest to nie tylko Dla Schroniska, ale także hospitalizacja chorych zwierzątek, Patrol Interwencyjny, który interweniuje w przypadku znęcania się nad zwierzakami, projekt stworzenia Kociarni, czyli kociej kawiarni, która będzie pełniła rolę domu tymczasowego oraz projekt Kocich Chat – który urzekł mnie niesamowicie, a polega na budowie Kocich Chatek dla kotków, które żyją dziko i nie mają gdzie się podziać. Czy te domki nie są urocze?
Ja już wpłaciłam darowiznę na Kocie Chaty. Chciałabym, żeby było ich jak najwięcej!
Nie gadaj tyle. Przestań się oburzać na to, jaki ten świat jest zły, ludzie beznadziejni, znieczulica wszędzie. Zamiast tego – zrób coś sam, a jeśli będzie nas kilka, to już jakiś procent do tego, żeby świat wyglądał lepiej, nie?
No właśnie. Ja dzisiaj spojrzę w lustro. Z uśmiechem.
Pierwsza fotografia – autor Patrycja Kastelik
Piękna akcja. 🙂
To prawda 🙂
zgadzam się i dołączam do akcji 🙂
to świetnie 😀
Zrobione <3 Dzięki, bez tego tekstu bym się nie zmobilizowała 😉
Super!
Bawi mnie, że mam odwrotne spojrzenie na siebie. Żyję jakby w tym świecie, do którego Ty chcesz czytelników zaprowadzić. I chcę się dostać do tego pierwszego :v
Akurat dzisiaj przelałam kilka złotych na dlaSchroniska. Stwierdziłam, że może z racji Dnia Kota zafunduję, jakiemuś kotu karmę, te kilka złotych mnie nie zbawi. Jakoś tak wyszło, że od jakiegoś czasu, jak mam trochę więcej pieniędzy to robię drobne przelewy na kotki, czy inne pieski.
Super, Olu 🙂 Rzeczywiście, mail od zwierzaka był uroczy 🙂
Czasem mam wrażenie, że stajesz na przeciwko mnie, wyciągasz ręce, łapiesz za ramiona i mną potrząsasz 😀 Dzięki Marta za kolejny inspirujący tekst 🙂
:*
Kurczę Marta czasami dostaję od ciebie niezłego kopa w tyłek. Drobny przelew na rzecz jednego z piasków już zrobiony- tylko jedno piwo na mieście mniej ale czuję, że chyba lepiej zagospodarowałam te pieniądze. I wcale nie trzeba być bogatym żeby móc pomagać a ludzie nie są tacy źli. W tym semestrze zdecydowałam się na zostanie Mentorem Erazmusa i ostatnio załatwiłam z chłopakami kilka spraw na mieście- banki, zakupy etc. i byłam naprawdę zdziwiona jak ludzie potrafią być pomocni- niby pierdoły ale w sumie cieszą np. obsługa w spożywczaku słysząc angielski potrafiła sama podejść i zacząć nam coś tłumaczyć, pomagała coś znaleźć.
Pozytywny ten komentarz 🙂 Cieszę się, takie kopy chyba są nam wszystkim potrzebne. A co do “mentoringu” – super sprawa!
Zawsze cieszę się gdy ktoś poruszą takie wątki. Dobrych ludzi i dobrych inicjatyw nigdy za wiele! 🙂
Ale niespodziewanie połączyłaś tematy 🙂 Zgadzam się w 100%. Najlepiej zamiatać wszystko pod dywan. I udawać, że nic nie jest zależne od nas.