Szczerze mówiąc, nie mam nic do palaczy. To znaczy, dopóki nie ma ich w pobliżu.
Tak samo, jak nie mam nic do każdych innych uzależnionych od czegoś ludzi. Dopóki to uzależnienie nie wpływa na innych, nie mam zamiaru kogoś osądzać. Chcesz – truj się, nie moja sprawa, nie jestem ani księdzem, ani prowadzącą programu śniadaniowego, by mówić, jak żyć.
Tyle tylko, że najczęściej z palaczami bywa tak, że wydaje im się, że skoro im dym nie przeszkadza (i z taką pasją go wdychają), to inni też nie będą mieli z tym problemu.
No nie. Bo widzisz, jak palisz, to śmierdzisz. I już.
PALENIE – SPOKO. ZWRÓCENIE UWAGI – JUŻ NIE
Jeżeli gdzieś jest pijany, śmierdzący żul, ludzie nie wahają się ani sekundy, żeby zwrócić mu uwagę (idź pan stąd), zadzwonić na straż miejską (weźcie go w cholerę, bo śmierdzi), albo przynajmniej głośno i bez krępowania się powiedzieć, co się o nim myśli (rany, jak ten koleś wali!). Co innego, jeśli chodzi o palaczy: nie dość, że ludzie wstydzą się zwrócić uwagę, że im to przeszkadza, to na dodatek, jak się już odważą, zostają najczęściej zjechani i nazwani gburami lub, ewentualnie, poinstruowani bezczelnie: jak ci przeszkadza, to sobie idź gdzieś indziej.
NO NIE. To ty trujesz ludzi swoim smrodem, więc jeśli komuś to przeszkadza, to ty powinieneś to uszanować i iść gdzieś indziej. Dlaczego? Bo to ty swoim nałogiem możesz spowodować u kogoś problemy zdrowotne i, co tu ukrywać, po prostu psuć mu humor, bo dym śmierdzi jak cholera i dla osoby niepalącej jest bardzo drażniący. To ty śmierdzisz, czasami wcale nie gorzej, niż żul, więc pyskowanie w takiej sytuacji albo udawanie, że nie słyszy się uwag, jest po prostu nie na miejscu. Nie rozumiem, jak można być tak zadufanym w sobie, żeby nie zorientować się, że komuś twój – i tylko twój! – nałóg może przeszkadzać i może sobie nie życzyć wątpliwej przyjemności wdychania smrodów z papierosa.
Za informacjami na stronie Ministerstwa Zdrowia:
Wdychanie dymu tytoniowego z papierosa palonego przez inną osobę w tym samym pomieszczeniu, jest szczególnie niebezpieczne dla zdrowia, gdyż boczny strumień dymu tytoniowego zawiera od 5 do 15 razy więcej tlenku węgla i od 2 do 20 razy więcej nikotyny niż dym wdychany przez palaczy. Wdychanie dymu wydychanego przez palaczy, zwiększa u osób niepalących ryzyko wystąpienia raka płuc i chorób serca (np. choroby niedokrwiennej serca).
Dym ten zawiera także wiele substancji alergizujących, powodujących łzawienie oczu, podrażnienie błony śluzowej nosa, kaszel, nawracające zakażenia układu oddechowego, a także uczulenia i w konsekwencji astmę. Dodatkowo kontakt osób niepalących z dymem tytoniowym osłabia ich zdolność do pracy, zmniejsza wydajność, demobilizuje i pogarsza samopoczucie.
Szacunki z 2002 roku pokazały, że z powodu wdychania dymu tytoniowego zmarło w tym czasie co najmniej 1826 niepalących Polaków, z czego 933 na niedokrwienną chorobę serca, 692 na udar mózgu, 128 na raka płuc, a 73 na przewlekłą nienowotworową chorobę układu oddechowego.
Ale mimo tego, w większości przypadków, zwrócenie uwagi osobie palącej jest uważane za niegrzeczne. Pewnie, lepiej jest milczeć i wdychać sobie raka. Mmmm. Smakowite.
KULTURA PALENIA
Żeby nie było: nie chodzi o to, że nienawidzę palących czy coś w ten deseń. Mam sporo osób- przyjaciół, znajomych – którzy palą papierosy i którzy POTRAFIĄ to robić z klasą – wystarczy przecież zrobić kilka rzeczy:
- przed zapaleniem papierosa spytać, czy komuś to przeszkadza i jeśli tak, to znaleźć sobie ustronne miejsce;
- jeśli ktoś zwróci uwagę, to nie reagować agresywnie, tylko przeprosić i zgasić – zapalisz sobie w domu;
- NIE PALIĆ w obecności dzieci i kobiet w ciąży – nie potrafię zrozumieć jak ktoś może być tak nieodpowiedzialny, by narażać zdrowie małych dzieci ze względu na swój nałóg. No sorry.
- jeśli znajomi palą u mnie, wychodzą na balkon i zamykają za sobą drzwi. Robią to sami z siebie, wiedząc, że u nas jest dom niepalący 🙂 I tyle. Nikomu nie przeszkadzają, a mogą sobie palić ile wlezie, nawet co pięć minut.
Takie proste, a jednocześnie dla niektórych takie trudne dla zrozumienia. Halo, trujecie innych! To tak, jakby narkoman podchodził do ludzi, i wstrzykując lub biorąc coś sobie, dawał to też od razu innym bez ich zgody (tak, porównuję palenie do narkotyzowania się, bo to i to jest szkodliwym i śmiertelnym nałogiem, mimo tego, że ten pierwszy jest społecznie akceptowalny).
PO CO SIĘ MYĆ?
Osoby palące i uzależnione często nie zdają sobie sprawy z tego, jak zapach papierosów przesiąka wszystko, co posiadają i jaki potrafi być nieprzyjemny dla osób, które nie mają styczności z fajkami. Tu nie chodzi tylko o dym: brzydko pachną ich ubrania, dłonie, nie mówiąc już o oddechu. Rozmawianie z osobą, która pali często i nie dba chociażby o gumę do żucia, potrafi być męczące (mówię z perspektywy osoby niepalącej) – bo po prostu brzydko pachnie jej z buzi. Tyle.
Najbardziej niepokojące jest to, że palacze mają wrażenie, że niepalący ich ciągle atakują: jaka była drama, kiedy zabroniono palić na przystankach! Widzę, jak czasami się oburzają, kiedy nie można palić w restauracji… mam wrażenie, że czują się tak, jakby ktoś im zabierał jakieś prawa: a przecież każdy z nas wie, że wolność jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się drugiego – nic dziwnego, że powstają zakazy, skoro palenie jest szkodliwe dla osób postronnych. Tu już nawet nie chodzi o zapach, ale o to, że bierne palenie jest po prostu cholernie niezdrowe.
Ostatnio wracałam ze sklepu z koleżanką, przed nami szły dwie śliczne dziewczyny, które wyciągnęły fajki i idąc dwa metry przed nami, zaczęły palić. Cały dym leciał w naszą stronę, a nie mieliśmy możliwości ich wyminąć, więc moja znajoma nie wytrzymała i powiedziała na głos:
– Boże, jak to ŚMIERDZI!
Dziewczyny się obróciły, spojrzały, po czym paliły dalej.
Nie wiem – może ja jestem jakaś inna, ale mi by się zrobiło głupio, gdyby ktoś mi zwrócił tak uwagę, zwłaszcza, że rzeczywiście mój nałóg może wpływać na innych i być dla nich nieprzyjemny.
Palisz? To, do cholery, przestań być samolubem, bo nie jesteś pępkiem świata.
Świetny artykuł. Mnie również denerwują osoby palące na przystankach, ale najgorzej jest jak stoisz na przejściu i dym leci w twoją stronę. Przechodzisz na drugą stronę i dym zaczyna lecieć znowu w twoją stronę (wiatr zmienił kierunek)… Naprawdę ludzie nie zdają sobie sprawy jak wszystko (dosłownie wszystko!) przesiąka dymem i charakterystycznym smrodkiem. Kupiłam dzisiaj używany telewizor, który niesamowicie śmierdzi dymem papierosowym. W całym mieszkaniu zaczyna śmierdzieć, pilot po przyłożeniu do nosa odrzuca. Nasuwa się tylko jedno pytanie: ile musiało być tego dymu, żeby tak telewizor nim przesiąkł?
Na przystankach zazwyczaj spotykam się z tym, że ludzie odchodzą na bok i to tak nie przeszkadza, natomiast mnie bardziej denerwuje oburzanie się palących na to, że ktoś im zwróci uwagę. Jest się wtedy “nadętą krową”, “księżniczką” i osobą, która “przesadza”. No nie przesadza, bo nie dość, że dym przeszkadza, to jeszcze, jak wkleiłam we wpisie, szkodzi 🙂 Ale rzeczywiście, zapach jest bardzo przeszkadzający i charakterystyczny – wiem jak wracam z jakiegoś pubu czy baru i wszystko musi iść do prania, bo śmierdzi dymem jak cholera.
Oj tak normalka, czego nienawidzę po wyjściu właśnie z baru, czy nawet klubu, bo na nieszczęście z fajkaczami też się przypadkiem zetknie. Czasami jak się przejdzie przez pomieszczenie dla palących jest po prostu siwo, mgła, nic nie widać. Właśnie tych parę prostych sposobów, na szczęście moi znajomi szanują niepalących i się do powyższych reguł stosują, na szczęście!
Stuprocentowo się z Tobą zgadzam. A najgorzej, jak ci palący stoją tuż przy wejściu na uczelnię i nie ma żadnego sposobu, by ich wyminąć. I stoją tam zawsze, na każdej przerwie, mimo że po odejściu dziesięć metrów dalej przeszkadzaliby mniejszej liczbie osób. Czyżby palenie zabijało myślenie?
Myślę, że może to jest naprawdę nie zdawanie sobie sprawy z tego, że komuś szkodzisz/przeszkadzasz. Przecież “palę, to moja sprawa” <– ok, twoja, dopóki nie przeszkadzasz innym 😀 Ludzie naprawdę nie zdają sobie sprawy, że to nie chodzi o to, że ktoś się na nich uwziął, ale o to, że ich nałóg jest szkodliwy dla innych i powinni mieć to na uwadze, zamiast się oburzać 🙂
Zabawne, że dzisiaj ludziom przeszkadza dziewczyna w leginsach, czy laska robiąca sobie selfie na siłowni, której z pewnością jakiś samozwańczy znawca powie że “przeszkadza”, ale zakazy palenia traktowane są jak zamach na wolność i obraza majestatu.
O, to to!
Dawniej paliło się wszędzie i na raka mało kto chorował (100 lat temu). Winna jest chemia w papierosach bo to ona powoduje choroby i smród. Gdybyśmy zamiast nakładać zakazy nakładali zakaz dodawania do akcyzowanych papierosów chemii to byłoby znacznie lepiej dla wszystkich.
100 lat temu też ludzie umierali na raka, tylko wtedy się nie mówiło, że to rak, umarł bo umarł, na płuca i tyle
Nie do końca, umieralność wcale nie była z powodu palenia taka duża. Sam czysty tytoń nie jest zbytnio szkodliwy.
Oczywiście, że zakazy można nakładać i można zakazać palenia w całej strefie publicznej – skoro palenie szkodzi innym ludziom. Chcesz się truć – to się truj, ale nie smródź innym, a jak chcesz się truć mnie nie interesuje gdzie to będziesz robić i czy znajdziesz sobie po temu miejsce.
To się nazywa wtedy państwo totalitarne. Sfera publiczna jest dla wszystkich i każdy ma tutaj prawo. Jeżeli ty możesz sobie spacerować z psem, to ktoś ma prawo palić. Twój pies też może kogoś razić. Zakazy jeszcze niczego dobre nigdy nie zrobiły.
Bardzo dobrze napisane! Zgadzam się w 100%! Palisz? okej twoja sprawa, ale z dala ode mnie…
🙂
Jestem bardzo ciekawa, jakie zdarzenie Ciebie konkretnie zainspirowało do tego tekstu. Ja na temat palenia też mam dużo do powiedzenia, wprost NIENAWIDZĘ. Nie boję się zwrócić uwagi w towarzystwie, żeby ktoś się odsunął lub odszedł dalej, jeśli chce palić… Ale jest jeden problem, na który nie umiem znaleźć rady – jak palacz Rozmawia DO MNIE zaraz po zapaleniu… Albo jak taki palacz wsiada do auta…
Będę o tym niedługo pisać 😉
Pozdrawiam!
W sumie to sporo zdarzeń, na szczęście w spotkaniu z obcymi ludźmi, bo znajomi nigdy mi takich numerów nie odwalają. 🙂 Mi tak bardzo jego zapach nie przeszkadza w rozmowie po, raczej sam dym, jeżeli ktoś naprawdę nie rozumie, że powinien się odsunąć i truć się sam 😀
Wiem o co Ci chodzi. Ja też po prostu nie znoszę jak ktoś idzie przede mną i pali papierosy. Najgorsze jest to, że takiej osobie nie można zwrócić uwagi bo przecież ona może sobie palić gdziekolwiek chce.
No właśnie… wydaje mi się, że nie do końca tak to powinno wyglądać (tzn. niech sobie palą gdzie chcą, ale niech się nie oburzają na grzeczną uwagę, bo to, że ktoś ma nałóg, nie znaczy, że ktoś inny musi być na niego narażony/na jego konsekwencje zdrowotne).
Ostatnio gdy siedziałam sobie z koleżanka na ławce w małym parczku z przystanku wyszła starsza pani i zapaliła papierosa. Wszystko było by okej gdyby nie podeszła do nas i nie stanęła tuż przed nami a cały dym leciał nam w twarz. Na szczęście gdy zwrociłam jej uwagę uśmiechnęła się, przeprosiła i odeszła dalej. Miło spotkać kulturalnego człowieka 😀
O, super! O to mi właśnie chodzi 😀
DOKŁADNIE! Nienawidzę dymu papierosowego! Najgorsze jest, to, że głupota innych wpływa na nasze zdrowie 🙁
A do palaczy i tak nie dotrze, no nie dotrze i już! Mojej mamie starałam się wbić do głowy, że u nas się nie pali, i skapitulowałam, pozwalam jej w kuchni przy otwartym oknie, choć nie moge narzekać i tak jest ok z tym tematem, bo wychodzi. Tata cóż zmarł na raka płuc, ale nie zapomnę jednej sytuacji, byłam świeżutką mężatką, i tata poprosił byśmy go gdzieś podrzucli, samochodem, nie dość, że ja w ciąży, to oby dwoje nie palący jesteśmy, więc w samochodzie też nie palimy, nikt nie pali, nasz samochód nasze zasady, mój tata uważał się, że jak ojciec to mu wolno, no nic z tego, mój mąż, poprosił grzecznie, by zgasił papierosa, i zaczęło się piekło. Ojciec się wściekł, na co mąż z stoickim spokojem, powiedział, że albo tak, albo tata może sobie iść pieszo… Zgadnij co tata, wybrał?
Nie mów, że pieszo!
Myślę, że to chyba wynika z jakiejś niewiedzy. Bo palący mają często podejście “mój papieros, mój problem”. I tak by było, gdyby dym nie był szkodliwy ani przeszkadzający – wtedy rzeczywiście nie byłoby problemu, ale wszyscy dobrze wiemy, że jest zupełnie odwrotnie!
Oczywiście, że wybrał pieszą wędrówkę! Cóż, przynajmniej miał zdrowotny spacerek z szkodliwym papierosem.
Wypowiem się jako palaczka towarzyska (tzn. jest towarzystwo się pali, nie ma to się nie pali czyli mrożąca krew w żyłach historia o tym jak paliłam paczkę przez pół roku).
Nigdy nie przyszło mi przez myśl żeby palić w domu. Wiem, że to śmierdzi i nie mam ochoty na pranie firanek co dwa dni. Szczerze mówiąc nigdy się nie spotkałam z żadnym gościem, który by miał zamiar palić u mnie w domu, wszyscy zawsze pytają gdzie mogą sobie wyjść na dymka. Wszyscy moi znajomi palacze też nie palą w domu. Co do palenia w miejscach publicznych to popieram zakaz palenia w restauracjach o matkach palących przy dzieciach nawet nie będę się rozpisywać, bo szkoda na nie liter. Jako palącą wkurza mnie jeszcze jedno, wywalanie petów gdzie się da. Takim to bym wlała pokrzywą po gołym tyłku.
Co do smrodu od palacza to myślę, że to po prostu sprawa higieny nie koniecznie związana z samymi papierosami. Albo ktoś dba o takie rzeczy, albo nie. Jeśli bym paliła codziennie to wieczorem muszę zawsze umyć włosy, bo sama wiem i czuję, że nie pachną konwaliami. Mimo, że czasem sobie zakurzę to mi też przeszkadzają tacy ludzie co chodzą w tym samym swetrze przez tydzień. Wbrew temu co myślą niepalący my też to czujemy.
Z tym wyjściem na balkon na dymka to też śliska sprawa, bo dym wesoło sobie lata do okien Twoich i okien sąsiadów… W wielu blokach spotyka się teraz dzielone balkony i palenie na takim balkonie równie mocno doskwiera, jakby ktoś stanął w pobliżu…
O widzisz Łukasz, a o tym nie pomyślałam!
Palenie na balkonie jest szczególnie uciążliwe dla niepalących sąsiadów latem, gdy wszystkie okna pootwierane, a tu nagle do mieszkania wkrada się śmierdzący problem 🙁 Ja miałam z tym szczególny problem, gdy córka była mała i jej pokój był blisko balkonów – wtedy ciągle u niej śmierdziało dymem papierosowym. Później zamieniliśmy pokoje i teraz ja się z tym problemem borykam w swojej sypialni 🙁
Szczerze powiem, że ten temat jest tak drażliwy jak polityka, ponieważ palacze uważają, że racja jest po ich stronie, niepalący, że oni mają rację. Jednakże jako osoba, która pali już nałogowo oraz mając znajomych wychodzących na dymka częściej niż do toalety powiem, że nie każdy jest samolubem. Przynajmniej ja tego tak nie obserwuję (a nawet większy odsetek liczy się z niepalącymi).
Gro palaczy rozumie, że na świecie jest większy procent tych, którzy tego dymu wdychać nie chcą – pytają więc, czy mogą zapalić przy danej osobie, odchodzą na bezpieczną odległość, a jak widzą, że do kogoś dym lgnie jak rzep do psiego ogona, przechodzą na inną stronę tak, by dymek leciał z wiatrem, siną w dal, nie przeszkadzając nikomu (nota bene, jest takie prawo wśród palaczy, że jak w grupie jest osoba niepaląca, to dym ZAWSZE musi lecieć do niej xD). Sama w domu nie palę, nie ważne czy u mnie czy u znajomych, zawsze idę albo do okna, albo na balkon. Przy przystanku palę w znacznej odległości, coby nie smrodzić innym, jak na uczelni to też w odpowiedniej odległości od wyjścia, idąc przez miasto staram się wtedy kiedy nie ma tłumów i gdy ktoś nie idzie za mną, a jak już koniecznie muszę, to omijam ludzi szerokim łukiem, dmucham dymem z wiatrem, a nie pod wiatr, albo chociaż ustawiam rękę tak, by leciało w stronę inną niż na chodnik. W tym momencie jednak warto się zatrzymać, bo chociaż wielu moich znajomych robi podobnie, sami też zaznaczają, że zdarza im się sytuacja kiedy nie mają zielonego pojęcia, że zaczęli palić. Osoba uzależniona wyjmuje papierosa bardzo często bezwiednie, nie rejestrując tego (taki odruch bezwarunkowy) z przyzwyczajenia, jakby po prostu wyjmowali telefon by sprawdzić godzinę, ale jej nie sprawdzili. Potem w połowie “przyjemności” orientują się, że dym leci, śmierdzi niemiłosiernie i ogólnie cholera z gangreną, ale żal wyrzucić w połowie już spalonego, więc zaczynają palić bardziej świadomie, próbując nikomu nie przeszkadzać.
Palaczy tego typu nazywam “palaczami świadomymi” – trują siebie, nie chcąc truć innych. To co ty opisujesz jest natomiast marginesem, trochę jak z kibicami i “kibolami”. Z drugiej strony sami niepalący czasami są nie bez winy, bo mnie krew zalewa jak stoję sobie, ładnych parę metrów od przystanku, przy trawniczku lub pod drzewkiem, smrodzę tylko sobie, a nagle staje koło mnie kobieta z dzieckiem, widać, że nie chce palić i jej przeszkadza ten dym, ale stoi dzielnie, chociaż widać było, że stanie koło palacza. Ja wtedy się odsuwam, nie chcąc najbardziej szkodzić dziecku, ale ona dziecko puszcza i mała zbiera kwiatki koło miejsca gdzie stoję. Albo w knajpach ktoś niepalący wchodzi do strefy dla palaczy, chociaż jest wielka tabliczka “Dla palaczy” i potem narzekają, że stracą płuca. Edukowanie pod tym względem wymaga nie tylko gnojenie palaczy, ale czasem też niepalących.
Może dlatego spodobał mi się twór jaki spotkałam kiedyś w Gdańsku przy Dworcu Głównym – miejsce dla palących. Mała wysepka, koło parkingu, ale wtedy jasno są wytyczone granice i wiadomo gdzie możesz zapalić, a gdzie nie. Tytoń zawsze był i będzie w życiu społecznym, a takie miejsca przy głównych węzłach komunikacyjnych mogą dopomóc w koegzystencji obu grup. Jest popielniczka, albo kosz, nie wyrzuca się więc na ziemię, bo nie ma gdzie (swoją drogą, chyba dopiero palacze zauważają mały odsetek koszy na śmieci w mieście i poza nim).
Ale ogółem brawa, za poruszenie tak drażliwej kwestii w sposób mimo wszystko nie godzący jakoś specjalnie w palaczy :). I ja na miejscu tych dziewczyn pewnie bym wam po prostu ustąpiła, byście poszły przodem. Inna inszość, że sam komentarz trochę agresywny jak dla mnie, a jak dobrze wiemy – agresja powoduje agresję. 🙂
Księdzem raczej nie zostaniesz, ale co do prowadzącej program śniadaniowy – nigdy nie mów nigdy 😉
A najgorzej, najgorzej na świecie jest, gdy ktoś, kto chwilę temu skończył palić, usiądzie obok Ciebie w autobusie. Czy w pocągu, tramwaju, gdziekolwiek. ŚMIERDZI.
Ahh Ci palacze, osobiście mi nawet nie przeszkadza aż tak fakt, że ktoś pali ( jeśli zapyta, czy mi to nie przeszkadza), najbardziej irytują mnie ludzie ” no ze mną nie zapalisz? to tylko jeden papieros” i wielka obraza gdy odmówię, bo ze mnie taka “świętoszka ” nosz.. nie rozumiem takich ludzi, nie to nie! Ja jestem w stanie uszanować to, że ktoś pali, więc niech ktoś uszanuje, że ja nie..
Tekst świetny, popieram w 100% 🙂
Nienawidzę dymu papierosowego i nigdy nie będę tolerowała palenia w miejscach publicznych. To jak jazda po pijaku – Ty wsiadłeś po pijaku do samochodu, rozbiłeś się – Twoja sprawa. Ale zwykle taki wypadek pociąga za sobą śmierć osób postronnych. Nie rozumiem i nie zrozumiem. Mój Tata kiedyś palił w domu, nie dużo, ale jednak – zawsze od tego dymu uciekałam i dlatego mam do tego straszną awersję. Teraz wie, że w domu się nie pali – wychodzi na balkon. Przecież takie to łatwe. To jest “przyjemność” dla Ciebie, więc jak chcesz palić, to wysil się trochę…
Jako były palacz potwierdzam, zapachu dymu nie da się wyplenić ot tak i mimo, że mam ogromne pokłady zrozumienia dla osób palących, bo pamiętam jak i mi przeszkadzał fakt, że ot tak sobie nie mogę zapalić zawsze i wszędzie kiedy chcę, tak zawsze miałam na tyle przyzwoitości, żeby odejść te kilka metrów od przystanku (czy innego większego skupiska ludzi) czy nie palić w zamkniętych pomieszczeniach. Tak samo uważam, że palenie e-papierosów, które podobno aż tak szkodliwe nie są, również powinno być zabronione w miejscach publicznych, bo sam ich zapach może i podoba się właścicielowi, ale niekoniecznie zachwyci współpasażerów w autobusie(!!!!), ludzi na sali wykładowej czy w galerii handlowej.
No i oczywiście są jeszcze te ruskie fajki. Nawet jak paliłam ich zapach wywoływał u mnie odruch wymiotny i utratę apetytu na kilka dobrych godzin… 🙁
Powiem tak , palę – od długiego czasu , nie wyobrażam sobie palić u kogoś w domu( chyba że jest to dom palący i nikomu to nie przeszkadza, choć i tak wolę wyjść na dwór), nie palę na przystankach ani w miejscach , w których obowiązuje umowny lub prawny zakaz palenia. Nie palę w restauracjach , chyba że jest całkowicie oddzielna sala dla osób palących , ALE palę idąc chodnikiem ( choć raczej staję w miejscu i palę) , tak samo palę gdy przed wejściem na uczelnie / do restauracji/ itp. jest wyznaczona do tego strefa. I przykro mi , ale idąc chodnikiem nikt mi nie będzie bronił palić ( nie robię tego gdy akurat idą tłumy ludzi), bo i tak dostosowuje się do wszelakich innych miejsc , w których nie można palić lub palić nie wypada.
tak samo będzie Ci przykro kiedy za Tobą będzie szło małe dziecko albo kobieta w ciąży i będą się truli Twoim dymem? Albo dziewczyna, która jest genetycznie narażona na rozwój raka? Równie dobrze możesz przystanąć na minutę, fajka spalić i iść dalej. Cieszę się jednak, że chociaż trochę myślisz o innych i wiesz, o co mniej więcej tym wszystkim krzyczącym chodzi. Pozdrawiam 🙂
Masz rację, ale ta kobieta z dzieckiem ma chyba głos i może grzecznie zwrócić uwagę czy mogłaby Pani z papierosem iść za nią? Albo odejść na bok? Bo wymagajmy żeby każdy palacz miał się wszędzie rozglądać czy nagle ktoś nie idzie za nim w każdym momencie. Ludzie też powinni umieć mówić a nie oczekiwać wszystkiego od innych (jak np. kobieta w ciąży w autobusie, powinna zapytać bo nie każdy ma obowiązek się domyślić).
Aleksandra , mama z dzieckiem czy kobieta w ciąży chyba potrafi się odezwać , że wolalaby/prosiłaby czy mogłabym nie iść przed nią/obok niej z papierosem. I dla mnie nie ma problemu, ale ja sama z siebie nie musze mieć oczu do okoła głowy i wiedzieć , że ktoś za mną idzie 😉
100 % prawdy. Podrzucam link mężulkowi(palaczowi) 😉
Po prostu NIENAWIDZĘ dymu papierosowego. Niestety muszę go wdychać codziennie, ponieważ mój tata pali. Najczęściej idzie do toalety. Skumulowanie takiej ilości dymu w małym pomieszczeniu powoduje, że nie można tam wejść. Pali również w aucie i gdy gdzieś idziemy. Ostatnio zaczęłam go upominać, mówię, żeby wychodził na balkon, ale robi to niechętnie, bo jest zimno. Co mogę innego zrobić? Tylko czekać aż się wyprowadzę…
Sama paliłam bardzo długo, ale w ustronnych miejscach np. w knajpach z palarniami, na uboczu.
Nie palę od września, ale bardziej tęsknię za duetem pisanie wiersza + wino + papieros niż za samym papierosem. Zresztą, chyba wolę biegać.
Jednej rzeczy znieść nie mogę: kobiet w ciąży, które palą. A mam taką znajomą – paliła przez dwie ciąże. Dzieci ma głuche i upośledzone w stopniu znacznym. Pali dalej.
Palenie w miejscach publicznych nie jest zabronione? Jakoś zawsze wydawało mi się, że na chodniku stać z papierosem nie wolno. Na przystanku też nie?
Nie wolno – kara za to, to 5 stówek. Oczywiście u nas nikt tego nie egzekwuje.
Zawsze jak zachodzę do koleżanki to już na wejściu ten smród podrażnia mi nozdrza. Czuć, że cały dom przesiąkł tym dymem. Ona akurat nie pali, ale jej chłopak tak. Nie wiem jak ona to robi, że jej to nie przeszkadza. W moim domu rodzice palili i nie mogłam wytrzymać tego zapachu. Nawet jak się krzyczało, że śmierdzi to nie za wiele to zdziałało. : I To straszne, że niektórzy mają w poważaniu Twoje zdrowie. Ale muszę teraz przyznać, że jestem dumna z tych osób, bo odstawili ten nałóg… Tylko teraz nasuwa się pytanie, na jak długo? : O
Zgadzam się w 100%! A każda kolejna osoba, którą napotykam i która ma pretensje do całego świata, że nie może palić na przystanku czy w restauracji tylko uzmysławia mi, jak paskudny to nałóg.
Dawid
Wyobrażasz sobie, że mieszkałam z palaczem w studenckim mieszkaniu, którego za nic w świecie nie mogłam przekonać do palenia na balkonie?? Tak, miał wyjście na balkon w pokoju………ale WOLAŁ to robić w kuchni! :O :O :O TO był dla mnie straszny czas… W kuchni było stale otwarte na oścież okno bo ja nie mogłam tego znieść i serio kłótnie nie pomagały. Nie wytrzymałam tam długo i do tej pory jak o tym wspomnę to mnie mdli! SKANDAL!
Cóż, jak dla mnie to wynika w dużej mierze z ignorancji ludzi na temat zdrowia. Nie mówię, że nie ma palaczy, którzy zdają sobie sprawę, jak bardzo szkodliwy to jest nałóg (i że to w ogóle jest jakiś nałóg), ale są też rzesze tych, którzy machną ręką i stwierdzą “aaaaaa, wszyscy przesadzacie, co ci głupi dym zaszkodzi, przecież nawet nie palisz? odwal się i zajmij się swoim życiem”. A że wielu generalnie głęboko ma komfort innych, to żadna nowość xd Już w podstawówce za każdym razem jak dusiłam się tym cholernym dymem obiecałam sobie, że nigdy w życiu nie zapalę papierosa i tego się trzymam 😀
Miałam rzucić, rzucam, ale tak sie naczytałam w komentarzach o tych fajkach, że… OMG. To jakby oglądać zdjęcia babeczek z lukrem, gdy jesteś na diecie.
I szczerze mówiąc, rozumiem niepalących jak najbardziej, że może im to przeszkadzać – pamiętajcie tylko, że kilkuletni palacze nie zawsze ogarniają, że akurat wyciągneli fajke bo robią to bezwiednie, po drugie SERIO tego smrodu się nie czuje. Przynajmniej nie tak, jak niepalący.
Co nie zmienia faktu, że niepalący nie powinni uważać się za lepsze istoty ludzkie i jeśli chcą dbać o zdrowie, to powinni dbać o swoje – zwracając uwagę, oczywiście – ale nie upoważnia ich to do obrażania palaczy, co niestety często się dzieje, a takby palenie determinowało to, jakim jest się człowiekiem.
Napiszę z perspektywy byłego palacza – masz 100% racji! Nawet kiedy byłem palący – choć sam nie jestem ideałem – to egoizm niektórych ludzi mnie przerażał. Przykładowo mój ojciec nie wyobrażał sobie wsiąść do auta i nie odpalić papierosa, zupełnie nie zwracając uwagi na innych obecnych. Nie potrafię teraz i nie potrafiłem kiedy paliłem, zrozumieć, jak można nagminnie palić w małych pomieszczeniach (i czerpać z tego przyjemność) jak samochód, toaleta itp.
Jeśli ktoś jest zainteresowany rzuceniem palenia albo innego nałogu, to polecam post, który opracowałem na podstawie własnych doświadczeń. Dodam, że od ładnych kilku lat nie palę i czuję się jakbym nigdy nie zaczął, nawet gdybym z jakiegoś powodu zapalił papierosa, to nie wróciłbym do nałogu, bo wygasły we mnie jakiekolwiek pozytywne skojarzenia związane z paleniem: http://swiatwedlugneo.blogspot.com/2015/05/jak-atwo-i-skutecznie-rzucic-palenie.html
Ja palaczem nie jestem, no chyba, że biernym, ale to w zasadzie każdy z nas – niestety. I nie przeszkadza mi jeśli ktoś pali, niech się truje, ale nie mnie i nie w moim domu (tym w którym mieszkam). Bo tu nie chodzi tylko o sam smród. Jak sobie pierdniesz, to też śmierdzi, ale wywietrzysz i jest spokój. W domu, gdzie jest palacz śmierdzi cały czas i tego się już wyplewić nie da. Poza tym, to jeszcze do szału doprowadza mnie kiedy nieświadomy niczego idę za takim palaczem a ten skrzętnie zapala swojego ulubieńca. Chociaż bym nie wiem jak bardzo tego chciał, to palacza ominę, ale smrodu już nie.
Świetny tekst! Daje do myślenia… 😉
Ja zawsze zwracam uwagę w towarzystwie, że palenie mi śmierdzi (walę prosto z mostu bez ogródek) i proszę o zaprzestanie lub wyjście. Bywa czasami, że ktoś się uśmieje wówczas ja wychodzę i w tedy to już tak nie jest do śmiechu w szczególności gdy mam do czynienia z kimś podwładnym a jeśli z przełożonym/z kimś o wyższym statusie to się tylko śmieje z mojego postępowania. Dla mnie zdrowie ważniejsze i pokazuję, że jestem przeciwnikiem palenia.
Pani Marto, jestem palaczką i zgadzam się z tym co Pani tu napisała, z wyjątkiem ostatnich zdań Pani tekstu. Palenie w zamkniętych pomieszczeniach, gdzie przebywają osoby niepalące jest rzeczywiście ignorancją i brakiem taktu, Podobnie palenie przy dzieciach czy na przystankach, gdzie zresztą jest zakaz palenia. Jednakże nie można popaść w skrajność i zabraniać palaczom palić w ogóle na świeżym powietrzu. Nie ma nakazu by stać przy takiej osobie, kiedy zapach dymu tytoniowego nam przeszkadza. Mi np. mimo, że jestem palaczką przeszkadza zapach tytoni smakowych – szczególnie nie lubię zapachu czekoladowego, i gdy go poczuję najzwyczajniej mijam taką osobę i nie trzymam się jej kurczowo. Proste. Przeszkadzają mi też zapachy niektórych perfum i czy to znaczy, że te osoby mają się nimi nie psikać bo mi to nie pasuję? Rozumiem, że perfumy nie są trujące, a dym papierosowy tak, ale jak już wcześniej wspominałam nie musimy być przyklejeni do palacza, gdy jesteśmy na dworze. A tak w ogóle to bardzo pozytywny blog, podoba mi się 🙂 Pozdrawiam.