Poradników o związkach, miłości, partnerstwie, seksie i małżeństwach jest mnóstwo. Czasami przeglądając księgarnię, mam wrażenie, że jest ich więcej, niż podrób Nike na chińskim allegro albo nieletnich, piszczących dziewczyn na koncercie Justina Biebera. Z każdego rogu rzucają nam rady: jak się częściej kochać, co zrobić, żeby się nie kłócić, jak ponownie rozpalić ogień i zapobiec kryzysowi.
W serialach oglądamy wielkie dramy i zdrady, w talk – show ludzie wyrzucają swoje brudy i mówią o braku miłości, a w innych programach ludzie jej szukają za pomocą castingu, który ma niby przyciągnąć uczucie jak z bajki – czyste, szczere i po wsze czasy. Wszyscy o związkach wiedzą wszystko: dziennikarki z kolorowych gazet, blogerzy, prezenterzy w śniadaniówkach i samotne panie z kobiecych for, na których rządzi przekonanie, że bez czerwonych szpilek nic u niego nie zdziałasz, a jeżeli nie odpisuje na smsa w ciągu pięciu sekund, to na pewno cię zdradza. Z blondyną. Cycatą i młodszą o pięć lat.
Nikt tylko nie mówi o tym, jak po prostu ze sobą żyć, żeby było dobrze.
Nie mam pięćdziesięciu lat na karku i dwudziestoletniego stażu ślubu.
Nie mam też osiemdziesięciu lat i nie trzymam tego samego partnera za rękę od przynajmniej połowy tego czasu.
Nie mam piątki dzieci i wielkiej rodziny.
Ale odkryłam coś, co sprawia, że związek naprawdę, ale to naprawdę działa. W każdej sytuacji.
TY NIE DASZ RADY, JA NIE DAM RADY, ALE RAZEM DAMY RADĘ
Ludzie mówią, że żeby związek był udany, musisz być ze swoim przyjacielem. To prawda. Tylko tylko, że przyjaciele są różni – jedni lepsi, drudzy gorsi. Jedni bardziej zaufani, drudzy mniej. Zawsze wydawało mi się, że do dobranego związku wystarczą trzy rzeczy: chemia, tematy do rozmów i wspólne zainteresowania, ale wiem, że nie miałam racji i że liczy się jedna, najważniejsza rzecz, z której nie zdawałam sobie sprawy.
“Ty nie dasz rady, ja nie dam rady, ale razem damy radę” – to jest podstawowa zasada, którą często powtarzamy sobie w ciężkich chwilach i którą kierujemy się na co dzień. I nikt mi nie wmówi, że istnieje lepsza definicja dobrego, silnego związku. Może być chemia, może być namiętność, może być czułość i to samo poczucie humoru, ale jeśli nie ma wsparcia – wcale nie jest dobrze.
My się wspieramy ZAWSZE. Pierwszy raz poczułam to, kiedy odprowadził mnie do drzwi przed rozszerzoną maturą z historii i czekał na mnie przez dwie godziny na szkolnym korytarzu, tylko po to, by odprowadzić mnie do domu. Drugi raz zaświtało mi to w głowie, kiedy zabrałam go ze sobą na zawody lekkoatletyczne i przed moim startem zebrał całą moją grupę, namawiając ich do kibicowania. Cały stadion słyszał “DAWAJ MARTAAAA!”, gdy biegłam.
Trzeci raz to zrozumiałam, kiedy zrezygnował ze studiów i rozegrała się oczywiście wielka drama. Co powiedzą rodzice, jak potoczy się życie, jak będzie zarabiał – to nie były miłe dni, ale daliśmy sobie radę. Ja – parząc ciągle nową herbatę i mówiąc, że będzie dobrze, on – słuchając moich rad i od razu wziąwszy się do roboty.
Potem było kilka kolejnych mniej i bardziej poważnych razów. Był raz z operacją mojego taty. Był też raz, dawno temu, kiedy byliśmy biedni jak myszy kościelne. Było mnóstwo razy z moimi projektami, blogami, szaleństwami i całym tym moim spełnianiem marzeń. Był raz z rzuceniem pracy przez Patryka. Było mnóstwo razy, kiedy płakałam, bo naprawdę już myślałam, że nie wytrzymam z tym wszystkim i w których słyszałam “głowa do góry. Ty nie dasz rady, ja też nie dam rady, ale razem damy radę”.
I rzeczywiście, zawsze dawaliśmy radę.
NIECH BĘDZIE JAK MUR
Nie wiem, czy w budowaniu długiego związku jest coś ważniejszego, niż poczucie wsparcia i pomoc ze strony drugiej osoby. Jak sobie to przemyślicie, to jedno jest pewne – w łatwych, szczęśliwych momentach to nie problem być razem.
Kłopoty się zaczynają wtedy, kiedy nagle wszystko się wali, przestaje być kolorowo i trzeba sobie z tym poradzić. Albo kiedy z hukiem dostajesz w łeb od dorosłego życia i czujesz, że już nie dajesz rady i chcesz się poddać. Jeśli wtedy zawsze jest przy tobie twój partner – gratulacje. Tak się właśnie przechodzi razem przez życie.
Twój partner może być jedyną osobą na świecie, która cię wspiera, ale powinien być taką osobą, której jesteś pewny na milion procent, że stanie za tobą murem, cokolwiek by się nie stało.
Że gdyby nagle okazało się, że trzeba rzucić wszystko i się przeprowadzić, bo coś poważnego się wydarzyło – zrobiłby to. Że gdy próbujesz odnosić sukcesy, on ci pomoże. Że kiedy podejmujesz duże decyzje, on też wtrąca swoje zdanie. Musisz być pewny, że gdy będziesz chciał spełniać marzenia, realizować się – stanie za tobą i będzie twoim oparciem, a kiedy wszystko zacznie się walić, on już tam będzie, żeby pomóc się z tego odkopać. Że kiedy stanie się coś złego, choroba, śmierć, tragedia – masz pewność i możesz się założyć o miliony złotych, że on będzie. Po prostu. Że będzie i że zamieni się w oparcie, którego właśnie będziesz potrzebować. I, oczywiście, on to też musi czuć od ciebie.
JAK Z FILMU DISNEYA
To musi być takie coś, że jeśli stoisz na szczycie budynku i on każe ci skoczyć, mówiąc, że cię złapie, to masz dwustuprocentową pewność, że tak będzie.
To jest jak… jak te wszystkie sceny z filmów, kiedy bohater jest na scenie czy coś w tym stylu i w pierwszym rzędzie widzi ukochaną osobę, która trzyma kciuki czy się uśmiecha i macha ręką. Jak w produkcjach Disneya. Właśnie O TO CHODZI.
Twój partner musi być właśnie taką osobą, która zawsze będzie w twoim pierwszym rzędzie i zawsze będzie biła brawo, nawet jeśli wymyśliłaś, że będziesz śpiewać hiszpańskie serenady stojąc na wielkim prosiaku, ubrana jedynie w sweter podobny do tego, w którym chodził Ron Weasley w Harrym Potterze (tak, to ten rudy i piegowaty).
Czasami ludzie mnie pytają, skąd mam taką motywację do tego wszystkiego i skąd tak wiele mi się chce. Może by mi się nie chciało, gdyby za moimi plecami nie stał człowiek, który ciągle mi szepcze do ucha: dawaj, dasz radę.
I daję.
Bo może sama nie dam, on też nie, ale razem? Razem możemy wszystko.
Bardzo fajny tekst. Faktycznie bez wsparcia ciężko zbudować trwałą relację. Może jeszcze warto dodać, że żeby móc wspierać, trzeba być obecnym w świecie partnera. To jest trochę trudniejsze, kiedy każde z partnerów pracuje w innym środowisku, innej branży, a kiedy się spotykają, to nie bardzo mają chwilę na omówienie wszystkich trudnych sytuacji. Dlatego chyba właśnie można dodać, że warto wspierać, czasem nawet “na pusto”. Dać znać, że się jest, myśli, pamięta, bo przez codzienny pęd można zacząć przegapiać momenty, w których partner wymagaj wsparcia. A potem już łatwo idzie przegapianie. Pewnie dlatego tak dużo tych poradników, jak wrócić na dobrą drogę 😉
Wsparcie i obecność w życiu partnera – to chyba faktycznie kluczowe.
Prawdziwe historie zawsze mówią więcej niż najmądrzejsze poradniki 🙂
Brawo dla Was i fajnie że się tym dzielisz :))
Bardzo się z Tobą zgadzam! Ale do takich wniosków trzeba dojrzeć.
Niestety w moim odczuciu – większość związków rozpada się przez to, że osoby w naszym wieku na pierwszym miejscy stawiają ‘chemię, chemię, chemię’, a mimo wszystko, chemia schodzi na dalsze plany, choć oczywiście nie mówię, że nie jest ważna,
Uściski,
Panna Natja
zycie-na-walizkach.blogspot.com
Bardzo madrze to napisalas. Ja z perspektywy dość dlugiego zwiazku nauczylam sie, ze czasami dobry partner tez Ci mowi, że to robisz jest złe (choc to boli, to jednak jest to jakis wyraz troski), no i że wlasnie niekoniecznie dasz rade, bo to czego chcesz sie podjac przerasta Twoje możliwosci, a jedyną rzeczą, która Cię do tego pcha jest mój bardzo beztroski hurra optymizm. pozdrawiam serdecznei Beata
Jakbym czytała o swoim własnym związku. Zawsze razem damy radę, nieważne co się stanie 😉
Razem możemy i góry przenosić 🙂 Dzięki Tobie Martusia i Twoim wpisom inaczej patrzy się na otaczającą rzeczywistość.
Z moim narzeczonym jestem od 2 lat, a od roku jesteśmy zaręczeni. Każde za każdym staje, jak to się mówi ‘az jest dla kogo żyć’. To jest miłe gdy masz przy sobie osobę, która troszczy się o to abyście razem byli szczęśliwi i wspiera w trudnych chwilach.
Szczerze mówiąc Ty też do takich osób należysz, bo potrafisz swoim wpisem dać takiego kopa, że aż chce isę wziąć do pracy i sie nie obijać . Pozdrawiam, wierna czytelniczka . Nelia
Pięknie to napisałaś 🙂 U nas jest podobnie. I chociaż nasz związek na początku nie był łatwy, bo dzieliły nas kilometry i widywaliśmy się raz w tygodniu, to przetrwaliśmy – właśnie dlatego, że oprócz miłości była też przyjaźń. A przecież przyjaciel nie może się znudzić i nie zostawia się go tak po prostu. Nawet kiedy kończy się to pierwsze zauroczenie i zakochanie, zostaje właśnie to, co najcenniejsze i na czym można dalej budować.
Kinga
Znów chciałabym napisać coś mądrego, ale nie umiem, bo wszystko jest tutaj <3
Jak był problem rodzinny albo finansowy moi rodzce zawsze powtarzali: “czego ty się martwisz, razem zawsze damy sobie rade” 🙂 ♥
Cudowny post! Gratuluję udanego związku i życzę powodzenia w pokonywaniu kolejnych przeszkód, ale także w dzieleniu się radością 🙂 Masz całkowitą rację, że budowanie związku opiera się na wzajemnym wsparciu.
Osobiście jednak nie jestem zdolna do “uzależnienia” się w takim stopniu od drugiej osoby. Jestem sama i – dzięki Bogu – jest mi ze sobą dobrze 😀
popłakałam się, czytając ten tekst ! Marta, jak Ty to robisz, że pisząc, trafiasz prosto do serca. Przypomniały mi się wszystkie problemy, kłopoty i zmartwienia przez które przechodziliśmy wspólnie z moim chłopakiem, te wszystkie chwile, w których czułam, że mam ogromny problem, z którym nie wiem jak sobie poradzić, a kiedy dzieliliśmy go na nas dwoje, okazywał się błahy i prosty <3
Cudowna historia! 🙂 Oby wszyscy ludzie na świecie spotkali swoją drugą połówkę i tworzyli takie świetne związki! :)))
Pięknie. Gratuluję udanego związku i przybijam z Tobą piątkę.
Mój udany związek trwa… liczę… 20 lat, w tym 18 lat małżeństwa, siedemnastoletnia córka i kochany pies. I to co najważniejsze w związku, czyli wzajemne wspieranie się.
“To musi być takie coś, że jeśli stoisz na szczycie budynku i on każe ci skoczyć, mówiąc, że cię złapie, to masz dwustuprocentową pewność, że tak będzie.” Marta, wzruszyłaś mnie 🙂
Pięknie podsumowany związek. Wsparcie rzeczywiście jest chyba jednym z najważniejszych spoiw związku.
Oby tak dalej!
Masz rację. W łatwych szczęśliwych momentach to łatwo być razem…
Ale jeśli związek przetrwa te najtrudniejsze, to wtedy jest to związek prawdziwy czyli wtedy naprawdę działa.
Marta, przez Ciebie nie mogę pozbyć się z głowy wyobrażenia o moim chłopaku stojącym na wielkim prosiaku w swetrze Rona Weasley’a!
A przy okazji – genialny wpis :))
Ja też się popłakałam ze wzruszenia …. cudowny post 🙂
Marta, a jak jest z Twoją wiara? 🙂
W jakim sensie pytasz?
bo związek to dwie osoby patrzące w jednym kierunku i idące w jedną stronę trzymając sie za ręce…. zawsze sie wspierające i nigdy nie działające przeciw sobie. Ja też jestem w takim szczęśliwym małżeństwie które zewsze się wspiera i w dodatku się nie kłoci 🙂