– Dobra, to teraz robicie salto.
– Co? – wydaje mi się, że się przesłyszałam.
– No, salto. Róbcie salto. Wyskakujecie w powietrze, robicie fikołka i lądujcie siedząc – tłumaczy cierpliwie prowadząca.
Patrzę na materac, materac patrzy na mnie. “To się nie wydarzy” myślę sceptycznie.
Nie ma szans, nie ma takiej opcji. A potem coś nagle we mnie drga i zanim się obejrzę, rozpędzam się, widzę coraz bliżej materac i wiem, dokładnie wiem, że już jest za późno. Odbijam się od podłogi, zamykam oczy i modlę się, żeby nie skręcić sobie karku. Proszę, błagam, żeby nic mi się nie stało. Słyszę pusty odgłos ciała uderzającego o materac.
Ląduję z hukiem na tyłku, z wyprostowanymi nogami jak Bozia (a właściwie prowadząca) przykazała.
Pierwszy raz w życiu zrobiłam salto.
I żyję.
A potem dochodzi do mnie, że te zajęcia były jak życie: bo żeby zrobić je kompletnie, trzeba czasami pieprznąć sobie salto.
ALE JA NIGDY…
Salto jest niebezpieczne.
Milion rzeczy może pójść nie tak. Możesz skręcić sobie kark. Uszkodzić kręgosłup. Spaść na twarz i złamać nos. Odbić się za lekko i wylądować na głowie, natychmiastowo umierając. Brzmi strasznie, i dla tego większość ludzi, gdy słyszy “zrób salto” opiera się o ścianę i mówi “nie, dzięki, ja postoję. Może kiedy indziej”.
Tak jak w życiu.
Dostajesz jakąś szansę, wzdrygasz się i myślisz “kiedy indziej, bo jeszcze mi się nie uda”. Kiedyś założę firmę. Kiedyś pójdę do takiej i takiej pracy. Kiedyś zrobię ten kurs. Kiedyś.
Teraz przecież nie umiem jeszcze robić salta.
Tyle tylko, że okazje mają to do siebie, że nie są wieczne i zazwyczaj są jak promocje z marketu – aktywne tylko przez kilka chwil. Zanim zobaczysz ulotkę, zanim zakodujesz, że trzeba zajść do sklepu, bo przecenili parówki – już ich nie ma. Żeby je złapać, musisz się rozpędzić, wziąć oddech i zamknąć oczy, licząc na to, że tym razem upadniesz na tyłek, a nie na kark. Ryzyk – fizyk. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Bez ryzyka nie ma zabawy – i takie tam, inne powiedzonka. Wszystkie do bólu prawdziwe.
Coś jest w tym, że żeby rzeczywiście coś zrobić ze swoim życiem, coś pisane przez duże litery, COŚ co się liczy i co sprawia, że czujemy się szczęśliwi – musisz zaryzykować i pieprznąć te głupie salto do przodu, nie zważając na to, co się stanie, jeśli się nie uda. Halo, to twoje życie, twoje marzenia – na co czekasz? Na zielone światło? Każdy sobie obiecuje, że w końcu zacznie to COŚ, a potem o tym zapomina. Odkłada do magicznej szufladki zatytułowanej “kiedyś”, której nigdy się nie otwiera, bo nagle przychodzi “prawdziwe” życie, kredyt, ślub, dzieci, wnuki.
Daj spokój. Weź się w garść. Bo w przeciwieństwie do salta, jeśli spróbujesz na przypale, nie skręcisz karku, tylko najwyżej się wywrócisz. I będziesz mógł spróbować jeszcze raz, albo uznać, że ten pomysł nie był dobry i wykombinować coś innego.
Ale nie będziesz musiał żyć z tą okropną myślą, że nie starczyło ci odwagi, żeby chociaż spróbować.
Lepiej być odważnym głupkiem marzycielem, niż zgorzkniałym tchórzem.
Rozpedzam się jak tylko mogę. Czasem zdarza się, że nie uda mi się zdążyć. Zapominam o tym i uczę się, by następnym razem się udało. Ale niektórzy chcieliby zrobic salto, a nie chce im się wstać z łóżka. Życie przelatuje im między palcami. Naprawde nie rozumiem, jak można siedziec calymi dniami przed komputerem i grać i nie myśleć o tym, by spelnic swoje prawdziwe marzenia, inne niż przejście kolejnego levelu
Świetne porównanie. No i popieram zdecydowanie działanie. Najwyżej coś nie wyjdzie, być może się sparzymy, ale będziemy wiedzieć, że próbowaliśmy, i że dana rzecz jest lub nie jest nam przeznaczona.
Uwielbiam Ciebie i gdy piszesz takie posty <3 W sedno!
Wychodzi na to, że mam wiele salt do wykonania w życiu, ale zgadzam się z tym, że często odkładamy rzeczy na później, nie spełniamy marzeń, bo czekamy na jakiś impuls, a zanim się obejrzymy, jesteśmy dorośli i pracujemy w pracy, której nie lubimy i myślimy: Co by było, gdybym wtedy zrobił to? Lepiej próbować, a najwyżej upadniemy, ale od tego są upadki, żeby się podnosić.
I można by jeszcze dodać, że czasem samo zrobienie salta wcale nie jest takie trudne, jak zrobienie tego pierwszego kroku, podjęcie decyzji i rozpędzenie się. Kiedy już to zrobimy nagle okazuje się, że wszystkie drzwi (materace? 😉 ) stoją przed nami otworem 🙂
Kinga
Fajnie, ze jestes Marta:-) Specjalnie zostawilam sobie twoj wpis na koniec dnia 🙂 I teraz zasne z jeszcze wiekszym przekonaniem, ze czasem warto sie odwazyc, zaryzykowac, postawic wszystko na jedna karte i biec za marzeniami! Choc czasem brakuje mi tej odwagi, to jednak coraz czesciej ja w sobie odnajduje i calkiem niezle wykorzystuje szanse, ktore daje mi zycie 🙂 dobranoc 🙂
Dziękuję Ci za ten wpis. Utwierdził mnie w przekonaniu, że to,co inni w moich decyzjach nazywają szaleństwem jest saltem-krokiem do celu ;D
“Lepiej być odważnym głupkiem marzycielem, niż zgorzkniałym tchórzem.” Marta Coelho 🙂 świetny wpis, naprawdę 🙂
Ostatnie zdanie ♥
Takie tam inne powiedzonka, do bólu prawdziwe. Śpieszmy się ryzykować, bo później nie będzie czym.
Super wpis. Wielu przecież zamiast coś zrobić, wciąż szuka wymówek. Wielu ludzi szuka potwierdzenia, ze tego co mają zrobić nie da się, że to niewykonalne. Jakby zasnęli w tym co teraz jest wokół nich ale zarazem w poczuciu, że tak ma być, bo przecież skoro to niewykonalne to jest wszystko dobrze. Wszystko w porządku i można dalej tak żyć skoro znalazło się wytłumaczenie, ze tego nie da się zrobić. Wtedy przynajmniej nie ma poczucia winy, że można było zrobić coś więcej. Wtedy można “spać spokojnie”.
Takie salto mam właśnie przed sobą – wyjazd w Alpy w styczniu. Pierwszy taki wyjazd, kiedy sama muszę sobie wszystko zorganizować (spakowanie się, taksówka na miejsce spotkania na czas, waluta, po prostu cała logistyka) i do tego chcę się nauczyć jazdy na snowboardzie na miejscu (lekcje mam wykupione). Boję się, jak cholera! Ale jeśli nie pojadę, to będę żałować do końca życia!
Akurat, gdy zastanawiam się nad kilkoma ważnymi sprawami i zmianami w swoim życiu trafiają mi się takie teksty do przeczytania. Jesteś kolejną osobą, która przekonuje mnie, że nie trzeba funkcjonować według utartych schematów tylko spróbować żyć po swojemu. Dziękuję :).
Świetny post. Człowiek ma za krótkie zycie, zeby wszystko odkładać na pozniej. Jesli dzis czegoś nie zrobisz – no to kiedy ? Większości ludzi wydaje się ze jeszcze ze wszystkim zdążą, ze jak nie beda w zyciu ryzykować lepiej je przeżyją. Ale zycie mamy tylko jedno – wiec jesli z niego korzystać, to kiedy jak nie dzisiaj ?
❤️
Wciąż nie mogę uwierzyć w to, że zrobiłaś salto. NA KTÓRYM ŁÓŻKU? TYM W SALONIE CZY W SYPIALNI!? xD
Świetny tekst. Od teraz “zrobić salto” będzie w moim słowniku oznaczać “nie bać się, działać, tu i teraz, bez wymówek”
Motywujesz, wiesz? 🙂