Od jakiegoś czasu naprawdę mało rzeczy mnie denerwuje – wolę się wyluzować, niż przejmować pierdołami, na które nie mam wpływu. Ale jest jedno zachowanie ludzi, którego po prostu nie mogę przeboleć i które – niezależnie od tego, czy właśnie siedzę w jacuzzi czy ćwiczę jogę – niesamowicie podnosi mi ciśnienie.
Po prostu nie znoszę, gdy ktoś kogoś udupia.
CO TO JEST UDUPIANIE?
Wyobraź sobie, że się niesamowicie cieszysz. Nie wiem, dostałeś się na swoje wymarzone studia, do nowej pracy, wygrałeś w państwowej loterii paragonowej albo po prostu masz nową grzywkę – bo chyba każdy lubi mieć nową grzywkę, nie? W każdym razie, czujesz się jak balonik, który unosi się wyżej niż głowa Michaela Jordana: radość cię rozpiera i czujesz, że możesz góry przenosić. Mówisz znajomemu: rany, życie jest piękne! Tak się cieszę, w mojej nowej pracy jest super, każdego ranka wstaję i normalnie chodzę do roboty jak po dywanie z płatków róż!
A znajomy pobłażliwie się uśmiecha i mówi:
Rany, Staszek, daj spokój. Pracujesz tam dopiero dwa tygodnie. Pogadamy za miesiąc, pewnie się okaże, że twój szef jest do dupy.
W jednym momencie czujesz jak znajomy niewidzialną igłą trafia w twój balon. No i masz. To właśnie jest udupianie.
“JA PO PROSTU MYŚLĘ RACJONALNIE”
Myk polega na tym, że wiele osób, które udupiają, wcale nie zdają sobie sprawy z tego, co robią i nie widzą w tym kompletnie nic złego. Ja strasznie często tego doświadczałam – jako osoba, która cieszy się z takich głupot jak dodatkowe 200 gram ulubionych płatków w opakowaniu, trudno nie uniknąć tego typu komentarzy 🙂 Ale do rzeczy: dlaczego udupianie jest złe?
Kiedy cieszysz się z czegoś niesamowicie i próbujesz to komuś powiedzieć – robisz to po to, żeby się podzielić swoim szczęściem. Chciałbyś, żeby wszyscy się cieszyli, bo przecież to wspaniałe, że tobie jest super. Tyle, że zawsze znajduje się ktoś, komu zachce się akurat być mega racjonalnym człowiekiem i podetnie ci skrzydła. Nie ma nic gorszego, niż przybiec do kogoś w podskokach i usłyszeć coś, co sprowadza cię do pionu. To jest po prostu PRZYKRE.
Kiedyś udupiali nas rodzice – pamiętacie wszystkie te sytuacje, kiedy biegło się z radością: “mamo, mamo, mam czwórkę z przyry!“, a mama mówiła: “a dlaczego nie piątkę?“. I cała radość szła w cholerę.
I tu jest to samo. Czasami zwracam takim osobom uwagę, ale zawsze się bronią mówiąc, że po prostu myślą racjonalnie – czyli pesymistycznie. Zakładają z góry, że nic nie może być takie fajne i świetne, tylko musi mieć haczyk. Albo podają ich ulubioną przykrywkę “ja się po prostu martwię, że spotka cię zawód“. Jasne. Od kiedy mamy takie martwiące się społeczeństwo? 🙂
Wychodzę z przekonania, że warto cieszyć się z fajnych chwil, a jak będzie zawód, to będzie – i tak nie mam na to wpływu, więc nie wiem, dlaczego miałabym się nie cieszyć, tylko martwić na zapas. Nie są więc potrzebne mi osoby, które nie potrafią się cieszyć razem ze mną, tylko muszą mi dokopać, bo same nie widzą żadnych pozytywów w swojej sytuacji życiowej.
Teraz akurat udupianie jest mi bardzo bliskie, bo przeżywam strasznie powrót na studia – wybranie mojego kierunku było najlepszą możliwą rzeczą, jaką zrobiłam. Jest cudownie. Ludzie są świetni, kadra chce nas czegoś nauczyć, przedmioty są ciekawe, a plan zajęć zrobiony tak, że mogę normalnie pracować. Ale jak tylko się chwalę, to zaraz mi ktoś mówi “poczekaj, to dopiero październik, ja też tak na początku mówiłam…” I znów – byle kogoś udupić. Po co?
Pamiętaj: to, że tobie gdzieś coś nie wyszło, nie znaczy, że komuś też nie wyjdzie. To, że z jakiegoś powodu masz żal, czujesz zgorzknienie albo się czymś rozczarowałeś nie znaczy, że musisz od razu komuś innemu podcinać skrzydła. Jeśli się rozczaruje to i tak się rozczaruje – bez twojego udziału! Dajcie ludziom się cieszyć, na litość boską.
Chyba lepiej dzielić się szczęściem, niż kwaśnym wyrazem twarzy.
Znów mądrze, znów w punkt i tak bardzo do mnie trafia, bo co rusz trafiam na kogoś, kto mnie tak nieświadomie udupia. A jak nawet chcę go uświadomić, że to tak działa, to właśnie pojawia się tekst – przecież ja nie chcę źle, jestem tylko racjonalistką.
Niestety żyjemy w czasach gdzie rzadko kto cieszy się czyimś szczęściem i cieszy się z tego SZCZERZE. Dzisiaj każdy znajdzie coś, nawet najmniejszą pierdołe, byle tylko komuś dowalić. Smutne, że ludzie zamiast się wspierać, kopią sobie wzajemnie dołki.
Zgadzam się z każdym zdaniem, słowem i literą tego wpisu 🙂 Też wiele razy dostawałam po głowie i zostawałam brutalnie sprowadzona na ziemię, bo przecież ktoś jest realistą a ja jestem taka naiwna… I co z tego? Jeśli czasami chcemy się z czegoś cieszyć i czymś zachwycać to mamy do tego prawo i żaden realista nie powinien tego niszczyć.
Kinga
Wychodzę z założenia, że jeśli ktoś traktuje sukcesy czy radość innych jako własną porażkę to powinien iść do jakiegoś specjalisty, bo zatruwa wszystkim życie.
Myślę dokładnie tak samo. A to udupianie tyczy się też planów na przyszłość. Masz jakiś pomysł na siebie, plany marzenia? “a przestań, tak Ci się teraz wydaje, zobaczysz, to nie wyjdzie…” i to wszystko mówione z miną mędrca, który zna życie jak własną kieszeń. Po tym jak nie dostałam się na medycynę i oznajmiłam, że zamierzam poprawiać maturę i aplikować ponownie za rok, przez 3 miesiące słuchałam tekstów typu “myślisz, że poprawisz za rok?”, “te studia nie są dla każdego, może idź na fizjoterapię?”, “tak ci się wydaje, że się przez ten rok będziesz uczyć ,a zobaczysz, że ci się nie będzie chciało” i 241541 innych. Nie mogę się doczekać jak za rok poprawię i ich wszystkich zgaszę! 😛
Prawda, prawda. Coś w tym jest że nie potrafimy cieszyć się z sukcesów innych. Zamiast przybić piątkę, podcinamy skrzydła.
Bo skoro mi się nie udało, to Tobie na pewno też się nie uda. Też mnie to drażni.
A przecież jak mówiła Ania Shirley: “Oczekiwanie, że coś miłego się wydarzy, to niemal połowa przyjemności.”
Marto, wybacz, że nie na temat, ale to chyba najlepsze zdjęcie z Twoim kotem w historii tego bloga xD
Oj znam takie udupianie. Kiedy zdałam sobie sprawę, że czasami też mi się tak zdarzało zaczęłam czujniej dobierać słowa. Siostra niedawno zmieniła pracę. Była bardzo zadowolona, bo atmosfera, warunki i finanse były o niebo lepsze. W ostatniej chwili na jej pełną szczęścia wypowiedź udało mi się nie odpowiedzieć, że w porównaniu do jej poprzedniej pracy każda jest lepsza. Ale uśmiechnęłam się tylko, poczekałam nieco i pogratulowałam. Od tamtej chwili pilnuję się jeszcze bardziej:) Świetny tekst, a kociak słodki:)
Mnie serio zastanawia czemu ludzie tak postępują… żeby poczuć się lepiej, wyżyć się na kimś? Czy czują z tego satysfakcję, że komuś udupili? Zupełnie nie rozumiem takiego zachowania. Tacy ludzie powinni sami sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego to robią i jak się czują kiedy tak postąpią.
Odkąd pamiętam, to zawsze ktoś mnie udupiał, podpisał skrzydła i potem zamiast dalej się cieszyć to popadalam w smutek. Przykład prosty – na rozmowie o pracę spotkałam dawno niewidziana koleżankę z liceum i cieszyłam się z tego, że moglysmy sobie pogadać. Pogratulowałam jej też że wyszła za mąż. O wszystkim opowiedziałam babci a ona skomentowała tylko tyle, że mam konkurencję jeśli chodzi o pracę i że pewnie jej nie dostanę.
Albo głupia rzecz – kupiłam fajną sukienkę i serio byłam podekscytowana. A co usłyszałam od mojego byłego (na szczęście!) że on nie ma pieniędzy żeby sobie kupić – wypowiedziane z pretensją do mnie.
Ja się cały czas staram się cieszyć z nawet drobnych rzeczy i nie uważam tego w ogóle za irracjonalne – np. wypicie ulubionej herbaty w ulubionym kubku z kotem na kolanach – niby nic wielkiego ale za to ile przyjemności!
Taki apel do ludzi, którzy tylko udupiaja innych – jeśli nie jesteście zadowoleni ze swojego życia i tylko na nie narzekacie to ZRÓBCIE COŚ Z TYM!
Chyba najgorszym rodzajem udupiania jest ten związany z naszymi planami. Planujemy sobie coś, z wielką satysfakcją i nadzieją na wsparcie mówimy o naszych planach, a wtedy słyszymy “No coś Ty, nie ciesz się tak, to są wydatki/ryzyko” itd. Miałam tak i z blogiem, i z firmą. Gdy udało mi się coś zrobić, słyszałam wokół “Co z tego, że masz nowego klienta, skoro prowadzenie firmy to jeden wielki wydatek?”. Takie pobłażliwe “racjonalizowanie” podcina skrzydła, dlatego ja wieloma rzeczami cieszę się po prostu sama w sobie. I faktycznie, wiele osób nie widzi nic złego w swoich słowach, ale potem się dziwią, dlaczego o wszystkim wiedzą ostatni – no, ciekawe dlaczego 😉
Stu procentowa racja! Ja też należę do osób,które nawet najmniejsza bzdura cieszy,a zawsze znajdzie się ktoś kto wyleje mi kubeł zimnej głowy na łeb i sprowadzi na ziemię. Nienawidzę komentarzy typu “No zobaczymy jak długo” czy “Wątpię żeby się to udało,w moim przypadku […] ” Mogę podać nawet milion takich przykładów. Ok,każdy ma prawo do własnej opinii,ale bez przesady..Nie mam pojęcia skąd w ludziach tyle nienawiści.
Nic dodać, nic ująć.
“Człowiek czasem myśli, że jest śmieszny, jak upie*doli drugiego.” – Marek Hłasko
To jest jeden z tych wpisów, podczas czytania których szczerzę się do monitora i myślę: “Boże, jakie to prawdziwe!”
Gratuluję,genialny post 😀
zgadzam się z Tobą w 100% 🙂
Oh Martuś, kocham to jak piszesz, zawsze uderzysz a samo sedno 😀 Ja też ostatnio staram się coraz mniej przejmować tym co mnie otacza, a zwłaszcza na rzeczy, na które nie mam wpływu. A to, że inni nie potrafią się cieszyć cudzym sukcesem to już ich sprawa. Powodzenia w nowym roku akademickim. Trzymaj się ciepło 😉
Mam na to sposób, jeśli już tak przybiegam, to mówię tylko: ‘Ale mam dobry humor!’. Inaczej świat przypomina, że nie wolno być zbyt szczęśliwym.
Masz całkowitą rację 🙂 zapraszam Cię również na mojego bloga, dopiero zaczynam a pisze o swoim osobistym życiu http://www.tyleniepojetychmysli.blogspot.com/
Nie znoszę ludzi, którzy mają w zwyczaju znać całą prawdę o życiu- a tym samym pozwalają sobie na własny ” proroczy” osąd. Nawet jeśli pomysł czy też nowy plan na życie jest wg nas najbardziej irracjonalny, ale przynosi wiele radości drugiej osobie to nie należy jej tego funu pozbawiać!
Zapraszam na moją stronę http://www.annapro.pl
Dlatego to kim sie otaczamy jest jedną z najważniejszych rzeczy w życiu…