Menu
Ludzie

Co rozwala dobre związki?

Możecie mieć wspólne hobby, romantyczne kolacje co tydzień, milion wspólnych zdjęć i tysiące komplementów od znajomych (“och, ale słodka z was para!”), ale jeśli nie pamiętacie o jednej, jedynej rzeczy, która tak naprawdę się liczy, to może być kiepsko.
A wasz związek może zrobić nagle kaput. Tak tylko mówię.

Lubię analizować. Związki też. Swój, czyjeś – bez znaczenia. Zawsze patrzę na dane pary i zastanawiam się, co sprawia, że jednym wyszło, a drugim nie? Że związki, które wydawały mi się twarde jak skała, rozpadały się szybciej niż pierwsze naleśniki, które zawsze wychodzą jakieś takie rozwalone i z dziurami? Dlaczego moi rodzice tak dobrze się dogadują, a rodzice mojego przyjaciela już nie? I gdzie jest to coś, co sprawia, że jakaś para nie musi się nawet ściskać, żeby było widać, że się kochają?

I wiecie, na początku odpowiedzi jest mnóstwo. Wiadomo: że trzeba sobie ufać, być lojalnym, wspierać, być sobie przyjacielem i tak dalej, i tak dalej. Kupa rzeczy, które brzmi jak wyświechtane frazesy, ale jest w jakiś sposób ważna. Małe składniki, które sprawiają, że ze zwykłego związku robi się związek niezwykły – bardziej trwały, lepszy jakościowo.

Ale jest jeszcze jedna inna rzecz, która chyba jest ważniejsza od tego wszystkiego – albo inaczej: bardziej kluczowa. Bo można mieć to wszystko, i zaufanie, i lojalność, i wspólne tematy, i ekstra życie łóżkowe, a związek i tak może się rozpaść.

Bo jeśli w związku nie ma już ciebie, to na czym w sumie ma się trzymać?

NAJWAŻNIEJSZY W ZWIĄZKU JESTEŚ TY

A właściwie to, kim jesteś.

Cały czas obserwuję, jak ludzie w związkach tracą swoją tożsamość. Zaczyna się od drobnych rzeczy: najpierw przestają słuchać swojej muzyki, potem rezygnują z jakiegoś hobby, zaczynają zmieniać swoją garderobę i przestają robić rzeczy, które lubili robić. Czasami wyzbywają się swoich nawyków albo powiedzonek. Próbują na siłę polubić coś, czego kiedyś nienawidzili. Z miłości. Porzucają swoje marzenia, bo przecież trzeba się poświęcić związkowi, praniu, gotowaniu, spędzaniu razem każdej minuty i chodzeniu do kina. Para zaczyna się do siebie upodabniać i w pewnym momencie albo jedno, albo oboje wcale nie przypominają siebie, bo tak się skupiają na tym, żeby się uzupełniać, że przestają w ogóle być sobą. Oddają się w całości i uważają, że to takie wspaniałe, wiecie, poświęcenie się uczuciu. Cholernie romantyczne.

Szkoda tylko, że wymaga od nich poświęceń w postaci zabicia własnej tożsamości.

I teraz: nie zrozumcie mnie źle. Uważam, że związek to wieczny kompromis. Bo tak jest: niektóre rzeczy przestajesz robić, bo druga połowa cię o to prosi, inne dogadujecie i spotykacie się gdzieś pośrodku. I to jest całkowicie w porządku, tak ma to wyglądać! Za to w porządku nie jest sytuacja, w której rezygnujesz z wszystkiego co lubisz i kochasz, ze wszystkich swoich marzeń i pragnień, bo coś. Bo “kochanie” nie lubi, że ty się tak wygłupiasz i trenujesz/tańczysz/chodzisz szydełkować. Bo jej przeszkadza, że chodzisz grać w piłkę z kolegami.

I to jest, jak zaobserwowałam, jeden z głównych powodów, dla których rozpadają się te związki, które z zewnątrz wyglądają idealnie. Wiecie, tych ludzi, którzy się ciągle przytulają i nigdy nie mówią “ja”, tylko zawsze “my”. “My z Krzysiem lubimy Harrego Pottera”, “my z Madzią nie lubimy Miley Cyrus”, “my z Tomkiem nie jemy frytek, prawda Tomek?”, “my planujemy…”.

Mymymymymymymymymy. O nas, z nami, zobaczymy, przemyślimy. Nigdy nie ma “ja”. A powinno być. Nie zawsze, bo związek to także te całe “my” i “razem”, ale wystarczająco często, by móc z czystym sumieniem patrzeć się na swoje odbicie w lustrze i dalej siebie poznawać. Być sobą i jednocześnie być z kimś – to jest sztuka.

I to też działa w drugą stronę: nie tłum partnera i nie zabraniaj mu być sobą. Denerwuje cię, że ciągle gra w gry komputerowe? Przecież wiedziałaś o tym, kiedy zaczęliście się spotykać, więc o co robić awanturę? On to po prostu lubi. Tak jak ty lubisz odpalić sobie głupawy serial wieczorem, kiedy nikt nie widzi. I on też to powinien akceptować. Ty nie daj się stłumić, ale też nie tłum drugiej osoby. W związkach wszystko działa w dwie strony, nie da się inaczej.

ZWIĄZEK TO BYCIE SOBĄ

Ludzie mówią, że związek to kompromisy. Bo tak jest, to jest w cholerę kompromisów, dzień w dzień. Ale żaden z nich nie powinien dotyczyć tego, kim jesteś i co kochasz. Dobry związek to taki, który składa się z dwóch osób, a nie z jednej, podwójnej. Dwóch odrębnych postaci, ze swoimi zainteresowaniami, swoją ulubioną piosenką, fazą na punkcie jakiegoś autora, hobby, którego nikt inny nie rozumie.

Bo za co kochasz swojego partnera jak nie za to, że po prostu jest sobą?

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.