Menu
Dobre życie

Teledyski, które zniszczyły moje dzieciństwo

Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze na świecie nie było facebooka, a ludzie w Ameryce nie byli aż tak grubi, MTV i Viva chlubnie puszczały na swoich kanałach dobrą muzykę. Oprawiono ją teledyskami, które nie miały zbyt wiele pań kręcących tyłkiem na plaży, za to z pewnością były produkowane przez kogoś, kto zbyt dużo czasu spędził w otoczeniu grzybów. Psychodeliczne obrazy z tych wideoklipów utrwaliły się w mojej dziecięcej pamięci i sprawiły, że do tej pory boję się maszynek do mielenia mięsa i dziwnych pryszniców z zasłonką… o dzieciach pomalowanych na złoto nie wspominając.

NOC, GARŚĆ POPCORNU I TROCHĘ TAŃCZĄCYCH ZOMBIE

Czyli Michael Jackson w swoim najlepszym stylu.  Thriller to teledysk, który przeżyje królową Elżbietę i będzie odtwarzany nawet po splajtowaniu youtube’a. O ile teraz wydaje się być tylko ciekawym filmikiem do obejrzenia z dobrą oprawą muzyczną, o ile kiedy miałam siedem lat był dla mnie horrorem wszechczasów. Przerażające zombie, które wyłażą z mogił i krypt i tańczą lepiej, niż uczestnicy każdej z wielokrotnych edycji Tańca z Gwiazdami, a potem gonią Michaela i jego dziewoję (swoją drogą jak to jest, że zombie, które przecież nie potrafi biegać, zawsze dogoni uciekającego?) sprawiały, że wychodziłam z pokoju za każdym razem, gdy emitowali go w telewizji. Swoją drogą, żywych umarłych boję się dalej, i oglądając The Walking Dead zawsze mam przy sobie kota – Maćka. Z jego żarłocznością umarlaki nie mają szans – on zje je szybciej, niż one jego, więc… nie mam w sumie o co się obawiać.

SMACZNA MIELONKA Z DZIWACZNYCH DZIECI

Muszę tłumaczyć, dlaczego te dziwne dzieci z mechanicznymi ruchami wpadające prosto w wielką maszynkę do mielenia mięsa mnie przerażały? Poza tym, śpiewając chórkiem refren wyglądają rodem jak  kuzynostwo rodziny Adamsów, co na pewno nie przysparza im ani atrakcyjności, ani ilości lajków pod ich zdjęciami na fejsie – to znaczy, gdyby takowego mieli. Do tej pory oglądając ten teledysk czuję się co najmniej nieswojo i gdyby odbyło się głosowanie dotyczące rzeczy, które wywołują u mnie gęsią skórkę, piosenka Pink Floyd znalazłaby się w pierwszej piętnastce. Tuż za ćmami.

KREW Z PRYSZNICA I PODEJRZANY LISTONOSZ

Zaczynało się niewinnie: czarny pan szorujący się pod prysznicem, piesek przechadzający się po domu, wszystko świetnie, a tu nagle jakaś twarz w lustrze, które z pewnością nie jest lusterkiem z Królewny Śnieżki, jakiś nagrobek z golasem u boku, ogólnie rzecz ujmując- sytuacja robi się nieciekawa. Szczególnie zaś wtedy, kiedy czarnego pana goni nagle pies w masce (co jest z wami, reżyserami nie tak?!), a po włączeniu prysznica okazuje się, że owszem, coś z niego leci, ale to z pewnością nie jest woda, ani też oranżada. Obrazu całkowicie niesielankowego dopełnia naprawdę dziwny (powinien dostać Najbardziej Creepy Twarz Ever Award) listonosz, który przynosi list i MY JUŻ WIEMY, że coś jest z nim nie tak, ale Rockwell nie zdaje sobie z tego sprawy… i na tym się tak naprawdę kończy. Jak można tak kończyć teledysk?! CO SIĘ STAŁO DALEJ?!

KRZYŻ I DZIECI W CIERNIOWEJ KORONIE

Niemo krzyczące ośmiolatki pomalowane srebrzysto-złotą farbą przeplatające się ze scenami walk to na pewno nienajlepszy widok dla kilkuletniego dziecka, którym byłam. Rozumiejąc tylko słowo zombie, powtarzane częściej niż słowo Smoleńsk każdego dziesiątego kwietnia i widząc te niepokojące obrazy nie sposób było się nie przestraszyć, zwłaszcza mając osiem lat.  W kategorii teledysków, przez które chowałam się pod stół, ten zajmował zaszczytne drugie miejsce. Co śmieszne, pierwszego nawet nie pamiętam.

A Wy znacie jakieś dziwne, pokręcone teledyski? I nie, “jak dobrze jabłko” się nie liczy.
O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.