Pamiętasz stare, dobre czasy?
Te, w których dzieci biegały po podwórku, zamiast grać w ptaki atakujące Bogu ducha winne świnki na tabletach? Czasy, w których trawa była bardziej zielona, jedzenie zdrowsze, a telewizja trochę mniej głupia? Pamiętasz czasy, w których ludzie zamiast na facebooku, siedzieli razem na dworze? Czy nie wspominasz czasami z uśmiechem, jak kiedyś to się czytało książki, uprawiało więcej na sportu, a chleb nie był taki drogi?
Ja też nie.
Nie da się ukryć – niesamowicie kochamy przeszłość. Wspominamy. Jesteśmy bardziej sentymentalni, niż stare babcie na fotelach bujanych i przy każdej możliwej okazji lubimy sobie opowiadać o tym, jak to było cudownie. Kiedyś, rzecz jasna. Jak to można było podbijać świat, ludzie byli milsi, a jabłka bardziej smaczne.
Bo teraz oczywiście jest do dupy.
“Kiedyś” to, wydawałoby się, taki wspaniały okres, którego wszyscy powinni zazdrościć i za którym wszyscy powinni tęsknić. “Kiedyś” działy się same dobre rzeczy. “Kiedyś” świat wyglądał inaczej. “Kiedyś” to prawie jak raj na ziemi.
Kiedyś to się dopiero ćwiczyło!
Kiedyś to się miało prawdziwych przyjaciół, nie to co teraz.
Kiedyś to ludzie nie siedzieli tyle przy komputerach, tylko czytali książki i spacerowali na dworze.
Kiedyś to, pamiętam dokładnie, to były naprawdę dobre czasy, było wspaniale. Ze wszystkim.
Kiedyś to było po prostu lepiej.
A nieprawda.
MAMY PROBLEM
Nie trzeba być lekarzem, naukowcem ani człowiekiem należącym do Mensy, żeby zauważyć, że mamy ogromny problem. Z przeszłością. Gdzieś między kolejnym westchnięciem nad starą fotografią, a łezką wzruszenia przy wspominaniu kolejnego wspaniałego dnia z przeszłości, dopada nas częściowe zaćmienie mózgu. Takie, które powoduje, że dziwnym trafem zapominamy o wszystkim, co było źle.
Stare, dobre czasy były takie dobre i wspaniałe z jednej prostej przyczyny – bo takie je chcemy pamiętać. Gdzieś nam umykają złe dni, potknięcia, wredni ludzie i braki. Jakimś cudem mamy atak amnezji, która sprawia, że w głowie mamy tylko to co miłe, różowe i uśmiechnięte.
Tak, jakby cała reszta – ta brudna, zła, niemiła i przykra – nigdy się nie wydarzyła.
PRZECIEŻ BYŁO TAK WSPANIALE!
Siedziałam ostatnio w rodzinnym domu i buszując w szafie w poszukiwaniu jakiejkolwiek koszulki nadającej się do założenia, trafiłam na swój strój do biegania.
“Cholera, ale bym wróciła do treningów” – pomyślałam. Co jakiś czas odczuwam, jak brakuje mi tego wszystkiego: adrenaliny, zapachu tartanu w gorący dzień, zmęczenia po tempach i zakładania moich pomarańczowych kolców. Brakuje mi rywalizacji, smaku stresu, przełykania śliny tuż przed wystrzałem z pistoletu i stania na podium. Sięgnęłam po telefon i spontanicznie napisałam smsa:
ALE KIEDYŚ BYŁO LEPIEJ
Zadziwiające jest też to, że gdy już były te stare, dobre czasy, to jakoś tej ich wspaniałości nie widzieliśmy. Czy wtedy staruszkowie chodzili po świecie wykrzykując “ach, jaką mamy wspaniałą młodzież!”? Czy ludzie rzucali czapkami w górę i wrzeszczeli “rany boskie, jakie mamy cudowne czasy!”?
Oczywiście, że nie.
Oglądając się cały czas za tym, co było, jedyne, co można osiągnąć, to nabić sobie guza o słup, który stoi przed nami. Proste.