Pamiętasz stare, dobre czasy?Te, w których dzieci biegały po podwórku, zamiast grać w ptaki atakujące Bogu ducha winne świnki na tabletach? Czasy, w których trawa była bardziej zielona, jedzenie zdrowsze, a telewizja trochę mniej głupia? Pamiętasz czasy, w których ludzie zamiast na facebooku, siedzieli razem na dworze? Czy nie wspominasz czasami z uśmiechem, jak kiedyś to się czytało książki, uprawiało więcej na sportu, a chleb nie był taki drogi?Ja też nie. […]
Dlaczego kiedyś było ci lepiej?
Pamiętasz stare, dobre czasy?
Te, w których dzieci biegały po podwórku, zamiast grać w ptaki atakujące Bogu ducha winne świnki na tabletach? Czasy, w których trawa była bardziej zielona, jedzenie zdrowsze, a telewizja trochę mniej głupia? Pamiętasz czasy, w których ludzie zamiast na facebooku, siedzieli razem na dworze? Czy nie wspominasz czasami z uśmiechem, jak kiedyś to się czytało książki, uprawiało więcej na sportu, a chleb nie był taki drogi?
Ja też nie.
Nie da się ukryć – niesamowicie kochamy przeszłość. Wspominamy. Jesteśmy bardziej sentymentalni, niż stare babcie na fotelach bujanych i przy każdej możliwej okazji lubimy sobie opowiadać o tym, jak to było cudownie. Kiedyś, rzecz jasna. Jak to można było podbijać świat, ludzie byli milsi, a jabłka bardziej smaczne.
Bo teraz oczywiście jest do dupy.
“Kiedyś” to, wydawałoby się, taki wspaniały okres, którego wszyscy powinni zazdrościć i za którym wszyscy powinni tęsknić. “Kiedyś” działy się same dobre rzeczy. “Kiedyś” świat wyglądał inaczej. “Kiedyś” to prawie jak raj na ziemi.
Kiedyś to się dopiero ćwiczyło!
Kiedyś to się miało prawdziwych przyjaciół, nie to co teraz.
Kiedyś to ludzie nie siedzieli tyle przy komputerach, tylko czytali książki i spacerowali na dworze.
Kiedyś to, pamiętam dokładnie, to były naprawdę dobre czasy, było wspaniale. Ze wszystkim.
Kiedyś to było po prostu lepiej.
A nieprawda.
MAMY PROBLEM
Nie trzeba być lekarzem, naukowcem ani człowiekiem należącym do Mensy, żeby zauważyć, że mamy ogromny problem. Z przeszłością. Gdzieś między kolejnym westchnięciem nad starą fotografią, a łezką wzruszenia przy wspominaniu kolejnego wspaniałego dnia z przeszłości, dopada nas częściowe zaćmienie mózgu. Takie, które powoduje, że dziwnym trafem zapominamy o wszystkim, co było źle.
Stare, dobre czasy były takie dobre i wspaniałe z jednej prostej przyczyny – bo takie je chcemy pamiętać. Gdzieś nam umykają złe dni, potknięcia, wredni ludzie i braki. Jakimś cudem mamy atak amnezji, która sprawia, że w głowie mamy tylko to co miłe, różowe i uśmiechnięte.
Tak, jakby cała reszta – ta brudna, zła, niemiła i przykra – nigdy się nie wydarzyła.
PRZECIEŻ BYŁO TAK WSPANIALE!
Siedziałam ostatnio w rodzinnym domu i buszując w szafie w poszukiwaniu jakiejkolwiek koszulki nadającej się do założenia, trafiłam na swój strój do biegania.
“Cholera, ale bym wróciła do treningów” – pomyślałam. Co jakiś czas odczuwam, jak brakuje mi tego wszystkiego: adrenaliny, zapachu tartanu w gorący dzień, zmęczenia po tempach i zakładania moich pomarańczowych kolców. Brakuje mi rywalizacji, smaku stresu, przełykania śliny tuż przed wystrzałem z pistoletu i stania na podium. Sięgnęłam po telefon i spontanicznie napisałam smsa:
ALE KIEDYŚ BYŁO LEPIEJ
Zadziwiające jest też to, że gdy już były te stare, dobre czasy, to jakoś tej ich wspaniałości nie widzieliśmy. Czy wtedy staruszkowie chodzili po świecie wykrzykując “ach, jaką mamy wspaniałą młodzież!”? Czy ludzie rzucali czapkami w górę i wrzeszczeli “rany boskie, jakie mamy cudowne czasy!”?
Oczywiście, że nie.
Oglądając się cały czas za tym, co było, jedyne, co można osiągnąć, to nabić sobie guza o słup, który stoi przed nami. Proste.

Kiedyś to już było i nie wróci więcej jak sama Maryla śpiewa 🙂 ludzie zbyt często wracają do tego co było. A przecież nie mają już na to żadnego wpływu. Zamiast skupić się na tym co tu i teraz i na co ma się jakikolwiek wpływ to wraca się sentymentalnie do tego co było i minęło. Ale chyba tacy już jesteśmy lubimy roztrząsać to co było. A trzeba przeć do przodu, spełniać marzenia i cele, a nie skupiać się na tym co nie wyszło 🙂
Oj lubimy roztrząsać, lubimy. I dokładnie – chyba czas się trochę skupić na tym, co jest i docenić, co się dzieje właśnie teraz, bo potem znów będziemy za tym wzdychać, kiedy zrobi się z tego przeszłość 🙂
A ja bardzo chciałabym urodzić się wtedy kiedy moi dziadkowie bądź rodzice. Czuję, że nie pasuję do tych czasów. Uwielbiam gramofony, winyle, stare meble, filmy kiedy Johnny Depp był jak młody Bóg. Jeśli chodzi o to, że kiedyś było lepiej, myślę, że to prawda. Ale pod tym względem, że kiedyś ważne były inne wartości.Teraz jest zupełnie inaczej. Liczą się pieniądze, wygląd. Oczywiście nie zawsze, ale sama doswiadczyłam tego na własnej skórze. A sama mam normalne życie, pieniędzy ani nie brakuje, ani nie ma ich jakoś w opór. Mimo to lubię nosić jakieś rozciągnięte, za duże swetry, stary szal mojej mamy, a ostatnio wygrzebałam moją starą torbę, którą kupiłam w podstawówce. Jest prześliczna! To trochę taka mała ucieczka w przeszłość. Latem 2014 pojechałam na mój pierwszy Woodstock. To były najpiękniejsze dni mojego życia! Pamiętam kiedy jednego poranka miałam potargane włosy, byłam zmęczona i niewyspana. Podeszło do mnie dwóch chłopaków, przedstawili się i jeden z nich powiedział, że ślicznie wyglądam i spytał czy może mnie przytulić. Coś pięknego! A później we wrześniu, kiedy wróciłam do szkoły, przeżyłam szok. Cała ta rewia mody, sztuczne zachowanie, ludzie podzieleni na grupki. Dziewczyny nie przeżyją bez pomalowanych paznokci czy idealnie ułożonej fryzury. Ale o tym mogę mówić i mówić. Bo sama ostatnio o takich rzeczach dużo rozmyślam. Każdy na takie rzeczy patrzy inaczej, a mnie przeraża np. dzisiejsza technologia, sklepy, gdzie tego wszystkiego jest po prostu za dużo, a media oszukują ludzi. Jeśli teraz jest tak, to ja się przyszłości boję. Ale marzę o tym, żeby kiedyś wyjechać gdzieś daleko, żyć sobie poza miastem, w ciszy i spokoju. Nie potrzebuję tego wszystkiego. 🙂
Mam podobne odczucia 🙂 Ale wybrałabym raczej czas rodziców, bo dziadkowie mieli ciężkie życie: wojna, lata powojenne, czasy stalinowskie, ale już czasy Gierka i Solidarności to jak najbardziej. Technologia w pewnych aspektach ułatwia życie, a w pewnych utrudnia :(, czasem ma ochotę rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady hodować konie, kozy i owce (pomijając realia, co bym jadła, jak mleko mi szkodzi 😉 )
Wszystko ma swoje wady i zalety. Technologia na pewno ułatwia nam życie, ale myślę, że teraz nawet i za bardzo. Niestety wszystko idzie do przodu, a ja czuję, że zostaję w tyle, mentalnie w czasach, w których nawet nie żyłam. :))
Hm.
Ja też czasami myślę, że kompletnie się wyrwałam z innych czasów. Czuję dziwną tęsknotę za czasami, w których nawet nie żyłam. 🙂
Mimo wszystko mniej we wpisie chodziło mi o to, czy kiedyś było lepiej czy nie (tego się nie da obiektywnie stwierdzić, każdy ma swoje zdanie), ale żeby nie siedzieć tyle w przeszłości i zacząć żyć teraz. I doceniać to, co teraz. 🙂
NARESZCIE KTOŚ, KTO MYŚLI JAK JA. przybijam Ci piątkę, mądra Marto z tego samego rocznika! 🙂
trochę mnie bawią ludzie 20+letni, którzy stale wzdychają za dzieciństwem czy liceum, bo jednak liceum uważane jest za taką idyllę [prawie dorosłość, ale jednak jeszcze bezpiecznie u rodziców ;)]. skoro teraz jest im tak źle, to może czas z tym coś zrobić? pomijając losowe sprawy, choroby, wypadki itd., to jednak wiele jest w naszych rękach. dzieci dalej mogą być grzeczne i mądre; młodzi ludzie dalej mogą wierzyć w coś więcej niż ulgi przy barze i to, że kiedyś nadejdzie piątek. albo porównywanie obecnych lat do zeszłych dekad – przecież to nie ma sensu, logiki! i teraz, i kiedyś na świecie była pustota, egoizm i podziały klasowe zaraz obok szczerości, sztuki i altruizmu. świat i ludzie, wbrew pozorom, się aż tak nie zmieniają przez pokolenia.
dla mnie najlepszym okresem było gimnazjum, ale nigdy go nie idealizowałam. nie potrafię zapomnieć o złych stronach tego czasu, o tym, że przyjaciele okazali się kimś zupełnie innym, że robiło się rzeczy głupie, że miało się jakieś problemy, że wspomnienia są tak naprawdę słodko-gorzkie – że jednak nie było tak cudownie. też musiałam zrezygnować z czegoś dla mnie ważnego [coś jak Twoja lekka :)], ale przecież nie zrobiłam tego bez dobrego powodu; przecież, w efekcie, wyszło mi to na dobre. nawet, jeśli okupiłam to chwilami smutku czy żalu. dlatego nie potrafię tego żałować, ani przez sekundę. może to kwestia bardziej zawziętego i mniej skłonnego do odpuszczania charakteru, nie wiem. w każdym razie cieszę się, że mój sentymentalizm nie robi ze mnie marudy, dla której wszystko, co dobre znajduje się w przeszłości. bo jest tam też wiele niezbyt fajnych rzeczy. za to w przyszłości… może być co tylko zechcę. 😉
pozdrawiam 🙂
To piąteczka. 🙂
Dla mnie najlepszym okresem było liceum – ale włąśnie jestem jedna z tych osób, które zapominają o tym, co było złe i niedobre. 🙂 Nie ma jednak co siedzieć w przeszłości, bo wzdychanie za tym nic, oprócz smutku za lepszymi czasami, nie daje 🙂
Zgadzam się ze wszystkim! Chociaż sama mam z życiem w przeszłości spory problem 😉
Nie lubię, kiedy ludzie mówią o tym, jakie to dzieciństwo jest beztroskie i bezproblemowe. Bo nie było stresu, oddawania projektów na czas, nauki, egzaminów… tylko zabawa. Za 10 lat te osoby będą wspominać z rozrzewnieniem studia, bo nie trzeba było pracować, martwić się, czy nie zwolnią cię z pracy, spłacać kredytu itd.
Dzieci tak samo mają swoje problemy i zaryzykowałabym stwierdzeniem, że wszystko odczuwają silniej. Wątpię, czy wystąpienie w telewizji stresowałoby mnie bardziej niż kiedyś powiedzenie pierwszego wierszyka na apelu szkolnym. Albo czy czyjeś obgadywanie bolałoby teraz bardziej, niż pierwsze odwrócenie się ode mnie przyjaciół w podstawówce. Patrzenie z dystansu zupełnie zmienia perspektywę – teraz wiemy, że jak ktoś się z nas wyśmiewa, to jego problem, ale jako dzieci tego nie wiedzieliśmy. Na pewno dzieci są szczęśliwsze dzięki temu, że dopiero odkrywają świat i dzięki temu żyją w teraźniejszości, ale tak samo mają swoje problemy. To, że teraz wydają się nie mieć znaczenia, niczego nie zmienia.
Życie w przeszłości jest o tyle fajne, że jest bezpieczna – wiemy, jak wszystko się skończyło. Jest stała i niezmienna. Chyba dlatego mam z tym taki problem.
Ja, jak widać, też mam z tym problem 🙂
Właśnie trafiłaś w sedno – przecież w dzieciństwie też się miało problemy. I tak, teraz wydają się one błahe, ale kiedyś przecież były dla nas KOŃCEM ŚWIATA. Przeżywaliśmy je dokładnie tak samo jak teraźniejsze problemy 🙂
W anglojęzycznym kulturoznawstwie funkcjonuje pojęcie “pastness” czyli powrót wspomnień do czasów, które nigdy nie istniały, do wizerunku minionej rzeczywistości stworzonego wyłącznie w umyśle. Nie mam pojęcia, czy w polskim języku mamy jakiś odpowiednik tego pojęcia 🙂
Nie znałam tego określenia, warto wiedzieć 🙂 Też nie wiem, czy istnieje odpowiednik w języku polskim.
Ja też nie znałam tego określenia… i chyba nie ma odpowiednika 🙂
Twój post świetnie przypomniał mi, dlaczego zrezygnowałam z paru rzeczy, które kiedyś przedsięwzięłam. Wielu ludzi dziwiło się dlaczego to zrobiłam, a teraz jestem przekonana, że wyszło mi to na dobre. Nieraz trzeba zamknąć pewien rozdział. Koniec może być początkiem czegoś ważnego ;))
Nie da się tego lepiej ująć. 🙂
Ludzie lubią tłumaczyć w ten sposób swoją obecną sytuację. Wywyższają przeszłość nad teraźniejszość i żyją nią zamiast żyć obecnym życiem. Sama napisałam o tym wpis “kiedyś było lepiej” i widzę, że myślimy bardzo podobnie, bo to już któryś raz, gdy coś napisałam, albo planowałam napisać, a Ty również wyraziłaś swoje zdanie na ten temat. 🙂 A ja mam tak, że najbardziej lubię blogi, które przedstawiają podobne zdanie do mojego. ;p
To też zauważyłam. “Kiedyś było lepiej i dlatego teraz jest gorzej” 😛
To w takim razie podobnie myślimy, piąteczka 🙂
Nie znam dokładnie Twojej sytuacji z bieganiem i dlaczego tak na prawdę z tego zrezygnowałaś, ale jeżeli przyczyną tego było tylko to, co jest napisane w poście, czyli stres, dołowanie się i kontuzje to powiem Ci, że to jednak słaby powód, aby zrezygnować z czegoś, co się kocha robić 🙂 Bo sama widzisz, że to wraca do Ciebie z wielką siłą. Mam akurat teraz podobną sytuację związaną ze sportem, która jest niezależna ode mnie, ale niestety od innej osoby. I postanowiłam, że się nie poddam, będę walczyć o to, co kocham robić. Bo na prawdę nie chcę po jakimś czasie żałować, że mogłam, a nie zrobiłam, nie odważyłam się na coś. A u Ciebie sprawa z bieganiem, jest już tak nieaktualna, że nie ma możliwości powrotu do tego?
Nie piszę tego, by Cię zdołować, czy coś podobnego, jestem po prostu teraz w takim momencie swojego życia, że gdy widzę, że ktoś się waha nad czymś, tęskni, to chciałabym wykrzyczeć ludziom, by walczyli o to co pragną, bo to w życiu jest najważniejsze 🙂
Oczywiście, że to nie były główne powody! Ale też nie chcę o wszystkich moich powodach, pobudkach i innych tego typu rzeczach pisać na blogu. Na potrzeby tekstu musiałam je sprowadzić tylko do takich powodów. 🙂
Aha rozumiem 🙂
Wiesz co, właściwie jeśli chodzi o wspominanie przeszłości, nie robię tego w takim sensie, że kiedyś było lepiej. Jeśli już wspominam i raz na jakiś czas zatapiam się w smutnym sentymencie, to dlatego, że po prostu znowu chciałabym chodzić do podstawówki. 🙂 Przygnębiający jest fakt, że już nigdy nie będziemy dziećmi, a moje wkraczanie w dorosłość to po prostu jakiś koszmar. Brakuje mi patrzenia na świat oczami dziecka, nieważne czy akurat byłam na dworze z kolegami, czy grałam na komputerze w The Sims 1 razem z ówczesną przyjaciółką.
Rzeczywiście, to jest przerażające 🙂 Też mnie łapią takie sentymenty- smęty, ale to chyba naturalne. Byleby tylko nie mieć tego codziennie i nie żyć przeszłością.
Świetny tekst! Odkąd skończyłam liceum, niestety mam takie podejście do życia. Może nie narzekam na dzisiejszą młodzież, ale przyłapuję się na tym, że codziennie myślę o przeszłości, wspominam i wracam do wspaniałych chwil, które przeżyłam w podstawówce, gimnazjum (a będąc gimnazjalistką tak bardzo nie cierpiałam tego okresu i marzyłam o skończeniu tej szkoły) i liceum. A prawda jest taka, jak ujęłaś to w tym wpisie. Żyjąc wspaniałą przeszłością i marząc o lepszej przyszłości, zapominamy o równie fajnej teraźniejszości. A jeśli nie żyjemy teraz i jesteśmy zawieszeni gdzieś pomiędzy, to nigdy nie będzie lepiej niż kiedyś i tak, jakbyśmy chcieli żeby było za jakiś czas. Ten tekst uświadomił mi to jeszcze bardziej. Bardzo Ci za niego dziękuję i od teraz postaram się skupić na życiu i faktycznym wykorzystywaniu tego, co mamy teraz. A wspominanie zostawię sobie raz na tydzień 😉
Dziękuję! Paulina, nie martw się – ja też mam z tym problem, co widać po tekście. To trzymam za Ciebie kciuki, a Ty trzymaj za mnie 🙂
Bardzo mądry i ciekawy tekst. Ludzie często wspominają przeszłość, zapominając cieszyć się dniem dzisiejszym. Trzeba umieć odpuścić i cieszyć się z tego, co nas otacza. 🙂
Dziękuję. Bardzo ładny nick 🙂
Bardzo fajny tekst, naprawdę daje do myślenia. Przy czytaniu głównie potakiwałam głową, roześmiałam się też kilka razy, ale z jednym się nie do końca zgadzam. Mianowicie ze stwierdzeniem, że jest lepiej. Bo to już zależy od człowieka i jego odczuć. Owszem, mamy więcej możliwości, ale jeśli ktoś ich nie wykorzystuje to wcale nie jest mu lepiej. A gdy dodatkowo męczy go to, że ich nie wykorzystuje to jest jeszcze gorzej 😛 Ale w sumie to sprowadza się do tego o czym piszesz, że warto wziąć się w garść i zrobić coś, żeby jutro było lepiej. Może dzięki dostępowi do informacji i szerokiej gamie możliwości jakie otworzył przed nami chociażby internet jest to łatwiej zrobić, ale jak wiadomo każdy też buduje swoje własne ograniczenia i mury, przez które czasem ciężko jemu samemu jest się przebić 🙂
Cieszę się, że tekst się podobał!
Rzeczywiście, to czy jest lepiej, zależy od człowieka, ale chciałam podkreślić, że trzeba docenić to, co jest teraz, a nie ciągle wspominać przeszłość 🙂
A ja jednak pokuszę się o stwierdzenie, że kiedyś było lepiej. Dlaczego? Dzisiaj ludzie uwielbiają mówić “nie mam czasu”. Nie mam czasu na spotkanie, nie mam czasu na rozmowę, nie mam czasu na pasje, nie mam czasu na czytanie, nie mam czasu na spacer, nie mam czasu na sport i tak dalej, i tak dalej. A to wcale tak nie jest. Często po prostu nie chce się mieć dla kogoś/czegoś czasu, dlatego dawne znajomości były lepsze, bo były prawdziwsze. Kiedyś umiało się powiedzieć “Nie wychodzę, bo mi się nie chce”, zamiast wymyślać wymówki jak bardzo jestem zajęty 😉
Ech, no nie wiem. Wydaje mi się, że jeśli ktoś jest typem, który wymyśla wymówki to jeśli wymyśla je dzisiaj wymyślał je już wcześniej. Może dzisiaj po prostu bardziej zauważasz takich ludzi szukających pretekstów do odmowy, stąd Twoje odczucie. A może po prostu jest to trochę demonizowane jak to wszyscy są zabiegani, jak są maszynkami do pracy w korpo, jak mają płytkie relacje z innymi, jak to nie mają czasu na sport, czytanie, wyjście, itd. Tymczasem jak tak przeglądam internety to widzę, że jednak ludzie interesują się sportami, czytają książki, dzielą się swoimi przemyśleniami i mają naprawdę niesamowite pasje 🙂
Zgadzam się z Tobą, co do demonizowania. Chodzi bardziej o to, że w moim środowisku bardzo dużo ludzi samemu się “demonizuje”, bo oni chcą wydawać się lepsi, zabiegani, zapracowani itd. Teraz niektórym się wydaje, że to jest w cenie, że tak trzeba żyć. Te wymówki się po prostu jakby wiąże z takim stylem życia. Oczywiście znam też osoby, które są całkiem “normalne”, ale coraz więcej takich niby zajętych 🙂
Myślę, że każdy rocznik, każda dekada i każdy wiek ma swoje demonizowanie i swoją zmorę czasów. Zawsze myślałam inaczej, ale im jestem starsza, tym bardziej skłaniam się do tego , że ludzie (ogólnie, jako ludzkość) wcale się tak mocno nie zmieniają. Kierują nimi podobne pobudki, może rzeczywiście jest jakieś przewartościowanie, ale też z drugiej strony na pewno znalazłby się teraz ktoś młody, kto miał np. takie wartości jak mieli 80 lat temu. Myślę, że może tutaj nie powinno znaleźć się słowo “lepiej” a “inaczej”. Było inaczej. Może ludzie byli trochę inni. Ale na pewno też mieli swoje wady 🙂
jakie to prawdziwe!
:)!
ACH. trafiłaś w sedno. już jakiś czas padam na pysk myśląc to tu i tam jak było fajnie. Zapominam wtedy o łzach, bezradności, samotności… i to się tyczy związków też rzecz jasna. Słaba sprawa.
Właśnie jak to pisałam, to myślałam też o związkach… ale stwierdziłam, że odbiegnę za bardzo od tematu i nie skupię się na najważniejszym.
Mój pradziadek zwykł mawiać, że za jego dzieciństwa, w zabitej dechami wsi zawsze świeciło słońce, a tam, gdzie spędzał swoją starość to w kółko deszcz i deszcz. Dzieciństwo/ wczesną młodość (poza skrajnymi przypadkami) często widzimy w jasnych barwach: piękni, młodzi, mało obowiązków, dużo koleżanek i kolegów, zabawy, pierwsze “miłości”, szkolne sukcesy i porażki, rodzice ponoszący za nas odpowiedzialność. Teraz wydaje się nam, że tamte problemy to były problemiki, a czasem chcielibyśmy wrócić, aby lepiej wykorzystać czas beztroski. Śmieszne jest to, że jak miałam 12-13 lat tęskniłam za czasami, kiedy miałam 6, kiedy miałam 17 tęskniłam za wiekiem lat 13, a teraz chciałabym wrócić do LO, chociaż SP też bym nie pogardziła. 😉 I parafrazując pradziadka mówię: w moim mieście to zawsze świeciło słońce, a w Krakowie w kółko deszcz i deszcz. 😉 Każdy czas ma swoje plusy i minusy, ale trzeba przyznać, że lata ’90 to był dobry czas na spędzenie dzieciństwa, a i teraz dobrze jest być studentem. Mam nadzieję, że kiedy skończę studia, to będzie dobry czas, aby dostać pracę w zawodzie 😀
Ważne, aby być szczęśliwym, tu i teraz spełniać marzenia. Niektórzy koloryzują II RP, może i w pewnych aspektach było lepiej, ale to i krótki czas w naszej historii i na pewno nie idealny, raczej obfitujący w podobne skandaliki co teraz.
Nic dodać, nic ująć, Karolcia. Kropka.
Wiadomo, nostalgia jest. Ale teraz jest dużo lepiej! Nigdy bym nie chciała wrócić do czasów gimnazjum na ten przykład. A poza tym może kiedyś nie było tabletów, smartfonów, a nawet Internetów, ale gdyby dalej tak było to co ja bym w życiu robiła? 😀
Hahaha 🙂 No a ja, bez bloga?!
Bez blogów nie ma życia 😉 Hahaha 😀
Czytając twój wpis przypomniał mi się film “O północy w Paryżu”. Nie wiem ile osób czytających ten wpis go widziało, ale w skrócie: żyjący w czasie współczesnym, niespełniany pisarz chciałby żyć w latach 20. ubiegłego stulecia. Gdy o północy przenosi się w czasie i poznaje młodą studentkę mody, własne w latach 20. XX wieku, okazje się, że ta, chciałaby żyć w belle epoque (XIX wiek), a spotkani w latach 70. XIX wieku artyści, chcieli by się przenieść w czasy Leonarda da Vinci i Michała Anioła..
Konkluzja – być możne to tylko film Woody’ego Allena, jednak pokazuje prawdę o nas – zawsze uważamy, że kiedyś było lepiej, nawet jeśli to lepiej oznacza rezygnację ze zdobyczy technologicznych i innych osiągnięć ludzkości.
Też mi się skojarzył ten film 😉
Może chodzi o tę fascynację przeszłością, której przecież nie da się opowiedzieć obiektywnie.
O, oglądałam ten film, ale kompletnie nie myślałam o nim w trakcie pisania! Rzeczywiście, to jest właśnie coś w tym stylu – “tamte” było lepsze. Tak jak zawsze trawa po drugiej stronie jest bardziej zielona 🙂
nigdy nie było mi lepiej. a wracać do dzieciństwa to uchowaj panie boże! za to faktycznie kiedyś buty i ręczniki były jakieś lepsze i porządniejsze. 😉
🙂
A za jakiś czas będziemy sięgać pamięcią do momentu, w którym jesteśmy TERAZ i wtedy również powiemy, że “kiedyś było lepiej” 🙂
Samo sedno!
Na wspominki mi się zebrało.
Było mi lepiej, bo byłam dzieckiem. Nie musiałam martwić się czy wystarczy mi pieniędzy na to i na to. Nie miałam tak wielu obowiązków. Nie widziałam tak wielu patologii. Nie znałam tak wielu ludzi bez wyjścia, którym nie jestem w stanie pomóc. Nie patrzyłam na najlepszego człowieka jakiego poznałam w życiu, takiego jak z bajki, który od 6 lat nosi mi śniadania do łóżka, wciąż mówi, że mnie kocha i czyta ze mną książki w środku nocy i nie pękało mi serce na myśl o tym, że rozstanie jest nieuchronne i od nas obojga niezależne. Nie czułam odpowiedzialności za młodsze rodzeństwo, nie parłam do przodu po laur pierwszeństwa. Dlatego było mi tak cudownie, teraz jest dobrze, ja lubię swoje życie, które biegnie biegnie i biegnie, lubię wszystko, nawet zanurzanie się w rzeczywistości, nawet wyścigi i nawet rozlane kawy w autobusach, te wiersze i teksty, których kiedyś nie mogłabym napisać i tę całą sztuką, która mnie otacza. To jeden z powodów tych sentymentalnych wspomnień, ach! jakie o przeszłości ładne książki możnaby napisać.
Ale moja przeszłość to nie jest idealizowanie. To tęsknota za beztroską. Rzadko wspominam to kiedyś, bo to wspominanie dzisiaj już nic nie zmieni, ale było fajnie. Z ręką na sercu – dzieciństwo jest cudne. Ah, nie zostaje mi nic innego jak zapewnić takie cudne chwile jak największej ilości dzieci. 😉
Pozdrówki!
Wiesz, z drugiej strony, jak byłaś dzieckiem, to miałaś dziecięce problemy – które, jak zakładam, wtedy też były dla ciebie wielkie i duże. 🙂
dzieciaki teraz graja na tabletach, a ja gralam w tamagochi czy wezyka i tetris na tych szarych prostokatnych gierkach… i jeszcze byla Amiga i tysiac dyskietek z gierkami… ludzie po prostu przesadzaja 🙂
Ach, tak samo myślę!
Masz dużo racji w tym co piszesz, aczkolwiek nie zgadzam się ze wszystkim. Faktycznie, ludzie mówiący, że kiedyś było lżej, lepiej, nie biorą pod uwagę tych przykrych wspomnień, utrudnień tamtych, “niby lepszych czasów”. Kiedyś nie było dostępu do internetu,oraz do tak szerokiego zakresu produktów i usług. Nie było telefonów, ciężko było się skontaktować z kimkolwiek. Ale plusem tego było to, że człowiek miał mniejszy wybór, mniejszy mętlik w głowie no i więcej czasu dla siebie i innych. Polska nie była zasypana taką falą reklam czy to w telewizji czy na ulicach, a człowiek nie porównywał się aż tak do innych, bo każdy żył na podobnym poziomie. Mieliśmy więcej czasu dla siebie, bo nie zajmowaliśmy się tymi bzdurami co dzisiaj: ciągłe przesiadywanie przed komputerem czy telewizorem, który nas ogłupia, czy łażenie po centrach handlowych, żeby wydawać jeszcze więcej na rzeczy zupełnie nam niepotrzebne…Ludzie się odwiedzali nawzajem, rozmawiali, szczerze przyjaźnili…Teraz można powiedzieć, że dolega nam społeczny brak zaufania i zawiści. Porównujemy się do innych przeglądając choćby Facebooka czy inny portal społecznościowy…Łatwo popadamy w depresje, ciągle za czymś biegamy bez celu, stresujemy się tym, że czas tak szybko umyka itd. Można by napisać o tym książkę, ale nie o to chodzi. Faktycznie, masz rację- trzeba się wziąć za siebie i iść na przód, nie patrząc za siebie, bo to nic nie daje. Uważam, że nie ma nic złego w tym, że wspominamy przeszłość, ale tylko te dobre wydarzenia, które choć na chwilę sprawiają, że czujemy się szczęśliwsi. Nie ma potrzeby natomiast rozpamiętywać tych złych. Trzeba je zamknąć w pudełku i nigdy więcej nie otwierać! Ważne jest to, by w tym – lekko zwariowanym i szybkim świecie- nie zapomnieć o tym do czego się dąży, czego się chce w życiu i kim się tak naprawdę jest. Trzeba być naprawdę silnym i umieć dobrze filtrować wiadomości, które napływają do nas z każdej strony. No i nie dać się tym wszystkim rozpraszaczom, ludziom zabierającym nam energię, czy reklamom, które wmawiają nam na co to nie jesteśmy chorzy, w co powinniśmy się ubierać, czy co powinniśmy jeść. Trzeba być asertywnym i mądrze podejmować codzienne decyzje i wyzwania. Każdy okres w naszym życiu ma i będzie mieć zawsze swoje plusy i minusy. Życzę każdemu dobrego, lekkiego i szczęśliwego życia i doceniania tego co się ma na co dzień 😉
Marta, dlaczego nie widzę najnowszego wpisu? 🙂
Bo się przeziębiłam i czuję się fatalnie 🙁 Próbowałam coś napisać, ale mi kompletnie nie idzie
Nie to miałam na myśli, tylko filmik, który ukazał się w nocy… chyba, że Twój blog już zaczyna mi się śnić 😀
Ach! Rozumiem. Film jest tylko na kanale, skasowałam ten wpis, bo stwierdziłam, że jednak to jest zła decyzja, wrzucać filmy na blog. Mało czytelników je ogląda.
Dobry tekst.
W dzisiejszych czasach nie jest gorzej, po prostu jest inaczej. Przecież nie możemy stać w miejscu.
Ja lubię sobie powspominać i poprzeglądać stare zdjęcia, ale gdyby nie ten cały (też technologiczny) postęp, nowe doświadczenia, ludzie, nawyki i tryb życia, to byłoby nudno. Na dużo rzeczy wbrew pozorom may wpływ. I nie narzekajmy za dużo a wszystkim będzie się żyło lepiej.
Jakie fajne zdanie z tym słupem, prawda 😀
pozdrawiam