Ania zawsze była miła.
Poczynając od pomagania z własnej woli słabszym uczniom w podstawówce, poprzez kupowanie za kieszonkowe żarcia dla bezdomnych kotków, a kończąc na poprawianiu prac maturalnych koleżanek – czyli pisaniem ich od zera – oraz usługiwaniem wszystkim swoim nastoletnim chłopakom. Ania była jedną z tych osób, które wiecznie łażą z przylepionym uśmiechem na twarzy, znają wszystkich po imieniu, zawsze podadzą ramię do wypłakania się i nigdy się nie kłócą.
I widzicie, właśnie dlatego Ani nikt nigdy nie szanował.
To wcale nie znaczy, że Ania była aniołem. Też miała swoje dąsy i foszki, też często coś jej nie pasowało i a w wieczornych przebłyskach przed snem wyzywała się od naiwniaczek, które dają się wykorzystywać. Ale wstawał dzień i Ania znów zachowywała się tak samo: tak, przyniosę, wezmę, zaniosę, zrobię to. Na jutro? Ale… dobrze, zrobię. Na dzisiaj? Miałam gdzieś iść, ale zostanę w domu i nad tym posiedzę. Już jest! Proszę! Pozdrawiam serdecznie!
Ania myślała, że tak właśnie ma być. Że bycie miłym sprawi, że wszyscy wokół też będą mili. Że bycie uprzejmym i usłużnym załatwi wszystkie sprawy. Że bycie miłą osobą, w magiczny i czarodziejski sposób, dokładnie jak w bajce, najbardziej się opłaci i spowoduje, że to ty wygrasz na końcu księcia, konia i karocę, bo przecież dobro zawsze zwycięża.. Nikt jednak Ani nie powiedział, że życie to nie kolejny Król Lew albo Kopciuszek, i że przebieranie w garnkach grochu i soczewicy nie sprawi, że macocha – albo świat – pokocha ją bardziej. Sprawi, że świat stwierdzi, że można teraz podrzucić Ani kolejny garnek do obrania.
Renata z kolei była miła, jak ktoś na to zasłużył. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Jak ktoś Renacie, tak Renata jemu. Jeśli był miły – skoczyłaby za nim w ogień. Jeśli próbował ją do czegoś zmusić – szybko obrywał ostrą ripostą i tyle było z jego wchodzenia na obcy, bo Renaty, teren. To wcale nie znaczy, że była wredna: po prostu wiedziała, dla kogo powinna być miła i uznawała, że wszyscy są równi. Nikt nie stoi wyżej. I jeżeli ktoś jest dla niej wredny jak świnia, to czemu ona nie ma być taka sama? Renata potrafiła też odmówić. Nie dlatego, że właśnie szła do kosmetyczki i była dziewczyną bez serca, która nie chce pomagać. Dlatego, że Renata wiedziała, ile jest warta.
I że czasami ona też zasługuje na odpoczynek i spokój, a nie bycie miłosiernym Samarytaninem przez całą dobę. Ale najważniejsze, co wiedziała Renata, mieściło się w jednym zdaniu:
zdawała sobie sprawę, że gdy nie ustali granicy, świat wciśnie jej jeszcze więcej.
Po pewnym czasie ludzie zakodowali, że Ania jest miła. Zaczęli częściej prosić. Zamiast: Aniu, pomożesz mi? Było: Aniu, zrób za mnie. Zamiast: Aniu, czy możesz napisać to na jutro? , mówili: Anka, słuchaj, jest sprawa. To jest na jutro, zrób to.
Miała coraz mniej czasu dla siebie, zaczęła wpadać w depresję. Nigdy chwili oddechu, żadnego egoistycznego dnia, spędzonego na byciu Anią.
Ania zaczęła wpadać w panikę, zastanawiając się, co jest nie tak. Skąd taka kolejka koleżanek chcących się wypłakać pod domem? Dlaczego jej chłopak sprzed 4 lat dalej ją prosi o przysługę? Z jakiego powodu własna mama każe jej robić w domu wszystko, co możliwe?
Dlaczego ludzie potrafią chamsko coś od niej wymagać, a dobro się nie zwraca? Ania myślała nad tym cały czas i bombardowała się pytaniami: dlaczego? Co się stało, że ludzie przestali być mili?
I ani razu nie przeszło jej przez głowę, że może to ona jest kluczem do rozwiązania zagadki.