Plum! Dostałeś wiadomość. To ode mnie. Otwierasz, ciekawy co takiego ci napisałam. Klikasz moje imię i nazwisko, a niebiesko-białe okienko z moim avatarem wyskakuje na ekranie. MARTA HENNIG: .Dostałeś kropkę. Czy ty zdajesz sobie sprawę, co to znaczy? To proste: strzeliłam na ciebie focha.Czasami w komentarzach piszecie, że wydaję się być bardziej dorosła niż wskazywałby na to wiek: nic bardziej mylnego. To taka zasłona dymna. Maska.Bo wiecie, ja bywam strasznie dziecinna.NAPISZĘ CI KROPKĘCzasam […]

5 dziwnych rzeczy, których o mnie nie wiesz
Plum! Dostałeś wiadomość. To ode mnie. Otwierasz, ciekawy co takiego ci napisałam. Klikasz moje imię i nazwisko, a niebiesko-białe okienko z moim avatarem wyskakuje na ekranie. MARTA HENNIG: .
Dostałeś kropkę. Czy ty zdajesz sobie sprawę, co to znaczy? To proste: strzeliłam na ciebie focha.
Czasami w komentarzach piszecie, że wydaję się być bardziej dorosła niż wskazywałby na to wiek: nic bardziej mylnego. To taka zasłona dymna. Maska.
Bo wiecie, ja bywam strasznie dziecinna.
NAPISZĘ CI KROPKĘ
Czasami się gniewam. Obrażam się, nie odzywam, udaję, że nie słyszę i ogólnie rzecz biorąc – robię wszystko, żeby winny domyślił się, że strzeliłam focha. Nie odpowiadam na smsy, nie odbieram, kiedy dzwoni, a gdy się spotykamy, olewam od góry do dołu, niczym obrażony przedszkolak.
Większość ludzi ma to gdzieś: to znaczy, nie rozumie, co się stało albo nie widzi, że usilnie próbuję być lekceważąca i chłodniejsza, niż główna bohaterka Krainy Lodu. Kompletnie nie dostrzegają moich usilnych starań mających na celu wymuszenie przeprosin i błagania na kolanach i zamiast tego zachowują się tak, jak zwykle, a ja dalej jestem obrażona. Bardzo, bardzo obrażona.

Tak Marta, to takie dorosłe. Dałaś im popalić!
ZNAM RAMÓWKĘ NA PAMIĘĆ
W tym semestrze mam jeden, szczególny przedmiot – telewizję edukacyjną. Czasami prowadząca puszcza nam produkcje Disneya/Nickelodeon/Czegoś-Dla-Niby-Dzieci-Ale-W-Sumie-Nastolatków, które potem omawiamy pod kątem tego czy są głupie czy dają się przeżyć i czy dzieci mogą to oglądać, czy raczej przeżyją przy tym pranie mózgu.
I wiecie, zawsze się w momencie oglądania nudzę. Czemu?
Bo wszystkie te odcinki już dawno widziałam.
Głównie dlatego, że przyjeżdżając do rodziców oblepiam kanapę jak nadgorliwa jemioła i z zainteresowaniem oglądam Disney Channel.
Fakt: kojarzę wszystkie gwiazdki Disneya, wiem, czy Selena Gomez aktualnie jest z Bieberem czy nie, krytykuję Miley Cyrus, bo w krótkich włosach już jej nie lubię i wiem, kto jest kim w Camp Rock. Nie znoszę Joe Jonasa, bo zerwał z Demi Lovato i mam parę płyt, które dostałam jeszcze za czasów, kiedy byłam młoda.
To znaczy w gimnazjum.
Znajomi cały czas się ze mnie nabijają, bo zdają sobie sprawę, że dawno, dawno temu oglądałam Hannah Montanę na bieżąco i popłakałam się na ostatnim odcinku. Do tej pory, kiedy widzą Miley Cyrus wymachującą tyłkiem na prawo i lewo i jej język, który żyje własnym życiem, nie hamują się i chętnie mi o słodkiej Hannah przypominają.
Wielkie dzięki Miley, przez ciebie się ze mnie śmieją.
ZAPĘTLIŁAM ŻYCIE
Powiedzmy sobie szczerze i jasno: Simsy mnie relaksują. Kocham grać w dwójkę (oczywiście ze wszystkimi, nawet najbardziej pierdołowatymi dodatkami) i tworzyć rodzinę, a potem budować dom i doczekiwać się wnuków… do momentu, w którym postacie mi się znudzą i zaczynam tworzyć kolejny simsowy klan.
Problem polega na tym, że te kolejne Simsy wyglądają jak poprzednia rodzina, mają te same imiona, a ich domy są piekielnie podobne. Mają tak samo wyglądające zwierzęta o imionach Maciek, Nitka, Krzywołap, Pluto i Fura i noszą takie same ubrania.
Pół biedy, gdyby tych rodzin było dwie, może trzy. Gorzej, że mam całe miasto Mart mających Maćki, które mają takie same włosy i niebieskie jeansy. W momencie, w którym jadę do parceli publicznej i zgubię mojego Sima z oczu, szukam go przez następne piętnaście minut w tłumie jego sobowtórów.
Nie mówiąc już o tym, że gdy przychodzą goście, nie jestem w stanie odróżnić, kto dopiero przyszedł, a kto tu mieszka od zawsze.
Także tego…
ALE ZE MNIE CHICHOTKA
I coś, co kwalifikuje mnie prawdopodobnie do jakiejś choroby: za każdym razem, kiedy słyszę, widzę lub czytam o czymś, co też mi się zdarzyło/co też robię, wydobywa się ze mnie niekontrolowany chichot. Potrafię siedzieć z książką w autobusie, przeczytać o tym, że John Lennon miał gilgotki na stopie i zacząć się śmiać pod nosem, bo ja też je mam. Oglądam dokument biologiczny i widzę, że jak ktoś kicha, to zamyka oczy i już, tyle wystarczy: hihihihi.
– Z czego się śmiejesz? – pyta Patryk.
– Bo ja też tak mam!
Najśmieszniejsze, że to wcale nie musi dotyczyć konkretnie mnie: czytałam kiedyś książkę o kotach i było o tym, że niektóre z nich ugniatają łapami miejsce do spania.
HIHIHIHIHI
Maciek też tak ma.
PANIĄ POPROSIMY DO PSYCHIATRYKA
Kiedy bardzo się czymś stresuję, zaczynam mówić sama do siebie. Najlepszy przykład: zawsze stresował mnie bieg na 200 metrów. Przed wejściem w bloki potrafiłam dość głośno sama siebie zachęcać, prawie jak Ewa Chodakowska na swoich filmikach: dasz radę, Marta! Przecież to tylko dwieście metrów! Pierdzielę!
W momencie, w którym słyszałam gwizdek, mówiący o tym, że czas się rozbierać i szykować do startu, moja motywująca przemowa przestawała być taka kulturalna. Potrafię wypowiadać się z pięknymi przecinkami, jak się mocno stresuję. “Dasz radę, Marta!” zamieniało się w “Ja pie%^*$#, przecież dam sobie radę“, a gdy stres brał górę i serce prawie wychodziło mi z klatki, koleżanki z sąsiednich torów mogły usłyszeć bardzo soczyste “o kur%a! To już! Nie dam rady, nie dam rady, ja pie%^*$#, zaje%&$#e!”
Ekhm. No cóż.
Dobra, ja się rozebrałam, teraz wasza kolej. Słucham dziwnych rzeczy, których jeszcze o was nie wiem. I nie, chodzenie w kożuchu latem się nie liczy.
Simsy <3. Zagina mi się przy nich czasoprzestrzeń niestety, więc muszę się bardzo pilnować gdyż ostatnio “żyłam” moją rodzinką do 4 nad ranem, co poskutkowało fatalnym kolejnym dniem. Ale faktycznie, jest baaardzo odprężające. 🙂
Lubię sobie dłubać w pępku. Uff jak dobrze, że nikt nie widzi jak się teraz czerwienię 😛
W podstawówce słuchałam Tokio Hotel. Teraz mam 20 lat a wciąż mi się zdarza słuchać, ale tylko na słuchawkach, żeby nikt nie usłyszał :D.
Spoko, nie przejmuj się. Ja potrafię iść ulicą i jak gdyby nigdy nic, nagle, na środku zacząć się śmiać. Śmiać, to jednak mało powiedziane. Rżeć, jak dzika małpa… Bo coś akurat mi się przypomniało. A jeszcze bardziej zaczynam się śmiać w momencie, w którym widzę te dziwne spojrzenia i miny przechodniów – BEZCENNE!
Zdarza się też, że jadę metrem, autobusem, tramwajem i dostanę głupiego SMS-a, co z tego, że wszyscy patrzą? Przecież trzeba się zaśmiać tak głośno, żeby wszyscy słyszeli – nawet przez słuchawki… Współczuję ludziom, którzy podróżują ze mną autobusami.
Swoją drogą, wczoraj idę na praktyki, mijam budowę. Macha mi jeden z robotników, no ale olewka – przecież spieszę się do Urzędu! Jednak w drodze stwierdziłam, że ten robotnik, to mąż kuzynki – z daleka co prawda, ale mają zlecenia w różnych miejscach Polski. Wracam tą samą drogą. Idę koło budowy, znowu ten sam koleś się na mnie patrzy, ja się patrzę na niego… W końcu! No dobra, podchodzę, to na stówę on! Podeszłam – nie, to nie był on! … Także tego, wyszłam na debila, no ale cóż, zdarza się.
Cieszę się, że nie tylko ja mam… Dziwne nawyki.
Aaaaaaaa, jeszcze kiedyś, jak grałam w SIMSY, to tworzyłam rodziny, zamykałam je w pokoju bez drzwi i paliłam. Ja przestępczyni. 😀
Przez Ciebie śmieję się do ekranu! 😀 Tak, też tak mam, a może nawet gorzej. Potrafię śmiać się z czegoś totalni bzsensownego i nieśmiesznego. W sumie, jak tak sobie myślę, to kiedy mam dobry dzień, potrafię parskać głupim śmiechem na wszystko, aż do łez 🙂
To dobrze, śmiej się. Śmiech to zdrowie. Lepiej do monitora, niż do chodnika. 😀
Odfajkowuję u siebie: Fochy, simsy i Disney Channel.
To ostatnie oglądałam namiętnie przez całe liceum. 😀
Kocham Cię 😀
Uwaga, rozbieram się!
– Słucham Rubika i nałogowo jeżdżę na koncerty. Sopot, Gorzów Wielkopolski, Lublin, Szczecin.. nigdzie nie jest za daleko. Serio, nie przyznaję się do tego na początku, bo ludzie myślą, że jestem dziwna i nie chcą ze mną gadać.
– Przez Ciebie zainstalowałam Simsy. Tworzę rodziny, buduję im niebotycznie drogie domy, bawię się trochę i nudzę, więc tworzę nową rodzinę i buduję kolejny dom. Budowanie domów jest fajne.
– Panikuję na widok pająków i co obrzydliwszych robaków, ale jak ktoś je zabije to jest mi ich szkoda, bo może miały swoje robacze rodziny i całe robacze życie przed sobą. Biedne robaki.
– Oglądam Trudne sprawy i cały ten pozostały paradokumentalny chłam. Znaczy staram się nie, ale jak już zacznie lecieć i mimochodem zobaczę kawałek to nie mogę się oderwać, chociaż widzę jakie to głupie, żałosne i śmieszne. Węszę w tym jakiś przekaz podprogowy!
OMG, mam więcej takich pierdół, nie rozmawiajmy już o tym! 😀
Pomysł z kropką – genialny w swojej prostocie;) Tylko ludzie jacyś niedomyślni i nie wiedzą, o co chodzi…
a ja z kolei nie potrafię strzelić focha 😀 zawsze jak jest taka napięta sytuacja to się śmieje i próbuje rozweselić drugą osobę, też uwielbiam grać w simsy i aż mi głupio czasami że potrafie spędzić przy nich dobrych kilka godzin
no i jeszcze podpatrzyłam nizej! też marzę o kolczykach i tatuażach na pół ciała <3
Haha mam tak samo. Zawsze gdy chcę się na kogoś obrazić to próbuję nie patrzeć na tą osobę, bo inaczej wybucham śmiechem. Najgorzej jest z moją mamą. Ona dobrze o tym wiem i jak chce się na nią obrazić to zaczyna się specjalnie głupio śmiać no i koniec focha, zaczynam się śmiać jak głupia 😀
O dwóch rzeczach wiedziałam! 😀 Ze starszych postów. O simsach i o bajkach. Ale teraz ja miałam się rozbierać. Podczepiam się pod punkt ostatni.
– Mam swój tajny serial, którego oglądam wyłącznie wybrane, średnio dwuminutowe fragmenty. Kilka razy każdy. Potrafię wyczerpać godzinny limit wałkując te same momenty. Nigdy nie widziałam całego odcinka.
– Obserwuję ludzi, którzy nie wiedzą o moim istnieniu. Nie wiedzą o swoich przyszywanych ksywkach i nieoficjalnych życiorysach. Ani dlaczego na ich widok wybucham śmiechem. Ostatnio na celowniku mam dwóch metali z trzeciej klasy.
– Przeczytawszy książkę, jeszcze przez kilka dni wracam do ulubionych fragmentów. Wiele z nich znam na pamięć i praktycznie z każdą książką potrafię coś skojarzyć.
– Nie piszę fanfiction, ale zawsze po przeczytaniu książki, obejrzeniu filmu, wybieram swoje jedną postać i zmieniam jej historię. Znajduję pasję, dorabiam smutne dzieciństwo, przyjaciół. Zazwyczaj wybieram sobie złych, a potem robię z nich dobrych.
– Milion razy w życiu czytałam Dynastię Miziołków i chyba znowu sobie to wypożyczę o ile uda mi się przełamać. Uważam, że to najlepsza książka dla dzieci na świecie i każdy człowiek niezależnie od weku powinien ją przeczytać.
– Jestem typem zwykłej, słodkiej, cichutkiej, miłej, porządnej dziewczynki ze względnie dobrymi ocenami (utrzymuję rangę kujona mimo, że nie mam ani jednej piątki, a czwórki też zdarzają się rzadko). Nikt nie wie, że marzę o kolorowych włosach, tatuażach na pół ciała, mnóstwie kolczyków i harleyu :).
Pozdrawiam. Doszłam do wniosku, że jestem dziwna. Choć tak naprawdę każdy uważa się za innego niż wszyscy, co nasuwa pytanie, czy wszyscy jesteśmy tacy sami, czy każdy jest wyjątkowy. Takie refleksje to kolejny przykład tego, że mam zrytą psychę.
Pozdrawiam!
P.S. Ile pasz kotów?
Ja jak strzelam focha to wysyłam 3 kropki 😀 I lubię tańczyć w domu jak leci muzyka, a co! Co się będę ograniczać 🙂 W Simsy też grałam 😀
Aż sobie simsy włączę:D Ale u mnie to nie to samo, bo każda rodzinka inna.
Z tym śmiechem to mam podobnie, więc witaj w klubie 😀
Ja do simsów (ulubione pytanie K – przeszłaś już simsy? dorzucam jeszcze “dom dla zmyślonych przyjaciół pani foster”. Nawet mojego psa chciałam nazwać Ser. Ale mama pogroziła paluchem i zostałam przy Makbecie 😉
a ja mam pecha do zrytych facetow 😛
Uwielbiam Twoje wpisy za każdym razem!
Biegałaś na 200m ? Dłuzej trenowałaś ?
Buziaki!
Droga Marto, skoro znasz całą ramówkę disneya to co sądzisz o tej “Violetcie” która opanowała cały świat i każda dziewczynka ją kocha. A i jeszcze na disneyu leci taka bajka “wodogrzmoty małe” która strasznie mi się spodobała bo jest strasznie kryminalna, pełno w niej tajemnic ale chodzi o to, że często są w niej znaki iluminatów i słyszałam, że cały disney ma jakieś znaki iluminatów. Słyszałaś o tym?
Uśmiałam się bardzo. Ja mam właśnie problemy z niekontrolowanym śmiechem, co stawia mnie nierzadko w trudnej sytuacji i sprawia, że w towarzystwie robię wrażenie wesołego głupka. Wystarczy jedna myśl, a zaśmiewam się do łez i sytuacja staje się niebezpieczna, kiedy duszę się nie mogąc złapać tchu. Pozdrawiam:)
a ja uwielbiam piosenkę z pokemonów ;d
Hahaha padłam przy fragmencie o simowych sobowtórach <3
Co do Twojego oglądania Disney Channel… kojarzysz Violettę? Tak bardzo się w to wciągnęłam (dzięki młodszej siostrze), że potrafię sama oglądać zaległe odcinki na necie i płakać jak dziecko przy wzruszających scenach >.<
Marta jaka pupa i nogi 🙂
Chyba dziś zagram w simy 😀 Choć nie mam miasta pełnego sobowtórów (inna sprawa, że w 3 się już tak nie da, bo nowa gra to nowe miasto), to zawsze moje simki mają na imię Emma (po Emmie Watson) i nazwisko jakiejś postaci z filmu lub serialu np Emma Holmes 🙂
Jesteś zadziwiająco podobna do mnie! Wnioskuje to nie tylko na podstawie tego wpisu 🙂 I tak na marginesie, przez Ciebie powróciłam do Simsów 🙂 Mieszkasz nawet w tym samym mieście, może Cię kiedyś spotkam w końcu 😀
Też mam bzika na punkcie Simsów, zawsze robię biedaczkę i zawsze zostaje ona światowej sławy chirurgiem. Często wyłączam proces starzenia się, bo tak mi szkoda gdy umierają… Na szczęście zostawiłam grę w domu, bo inaczej chyba nic bym nie zaliczała. 🙂
Pozdrawiam.
ja z umieraniem ma na odwrót – śmierć sima zawsze dodaje grze dramaturgii 😉
Ale mnie rozbawił Twój wpis, a szczególnie to, że szukasz simsów przez 15 minut . Mam dokładnie ten sam problem. 😀
Poprawiłaś mi humor tym postem, dzięki 😀
W Simsy sama lubię sobie pogrywać, bo to taka władza nad czyimś życie. Buahaha, brzmię jak czarny charakter, tylko śmiech muszę dopracować. I nie tylko ty rozmawiasz do siebie, choć tu muszę przyznać, że często drę się na siebie zbyt głośno i straszę sąsiadów gotowych przybyć mi z odsieczą :D. Taki post świadczy o odwadze i dystansie do siebie, w pełni podziwiam :).
1. Rozmawiam ze sobą, śpiewam do siebie i śmieję się z siebie. (Z tym śmiechem, to mi się czasem na zajęciach zdarza- taki uśmiech od ucha do ucha, jak mi się coś przypomni.)
2. Przyglądam się przypadkowo mijanym ludziom (w tramwaju na ulicy), wykładowcom i studentom. Niestety czasem mam tzw. “zawiasa” i wtedy taka osoba podnosi wzrok i widzi moje oczy szeroko otwarte i utkwione w jej postaci. Prowadzący są zaskoczeni, dziewczyny zajętych chłopaków patrzą na mnie wściekłych wzrokiem, no same problemy. Co ja poradzę na to, że interesuje się ludźmi?
3.Bardzo szybko zmieniam nastroje i potrafię się cieszyć z drobnych rzeczy. Typowy obrazek rodzajowy: siedzimy z P. na ławce, idzie koleżanka z roku, zagaduje nas, idzie potem kolega, mówi “cześć”. Karolina: “życie jest piękne, wszyscy nas kochają”.
4. Gubię rzeczy, potrafię zgubić dosłownie wszystko i chodzę jak we mgle. Nieraz byłam za to na siebie wściekła. ^^
Cała ja.
Apropo gubienia rzeczy, mnie nie przebijesz.
Kiedyś rozmawiałam przez telefon i szukałam… telefonu!! To już szczyt. 😛
A co do obserwowania ludzi, mam to samo, i też czasem, przypadkowo, złapię zawiechę i się na kogoś gapię. Aż raz jakiś facet się mnie zapytał “co się stało?”, a ja dalej w zawieszeniu… Hyhyhy.
Kiedyś pół roku szukałam sukienki, którą potem znalazłam we własnej szafie. Wcześniej tę samą szafę oczywiście trzy razy sprawdzałam przy szukaniu…
Heh, ja mam 24 lata, a lubie sobie jeszcze pograć w simsy lub oglądać bajki bądź filmy animowane xD Chyba tak naprawdę nikt nie jest w 100% dorosły. Każdy ma w sobie dziecko.
a ja podśpiewuję pod nosem piosenki, których słucham na mp3 kiedy jadę busem 😀 i przytupuję nóżką, i macham głową i uśmiecham się do siebie przy ulubionych kawałkach 😀 miny pasażerów – bezcenne 😉