Niektórzy powinni dostać za swoje zachowanie medal z cebuli.
Albo puchar. Taki w kształcie słoika wypełnionego wodą, do którego ktoś wsadzi dorodne, cebule. Ze swojskim zapachem piekącym w oczy i pękiem szczypiorku, wyrastającym z bulwy. I wcale nie dlatego, że noszą skarpety z sandałami – niektórzy mi uświadomili, że to podobno jest modne – ale dlatego, że zachowują się jak prawdziwe, rasowe cebule.
Takie, za które się wstydzisz.
KTO TO JEST CEBULAK?
To taki pan Janusz, który na wszystkim się zna, wszystko wie najlepiej, na wszystkim chce oszczędzić i za Chiny nie ma pojęcia, jak się zachowywać w niektórych sytuacjach. To takie uosobienie skarpet z sandałami czy czerwonych majtek do białych, prześwitujących spodni. To człowiek, który nie widzi problemu w zapierniczaniu rzeczy z pracy (długopisy, pieczątki, tusze, segregatory, wszystko), żałowaniu złotówki na bilet autobusowy czy jakąś zrzutkę na coś, bo przecież to za drogo i najlepiej, jakby było za darmo. Wszystko i zawsze. Ach – i nie robi tego bo jest biedny.
OSZCZĘDNA CEBULA
Przytoczę historię z wykopu: chłopak stał w markecie, dział warzywny, czeka na swoją kolejką w ważeniu. Przed nim pani 70 lat, ważąca jednego pomidora. Po jego zważeniu nalepia naklejkę (z wagą tego jednego warzywka) na wielki worek z kilogramem pomidorów.
Standard.
Do takiego cebulactwa należy też przerywanie jakichś opakowań w sklepie, kombinowanie, zwalenie czegoś i nie odstawienie tego na miejsce, bo przecież ktoś inny to zrobi. Cebulaki lubią też kupować coś najtaniej jak się da, byle było najwięcej (i nie dlatego, że są biedni, ale dlatego, że chcą zawsze mieć tanio) nie biorąc pod uwagę na przykład jakości, co sprawia, że po pięciu dniach dana rzecz nie nadaje się już do niczego.
Ja też daję się czasami ponieść mojemu cebulactwu i robię to samo. Kupuję coś bo przecież jest najtaniej, a potem w ciągu kilku dni muszę kupić znowu, bo coś się zepsuło. Prosty przykład: wyciskacz do czosnku. Patryk nalegał, żebym kupiła solidny, żelazny, polazłam do sklepu i widząc różnicę cen (jakieś siedem złotych) kupiłam tańszy z plastiku.
Rozwalił się. Owszem, czosnek wycisnął. Razem z sitkiem.
Nie chodzi tu o to, że oszczędzanie jest złe: chodzi o fakt, że czasami lepiej pomyśleć, niż brać wszystko bo tanio lub za darmo. Nie mówię też o ludziach, którym w domu się nie przelewa – bieda to nie cebulactwo. Oszczędzanie to nie cebulactwo. Prostactwo, chamstwo, rozrywanie opakowań w sklepie albo kradzież – TO jest cebulactwo.
JAK CEBULA NIE ZNA, TO NIE LUBI
Klasyczny przykład cebuli: jak czegoś nie znam, to tego nie lubię. Pytam ludzi, czy chcą, żebym przyrządziła im sushi albo coś meksykańskiego, a ci że nie, bo nie lubią. Zaciekawiona, dopytuję, kiedy próbowali, na co oni odpowiadają, że nigdy, ale po prostu nie lubią, bo potrafią sobie wyobrazić, co to za smak.
No cholera jasna.
Najśmieszniejsze jest to, że ja też taka byłam. Z upartą miną powtarzałam, że tego i tamtego nie zjem, bo tego nie lubię, chociaż w życiu nie próbowałam i nie wiem, jak smakuje. Na szczęście od paru lat to się zmieniło i teraz próbuję.
A potem mogę z czystym sumieniem mówić, że czegoś nie lubię, bo przynajmniej wiem jak to smakuje.
NAWET RZĄD JEST Z CEBULI
Pomyślcie w ten sposób: robicie wielki remont domu, połowa jest w trakcie, druga połowa się zapada i ledwo, ledwo wygląda. Sufit się wali, w kuchni rośnie grzyb wielkości słonia, w jednym pokoju nie ma podłogi a mieszkanie z daleka wygląda jak kurna chata ze średniowiecza. Zapraszacie już teraz gości na imprezę, żeby pokazać, jakich to wy domówek nie robicie, czy najpierw zbieracie kasę na remont i dopiero po jego zakończeniu, ewentualnie, robicie imprezę, na której chwalicie się swoim nowym domem?
Nie lepiej najpierw zająć się ulepszaniem dużych miast, a potem dopiero urządzaniem wielkich imprez, które mają pokazać, jak tu u nas jest fajnie?
BRUDNA CEBULA
I o ile jakąś niechęć do nowości i eksperymentów mogę zrozumieć, o tyle kompletnie nie czaję tego, że niektórzy nie potrafią się zachować w miejscach publicznych. Od końca podstawówki jeździłam po całej Polsce na zawody lekkoatletyczne i za każdym razie na stadionach było to samo: porozrzucane śmieci po zawodach i – uwaga – wielki syf w toaletach, na dodatek damskich. Zużyte podpaski, rozwalony papier, niespłukana woda, brudna deska, nie mycie rąk po wszystkim – to tylko kilka przykładów tego, jak ohydnie było za każdym razem. Najlepsze jest to, że to nie wina sprzątaczek, które się obijały, bo rano, około dziewiątej, wszystko było czyste. Dopiero w trakcie zawodów zaczynało być coraz brudniej, aż pod koniec osiągało takie apogeum, że człowiek wolał iść do parku obok niż wejść do takiej kabiny.
Co lepsze: raz do roku jeździliśmy na zawody do Niemiec i za każdym razem było mi wstyd. Cottbus ma piękne, wyremontowane szatnie, wszędzie czysto i ładnie, a pod koniec dnia po polskiej wizycie było tam tak brudno i ohydnie, że szkoda gadać. Papier toaletowy na środku szatni, ręczniki papierowe do wycierania rąk porwane i wyrzucone nie do kosza, ale obok, toaleta brudna tak, że chciało ci się wymiotować jak tam wchodziłeś. I to wszystko zrobiły dziewczyny. Cebule takie.
Swoją drogą, Polki miały osobną szatnię, więc chociażby przez to wiem, że to niestety nasza sprawka.
W Niemczech na zawodach dostawaliśmy posiłek w ich trakcie (co się rzadko zdarza w Polsce, uwierzcie). I znowu cebulactwo: wielkie śmianie się z “niemieckich parówek”, rzucanie pełnego talerza do kosza, chichotanie, kiedy babka w barze pytała nas po niemiecku, czy chcemy keczup czy musztardę. Wołanie za niemieckim zawodnikami różnych chamskich rzeczy (bo przecież mówimy po polsku, wiec nie wiedzą, o co chodzi), albo pokazywanie wąsów a’la Adolf. To było spoko, jak mieliśmy dwanaście lat, ale kiedy sześć lat później było tak samo, to już nie było tak kolorowo.
KAŻDY Z NAS MA W SOBIE TROCHĘ CEBULI
I to prawda: mogę sobie mówić, jak bardzo mnie takie zachowanie wkurza i jak nie lubię takiego czystego cebulactwa, ale fakt faktem, że czasami zachowuję się tak samo.I myk chyba polega na tym, żeby te swoje przywary widzieć, śmiać się z nich i… po cichu je redukować, bo chyba przyznacie sami, że od cebuli to się wyłącznie płacze.
Mówi się “Polaki-Cebulaki” – a ja myślę, że cebulak to nie kwestia pochodzenia (bo przecież nie jest tak, że wszyscy z nas zachowują się źle), tylko zachowania.
I cebulakiem może być nawet taki wyidealizowany przez innych Amerykanin, Niemiec czy surowy Anglik.
Ty decydujesz o tym, jak się zachowujesz.