Wszyscy myślą, że nastolatkom się w dupach poprzewracało.Mają wszystko: dostęp do wypasionych towarów w sklepie, mnóstwo czasu i kasę od rodziców, którą przeznaczają na telefony z kosmicznymi funkcjami i markowe buty, bo przecież vansy na zdjęciu trzeba mieć. Nie muszą martwić się niczym konkretnym, bo są za młodzi na dorosłe problemy i za starzy na martwienie się ocenami w szkole i klasówką z religii. Świat od nich niczego nie wymaga, bo przecież za młode to i za roztrzepane, żeby cokolwiek od niego chcieć. Ludzie myślą, że bycie nastolatkiem to ra […]

Dlaczego piętnastolatki mają najgorzej?
![]() |
picjumbo.com |
TY NIE MOŻESZ MIEĆ PROBLEMÓW
![]() |
picjumbo.com |
DLACZEGO WIEC MAJĄ NAJGORZEJ?
![]() |
picjumbo.com |
CO BYM POWIEDZIAŁA NASTOLETNIEJ SOBIE?
Mówią, że człowiek z wiekiem robi się mądrzejszy: i to oczywista prawda. Patrząc na te wszystkie moje nastoletnie problemy z perspektywy czasu, też klepię się w głowę i chce mi się śmiać. Ale gdybym spotkała swoją nastoletnią siebie, powiedziałabym jej parę rzeczy, których ja nigdy nie usłyszałam. I wiem, że najprawdopodobniej by je olała, bo przecież to szalona piętnastka. Ale przynajmniej ktoś by jej to powiedział.
![]() |
picjumbo.com |
1. Nie daj sobie wmówić, że jesteś gruba, bo nosisz spodnie rozmiar 36 a nie 34. Po pierwsze: twoje ciało się zmienia i choć to banał na banały, to najszczersza prawda. W liceum jak hormony się uspokoją, to wciśniesz się wreszcie w tą xs-kę.
2. Naprawdę nie ma co za nim płakać. Owszem, zachował się jak cham. Oczywiście, to naprawdę była twoja pierwsza miłość czy coś tam. Ale nie było warto tyle ryczeć. On teraz wygląda jak troll.
3. Rozejrzyj się po innych klasach gimnazjum, bo w którejś z nich uczy się Patryk. Nic nie sugeruję, ale chyba kiedyś się spikniecie…
4. Nie przejmuj się ludźmi, którzy się śmieją, że dużo czytasz i dobrze się uczysz. Potem ty dostaniesz się na wymarzone studia i będziesz ich pozdrawiać, kiedy będą ze smutną miną składali aplikacje na najgorsze kierunki świata, bo na swoje się nie dostali.
5. Wcale nie jesteś brzydka. Ty się jeszcze wylaszczysz, a one tylko przytyją. Życie jest przewrotne.
6. Ty idiotko, od treningów wcale nie masz umięśnionych nóg. Nie uwierzysz, ale za kilka lat cały internet będzie się jarał takim typem sylwetki.
7. Nie testuj tych durnych diet. Mówię ci.
8. Nie, nie oglądaj Zmierzchu. Tak, to siara. Marta, przestań. PRZESTAŃ.
A Wy co powiedzielibyście nastoletniej sobie? A może są tu jakieś gimnazjalistki?
Mam dla Was trzy ogłoszenia:
1. Już marzec, od Women’s Health nie ma znaku życia, więc wydaje mi się, że po ptokach i po praktykach. Co prawda jeszcze tydzień temu na swoim fanpejdżu pisali, że dalej wybierają wśród aplikacji, ale mam jakieś dziwne przeczucie… wiecie sami. W każdym razie, chciałam każdemu z Was podziękować za pomoc – to co wtedy zrobiliście, było NIESAMOWITE. Co prawda, skasowali jakieś 3/4 Waszych postów, ale sam fakt, że komuś się chciało wrzucić to moje CV.. nie mam słów, dziękuję.
2. Ponieważ facebook wszystkich nie informuje o nowych notkach, Patryk zrobił mi newsletter. Co tydzień na maila będzie Wam przychodzić informacja o ostatnich notkach. Można się zapisać tutaj: klik.
3. Jest weekend, nie mam nic do roboty, więc chętnie odpowiem na Wasze pytania – to znaczy, jeśli ktoś jeszcze jakieś ma. Jestem dostępna na ASK.FM.
O, nie sądziłam, że trafię na coś, co będzie dotyczyć bezpośrednio mnie, a tu niespodzianka x3 Świetny tekst, bardzo prawdziwy. Tak naprawdę jedynymi osobami, które słuchają o nastoletnich problemach są inne nastolatki…
O tak, niestety, wszyscy często zapominamy, że dla nas najbardziej błahe problemy mogą być czyimś całym światem. Co bym powiedziała sobie? Podobnie z tym Zmierzchem. A dodatkowo – nie przejmuj się tak strasznie, częściej się uśmiechaj i naprawdę, naprawdę nie masz raka, wyłącz doktora Google. Chociaż jestem ledwo co starsza niż ta wymieniona piętnastolatka (dowód dostanę we wrześniu), na szczęście trochę rzeczy już do mnie dotarło 😀
Eee bez przesady, nastolatki wcale nie mają najgorzej, tylko dlatego że są traktowane protekcjonalnie. Nawet największy nastoletni problem, o którym nie masz z kim pogadać, jest lepszy od dorosłych problemów (typu komornik na głowie itp.), nawet jeśli masz z kim o nich pogadać.
Rozumiem, wiadomo, że dorosłe problemy są trudniejsze – napisałam w notce, że jak patrzę teraz na swoje problemy jak miałam naście lat, to ryczę ze śmiechu. Co nie zmienia faktu, że dla piętnastolatki są to ogromne problemy, bo ona innych nie zna, po prostu. Ona ma swój problem i na nim się skupia. Niesprawiedliwe jest bagatelizowanie tego, bo to jest jej cały świat, więc automatycznie = wielki problem. Ja też mam teraz dużo większe problemy i oczywiście, że mają one zupełnie inną skalę, ale uważam, że w jakiś tam sposób nastolatki mają trochę przesrane.
PS No a z tym “najgorzej” to wiesz – raczej taka przenośnia.
Pozdrawiam cię serdecznie! 🙂
Po prostu kocham cię za napisanie tej notki! 🙂 Jest mega dobrym strzałem w dziesiątkę!
Pamiętam taką sytuację kiedy pani na polskim kazała nam napisać najszczęśliwszy dzień z życia. Kiedy pochwaliłam się o tym w domu to mama powiedziała mi, że to proste bo każdy dzień tak wygląda..moja mama mnie rozumie i mam z nią świetne kontakty jak i z tatą ale nie wiedzą co naprawdę czuję i nie mogą postawić się w mojej sytuacji. A to że oni stwarzają mi ciepły i bezpieczny dom to nie znaczy że to do szczęścia zawsze wysztarczy..
DZIĘKUJĘ ŻE TO NAPISAŁAŚ!
DZIĘKUJĘ!!!
Masz całkowitą rację! Mam już 20 lat i jak patrzę na problemy, które miałam w wieku 14 lat to były one raczej błahe, ale gdyby ktoś ze mną wtedy pogadał jak z człowiekiem a nie jak z głupiutką nastolatką to może wtedy szybciej bym się z tego wszystkiego wykaraskała. Szkoda, że nikt nie uczy rodziców jak rozmawiać z dorastającymi dziećmi o sprawach dla nich ważnych a nie tylko o szkole i o domowych obowiązkach.
No i tekścik: “Wcale nie jesteś brzydka. Ty się jeszcze wylaszczysz, a one tylko przytyją. Życie jest przewrotne.” – jak zwykle genialny 😉
Patrząc na tą sprawę, to teraz często nastolatki z “gimbazy” mają poważniejsze problemy niż starsi koledzy, typu ciąże, narkotyki itp. I to jest spowodowane tym , ze na nastolatka w gimnazjum można łatwiej wpłynąć,niestety, taki głupie wiek ;/ Patrząc z perspektywy czasu na lata spędzone w gimbazie … to do dzisiaj śmieje się z koleżanką z tego co my robiłyśmy i jakie problemy miałyśmy. Ale takie wspomnienia są dobre, według mnie , bo wspominając człowiek może nawet z teraźniejszej perspektywy stwierdzić, że te problemy które teraz posiada , za 5 lat mogą już być tak bezsensowne i nic nie zmieniające jak te z lat gimnazjum, i po prostu nabrać do nich dystansu. Ba patrząc na problemy z liceum , powoli śmiać mi się chce, mimo że jeszcze zostało mi dwa miesiące bycia uczniem w szkole ponadgimnazjalnej. Stosuje się do zasady i pewnej “mądrości” : każdy otrzymuje takie problemy na jakie zasługuje i jakie jest w stanie znieść. Może okrutne ale prawdziwe… niestety.I pomaga przetrwać, bo daje wiare w to , że dam sobie rade, chociaż w chwili obecnej uważam , że jestem w sytuacji bez wyjścia 🙂
Ja mam te cudowne 15 lat, tak się akurat złożyło. I w sumie to co piszesz jest prawdą, ale ja na szczęście trafiłam na tyle dobrze, że mam z kim pogadać i usłyszeć dobrą radę, a nie “taki wiek”. tak z mojego punktu widzenia:
nigdy nie byłam gruba, owszem, są chudsze, ale ja się akurat ze sobą czuję dobrze. nawet przestałam zwracać uwagę na teksty odnośnie mojego… znikomego biustu. kij z tym.
“kujonem” tak zwanym jestem nadal, ale uczenie się sprawia mi przyjemność, lubię czytać, poznawać świat i zagłębiać różne dziedziny, fajne to!
swojego czasu czułam się brzydka, ale tak się złożyło, że zaczęłam się trochę inaczej ubierać, zadbałam o siebie, usłyszałam kilka komplementów i się wyleczyłam. przy okazji pomogło mi to, że miałam dużo zajęć i nie miałam czasu na przejmowaniu się taką bzdurą.
Zmierzch oglądałam, czytałam, kochałam:D ot taki etap fascynacji, ale jakoś się tego nie wstydzę:P tak jak i tego, że oglądałam Hannę Montanę, czy słuchałam jonas brothers. bardziej mnie to śmieszy w tej chwili.:D przeszłam przez to i już.
Tekst bardzo fajny i mądry. Czasem widzę po koleżankach, że potrzebują pomocy, jakiegoś wsparcia, czy zrozumienia i nie mają gdzie go znaleźć, bo 90% rzeczy w ustach nastolatka nie brzmi zbyt poważnie. Krzywdzące też jest wrzucanie do jednego wora, że nastolatkowie to gówniarze, nic nie wiedzą i same idiotyzmy w głowie, a to nieprawda, bo niejeden jest mądrzejszy od dorosłego. Owszem, jest część mało ambitnych ludzi, ale to chyba tak jak wszędzie;)
~Julia(gadalyśmy chwilowo na mailu;))
Kurczę, problem w tym z tymi “nastoletnimi problemami”, że każda/y ale to absolutnie każda/y gdy dorośnie, wejdzie w dorosłe życie, marzy by mieć tylko takie problemy.
Każdy etap życia/wieku rządzi się swoimi prawami. Każdy ma swoje problemy. Nic tego nie zmieni.
Pamiętam jak dziś, gdy miałam 17 lat, mama mówiła: “Wiesz co ja bym dała, żeby mieć znów te 17 lat i tylko takie problemy? Wspomnisz kiedyś moje słowa”. Miała 100% racji – wspominam je za każdym razem gdy zmagam się z mniejszym lub większym problemem w dorosłym życiu. Teraz i ja chętnie bym wróciła do tamtych lat i do tamtych problemów.
Inna sprawa, że rzeczywiście obecnie funkcje wychowawcze stanowią głownie internet i tv, a zapracowanym rodzicom ciężko znaleźć czas na rozmowę ze swoimi pociechami o ich “małych” problemach.
Dorastałam w czasach kiedy internet dopiero docierał do w PL, w tv były 2 kanały. Pamiętam, że mama zawsze znajdowała czas na chwilę rozmowy. Co prawda nie zawsze spotykałam się z pełnym zrozumieniem moich nastoletnich problemów, czułam jednak pewne wsparcie i sama możliwość wypłakania się w “spódnicę mamy” dawało jakaś ulgę, nawet jeśli wypłakiwany problem był bagatelizowany.
link do newsletera nie działa ;x
A co do postu, przyznam 100% racje. Jako ta 15 przekonałam się na własnej skórze, w sumie to przekonałam się dużo wcześniej i nikt nigdy nie widział problemu w tym co się dzieje, tylko ja widziałam. Choć z perspektywy czasu powinnam się z tego śmiać i powinna twierdzić, że rzeczywiście to nie były problemy. Tak nie jest, były i cholernie wpłynęły na moje życie.
Taki mini apel do wszystkich rodziców, jak dziecko trzaska dźwiami, krzyczy, nie odrabia pracy domowej (…) to niekoniecznie znaczy, że jest niegrzeczne, może znaczyć że nie radzi sobie z problemamu
Teraz powinno działać, jest?
A co do Twojego komentarza – zgadzam się. Mi się wydaje, że serio za bardzo bagatelizujemy te wszystkie gimnazjalistki. 🙂
Co bym powiedziała mojej nastoletniej ja? Nie mam pojęcia.
Kiedyś będzie lepiej? Nie jesteś brzydka. Wyrośniesz na bardzo ładną młodą kobietę. Nie jesteś gorsza od innych. Wróć do rzeczywistości. – Chyba najważniejsze rzeczy jakie mogłabym powiedzieć.
Wydaje mi się, że to moje naście jeszcze gdzieś głęboko we mnie siedzi.
Mam 15 lat i potwierdzam: w tym wieku także są problemy. Za kilka lat zobaczymy czy były aż takie błahe 🙂
Myślę, że miałam to szczęście, że zazwyczaj miałam komu powiedzieć o swoich małych i dużych problemach, kiedy miałam naście lat, ale faktycznie często problemy nastolatków są ignorowane i uznawane za głupoty. Pewnie jest trochę rzeczy, które mogłabym sobie powiedzieć, choć teraz trudno mi je sformułować. Na pewno byłoby to coś a’propos podejścia “Ale jak on/ona może się ze mną nie zgadzać, przecież MAM RACJĘ”.
Chyba nigdy nie spodziewałam się, że przeczytam taki post… W sensie to pozytywne zaskoczenie, naprawdę 😀 I po raz tysięczny myślę, że masz rację – ludzie ignorują problemy nastolatek i cały czas słyszy się tylko o tym jaki ten wiek jest głupi. Niestety, ale będąc w nim się tego nie rozumie i co jest jeszcze smutniejsze wiele historii nie kończy się pozytywnym zakończeniem i dorosłością. “a przecież te problemy to nic”.
Ja bym tej piętnastoletniej sobie kazała się otrząsnąć. Powiedziałabym, że już za dwa lata będzie żyć w zupełnie innym miejscu, z wymarzonym bagażem wspomnień i ludźmi, którym nawet jej obecni znajomi nie dorastają do pięt. Tylko bez spoilerów. Piętnastoletnia ja musiała przejść przez kilka mniej wygodnych chwil, żeby się zmienić. 😉
Jestem nastolatką, piętnastolatką dokładniej i uważam ten wiek za przekleństwo i zło w każdej postaci. Jestem zlepką pozorów i niczego więcej. Cały czas chcę się komuś przypodobać, bo przecież mają mnie wszyscy lubić (tego przynajmniej bardzo bym chciała), udaję kogoś kim nie jestem i kim prawdopodobnie nigdy nie będę. Vansy, instagramy, aski, ten cały lans na szkolnych korytarzach, to przysłowiowe “mierzenie” i cowieczorne dywagacje pod nazwą “nikt mnie nie chce, bo jestem gruba i brzydka, więc od jutra dieta”. Ot, tak właśnie wygląda moje życie. Szczerze mówiąc w kwietniu skończy się ten (okropny) piętnasty rok i zacznie nowy, szesnasty. Już teraz mam co najmniej milion rad dla teraźniejszej wersji siebie. Szkoda, że słowa niełatwo mi przerodzić w czyny.
PS Swoją drogą to świetny pomysł na wpis. Może pokuszę się kiedyś o wymienienie mojego zdania, z tej młodzieńczej i głupiej perspektywy
Ściskam mocno:)
Wybrałaś dziś bardzo dobry temat 😀 Zawsze zastanawiało mnie czemu dorośli, podchodzą tak do naszych nastoletnich problemów. Denerwowało mnie, że nie potrafią zrozumieć tego jak dla nas może być to ważne. W końcu oni też przez to przechodzili, więc…
Pewnie wiele rzeczy powiedziałabym nastoletniej sobie. Przede wszystkim by nie przejmować się tym co inni o mnie gadają, tylko iść i to rozwiązać. No i z pewnością kazałabym sobie odwiedzić pewną osobę, przez którą miałam niezłe ponad dwuletnie piekło w życiu 🙂
Podoba mi się to, że często piszesz notki. Wiem, że poczekam jeden dzień i znów pojawi się coś ciekawego do przeczytania :D!
Wspominając siebie z okresu gimnazjum, też wybucham śmiechem… 😀 Wydawało mi się wtedy, że wszystko wiem najlepiej, bo jestem już PRAWIE dorosła, a rodzice niczego nie rozumieją. Przeżywałam okres buntu dosyć intensywnie – były awantury i były eksperymenty. Wszystkiego musiałam spróbować zgodnie z niezwykle mądrą dewizą: fuck it, I’m young. Popełniałam mnóstwo błędów, ale może dzięki temu więcej ich nie powielałam. Cieszę się, że to już za mną. Za żadne skarby tego świata nie wróciłabym do tamtych czasów. Cóż, ale każdy w końcu musi przez to przejść… 🙂
Pozdrawiam!
Świetny tekst, jakoś tak wróciłam myślami do czasów gimnazjum i tak przeanalizowałam sobie kilka momentów mojego życia. Co powiedziałabym samej sobie? “Nie szukaj ludzi na siłę. Na prawdę nie musisz mieć najlepszej przyjaciółki jak w filmach, da się bez tego żyć. Doceń każdą osobę, ale jednocześnie nie przywiązuj się do niektórych zbyt bardzo, bo oni kiedyś odejdą. Po prostu nie uzależniaj swojego szczęścia od innych ludzi, ciesz się z małych rzeczy, uśmiechaj się i bądź tak szczęśliwą i pozytywną osobą jaką będziesz za kila lat” 🙂
Ja się zgodzę ale tylko w 50%. Zgodzę się z kwestią, że życie nastolatka/tki jest ciężkie – każdy z nas to przechodził mniej lub bardziej drastycznie. Z moich obserwacji wynika, że młodzież jest teraz bardzo słaba psychicznie – stwierdzam to na podstawie moich uczniów, którym daję korki z przedmiotów ścisłych: broń boże! nie wolno powiedzieć, że dany nastolatek ma zły tok myślenia, trzeba się z nimi “cackać” ubierając wszystko w delikatne słowa aby tylko nie wpędzić w depresję. Jedna z moich dziewczyn miała zaburzenia żywienia i rodzice zamknęli ją w zakładzie dla bulimiczek (problem standardowy – jestem gruba), a druga próbowała popełnić samobójstwo, bo chciała być najlepsza w szkole – jak zrobiła jakieś zadanie źle to od razu uważała się za debila i wpadała w doła. Zastanawiam się skąd się bierze taka słabość?…
A nie zgadzam się z tym, żeby porównywać aktualną sytuację finansową nastolatek z ich problemami – każde pokolenie miało ciężej z kasą, kolejne pokolenia pewnie będą miały już tylko lepiej. Nie można stawiać problemu: nastolatki mają super telefony ale..mają ciężkie życie (więc w domyśle im się to należy?). Sądzę, że takie rozpieszczenie finansowe nie działa dobrze na młodych – uważam, że dobrze hartuje pójście do pracy, nawet sezonowej, i zarobienie na własne przyjemności samodzielnie – bo nikt nie docenia tego co mu łatwo “przyszło-łatwo poszło” (Mam siostrę 15sto letnią i jak patrzę jaka ona jest rozpuszczona…szkoda gadać).
Nie pisze tego osoba 40sto letnia, a 25cio latka 😉 Asia.
Zdziwiłam się czytając ten tytuł, bo odnosi się do mnie. Miło, że coś takiego napisałaś, ale mam kilka zastrzeżeń: Naprawdę nie wszystkim zależy na lansie, nie każda piętnastka bawi się swoim wypasionym telefonem i nosi nowe vansy, zdjęcia więc wybrane kijowo.
Ach, chciałabym mieć jakiegoś dorosłego, z którym mogłabym pogadać sobie szczerze. Zostaje mi za to telefon do przyjaciółki z drugiego krańca Polski i jakiś zeszyt do przemyśleń. I ewentualnie blog.
“Ty się jeszcze wylaszczysz, a one tylko przytyją” od dziś moim mottem!
Pozdrawiam cieplutko i z uśmiechem
Dziękuję ci za napisanie tej notki,trafiłaś w sedno sprawy,ale dodam tylko,że niestety te problemy nie zawsze są tak błahe,patrząc choćby na osoby z mojego bliskiego otoczenia i na samą siebie chętnie zamieniłabym się problemami na te które opisałaś.Faktem jest,że rozczarowania “pierwszą miłością” i tony kompleksów są na porządku dziennym,ciesze się też,że wspomniałaś o prześladowaniach choćby w szkole i przejmowaniu się nauką,bo ten problem o ile można to wgl tak nazwać nadal jest i tu sama jestem tego przykładem,dodałabym rodziców,bo nie każdy ma dom o jakim marzy,biedę,bo znam osoby,dla których jest to walka nie o buty,a o coś do jedzenia,dochodzą problemy zdrowotne,które moim skromnym zdaniem są najbardziej bolesne i wiele innych.Mało kto wspiera nastolatków,nawet w tych błahych problemach,które są dla nas końcem świata,bo przydałby się ktoś z większym doświadczeniem życiowym kto by nas czasem sprowadził na ziemię i z kim można byłoby po ludzku pogadać :D.
Czytam cię naprawdę długo i cieszę się,że po prostu jesteś i prowadzisz tego bloga,dlatego dziękuję i ukłon w twoja stronę ;).
No ja mam 16 lat 🙂 Właśnie, nastolatki mają swoje problemy i dla nas to coś wielkiego, to przecież oczywiste, że w innym wieku przejmujemy się innymi rzeczami. Jednak nie popełniam błędu większości nastolatków i dzielę się swoimi przeżyciami z rodzicami, oni dają rady, które są naprawdę potrzebne i popełniam mniej idiotycznych błędów, za które mogę później żałować, jednak nie zaprzeczam, że często rodzice mnie nie rozumieją 🙂
A co jeśli człowiek nie uporał się jeszcze z problemami nastoletnimi i mając 20 lat ciągle tkwi w tym, nie widząc wyjścia? W gimnazjum miałam kilka koleżanek, ale generalnie mam problemy z nawiązywaniem kontaktów, często zamykam się w sobie i jak próbuję się zmienić to ostatecznie to jest silniejsze ode mnie. na studiach znów to odczuwam, to zagubienie i samotność, niedopasowanie.
Ja powiedziałabym: ‘Nie przejmuj się głupim gadaniem zazdrosnych dziewuch, które obrażają innych nie patrząc na siebie samych. To, że ktoś ma dobre oceny – nie znaczy, że jest kujonem, ale chce zainwestować w swoją przyszłość. Nie wdawaj się w pyskówki z nimi, wyjdź z klasą z tych utarczek. Bądź mądrzejsza!’
i:
Wszyscy mówią: “Tego kwiatu jest pół światu” – prawda w tym jest. Mała, ale daje nadzieję. A ten co poszedł furt daleko to dupek. Możesz mieć każdego, ale dupkom nie dawaj drugiej szansy’
Masz całkowitą rację, naprawdę prawdziwe. To smutne jak ludzie olewają tych młodych ludzi, którzy czasem nie mogą poradzić sobie z otaczającą rzeczywistością bo nikt ich nie rozumie i nie pomaga.
Oryginalne podejście do tematu. Zgadzam się z tym, co napisałaś;) Problemy nastolatków są dla nas teraz głupie i śmieszne, ale kiedyś to rzeczywiście był cały nasz świat – który akurat się zawalił. Teraz chyba troszkę inaczej będę patrzeć na gimnazjalistów.
Wiesz, co mi się podoba w tym blogu, oprócz Twoich tekstów? Dyskusje pod postami. Ludzie wypowiadają się długo i szczerze. I naprawdę dobrze poczytać te wszystkie komentarze i poznać inne punkty widzenia;)
Ja patrzę z perspektywy Matki 9-letniego dziecka. Może jeszcze mu daleko do nastolatka, ale próbuje już teraz go wysłuchać.
O ile rady małża są typu “nie przeżywaj” “weź się w garść” i “chłopaki nie płaczą” Ja próbuje zrozumieć przyczynę. Czasem to drobiazg (dla Nas Rodziców), a dla niego kwestia być albo nie być…
Myślę, że po prostu warto słuchać swoje dzieci, zamiast wciąż dawać złote rady 🙂
mi też dobre porady dla mnie z przeszłości oczywiście przychodzą po czasie… cóż, nastoletni okres jest trudny, w sumie dobrze, że już się skończył 🙂 nie powinnam się była wtedy tak bardzo przejmować opinią nieznajomych, nieistotnych osób..
Nareszcie ktoś zwrócił na to uwagę… Nastolatki cierpią po cichu…
Tylko te rady są zbyt ostre dla niektórych nastolatków. Czasem niepotrzebne jest dawanie rad – wystarczy wysłuchać z empatią..
Twoja nastoletnia wersja na pewno czułaby się lepiej po takiej rozmowie 🙂 Chociaż czasami lepiej nie wiedzieć co niesie przyszłość 🙂
Wow Marta! Słyszałam o Twoim blogu od siostry i sobie myślę: “kurczę chyba przesadza z tą Twoją fajnością”. No i… sęk w tym, że wcale nie : P Teraz trafiłam na Twojego bloga skąd-tam i tak mi tu dobrze : )
Do posta: przecież nastolatki to też ludzie, a mają gorzej m.in przez te hormony, które wirują jak szalone. To taki ciężki wiek, że cieszę się, że już z tego wyrosłam. Za to teraz są nowe problemy. No cóż… zawsze będą jakieś.
powiem szczerze, że ten tekst odnosi się też do nastoletnich lat późniejszych. a dokładnie, jako, że sama tego teraz doświadczam, do matury. czeka mnie to to za dwa miesiące. ja wariuję, włosy rwę, paznokcie obgryzam, książki wertuję i przeżywam załamania średnio raz w tygodniu. jestem dosłownie przerażona. a jedyne co słyszę, to że:
– matura jest prosta
– to nic w porównaniu ze studiami
– prawdziwe problemy będę miała za kilka lat
itd. itd. a kiedy dam sobie dzień przerwy, od razu słyszę że tej matury nie zdam. i to w życiu piętnastolatki przypomina moment, kiedy przestawałam mówić mamie cokolwiek na temat swoich problemów (bo bagatelizowała), a ona robiła mi o to awantury.
mam wrażenie, że nawet kiedy pozbędziemy się już dodatkowej straży (to brzmi jakbyśmy mieli wyeliminować rodziców 😉 ), to sami zaczniemy nią być. z każdym etapem życia nadchodzą kolejne coraz trudniejsze problemy. jak w grze. wyższy level -> silniejsi przeciwnicy. a my z czasem widzimy o ile lepiej mogliśmy rozegrać wcześniejsze etapy.
Świetnie to ujęłaś. Czasem ciężko o zrozumienie, bo przecież nasze problemy to “takie nic”, a jednak my się tym zadręczamy w pewnym sensie. 😀
PS. Mam 15 lat.
Ja jestem gimnazjalistką i akurat mam z kim porozmawiać o swoich problemach. Ja już sobie powiedziałam to, co powinnam była usłyszeć już tylko kiedy zaczęłam chodzić do szkoły (bo wtedy zaczęłam mieć problemy, może prozaiczne, ale tak jak piszesz dla mnie istotne). Masz rację. A potem się dziwią, że “ooo gówniara, samobójstwo, chyba nie miała obowiązków w domu i za dużo myślała”. Tak jest zawsze, niestety.
Sama mam 14 lat(we wrzesniu 15) i codziennie slysze ze powinnam sie uczyc bo dzieki temu moja przyszlosc bedzie piekna.Codziennie slysze zeby nie przejmowac sie innymi i walczyc o swoje.I tak tysiace rad muze codziennie slyszec. Niestety trudno jest posluchac tych rad zyjac wsrod nastolatkow ktorzy przezywaja swoja” burze hormonow”,ja nie wierze w taki okres. My,prawie dorosli uczymy sie zyc i probujemy jakos funkcjoniwac a jest to trudne. Codziennie sprawdziany,kartkowki,zadania domowe i jak tu zrobic to wszystko gdy wracamy po 16 do domu? Dlatego prosze akceptujcie nastolatkow bo im takze trudno zyc.
To wszystko to prawda. Ludzie bagatelizują nasze problemy, bo przecież to trudny wiek. Nie pamiętają, jak kiedyś sami się czuli, gdy w pojedynkę musieli się z tym zmagać.
Dziękuję za ten post Marto!
Sama jestem nastolatką, a ten post bardzo poprawił mi humor. Dałaś mi kopa do działania. Dziękuję…serio.
Problemy dzisiejszych nastolatków nie są tak oczywiste i – jak potwierdzają badania – obecne pokolenie cierpi na samotność, wyobcowanie, wycofanie społeczne. Co ciekawe, wbrew pozorom, nastolatkowie coraz mniej randkują i później rozpoczynają współżycie, więc nagłaśnianie erotyzacji jest wyolbrzymione. Na kondycję nastolatków ogromny wpływ mają social media angażujące bardziej niż realne życie. iGeneracja nastolatków ma problemy, które dopiero są odkrywane, a nie były obecne u poprzednich pokoleń – więcej w temacie https://90-ty.blogspot.com/2017/12/igeneracja-pokolenie-nastolatkow.html