Menu
Ludzie

Jestem złodziejką

A przynajmniej zamieniam się w nią kiedy przekraczam próg pewnych sklepów. Kątem oka obserwuję, jak ochroniarz po raz piąty przechadza się obok mnie, spoglądając na każdy mój ruch. Przyspieszam kroku, chcę wyjść i słyszę ten cholerny odgłos piszczących bramek, który przyprawia mnie o zawał.
– Proszę tu podejść – dociera do mnie lodowaty głos ochroniarza. Grzecznie idę. To już koniec.

parking galeria centrum handlowe handlowa zakupy ochroniarz
http://gratisography.com



Lubię robić zakupy – jestem typową kobietą. Chociaż staram się oszczędzać, to i tak zwykle wydaję sporo kasy na pierdoły, które – mówiąc szczerze – nie zawsze są mi tak bardzo potrzebne, jak początkowo sądzę. Ale jedna rzecz jest stała – nigdy w życiu niczego nie ukradłam: chyba, że liczymy czekoladę Patryka, którą podrąbałam mu z szafki.

Ochroniarze niektórych sklepów tego nie wiedzą. I dobrze, bo to ich praca: powinni być podejrzliwi. Ale naprawdę, naprawdę, naprawdę WYPRASZAM sobie traktowanie mnie jak jakiegoś złodzieja, tylko dlatego, że akurat zapiszczały bramki – albo dlatego, że mam dużą torbę i Bóg wie z jakiego powodu robi to ze mnie podejrzana numer jeden.

PIP, PIP, PIP – ZAWAŁ NA MIEJSCU

zakupy ochroniarz przeszukiwanie torby
http://gratisography.com
Kilka razy zapiszczałam sobie – prawie jak gumowa zabawka dla psa – podczas zakupów w Empiku. I za każdym razem ochroniarz nieźle mnie upokorzył, każąc wyciągać wszystko z torebki. I teraz najlepsze – zdaję sobie sprawę, że nie ma prawa mnie przeszukiwać, ale z drugiej strony, kiedy bramki wyją jak szalone, ty się stresujesz, a jakiś facet każe ci wyciągać rzeczy z torebki, to właśnie to robisz. Chociażby dlatego, żeby ludzie przestali się na ciebie gapić.
Wyciągałam więc wszystko: notes, aparat, cebulę – tak to jest, jak po drodze zahaczasz o warzywniak  – i parę szminek. W końcu, po jakichś dziesięciu minutach upokorzenia, puszczali mnie wolno. I wiecie co? Moja zawartość torebki to pół biedy: kiedyś w takiej samej sytuacji zatrzymali moją koleżankę, która wcześniej odwiedziła drogerię. Pokazywanie podpasek i kremu do biustu nie jest najlepszym zajęciem na świecie, gwarantuję.
Rozumiem, że każdy ma pracę, jaką ma – ale w tym wypadku za każdym razem ochroniarze byli pełni pretensji, prychali coś pod nosem i wyglądali tak, jakby bardzo chętnie zakuli mnie w kajdany i z satysfakcją oddali policji, ale niestety nie było się do czego dowalić. Przepraszam, bo może teraz zabrzmię jak rozpieszczona księżniczka, ale jeśli jestem klientem, to nie chcę, żeby ktoś z góry zakładał, że coś ukradłam. Po jakimś czasie od tych kilku zdarzeń okazało się, że sprawcą piszczenia był mój nowy telefon, który nie miał odklejonej naklejki pod baterią.
Złodziejka jak nic.

KROK W KROK

http://gratisography.com
Ale zatrzymywanie przy bramkach to jedno – mogę jeszcze zrozumieć, że rzeczywiście pomyśleli, że coś ukradłam skoro alarm się włączył – a chodzenie za kimś krok w krok i patrzenie mu na ręce to coś innego. Kilka razy zdarzyło mi się to w mniejszych sklepach, a dziś znowu w elektronicznym Euro RTV AGD. Ochroniarz ostentacyjnie przeszedł najpierw przede mną, potem za mną, potem znów przede mną, potem znów za mną, aż wreszcie okrążył mnie i za moimi plecami wpatrywał się w to, co robię. Oglądałam gry. Miałam ochotę odwrócić się i się go spytać: jak pan myśli? Którą łatwiej ukraść?

Cudownie, że żyjemy w czasach, w których nie mogę nawet w spokoju popatrzyć na towar, bo każda sekunda dłużej czyni mnie podejrzaną. A mam ten problem głównie dlatego, że potrafię przez czterdzieści minut ślęczeć na półce i wybierać jedną rzecz, a następnie odejść z niczym. 
I to nie z powodu tego, że chcę to ukraść, ale dlatego, że najzwyczajniej w świecie NIE POTRAFIĘ CZASAMI SIĘ ZDECYDOWAĆ, albo chcę wyjść i sprawdzić w innym sklepie czy nie kupię tego taniej.

OCENIANIE

Jeśli zaś chodzi o inne przygody sklepowe: trzy miesiące temu pojechaliśmy z Patrykiem kupić sobie xboxa. Podjarani jak cholera weszliśmy do sklepu (znów RTV EURO AGD) i po wybraniu zestawu chcieliśmy poprosić jakiegoś pracownika o pomóc. Pech chciał, że na widok była tylko jedna kobieta, która stała przy rodzince wybierającej wypasiony telewizor. Ponieważ państwo długo zastanawiali się, który model wybrać i pracownica nie była im potrzebna, stwierdziłam, że mogę spokojnie podejść i zapytać, czy mam sama wziąć pudło ze sprzętem do kasy, czy ktoś je zaniesie.
Podchodzę, przepraszam, pytam.. i spotyka mnie spojrzenie wściekłego bazyliszka, który najpierw lustruje mój strój składający się z trampek, rurek i zwykłego płaszczyka, a następnie słyszę pełne jadu” nie widzi pani, że obsługuję teraz klientów? Nie mam czasu.”
Oczywiście, że nie wyglądałam jak osoba, która chce kupić super drogi telewizor, ale z drugiej strony każdemu klientowi chyba należy się taki sam szacunek, niezależnie od tego ile kasy w sklepie zostawi. Swoją drogą, tamta para telewizora nie kupiła. Dobrze tak tej babie.

I chciałam Was zapytać – mieliście kiedyś jakieś przygody sklepowe?
O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.