Menu
Ludzie

Kiedy on wie, jak wyglądasz w tłustych włosach

Niektórzy mówią, że po dwóch latach coś zaczyna wygasać. Że nadchodzi nuda, rutyna, a wszystkie dni stają się powolne jak flaki z olejem i  tak podobne do siebie jak odcinki Mody na sukces. To wtedy pojawia się pierwszy kryzys i kłótnie z trzaskaniem drzwiami, a po motylkach w brzuchu zostaje tylko smętne wspomnienie. Ba, można usłyszeć, że z takim stażem rzuca się już talerzami przynajmniej raz w tygodniu i tańczy z radości, kiedy druga połówka wreszcie zniknie nam z oczu. 
Podobno.  

Chyba wszystkie się zgodzimy, że książę na białym koniu to tylko ściema.
Po pierwsze dlatego, że nikt normalny nie kupowałby konia, jeśli mieszka w mieście – wyszedłby na kompletnego wariata, który z Bóg wie jakiego powodu postanawia sobie założyć farmę, zamiast pograć w nią na fejsie, wysyłając do znajomych prośby o szpadel. Po drugie, gdyby jeździł po Polsce w koronie, próbując wkładać dziewczynom szklany pantofel na stopę, już dawno zamknęli by go za nękanie i przy okazji nazwali zbokiem i fetyszystą, co akurat mogłoby być zgodne z prawdą.

Z braku laku więc, zamiast księcia mamy zwykłego chłopaka. I zwykłą miłość, która w niczym nie przypomina tej dziwnej i dzikiej obsesji ze Zmierzchu albo erotycznej relacji z pejczami w roli głównej rodem z 50 twarzy Greya. I chociaż na początku czujemy się zupełnie jak w filmie – bo motylki bombardują nam żołądek, a my gapimy się na siebie jak sroki w gnat – to potem nasz związek żadnej produkcji już raczej nie przypomina.
No, chyba, że taką jak Klan.

CIEMNA STRONA MOCY

Zacznijmy od tego, że kłócicie się częściej. Już nie masz żadnych wyrzutów sumienia, kiedy wychodzisz trzaskając drzwiami albo mówisz w złości coś, co sprawiło, że wyszłaś na niesamowicie wredną krowę. Już tak chętnie nie przepraszasz, bo teraz nie udowadniasz, jaka jesteś miła i wspaniała, tylko dowodzisz swojej – prawdziwej lub nie – racji. Głośno mówisz o tym, że jak jeszcze raz zobaczysz na środku pokoju bombę składającą się ze skarpetek zwiniętych w kulki, to podniesiesz to i walniesz go w czoło.

Zdarza ci się zasnąć w trakcie filmu z otwartą buzią, bo był nudny jak cholera. Nie zawsze wyglądasz przy nim jak milion dolarów i nie stroisz się na każdą randkę, bo nie zawsze jest tak możliwość. Mówisz mu, że jest głupi – bo się z tobą nie zgadza – albo złościsz się, bo po prostu miałaś zły dzień, a on był chodzącym workiem treningowym. Bez skrupułów i z przemądrzałą miną wyjadasz ostatni kawałek pizzy, bo teraz już nie musisz ściemniać, że jesteś na diecie i dbasz o linię jak Ewka. W końcu zna cię na wylot. Poza tym, słyszał kiedyś, jak bekałaś po piwie: już nawet się nie wstydziłaś, tylko popłakałaś ze śmiechu.

A on się śmiał razem z tobą.

JASNA STRONA MOCY

Już nie pyta, co ma ci kupić na urodziny, bo dokładnie wie, czego chcesz. I rzeczywiście, może to nie jest wielki na dwa metry pluszak ani romantyczna i kiczowata do bólu figurka, ale za to jest to coś, co chciałaś od dawna – nawet, jeśli jest to taka rzecz, jak kompletnie wypruty z romantyzmu pendrive. Może nie słyszysz codziennie takiej dawki komplementów, jaką dawał ci w czasach, kiedy próbował cię poderwać – ale jeśli już cię chwali, to tak trafnie, że masz ochotę pochwalić się tym na fejsbuku.
Oczywiście, że macie jeszcze romantyczne momenty, ale na pewno nie zachowujecie się tak słodko, jak w ciągu pierwszych dwóch tygodni związku.
Nauczył się, że w czasie pewnych dni powinien chodzić na palcach, przynosić koc i słuchać jęczenia i marudzenia na każdą możliwą rzecz na tym świecie. Dogadujecie się bez słów. Zamiast wieczoru ze świeczkami i śpiewającym Elvisem Presleyem w tle, robicie sobie maraton z grami, pijąc piwo i zaśmiewając się do łez z teledysków Ich Troje, które przypadkiem odkopaliście w internecie. Nie zawsze trzymacie się za ręce, bo na dworze bywa tak zimno, że ciepło i własne kieszenie wygrywa z romantycznością. Jesteście trochę jak partnerzy i zaczynacie wreszcie funkcjonować jak całość.
No i wiecie jak wyglądacie w tłustych włosach.
I wydawałoby się, że to wszystko jest gorsze: bo randek zrobiło się trochę mniej, kwiaty bez okazji zdarzają się rzadziej, a ty czasami w czasie kłótni masz ochotę spakować walizki i powiedzieć sayonara.

Ale potem, w najmniej niespodziewanym momencie – może w czasie, kiedy oboje siedzicie w dresach i ryczycie ze śmiechu oglądając filmiki z kotami, może kiedy on właśnie nazywa cię głupią, wredną krową, a może kiedy go nie ma i teoretycznie cieszysz się z chwili dla siebie –znowu czujesz motylki.

I chyba o to w tym wszystkim chodzi.

O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.