Prawie każdy z nas chciałby mieć wielką willę z basenem, szafę uginającą się pod cudownymi ubraniami i sushi serwowane codziennie na obiad. Mnóstwo ludzi marzy o świetnych samochodach i życiu rodem z Simsów, tylko bez tej części z wyjmowaniem drabinki z basenu. Mówią, że żeby mieć kasy jak lodu, trzeba albo być bogatym od urodzenia, albo mieć znajomości i pracę w Hollywood. Nieprawda.
Znam przepis na bogactwo. I jest prosty jak drut.
Nie mówię, że mam już miliony na koncie i codziennie na uczelnię zajeżdżam swoim wozem, rapując i chwaląc się swoim złotym łańcuchem. Ale wreszcie zaczęłam coś rozumieć. Dotarło do mnie, że to nie zarabianie milionów jest kluczem do posiadania mnóstwa kasy.
To umiejętność oszczędzania. Takiego z użyciem głowy.
I o ile o samym oszczędzaniu już pisałam – na przykład tutaj – to od tego czasu udoskonaliłam trochę swoje metody. Powoli staję się mistrzem. A najdziwniejsze jest to, że żeby kupić tanio, wcale nie muszę ograniczać się do jedzenia zupek chińskich.
ZESZYCIK
JAK NA WOJNĘ
BĄDŹ ŁOWCĄ
Nie musisz grasować na duchy jak bracia z Supernatural, nie każę ci także łapać za dzidę, ubrać się w jakieś poszarpane ubranie i niczym Katy Perry na teledysku, polować na obiad. Ale wystarczy na chwilę usiąść i spróbować zabawić się w łowcę.
Promocji, rzecz jasna.
Sprawdzony sposób na znalezienie takowych? Korzystanie z kodów rabatowych. Wydaje się, że niby trudno jest znaleźć akurat to, co nam potrzebne i to w promocji, ale w praktyce okazuje się, że to prostsze niż nauczenie się refrenu Last Christmas.
Ja wiem, że to nie brzmi ciekawie – przeszukiwanie całego internetu w poszukiwaniu jednej, jedynej zniżki, kilku cyferek, które obniżą naszą cenę o piętnaście procent albo bonu, który pozwoli nam zamówić coś droższego w tej samej kwocie. Uwierzcie mi, przerabiałam to.
Ślęczenie nad komputerem i przeglądanie wszystkich stron sieciówek, gazetek, wypatrywanie niczym męczennik napisu, który powie mi “hej Marta, mamy tu przecenę! Wchodź i kupuj!”. Zawsze rezygnowałam po jakimś czasie. Mój portfel cierpiał.
ZŁOTY ŚRODEK?
Okazało się jednak, że można to zrobić łatwiej. Że można znaleźć wszystko w jednym miejscu. Pogrupowane sklepami. Raj dla zakupoholiczki i jednocześnie człowieka, który chce oszczędzać – czyli mnie. Strona z kodami rabatowymi GoDealla. Są tam zaznaczone wyprzedaże, promocje, najfajniejsze oferty, no i oczywiście kody. Mnie najbardziej ucieszyły te na ubrania (tutaj), bo o ile często poluję w lumpeksach i jestem ich fanką, o tyle przez mój wzrost i figurę piekielnie trudno mi znaleźć dobre spodnie, które nie będą za długie albo zbyt szerokie w łydkach jak dzwony beatlesów. Mam dwie sieciówki, gdzie spodnie leżą na mnie idealnie i na szczęście znalazłam do jednej z nich rabat na 25 %. Rurek przecież nigdy za wiele, prawda?*
Szczerze mówiąc, trochę mi się ciśnienie podniosło jak tam weszłam i pooglądałam to wszystko – gdybym wiedziała wcześniej, wydałabym na prezenty pod choinkę połowę mniej. POŁOWĘ. Wiecie, ile to jest w portfelu studenta? Bardzo dużo.
CHCESZ BYĆ BOGATY? OSZCZĘDZAJ
Nie mogę was zapewnić, że stosując wszystkie te rady – zarówno z tej notki, jak i z poprzedniej – staniecie się milionerami. Nie ma jednego przepisu na to, by zaoszczędzić jak najwięcej. Po prostu trzeba używać głowy, robić listy, planować i korzystać z kodów czy promocji.
Jest za to przepis na bycie bogatym – oszczędzanie. Brzmi naiwnie, ale taka jest prawda. Czy to jest dziesięć złotych czy pięćdziesiąt – odkładane gdzieś na kupkę w końcu się uzbierają. I wszyscy będziemy mogli kupić sobie wypasioną willę. Z basenem i przystojnym ogrodnikiem.
Jak w Simsach.
* Pod wpisem o kobiecości mówiłyście, że nie wyobrażacie sobie życia bez sukienek. Ja z kolei jestem szaloną fanką rurek wszelkiego rodzaju.
Korzystaliście już kiedyś z kodów rabatowych albo zakupów grupowych?
Wpis sponsorowany – powstał we współpracy z portalem GoDealla.