No i zaczęło się: kilometrowe kolejki w marketach do kasy, masowe lepienie pierogów z kapustą i oczywiście maltretowanie Google jednym, jedynym zapytaniem: jak, do cholery, nie przytyć na gwiazdkę? Internet pęka w szwach od amerykańskich, świątecznych piosenek z dzwoneczkami w tle, a tablice na fejsbuku zapchane są smutnymi postami o tym, jak bardzo nie czujecie magii świąt.
Jak co roku, rzecz jasna.
Zawsze wydawało mi się, że święta Bożego Narodzenia są niesamowicie pozytywne. Bo wiecie: śnieg, lepienie bałwanów, ubieranie choinki, podkradanie pierogów czy dostawanie prezentów to raczej rzeczy, które kojarzą mi się z uśmiechem.
Albo przynajmniej mi się tak wydawało.
BOŻE, ZNÓW TE ŚWIĘTA
Że w Tesco są kolejki, a w Biedrze nie ma rzeczy, które były na ulotce. Że karp podrożał dzień przed świętami. Że nie mamy kasy, a prezenty przecież trzeba kupić. Że nikt nie myśli o tym, żeby się jednoczyć z rodziną, ale o tym, żeby żarcia było jak najwięcej, coby nawet sąsiedzi gadali, jak to u nas wystawnie Wigilia wygląda.
Fejsbukowa tablica już nie wytrzymuje od tego natłoku marudzących i tragicznych wpisów o tym, jak bardzo nie lubimy świąt i jakie to wszystko fałszywe, puste, bez sensu i do dupy.
Cała Polska ma ból tyłka, bo Mikołaj to wytwór reklamy Coca-coli i wszyscy są rozczarowani tym, jak bardzo powierzchownie traktujemy takie ważne święta.
Boże, co za bzdury.
DAJCIE SOBIE SIANA
Po pierwsze: to nie jest znak naszych czasów. Oświecę wszystkich: sto lat temu, jak byłam małym, upierdliwym dzieckiem z białymi włosami i miałam pierwszego bloga* to ludzie już pisali o tym, jakie złe stały się święta. Więc jak ktoś mi mówi, że to wszystko co się teraz dzieje to wina Miley Cyrus i spółki to mam ochotę trzasnąć go w głowę czymś ciężkim. Na przykład moim starym komputerem.
Po drugie: zadam wam jedno, najważniejsze w tym wpisie pytanie – NO I CO Z TEGO? Co z tego, że święta się skomercjalizowały? Co z tego, że tak nam zależy na prezentach? Co z tego, do cholery, że tak bardzo lubimy robić wszystko z przepychem i na kredyt?
Skoro to czyni nas szczęśliwym – proszę bardzo. Może niektórzy będą parskać na mnie z lekceważeniem, że jestem jedną z osób, które lata po sklepach i kupuje wszystkim prezenty, chociaż ledwo budżet mi na to pozwala. Proszę bardzo. Ale mi to sprawia przyjemność! Nie robię tego po to, bo wypada. Może wydałam ostatnie trzy dychy na zestaw Lego Duplo dla siostrzeńca, ale już się nie mogę doczekać, jaką będzie miał z tego radochę. I uwierzcie czy nie, większości tego “bydła w galeriach” jak się ich pogardliwie nazywa, to sprawia po prostu przyjemność. Czy to naprawdę jest spłycenie świąt? Nie sądzę.
WSZYSTKO ŹLE!
Choinki, śpiewające renifery, Mikołaje na butelkach z colą i różne świąteczne wzory w sklepach – oni muszą na czymś zarabiać. A nie wiem czy zauważyliście, ale nawet takie małe pierdoły jak opakowanie czekolady z płatkami śniegu budują klimat. Serio. Wszystkie te świecidełka, sztuczne śniegi, waty, pierniki za milion złotych sprzedawane na jarmarku i jarzące się jak neon do domu publicznego choinki sprawiają, że czujemy w jakiś sposób te święta. To znaki. I naprawdę nie obchodzi mnie to, że ktoś na tym zarabia. Niech zarabia.
Ja lubię sobie popatrzeć na ładne, świąteczne dekoracje. I nosić rajstopy w renifery.
No i wreszcie wielka panika o to, że przytyjemy. Dlaczego jak ktoś kupuje sobie codziennie paczkę czipsów to nie ma strachu o to, że będzie gruby, a jak widzi barszcz na wigilijnym stole, to trzeba mu dawać tabletki uspokajające? Gdzie tu logika? Przez dwa dni nie ma fizycznej możliwości, żeby przytyć nagle sto kilo. Jak tak bardzo się boisz, to rusz tyłek i poćwicz trochę, albo nie wpierdzielaj tyle ciasta na raz. Ale nie – my wolimy przeżywać jak kury jajko. “O Boże, boję się, że przytyję na gwiazdkę”. Mój facebook niedługo wybuchnie, bo wszystkie portale zdrowotne jakie subskrybuję, dodają na masę artykuły typu: “jak nie przytyć w święta?”
Ja wiem jak. Przestań się tak przejmować i weź ten kawałek ciasta.
IDŹ I PRZYTYJ
* mój pierwszy blog miał adres marta-martusia1925. Nie mam pytań. Okryjmy to wyznanie zasłoną wstydu.