Zaczęło się. Jęczenie, narzekanie, wzdychanie i smarkanie. Bo pada śnieg, bo zrobiło się zimno, bo nie można już paradować w spódniczce ledwo za tyłek i zmusić się do ćwiczeń, które polegają na odgarnianiu szpachlą białego puchu. Jedni trują tyłki, bo nie podobają im się świąteczne piosenki w galeriach, drudzy jak co roku, wyśmiewają fakt, że Kevin znów będzie sam w domu, a jeszcze inni narzekają, bo czapki niszczą im idealną fryzurę.
A ja mam dla was wszystkich arcytrudne zadanie: może razem weźmiemy się w garść i w tym roku polubimy tę cholerną zimę?
Co roku razem z całą rzeszą innych ludzi marudzę. Bo wiecie, z tego cudownego, białego puchu robi się ciapa i błoto, zimowe buty nie dostaną nigdy wyróżnienia w kategorii najładniejsza część garderoby, a zimno sprawia, że trzęsę się jak mysz widząca kota. I jak to polubić tę cholerną porę roku, skoro nie dość, że odpada ci nos z powodu niskiej temperatury, to jeszcze to cholerstwo trwa ponad trzy miesiące?
Wydawałoby się, że nie ma na to siły. Nie da się, nawet, jeśli poprosilibyśmy Orlando Blooma i Mirandę Kerr, żeby znów się zeszli, bo żal tak cudnej pary.
A jednak są powody, dzięki którym zima może być całkiem znośna. Rzeczy, które sprawiają, że mróz nie wydaje się być taki wkurzający, a te oklepane pierogi na Wigilię zaczynają być całkiem smaczne.
#1 ZIMOWE WIECZORY
Mimo tego, że za oknem ciemno jak w jaskini, to takie przydługawe, zimowe wieczory mają coś w sobie.
Bo chociaż czas się nie wydłuża – przecież doba zawsze jest taka sama – to jakoś leci wolniej, spokojniej i pozwala nam spędzić uroczo czas, leżąc pod ciepłym kocem, jedząc coś dobrego (w końcu jest zima, więc pieprzyć dietę) i oglądając jakiś świetny film. Przydługie wieczory sprzyjają też nadrobieniu zaległości w książkach, przypomnieniu sobie swoich ulubionych powieści z dzieciństwa czy czytaniu dobrych blogów w poszukiwaniu inspiracji. Nie wspominając już o grach planszowych jeśli internet siądzie, długich rozmowach przy parującej jeszcze herbacie i korzennych ciastkach czy wycinaniu ozdób na choinkę – bo, wyobraźcie sobie, do zrobienia kolorowego łańcucha z wycinanek nie musimy mieć znowu siedmiu lat.
#2 PRZYTULNE UBRANIA
#3 KLASYCZNE SMAKI
Powiedzcie mi, co wam się kojarzy z zimą?
Bo mi mandarynki, pomarańcze i pierniki. No i może jeszcze parujący, parzący język, czerwony barszcz. Wierzcie czy nie, ale ja mandarynki jadam tylko w zimowych miesiącach: przecież nie chcę sobie psuć tradycji. Kocham ich zapach, który roznosi się po całym pokoju. Kojarzą mi się z najlepszymi wspomnieniami, dzieciństwem i pewną beztroską, do której chyba w dorosłym życiu już nie da się wrócić.
Ale przecież zawsze można zjeść mandarynkę.
#4 GORĄCE NAPOJE
Chyba się ze mną zgodzicie – parująca herbata, słodka, gorąca czekolada czy wymyślna kawa najlepiej smakują w mroźne, zimowe dni. Takie, które przepełnione są śniegiem i w czasie których ludzie przemykają się szybko z ulicy na ulicę, byleby jak najszybciej dojść do domu i ogrzać swoje zamarznięte stopy. Wtedy to wszystko smakuje najlepiej. Są osoby, które lubią siedzieć w kawiarni z wielkimi oknami i przez zaparowaną szybę podglądać świat, powoli sącząc swoją kawę, zwieńczoną bitą śmietaną i syropem, podaną w markowym kubku.
Ja wolę po prostu herbatę. Taką prostą, najzwyklejszą, słodką. Zimą zaparzam ją co chwila, ogrzewam sobie dłonie o kubek i siadam do pisania. Bo właśnie zima, mróz i herbata sprawia, że moja wena nagle robi się stałym gościem w moim pokoju i za cholerę nie można jej wygonić.
#5 ŚWIĄTECZNA ATMOSFERA
A teraz prośba do Was: czy mogłybyście napisać mi, jakie macie argumenty za tym, by polubić zimę? Chcę je wszystkie zebrać i ładnie opisać, a potem wrzucić gdzieś w internet.
Nie narzekajmy już na breję, śnieg i odmarzające nosy. Chociaż raz bądźmy pozytywni, bo ileż można jęczeć i wzdychać?