Starsi ludzie mają wiele hobby. Oglądają powtórki seriali, emocjonują się związkiem sąsiadki, rozwiązują krzyżówki i często mówią o tym, jak łupie ich w krzyżu, bo pada deszcz. Ale skrycie wszyscy tak naprawdę wiemy, co starzy lubią robić najbardziej: narzekać na młodych. Że lenie, że nieprzystosowani do życia, że bez ambicji i bez – pardon delikatnych – jaj.
Czy my, młodzi, rzeczywiście jesteśmy z piekła rodem?
TWÓJ DZIADEK BYŁ TAKI SAM
Jak słyszę po raz tysięczny z jakichś zasuszonych ust otoczonych zmarszczkami, że kiedyś to młodzi byli zupełnie inni, a teraz na świecie chodzą same patałachy i łamagi, to mi – przepraszam wszystkie babcie na całym świecie – nóż się w kieszeni otwiera. Bo ileż można słuchać, że za kogoś czasów nie było Miley Cyrus i ruszania tyłkiem, a na świecie była tylko dobra muzyka i młodzi, którzy byli mądrzy jak cholera, uczynni, pracowici, szanujący starszych i chodzący wiecznie w spodniach w kancik?
Zwłaszcza, że to z prawdą nie ma nic wspólnego.
Cholernie dziwne, bo trzydzieści lat temu co weekend w każdej wiejskiej świetlicy była gruba potańcówka, na którą chodziło się w odpicowanych wcześniej, białych trampkach.
NIE PRACUJĄ, NIE UCZĄ SIĘ, DARMOZJADY
JAK JEST I BĘDZIE?
Nie mówię, że nasze pokolenie jest cudowne, bo nie jest. Mamy wiele wad, ale nikt mi nie powie, że wszyscy powinniśmy być wrzucani do wielkiego worka z napisem NIEROBY, bo nie powinniśmy. Bo nie jesteśmy gorsi od tych młodych ludzi, którzy mieli dwadzieścia lat pięć dekad temu. Bo kiedyś wcale nie było inaczej.