Menu
Ludzie

Mam 20 lat i biorę ślub – czy to głupie?

– Biorę ślub – oświadczyła spokojnie moja dwudziestoletnia koleżanka, z zaciekawieniem oglądając swoje paznokcie.
– To wiem – parsknęłam – każdy w końcu go bierze.
– Mam na myśli, że za pół roku – odpowiedziała.  – Mam 20 lat i biorę ślub!
Bardzo chciałam mieć w tym momencie szklankę, 

którą będę mogła – jak na filmach – upuścić z zaskoczenia. Nie miałam. Za to języka w gębie zabrakło mi niemalże perfekcyjnie.
Czy ona do końca zgłupiała?     

                              
Kiedy ktoś oznajmia znajomym taką nowinę, to większość z nich ma tą samą myśl krążącą po głowie: ha, czyli zaszła w ciążę? Nikomu – no, może jednej, albo dwóm osobom, które mają usposobienie tak romantyczne, jak fabuła Zmierzchu – nie przychodzi do głowy, że może ten wczesny ślub to nie ciąża ani problemy finansowe, tylko zwykła chęć spędzenia reszty życia razem. Że to może świadome zrezygnowanie z szaleństw i wątpliwej jakości przypadkowych pocałunków na dyskotece na rzecz założenia rodziny. Że może – i to podobno w dzisiejszych czasach jest nieprawdopodobne – ktoś chce naprawdę zacząć dorosłe życie ze swoją połówką u boku.
Co jeśli jednak wszystkie przypuszczenia sceptyków i wrednych bab na forach się spełnią, a ten ślub w tak młodym wieku będzie największym błędem, jaki zrobiliście?
ZAWSZE KTOŚ JEST PRZECIW

Nie ma co ukrywać: ślub to jednak decyzja, którą powinno się dokładnie przemyśleć. Nikt chyba nie wątpi, że to po prostu deklaracja wspólnego życia z drugą osobą  i to do końca naszych dni.  Nic więc dziwnego, że dziewczyny pytające innych ludzi o to, czy dobrze robią, że chcą się już hajtać, najczęściej są zrównane z ziemią. Że trzeba poczekać, wyszaleć się, że całe życie jeszcze przed wami i jak teraz się hajtniecie, to z pewnością wasze małżeństwo rozpadnie się z hukiem w ciągu pierwszych trzech lat. Że przecież jest jeszcze czas, że najpierw trzeba skończyć studia, a tak poza tym, to pewnie on i tak ją zdradzi, bo przecież tak pisało w Życiu na Gorąco. I podsumowując, że małżeństwo i tak jest do dupy.

Nie ma to jak wsparcie na forach.
Coś w tym jednak jest: może rzeczywiście małżeństwo to średni pomysł, jeśli znacie się dwa miesiące. Może wyjazd do Las Vegas w majowy weekend i wzięcie ślubu udzielanego przez księdza wyglądającego jak Elvis Presley, to nie najrozsądniejsza decyzja w waszym życiu.
Ale czy to naprawdę ma coś wspólnego z wiekiem?
 

PRZECIEŻ…

Nie każdy musi się wyszumieć, żeby brać ślub. Co to w ogóle znaczy? Czy żeby być szczęśliwą w małżeństwie muszę połowę mojego czasu na studiach spędzić szalejąc jak dzika kuna na dyskotekach i umawiając się z każdym chłopakiem na fejsie? Nie sądzę. Ludzie traktują dwudziestoparolatków jak bandę małp, która ciągle pije, szaleje za pieniądze rodziców na studiach i -w skrócie rzecz ujmując – nie jest dorosła w ani jednym calu. To taka bzdura.Jeśli zakochani są ze sobą już długo, znają się na wskroś, obydwoje chcą tego ślubu i zdają sobie sprawę, że to przysięga na całe życie, to nie widzę problemu. Kwiaty na drogę, nowy komplet garnków i pościeli pod pachę i jazda zaczynać dorosły etap w życiu. Co w tym złego?Znam wiele par, które hajtnęły się w wieku 20-23 lat i są szczęśliwe. Przykład? Większość rodziców teraźniejszych studentów. I teraz się zaczyna gadanie: bo w tamtych czasach było inaczej. Co było inaczej? Skoro wiecie, że będziecie razem i macie pełną świadomość, że to naprawdę nie są żarty, wcale nie trzeba – jak wszyscy ci nowocześni biznesmeni – czekać do trzydziestki.

ŚLUB Z DWUDZIESTKĄ NA KARKU

Naprawdę nie uważam, żeby decyzja związana ze ślubem powinna być zależna od wieku. Denerwuje mnie jak cholera, że ludzie uważają nas, młodych, za upośledzone sieroty, które nie potrafią sobie poradzić w życiu. Potrafią, tylko nie zawsze tego chcą, ot smutna prawda.

Wracając jednak do sedna:  masz 20 lat i jesteś pewna, że chcesz brać ślub? Bierz. Masz 50 i dalej wahasz się, czy to dobry pomysł – nie bierz. To proste. Wiadomo, że jeszcze wszystko może się zdarzyć, że na studiach ludziom odbija, że możemy spotkać kogoś innego… ale czy to się nie stanie, gdy weźmiemy ślub mając na karku 28 lat? Pewnie, że może się stać. Ba, może ci odbić nawet po trzydziestce i naglestwierdzisz, że alkohol i dyskoteki to coś, co jest twoim żywiołem. Życie jest nieprzewidywalne.
A Wy co o tym myślicie? Uważacie, że ślub w wieku 20 lat to głupota czy może twierdzicie, że taka decyzja nie może być uzależniona od wieku? Dajcie znać w komentarzach jakie jest Wasze zdanie na ten temat.
O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.