– Biorę ślub – oświadczyła spokojnie moja dwudziestoletnia koleżanka, z zaciekawieniem oglądając swoje paznokcie.- To wiem – parsknęłam – każdy w końcu go bierze.- Mam na myśli, że za pół roku – odpowiedziała. – Mam 20 lat i biorę ślub!Bardzo chciałam mieć w tym momencie szklankę, którą będę mogła – jak na filmach – upuścić z zaskoczenia. Nie miałam. Za to języka w gębie zabrakło mi niemalże perfekcyjnie.Czy ona do końca zgłupiała? […]
– Biorę ślub – oświadczyła spokojnie moja dwudziestoletnia koleżanka, z zaciekawieniem oglądając swoje paznokcie.
– To wiem – parsknęłam – każdy w końcu go bierze.
– Mam na myśli, że za pół roku – odpowiedziała. – Mam 20 lat i biorę ślub!
Bardzo chciałam mieć w tym momencie szklankę,
którą będę mogła – jak na filmach – upuścić z zaskoczenia. Nie miałam. Za to języka w gębie zabrakło mi niemalże perfekcyjnie.
Czy ona do końca zgłupiała?
Kiedy ktoś oznajmia znajomym taką nowinę, to większość z nich ma tą samą myśl krążącą po głowie: ha, czyli zaszła w ciążę? Nikomu – no, może jednej, albo dwóm osobom, które mają usposobienie tak romantyczne, jak fabuła Zmierzchu – nie przychodzi do głowy, że może ten wczesny ślub to nie ciąża ani problemy finansowe, tylko zwykła chęć spędzenia reszty życia razem. Że to może świadome zrezygnowanie z szaleństw i wątpliwej jakości przypadkowych pocałunków na dyskotece na rzecz założenia rodziny. Że może – i to podobno w dzisiejszych czasach jest nieprawdopodobne – ktoś chce naprawdę zacząć dorosłe życie ze swoją połówką u boku.
Co jeśli jednak wszystkie przypuszczenia sceptyków i wrednych bab na forach się spełnią, a ten ślub w tak młodym wieku będzie największym błędem, jaki zrobiliście?
ZAWSZE KTOŚ JEST PRZECIW
Nie ma co ukrywać: ślub to jednak decyzja, którą powinno się dokładnie przemyśleć. Nikt chyba nie wątpi, że to po prostu deklaracja wspólnego życia z drugą osobą i to do końca naszych dni. Nic więc dziwnego, że dziewczyny pytające innych ludzi o to, czy dobrze robią, że chcą się już hajtać, najczęściej są zrównane z ziemią. Że trzeba poczekać, wyszaleć się, że całe życie jeszcze przed wami i jak teraz się hajtniecie, to z pewnością wasze małżeństwo rozpadnie się z hukiem w ciągu pierwszych trzech lat. Że przecież jest jeszcze czas, że najpierw trzeba skończyć studia, a tak poza tym, to pewnie on i tak ją zdradzi, bo przecież tak pisało w Życiu na Gorąco. I podsumowując, że małżeństwo i tak jest do dupy.
Nie ma to jak wsparcie na forach.
Coś w tym jednak jest: może rzeczywiście małżeństwo to średni pomysł, jeśli znacie się dwa miesiące. Może wyjazd do Las Vegas w majowy weekend i wzięcie ślubu udzielanego przez księdza wyglądającego jak Elvis Presley, to nie najrozsądniejsza decyzja w waszym życiu.
Ale czy to naprawdę ma coś wspólnego z wiekiem?
PRZECIEŻ…
Nie każdy musi się wyszumieć, żeby brać ślub. Co to w ogóle znaczy? Czy żeby być szczęśliwą w małżeństwie muszę połowę mojego czasu na studiach spędzić szalejąc jak dzika kuna na dyskotekach i umawiając się z każdym chłopakiem na fejsie? Nie sądzę. Ludzie traktują dwudziestoparolatków jak bandę małp, która ciągle pije, szaleje za pieniądze rodziców na studiach i -w skrócie rzecz ujmując – nie jest dorosła w ani jednym calu. To taka bzdura.Jeśli zakochani są ze sobą już długo, znają się na wskroś, obydwoje chcą tego ślubu i zdają sobie sprawę, że to przysięga na całe życie, to nie widzę problemu. Kwiaty na drogę, nowy komplet garnków i pościeli pod pachę i jazda zaczynać dorosły etap w życiu. Co w tym złego?Znam wiele par, które hajtnęły się w wieku 20-23 lat i są szczęśliwe. Przykład? Większość rodziców teraźniejszych studentów. I teraz się zaczyna gadanie: bo w tamtych czasach było inaczej. Co było inaczej? Skoro wiecie, że będziecie razem i macie pełną świadomość, że to naprawdę nie są żarty, wcale nie trzeba – jak wszyscy ci nowocześni biznesmeni – czekać do trzydziestki.
ŚLUB Z DWUDZIESTKĄ NA KARKU
Naprawdę nie uważam, żeby decyzja związana ze ślubem powinna być zależna od wieku. Denerwuje mnie jak cholera, że ludzie uważają nas, młodych, za upośledzone sieroty, które nie potrafią sobie poradzić w życiu. Potrafią, tylko nie zawsze tego chcą, ot smutna prawda.
Wracając jednak do sedna: masz 20 lat i jesteś pewna, że chcesz brać ślub? Bierz. Masz 50 i dalej wahasz się, czy to dobry pomysł – nie bierz. To proste. Wiadomo, że jeszcze wszystko może się zdarzyć, że na studiach ludziom odbija, że możemy spotkać kogoś innego… ale czy to się nie stanie, gdy weźmiemy ślub mając na karku 28 lat? Pewnie, że może się stać. Ba, może ci odbić nawet po trzydziestce i naglestwierdzisz, że alkohol i dyskoteki to coś, co jest twoim żywiołem. Życie jest nieprzewidywalne.
A Wy co o tym myślicie? Uważacie, że ślub w wieku 20 lat to głupota czy może twierdzicie, że taka decyzja nie może być uzależniona od wieku? Dajcie znać w komentarzach jakie jest Wasze zdanie na ten temat.
To nie ma absolutnie żadnego związku z wiekiem. Jeżeli ktoś tego potrzebuje i jest gotowy – krzyżyk na drogę! Ale jeżeli wpisuje w google “mam 20 lat, czy powinnam brać ślub?” to nie powinna. Gdyby powinna to nie zadawałaby takich kretyńskich pytań, bo byłaby pewna, ze tego chce i nie musiałaby pytać obcych frustratów. Ani znajomych frustratów.
Niby tak, ale jak dziewczyna pyta czy powinna brać ślub w wieku dwudziestu lat to znaczy, że ma wątpliwości, a to dobrze, bo wątpliwość czasami ratuje nas przed popełnianiem życiowych błędów. Gorzej jak dziewczyna jest absolutnie zdecydowana i nie pozwala sobie wyperswadować tej decyzji, bo widziała taki ślub w filmie i było pięknie jak w bajce, a potem się rozwodzi, bo spotkała innego księcia.
Toteż to właśnie napisałam – że jeżeli ktoś ma wątpliwości to nie powinien się pchać przed ołtarz czy urzędnika, bo po co się zmuszać. Jeśli się nie jest pewnym to z jakiegoś powodu (którego można sobie nawet nie uświadamiać).
Ja mam dwie koleżanki, które wzięły ślub mając 20 lat. Po około roku zaszły w ciąże. Nie minęło długo a już poznały kolejną miłość swojego życia i będą brać rozwód. Moim zdaniem z takimi decyzjami jak ślub należy poczekać, poznać się poprzez mieszkanie ze sobą, sprawdzenie czy damy sobie radę w trudnych sytuacjach. Ślub nie zając nie ucieknie. A..ja kiedy byłam po maturze mój chłopak mi się oświadczył ale odmówiłam, bo wiedziałam, że robi to dlatego by mnieć pewność. Bał się że jak wyjadę na studia to go zdradzę… a ja nie chciałam by żenił się ze mną z poczucia strachu. Koleżanki radziły brać ślub bo to fajne przeżycie a jesteście ze sobą już ponad dwa lata. Niestety związek się rozpadł bo mnie zdradził. Dlatego twierdze, że śluby zawierane w młodym wieku raczej nie przetrwają, przynajmniej ja nie znam takiego przykładu ze swojego otoczenia. Pozdrawiam 🙂
Ja uważam, że w ogóle ślub to głupota. Żyję w konkubinacie z wyboru i nie zamierzam tego zmieniać, bo ślub nic nie zmieni. Teoretycznie mam jeszcze czas, bo dopiero 23 lata na karku, ale mój facet jest już 30+ i też nie ma parcia przed ołtarz.
Może za 10-15 lat, jak stwierdzimy, że fajnie nam ze sobą i głupio tak zawsze mieć rozdzielność majątku, może jak kupimy wspólną willę na Costa Brava albo drewniany domek w Norwegii to wtedy sobie weźmiemy ślub dla świętego spokoju. Ale teraz dla mnie no difference czy mam obrączkę czy nie, skoro i tak mieszkamy razem, mamy razem dziecko i psa, razem płacimy rachunki, etc. Wizja wiecznego narzeczeństwa mi się podoba.
W tłumaczeniu na polski: wpadłaś, ale nie chcesz być jedną z tych, które wzięły ślub z przymusu. To zrozumiałe, nie musisz do tego dorabiać takiej skomplikowanej ideologii.
Ja jakoś nie wpadłam, a mam taką samą ideologię. Nie potrzebujemy do szczęścia papierka i kawałka metalu na palcu.
Gorzej jak któremuś z was coś się stanie to w naszym kraju druga osoba w przypadku kiedy nie jest najbliższą rodziną nie będzie mogła decydować o np. podjęciu operacji, kiedy druga połówka jest nie przytomna czy coś…
Koleżanka mi zwróciła dzisiaj uwagę na odpowiedź anonima, to się ustosunkuję. Nie, nie jest tak jak myślisz. Nie byłam i nie mieszkałam z ojcem swojego dziecka z powodu ciąży, byliśmy ze sobą i mieszkaliśmy wcześniej i nie zamierzaliśmy brać ślubu tak czy siak.
Ślubem bym sprawę skomplikowała, bo nie mogłam przewidzieć, że się rozstaniemy. I tak gdybyśmy ślub wzięli, miałabym teraz na głowie rozwód. A ja po prostu spakowałam manatki, wzięłam dziecko i wyszłam, bez zbędnych ceregieli, formalności, sądów.
Co do decydowania o stanu zdrowia to chyba Aguś nie wiesz w jakim świecie żyjesz – to Ty decydujesz kto może decydować o Tobie Wystarczy o takie rzeczy zadbać wcześniej, zanim coś się stanie, ale jak żyjesz z kimś w związku nieformalnym i traktujesz to poważnie to przygotowujesz się na taką ewentualność.
Jak ktoś, kto dopiero co skończył szkołę i nie wie jeszcze nawet jak wygląda dorosłość może rozsądnie podjąć decyzję z kim spędzi 70 lat swojego dorosłego życia? Argument z wyszumieniem się jest dobry tylko dla fanów disco i wódki, ale fakt faktem po odrośnięciu od ziemi każdy z nas powinien sobie dać chociaż chwilę na poznanie nowego dorosłego siebie, wykształtowanie charakteru, światopoglądu i zasad oraz obraniu życiowej ścieżki zanim na zawsze zwiążemy swój los z kimś, o kim, tak naprawdę nie mamy większego pojęcia, nawet jeśli chodziliśmy z nim za rączkę lub siedzieliśmy razem w ławce przez dwa lata.
Wiek to tylko liczby, a ślub wcale nie jest na całe życie tak naprawdę. Ja mam do tego bardzo lajtowe podejście. W sumie, to chyba nawet nie potrzebuję tego papierka do szczęścia. Poza tym nie stać mnie na wesele, więc ślub musi poczekać ;P.
A po co komu wesele? Bo tak wypada? Bo trzeba zaprosić rodzinną “piątą wodę po kisielu” …
Mam 22lata i myśląc o ślubie, nie chcę wesela. Niepotrzebnie wydane pieniądze… Już wolałabym je w coś zainwestować lub gdzieś pojechać 🙂
mnie wkurwia bardzo to całe “musisz sie wyszalec”
jakos bardziej kreciłaby mnie chyba rodzinna wycieczka na rowery niz bieganie po imprezach…
poza tym dzis ludzie zapominają ze slub jest silnie związany z wiarą… gadanie typu “z obrączką czy bez zadna roznica” moim zdaniem jest idotyczne. Dla ludzi ktorzy biorą slub SWIADOMIE powinno byc zrozumiale, ze robią to przed Bogiem i ze on teraz bedzie ich umacnial itd itp, Bez wiary slub koscielny nie ma sensu… a jesli o cywilny chodzi to faktycznie juz roznie bywa.
zgadzam się! co to w ogóle jest “wyszaleć się”? zazwyczaj nie jest to nic obiektywnie dobrego, a skoro nie jest dobre to po co to robić? a jesli jednak jest dobre to w czym miałoby temu przeszkadzać bycie po ślubie? tak samo z mieszkaniem przed slubem-jak nie mieszkasz z narzeczonym to na pewno jestes glupia i po slubie zderzysz sie z kryzysem- istna głupota 😉
poza tym masz rację- dla częsci osób ślub jest obowiązkiem/spełnieniem marzeń o byciu księżniczką (i liczba tych ludzi maleje na korzysc tych, ktorzy twierdzą, że nie potrzeba im ‘papierka’) natomiast dla częsci jest to właśnie związane z wiarą i wtedy to jak najbardziej ma sens 🙂
Mam znajomą z liceum, która brała ślub w wieku 20 lat i jest szczęśliwa. Tak, ma teraz dziecko, ale nie była jeszcze w ciąży, kiedy wychodziła za mąż. Znam też dziewczyny, które się hajtały i rozwiodły w tempie ekspresowym. Raczej nie ma reguły.
Znam i młodsze osoby, dalej szczęśliwe zamężne kobiety- które na wielki krok zdecydowały się mając 18 lat. O ile ślub nie jest niczym dziwnym, społecznie akceptowanym i wspieranym przez wszystkich krokiem. O tyle rozwód wymaga już większej odwagi i stawienia czoła “całemu światu”
Moja kumpela- rówieśniczka również ma 20 lat i wychodzi za mąż za kilka miesięcy. Naprawdę cieszę się jej szczęściem. I nie jest w ciąży. Starsze pokolenie wdepnęło w ciemnogród i w ogóle zacofanie 🙂
Jeśli się jest tego absolutnie pewnym to proszę bardzo, można wziąć ślub bez względu na wiek. Ja miałam koleżankę w liceum, która wyszła za mąż mając 16 lat, w dodatku związała się z kilkanaście lat starszym mężczyzną i zanim ona skończyła liceum to ich związek się wypalił. Także.. Raczej kierowałabym się też rozsądkiem przy takiej decyzji. I wg mnie duże znaczenie też ma to, ile dana para jest ze sobą.
Myślę, że nie ma reguły w tej kwestii. Moi rodzice wzięli ślub, jak mama miała 17 lat. Nie mogła nawet wypić lampki szampana w urzędzie stanu cywilnego, bo jako niepełnoletnia, nie mogła spożywać alkoholu 😀 Rodzice rozwiedli się po 18 latach. Znam z kolei pary, które po dłuuugim okresie narzeczeństwa, w małżeństwie wcale nie wytrzymały długo. A są i takie, które po paru miesiącach znajomości wzięły ślub i mają się doskonale 🙂 Jeśli jest się pewnemu tego, że chce się z drugą osobą spędzić resztę życia, to żadne gadanie tego nie zmieni. Jeśli jednak głosy na “nie” budzą wątpliwości, których nie potrafimy rozwiać, to chyba jednak trzeba się wstrzymać, bo może się okazać, że zamiast rozumem kierujemy się emocjami 😉
Moja mama wyszła za mąż w wieku dwudziestu lat. Urodziła mnie dwa lata później, byłam pierwszym dzieckiem. Nadal jest z moim ojcem, od 18 lat po ślubie, a łącznie w związku od 22. I jest dobrze. Widocznie była to dobra decyzja.
U mnie było trochę inaczej. Mieszkaliśmy od siebie daleko. Dzieliło nas 350 km. Ja kończyłam szkołę, on też. Nie było możliwości żeby być ciągle razem. Pewnego dnia powiedział mi, że chciałby mieć ze mną dzieci, mi zaświtało w głowie, że to pozwoli nam przyspieszyć pewne sprawy. Urodziłam mając 19 lat. Najpierw wzięliśmy ślub cywilny, po 1,5 roku kościelny. Mając 21 lat urodziłam drugiego synka. Jak to w małżeństwie sa wzloty i upadki, ale kochamy się i nie żałujemy naszej decyzji. Denerwuje mnie, że ludzie mają z tym problem. Taka młoda dwójka dzieci. Młoda, ale często mądrzejsza, dojrzalsza od innych starszych kobiet. Pomyślałam sobie, że nie mogę się przejmować opinią innych. Ważne jest to czego ja chcę, co czuję i czy jestem szczęśliwa. A przecież jestem 🙂
Moja mama będąc w moim wieku była już ze mną w ciąży, nie wiem od czego zależała odpowiedzialność i dojrzałość moich rodziców- czy była to po prostu kwestia tego, że moja mama zaszła w ciążę czy na prawdę byli już tacy dojrzali. Ja osobiście nie znam żadnej osoby w moim wieku która byłaby gotowa na ślub więc nie wierzę w śluby w młodym wieku.
Mam 23 lata i na dniach biorę ślub. Jestesmy parą od gimnazjum. Od 4 lat zaręczeni, a od pół roku razem mieszkamy. To się dowiedziałam że skoro to mój “pierwszy„ facet to robię błąd.
Mam takie opinie gdzieś bo jestem pewna swojej decyzji.
Tja. Ja z moim jestem prawie 4 lata, dookoła znajomi co chwilę się zaręczają albo biorą ślub, to chyba powinnam się wkurzyć, bo są wszyscy krócej razem, niż my. No a jakby się oświadczył to bym miała nie przyjmować bo to mój pierwszy. Co za świat? ;D
Osobiście, może to przez doświadczenia życiowe, niezbyt ufam płci przeciwnej. Nie widzę się w roli żony, a tym bardziej matki, wolę sobie radzić sama i czuję się z tym dobrze. Do nerwicy doprowadzają mnie ludzie, którzy tylko potrafią trąbić, że mi się zmieni, choć nie znają sedna takiej postawy. Jestem jednak zdania, że decyzja o zawarciu związku długoterminowego nie zależy od wieku, tylko od tego, co jest miedzy dwojgiem ludzi. Mogą czekać lub iść przed ołtarz już teraz. Nie lubię jednak sytuacji, gdzie para żyje ze sobą kilkanaście lat, bez ślubu, bo nadal nie są przekonani, czy to ta osoba. To już jest dla mnie lekkie przegięcie. Ale wracając, sama nie jestem zwolenniczką małżeństw, jednak lubię popatrzeć na zakochaną i ufającą sobie parę ludzi przez ołtarzem 🙂
http://tocosiedzimiwglowie.blogspot.com/
Wszystko zależy od człowieka. Nie ma reguły…
a moja mama brała ślub w wieku 19 lat,tata miała 24(nie,nie była w ciąży.Ja się urodziłam po 9 latach) I gdyby nie fakt,że mój tata nie żyję,to podejrzewam,że dalej byliby tacy szczęśliwi jak kiedyś.
O, a ja wyszłam za mąż dwa lata temu w sierpniu, i mam 21 lat. I jestem jedną z tych zdecydowanych, nie z konieczności – byliśmy razem już od 6 lat i dokładnie wszystko przemyśleliśmy 🙂 Teraz mieszkamy w akademiku, mamy prace i studiujemy, oszczędzamy na mieszkanie. I jesteśmy ze sobą najbardziej szczęśliwi na świecie. 🙂 Ale za to poza mną nie znam innych dziewczyn, które by tak wcześnie wychodziły za mąż z wyboru, nie z konieczności…
Kwestia gustu:) Jak ktos ma głowe na karku i wie co robi, to niech to robi. Ja mam lat 23, jestem po ślubie. Bo tak chcieliśmy. Nie mamy dziecka, wspólnego kredytu, ani nawet kompletu garnków;) I żyjemy, wbrew “mądrzejszym staruszkom”, “doświadczonym dorosłym” i paniom z koła różańcowego. Najważniejsze żeby być na przyszłość dumnym ze swoich wyborów…”czy słusznych?”- ktoś zapyta. Zweryfikuje życie. 🙂 Pozdrawiam:)
Dla mnie wiek nie ma znaczenia…. sama brałam ślub mając 21 lat i była to w pełni świadoma decyzja, nie byłam w ciąży, po prostu tego chcieliśmy. I chcemy do dziś dnia być razem…… To chyba od Nas tylko zależy czy jesteśmy pewni, i nikt nie powinien mieć wpływu na tą decyzje. Powinna wyjść od Nas samych, bez udziału otoczenia
“Denerwuje mnie jak cholera, że ludzie uważają nas, młodych, za upośledzone sieroty, które nie potrafią poradzić sobie w życiu” oraz “za bandę małp, która ciągle pije, szaleje za pieniądze rodziców na studiach” – tak, zgadzam się z Twoimi cytatami. Jeżeli ludzie są gotowi na ten krok, nie są przymuszani przez rodziców, lecz sami zdecydowali, wszystko jest ok. ALE! Akceptuję, choć nie są dla mnie autorytetami osoby, które biorą ślub (zakładają rodzinę), a nie potrafią się utrzymać, nadal to rodzice dają im pieniądze. I wiesz czemu? Dlatego, że później tylko marudzą, jak to rodzice się wtrącają w ich małżeństwo. Bo niestety większość (podkreślam nie wszyscy) rodziców wtrąca się, jeżeli pomagają młodym finansowo. To jest takie myślenie w stylu “dałem dom, samochód, mogę powiedzieć to czy tamto”. Przypomina mi się sytuacja mojej koleżanki, która chciała sobie kupić suknię ślubną w kolorze kości słoniowej, zaś jej mama oświadczyła, że skoro to ona płaci za suknię MA BYĆ śnieżnobiała.
Wiek w tym przypadku nie ma znaczenia, tak samo jak te teksty o wyszaleniu się, które są po prostu idiotyczne. Jednak fakt faktem, że w związku z licznymi rozwodami i ogólnymi problemami małżeńskimi w tych czasach lepiej zastanowić się dwadzieścia razy i pomieszkać z połówką, żeby lepiej się poznać 🙂
Jak dla mnie to wszystko zależy od danej pary, czy już dojrzała do życia razem. Nie jedna osoba po 30 nie nadaje się do ślubu. Wiadomo, że ślub po zaledwie kilku miesiącach to nie jest dobry pomysł. Zawsze można jeszcze zamieszkać razem i wtedy okaże się czy mają szansę wytrzymać na dłużej. Ślub to poważna decyzja, więc trzeba poważnie zastanowić się nad tym.
W zasadzie mam sporą rodzinę i jestem najmłodsza. Mam co chwilę praktycznie wesele. I prawda statystyczna jest tak, ze średnia wieku wynosi jakieś 22-24 lata. ALbo za młodu albo dopiero koło po trzydziestce. jakos takich co studia kończą sa w połowi drogi do trójki z przodu mało. Wiek to mało ważna kwestia. Najważniejsze, zęby się kochali i robili to faktycznie z miłości a nie z Konieczno. moja najniższa kuzynka( w sensie, ze ploty wspólnie przegadane godziny i hektolitry wypitej herbaty) wyszłą za mąż mając dwadzieścia jeden lat tez znała swojego maż a przez pół roku.( kilka wesel było zaplanowane na parę lat w przód) a oni wszystko zorganizowali w pół roku 2010 a dziecko mają od marca tego roku.Da się? da. miłość prawdziwy chyba jeszcze istniej. I nie mamy prawa jako opinia publiczna tego zabijać:)
To na pewno nie jest kwestia wieku.
Wg mnie chodzi o to, czy naprawdę tego chcemy, i czy miłość (związek) to dla nas świadomość, że będę prała od czasu do czasu tej drugiej osobie skarpetki i za przeproszeniem, podawała przez drzwi WC papier toaletowy.
Uważam jednocześnie, że takich świadomych wyborów nie dokona osoba, która nie mieszkała z narzeczonym/ą.
A jako osoba kilka razy skrzywdzona jestem za poczekaniem- bo jeśli to uczucie prawdziwe, to prędzej czy później się skończy tym wymarzonym ślubem 🙂
No i ustalmy- to nie jest tak, że poznajemy miłość życia i rzucamy poprzedniego partnera. My decydujemy o tym, świadomie lub nie. Jeśli wpadł nam w oko jakiś mężczyzna, to tylko przez kolejne kontakty z nim zrywamy poprzednią relację i tworzymy związek z naszym wyobrażeniem o tej “kolejnej” osobie (bo ta znikoma ilość kontaktów i aura tajemniczości tylko na tyle pozwalają). A jeśli po iskrze zamiast ponieść się wyobraźni to zrobimy narzeczonemu/ mężowi wyjazd niespodziankę ze wspólnym plażowaniem/ rowerami/ koncertem ukochanego zespołu- to wszelkie “zdradziecko-romansowe” nastroje z głowy wywietrzeją.
Związek to wspólna decyzja o byciu razem i PRACA nad tym, żeby tak było. I ciut szaleństwa (na punkcie partnera) do smaku:)
Zagmatwane wyszło, howgh.
Hmmm. Jestem , jak nie trudno się domyślić po nicku i równie gimbusiarskim stylu pisania – osobą dość młodą, która na dowodzik musi poczekać jeszcze cztery lata. Nie wiem więc za wiele o ślubach, nigdy na żadnym nie byłam, a póki co jedynym kandydatem na mojego męża jest Robert Downey Jr, toteż kwestę “po dwudziestce czy przed dwudziestką” zostawiam tym, którzy mają w tym temacie choćby szczątkowe doświadczenie. Niemniej jednak, temat patrzenia na ludzi przez pryzmat ich wieku nie jest mi aż taki obcy. Wielu ludziom wydaje się bowiem, że każdy gimbus to zupełnie niedojrzała psychicznie osoba, która tak naprawdę rozumie tyle ile jej się powie. Że nie widzi, nie słyszy, nie wie i nie potrafi zinterpretować tego co się wokół niej dzieje. Że człowiek przez ileś tam lat swojego życia jest bezrozumną małpą, a potem nagle staje się mędrcem. A tymczasem zdarza się staruszek głupi jak but i dzieciak z podstawówki, który naprawdę umie myśleć za samego siebie. Skąd to się bierze? Z tego, że każdy jest inny – rozwija się inaczej i rozumie inaczej. Niektórzy bardzo wcześnie uczą się podejmować trudne decyzje, a inni muszą czekać na to całe życie i i tak nic im z tego nie wyjdzie. masz rację – wiek to tylko czas od urodzenia do chwili obecnej, liczba wiosenek na karku, a dojrzałości psychicznej nie liczy się w latach.
Pozdrawiam
P.S Podoba mi się ten twój neologizm – “naglestwierdzisz” 😉
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Kiedyś ludzie brali ślub w wieku 19, 20 lat i było to całkowicie normalne, bo ludzie jakby wcześniej dojrzewali psychicznie. Teraz jest na odwrót, dziewczynki szybko dojrzewają fizycznie, ale psychicznie, nadal do 30 są dziewczynkami.
W ogóle, teraz nie ma potrzeby szybkiego dorastania, rodzice utrzymują młodych przez całe studia, albo i nawet po. Więc po co dojrzewać? Zresztą, wydaje mi się, że nasza współczesność, wszechobecna komercja, konsumpcjonizm po prostu ogłupiają ludzi i wmuszają im, aby zajmowali się pierdołami a nie tym co jest naprawdę ważne. Kiedyś koleżanka mi powiedziała, że facet musi być od kobiety starszy przynajmniej o 4 lata. Co za bzdura. Przecież nawet 40 latek może nadal zachowywać się jak małolat. A ktoś, nawet już w wieku szesnastu czy osiemnastu lat może myśleć dojrzalej od niejednego mężczyzny w średnim wieku. Dlatego też uważam, że wiek tutaj nie ma znaczenia a raczej dojrzałość, pewność uczuć i poglądów na życie.
Zdecydowanie nie ma to nic wspólnego z wiekiem, z dorosłością i rozsądkiem – już na pewno. I jest coś w tym, że “czasy się zmieniły, kiedyś było inaczej”. Mam lat… 20+ 😉 i jednak uważam, że kiedyś było lepiej. Ludzie brali ślub – pewni czy niepewni, ale chcąc być razem. Brali ten papierek. A gdy było coś nie tak, nie rwali go, nie biegli zaraz po rozwód – i to było piękne: budowali coś razem na lata, a gdy posypała się jedna cegiełka, może spadła kolejna, ale po trzeciej nie burzyli muru, a próbowali go z powrotem sklecić.
Teraz ludzie idą na łatwiznę: nie klei się, rzucamy w cholerę. Po co odbudowywać, gdy łatwiej całkowicie zburzyć i budować nowy dom? Ale co z tego, gdy znów na piasku, a nie na jednym solidnym fundamencie.
Skoro dwoje ludzi jest szczęśliwych i poznali się na tyle, że im to wystarczy to czemu nie? Moi rodzice też wzięli ślub w takim wieku więc to nie zależy od wieku. Do małżeństwa trzeba dojrzeć. Cała prawda 😀
ślub to ważna decyzja w życiu, ale niewiele ma wspólnego z wiekiem 😉 Trzeba dojrzeć do takiej decyzji oraz odpowiedzialności za wszystko co za sobą to niesie. Jeśli dwie osoby są pewne, że ich związek opiera się na zrozumieniu, zaufaniu i miłości taka decyzja może wzmocnić więź, jeśli z kolei któregoś z czynników brakuje – lepiej dać sobie spokój z zbyt wczesnym zamążpójściem 😉 Liczy się stan umysłu (i serca), a nie metryka.
Masz rację i nie chcę nic dodać! 🙂
W gronie moich znajomych (średni wiek ok. 20 lat) tylko dwie koleżanki wzięły ślub nie będąc w ciąży, za to obie były już ze swoimi facetami więcej niż 6 lat, więc w tym przypadku ślub w tym wieku nie był jakimś zaskoczeniem.
Za to cała reszta ślubów wśród moich znajomych to szybkie śluby po nagłej wpadce…
I bardziej niż to, że brali ten ślub w tym wieku dziwi mnie jak bardzo trzeba być nieodpowiedzialnym, żeby strzelić sobie dzieciaka w wieku 18, 20, 22 lat..?
Wśród moich znajomych na fejsie 40% ma już dzieci albo jest w trakcie ciąży (O_o) i tak się zastanawiam czy to jakaś moda, czy mam po prostu głupich znajomych, bo nikt mi nie wmówi że komuś mogło zachcieć się dzieciaka na drugim roku studiów między jedną sesją a drugą, z facetem z którym chodzi się pół roku, pieniądze dorzucają rodzice, bo z najniższej to siebie nie może utrzymać, a co dopiero dzieciaka. O własnym mieszkaniu nie wspomnę…
A jeśli chodzi o te śluby we wczesnym wieku, to moim zdaniem wiele osób (czy to po wpadce, czy nie) nie brałoby tego ślubu gdyby nie presja rodziców, dziadków, ciotek.
I wymarzony ślub który miał się odbyć przynajmniej 5 lat później szlag trafił, bo teraz trzeba wszystko wymyślić na szybko, tak żeby jeszcze brzucha nie było widać, bo jak się taka nie zgodzi na ślub to a nuż później mama z babcią dzieciaka nie popilnują jak będzie trzeba, albo pieniędzy nie dadzą i co wtedy?
Ja wyjdę za mąż mając 28 lat, moi rodzice mieli po 30 – i mam wrażenie że to właśnie było odstępstwem w moim środowisku, a nie śluby młodych:) Moje koleżanki z roku w większości mają już dzieci w wieku żłobkowo-przedszkolnym ;), poza tym mnóstwo małżeństw i narzeczeństw. Mi po prostu nie trafił się wcześniej nikt odpowiedni.
Prawda jest taka, że ani wiek, ani wykształcenie ani nawet wzajemna miłość nie dadzą Ci gwarancji na związek trwający do grobowej deski. Można się pobrać w wieku 20 lat i żyć szczęśliwie razem do późnej starości, a można się pobrać w wieku 35 lat i po dwóch miesiącach rozwodzić. Nikt nie da Wam recepty na wieczną miłość, można jednak zapobiec związkom z góry skazanymi na porażkę – np. gdy macie w sobie cechy, które Wam przeszkadzają do tego stopnia, że chcecie je zmienić. Nikt się nie zmieni tylko dlatego, że o tym mówicie, więc albo musisz to zaakceptować, albo się rozstać.
Wydaje mi się, że jednak te 20 lat to trochę za wcześnie, 25 już jest moim zdaniem bardziej rozsądne. Dlaczego? Dlatego, że mając 20 lat doświadczyło się jeszcze przeważnie zbyt mało sytuacji, które mogą miec wpływ na decyzje o wspólnym życiu. Tak czy siak, to co uważam za ważniejsze od wieku to wspólne mieszkanie przed ślubem i to nie przez 3 miesiące ale przynajmniej rok. Wtedy toi jest prawdziwy sprawdzian, gdy trzeba ugotować obiad, zrobić pranie, zapłacić rachunki, zebrać skarpetki, które walają się po kątach itp:)
Miłości się nie sprawdza, nie wypróbowuje, ale do miłości się dojrzewa. (w mojej opinii)
Nawet używanego towaru nie chcą przyjmować w sklepie, a co dopiero człowieka. Jakbym dowiedziała się, że mój potencjalny kandydat na chłopaka mieszkał z kimś, byłby z góry skreślony. Jak mówi Kocurek miłość na próbę, to żadna miłość. Jak widać po komentarzach kobiety/ dziewczyny mało się szanują. Skąd pomysł, że mieszkanie z kimś “na próbę” może przynieść coś dobrego… Trzeba zadać sobie zadać pytanie: co dobrego może dać nam udawanie rodziny. Według mnie fikcja tego typu może przynieść same rany, a druga osoba może sobie odejść bez żadnego tłumaczenia i konsekwencji. Jak któraś ze stron proponuje taki układ to znaczy, że nie traktuje cię poważnie.
‘Na pewno bez okresu narzeczeństwa, w którym zamieszkacie razem, też nie ma się co pchać od razu przed ołtarz.’
A dlaczego nie? 🙂 Czy tylko mieszkając razem przed ślubem można się dobrze poznać?
Ooo, i ja też jestem zaskoczona zacytowanym wyżej zdaniem.
Macie rację, zabrzmiało to tak, jakby bez mieszkania razem nie można się dobrze poznać. Można. Mój błąd 🙂
A ja myślę, że nie można. Każdy z nas ma jakieś przyzwyczajenia, nawyki, których nie pozna się, jeżeli para spotyka się na mieście lub tylko od czasu do czasu jedno nocuje u drugiego. Mieszkanie razem to dzielenie się obowiązkami i akceptacja zwyczajów drugiej osoby. Myślisz, że ktoś jest cudowny, a potem okazuje się, że coś w jego zachowaniu doprowadza Cię do wściekłości. Uważam, że skoro mamy takie liberalne czasy, gdzie seks przed ślubem już nie jest kontrowersyjny, to należy korzystać z możliwości i sprawdzić, czy rzeczywiście damy radę z przyszłym mężem prowadzić dom.
Wydaje mi się, że to zależy od ludzi, naprawdę. W większości przypadków pewnie to się nie sprawdzi – bo rzeczywiście, mieszkanie z kimś wygląda zupełnie inaczej – ale na pewno są pary, którym się uda. Możemy gdybać co i jak 😀
A mi się wydaje że jak się jest z kimś wystarczająco długo to się już zna te nawyki nawet i bez mieszkania razem
Według mnie największą głupota jest brać ślub w wieku 20 lat, choć zauważyłem że jest to coraz bardziej popularne wśród moich znajomych, nie wiem jakim cudem. Jak “dziecko” które nie może się zdecydować jaki batonik chce kupić w sklepie, wie już na pewno że z tą drugą osobą będzie “do końca życia” i że chcę wziąć ślub. Nie pojmuje tego. Powinni wprowadzić jakieś większe wymogi. Prawda jest taka że im młodziej brany ślub tym wcześniejszy rozwód.
Ciekawa jestem o jakiej “prawdzie” piszesz w ostatnim zdaniu i jak do tej “prawdy” doszłaś.
Przepraszam, doszedłeś.
Jak przeczytałam wstęp to miałam zamiar Ci przyłożyć! 😛 Na szczęście dalsza część notki uspokoiła mnie, że jednak nie kierujesz się stereotypami – brawo. Też jestem zdania, że każdy przypadek należy rozpatrzeć indywidualnie – no i na pewno nie nam oceniać decyzje innych ludzi. Nie zgodzę się tylko co do tego, że trzeba zamieszkać ze sobą przed ślubem. Ale to już może temat na osobna dyskusję. 😉
Mam 21 lat i mogłabym wyjść za Mojego nawet w najbliższą sobotę. Dlaczego? Bo nikogo ani niczego nigdy nie byłam tak pewna jak jego i po prostu wiem, że wiem.
Szczerze mówiąc, nie lubię myślenia, że jak ślub to od razu dzieci. Nawet jeśli człowiek jest na tyle dojrzały aby się z kimś związać, to nie zawsze znaczy, że ma warunki i wystarczająco dużo odpowiedzialności, aby wziąć na siebie wychowanie dziecka. Jeszcze gorsze jest “weźmy ślub bo jestem w ciąży”, to jest marny argument aby brać ślub, zwłaszcza że często widzi się go w wykonaniu naprawdę młodych ludzi, którym z przypadku w życie wpadło dziecko i współmałżonek…
Osobiście cieszę się, że ślubu w wieku lat 20 nie wzięłam. Jednak uważam, że każda sytuacja jest inna i nie można generalizować.
Aż dziw, bo nie spotkałam się z takim powiedzeniem, że jesteśmy za głupi na ślub. Ja mam 25 lat i zbrodnią jest, że nie mam ani męża ani dzieci. To dopiero tragedia. Powinnam siedzieć w domu, wychowywać dzieci i zarabiać do tego jakieś pieniądze.
Ale naprawdę trzeba się zastanowić nad ślubem. Bo jak się decyduje na ślub to potem ciężko z dziećmi. Szczególnie w mieście. Wiele par decyduje się na życie bez ślubu, bo samotna matka dostanie pieniądze na dziecko, co miesiąc. Zaś małżeństwo tylko raz przy narodzinach.
Ostatnio moja koleżanka mająca lat 17 (!!!) powiedziała mi, że za rok chce wziąć ślub ze swoim chłopakiem z którym jest jakiś rok (mniej więcej, dokładnie nie pamiętam. Zamurowało mnie.
Nie wyobrażam sobie tak poważnego kroku, zaraz po skończeniu 18. Może dlatego, że sama nie spotkałam jeszcze nikogo z kim wytrzymałabym miesiąc, więc trudno mi zrozumieć jak można chcieć wiązać się na całe życie kiedy nawet nie jest się jeszcze do końca samodzielnym.
20 lat to już trochę więcej, ale wciąż wydaje mi się to mało.
Ale jeśli się kogoś kocha, to wiek pewnie nie robi różnicy.
Uważam, że w kwestii uczuć trudno wystosować jakieś reguły. Nie przeszkadza mi takie rozwiązanie, chociaż ja nie podjęłabym takiej decyzji, bo jeszcze nie byłam prawdziwie zakochana.
Moim zdaniem to raczej kwestia tego, co ma się w głowie, a nie ile ma się lat. Po trzydziestce też można być idiotą. Są młodzi ludzie, którzy wiedzą, co robią i jeżeli chcą brać ślub i jest to przemyślana decyzja, to nie widzę problemu.
O ile taka para będzie sobie radziła nie będąc na garnuszku rodziców-jedno wielkie TAK!
Nie wyobrażam sobie zabawy w dom z facetem będąc na garnuszku rodziców,dostając od nich pieniądze,nie biorąc odpowiedzialności za rodzinę którą dana para tworzy – w takim wypadku za zasadne uważam wszelakie uwagi otoczenia czy rodziny. Ale jeżeli ludzie są samodzielni to czemu by nie? Szczęścia,zdrowia,ładnych dzieci takim ludziom życzę 😉
To bardzo przykre, że tak się uważa o młodych małżonkach. Ja wyszłam za mąż w wieku 19 lat, ale byłam w ciąży. Powiem szczerze, że jedyne czego żałuję to to, że nie mam 100% pewności, czy mój mąż sam tego chciał, ale zachował się odpowiedzialnie (i w końcu jak się o sobie myśli poważnie i się robi co się robi, to trzeba być przygotowanym na ewentualne konsekwencje) i dziś po 2 latach jesteśmy nadal szczęśliwi. Nie mieliśmy weseliska, mieliśmy skromny ślub, i poczęstunek dla babć, dziadków i świadków, który wyrządzili mi rodzice z bardzo obciążonym budżetem. Niestety teściowa chciała huczne weselisko po urodzeniu dziecka i do dziś jest obrażona na cały świat (do mnie się odzywa bo musi bo obecnie mieszkamy razem). Jak już pisałam- ja nie żałuję, ale polecam dobrze sobie przemyśleć tę sprawę.
Jak się kocha, ufa sobie i nawet ze sobą przyjaźni- to warto. Jest to decyzja na całe życie, ale na pewno lepszy ślub dla związku, niż siedzenie latami na kocią łapę, bo jak kiedyś powiedziała mi katechetka “ślub jest po to, żeby mieć co ratować, bo związki pakują walizki i wychodzą, a ślub zobowiązuje.
Pozdrawiam serdecznie!
Cóż, jeśli ktoś ma ochotę wcześniej się wyszaleć, to niech to robi, cokolwiek przez to rozumie. Co prawda zdrowe małżeństwo nie powinno aż tak wiele zmienić w kwestii zabawy. Przecież ciągle ma się swoich przyjaciół, z którymi można się spotykać, z małżonkiem też można zaszaleć – nie zmieni się chyba w ciągu jednej nocy w ponuraka trzymającego swoją ukochaną na smyczy.
Jak spotkałabym kogoś naprawdę wyjątkowego, to bym brała. W moim wieku moja mama miała obrączkę na palcu od roku i małą mnie na rękach (mając osiemnaście lat, straszyłam ją, że zrobię to samo). 😉
Z tobą akurat się zgadzam,ludzie zwłaszcza starsi nie traktują 20-latków poważnie bo co tak naprawdę w wieku 20 lat możemy wiedzieć życiu.Widzę to nawet na uczelni.
Myślę, że to możliwe, by w tak młodym wieku wiedzieć, że chce się z kimś spędzić resztę życia. Mam 19 lat i tak jak piszesz, nie potrzebuję szaleństw, bycia pijaną w sztok w każdy weekend, nie potrzebuję przygodnego seksu i “związków” trwających dwa miesiące. Chciałabym mieć przy sobie kogoś na poważnie, na dobre, na złe, żeby mnie wspierał i był zawsze obok. Jestem gotowa na poważny związek, chociaż ze ślubem na pewno bym się wstrzymała. Najpierw musielibyśmy pomieszkać razem, przekonać się jak to jest żyć wspólnie, a dopiero potem, będąc pewnymi, że “tak, to on/ona”, wziąć ślub.
Na ten temat krótko: decyzja o ślubie powinna być decyzją dojrzałą, lub jak kto woli – wiązać się z byciem dojrzałym człowiekiem. Ciężko mi powiedzieć, czy 20-latka rzeczywiście jest dojrzała. Może ID w portfelu jest, ale czy aby na pewno dojrzałość i gotowość do stawiania czoła problemom? Bo ślub to nie tylko piękna uroczystość, to też konieczność bycia odpowiedzialnym za siebie i za drugiego człowieka.
Ps. Ja mam teraz inny problem – mam 25 lat i jeszcze nie wyszłam za mąż … 😉 W oczach ciotek i wujków – czarna rozpacz. Ja gwiżdżę 😉
Ja wzięłam ślub w zeszłym roku. Mając 21 lat. Świadomy wybór. Powiem tak: jestem szczęśliwa, o maleństwo się staramy, a studia ani praca w niczym nie przeszkadzają.
Matko Ty to te wszystkie posty tak piszesz jakbyś siedziała mi w głowie! No cud miód malina 😛
Ale tak wracając do tematu… nie uważam, zeby slub w wieku 20 lat był jakąś głupotą/ błędem itp.
Ale niestety większość ludzi z mojego roku którzy mają po 20 lat to niestety dzikie małpy goniące a to na jedną a to na druga imprezę i 1/2 kompletnie nie widzę w roli żony/matki…
Chociaż samej mi się marzy bycie po ślubie i zamieszkanie z moim chłopiskiem.. ale nie ma mowy o wspólnym mieszkaniu przed ślubem..jesteśmy obydwoje bardzo wierzący i praktykujący i chcemy ze wszystkim poczekac do ślubu…on zgodził się na ślub ale tylko i wyłącznie po mojej magisterce..więc niestety czeka nas pięć długich lat na odległość.. i to sporą… trzymaj kciuki 🙂 buziaki!
Z większością tego, co napisałaś się zgadzam, tylko… “Na pewno bez okresu narzeczeństwa, w którym zamieszkacie razem, też nie ma co się pchać przed ołtarz” – trochę to brzmi, jakby zamieszkanie razem były przypisane narzeczeństwu i bez tego (w sumie właśnie nie wiem – czy bez narzeczeństwa czy bez zamieszkania razem) nie ma co się pchać przed ołtarz…
Racja, już ktoś mi zwrócił uwagę parę komentarzy wyżej i wytłumaczyłam, że to nie było moją in tencją 🙂 Zaraz to jakoś inaczej sformułuję.
Mam 21 lat, mój chłopak jest 9 lat starszy mamy synka od 3 miesięcy 🙂 Jest super, planujemy ślub za rok chociaż nikt nas do tego nie zmusza… Mieliśmy poczekać kilka lat, wybudować najpierw dom ale stwierdziliśmy, że chcemy być w pełni rodziną , również formalnie dlatego nie będziemy zwlekać – przecież się kochamy <3
W filmie “Dzień świra” główny bohater powiedział: “Dlaczego o życiu trzeba decydować za młodu, kiedy jest się kretynem?”. Tyle w temacie!
Hehe, nie zebym sie czepiala, ale facet przebrany w Vegas nie jest ksiedzem. Zazwyczaj jakims pracownikiem hmm… np kasyna 😉
Uważam, że to nasze życie i nasze decyzje nikt nie będzie żył za nas, dobre rady -ok, krytykowanie – stanowczo nie. Myślę, że są osoby które stanowczo nie dojrzały do związków ale są one w każdej grupie wiekowej. Jeżeli czegoś chcemy dążmy do tego, przecież raz się żyje i nie mamy nic do stracenia, pod warunkiem, że robimy to świadomie i odpowiedzialnie, bo jeżeli ktoś mieszka z mamusią tatusiem i na ich garnuszku i nagle myśl BIORĘ ŚLUB ! i pierwsze co to rodzice niech zorganizują to, to nie jest odpowiedzialne sorko nasze życie to i musimy sami sobie w nim radzić a nie polegać ciągle na innych. Ale znów kiedy utrzymujemy się i podejmujemy decyzję ślubu i sami sobie go finansujemy ( wiadomo na pewno rodzina coś wspomoże) to jest całkowicie ok ! I w takich sytuacjach moim zdaniem wiek nie gra roli, bo są ludzie którzy wiedza od 18 roku życia z kim chcą być i są potem razem lata długie lata i to że nie są doświadczeni życiowo radzą sobie i to bardzo dobrze !
Urodziłam dziecko i wzięłam ślub w wieku 22 lat, moja mama w wieku 20 i…może żyję w jakiejś innej rzeczywistości, ale zanim przeczytałam twój artykuł (właściwie serię artykułów), to sama bym nie wpadła na pomysł, że jest to w ogóle problem. Nikt nie był tym faktem zaskoczony/ zniesmaczony, nie słyszałam żadnych przykrych komentarzy…bo niby czemu? Przecież to normalne. Licencjat obroniony, praca na etacie, dom miał dach i ściany, samochód na chodzie. Mam wszystko, teraz czas na rodzinę 🙂
Jeśli by ktokolwiek powiedział, że jestem jeszcze dzieckiem- to kazałabym mu sprawdzić definicję- ale nikt nie powiedział. Nadal nie rozumiem o co HALO?
Ja bym pytała inaczej. Po co chcesz czekać do 30? Chcesz kibicować dzieciom przy maturze jako emeryt? (przerysowane)..Prawnuki wydają się abstrakcją jeśli urodzisz w wieku 40 lat i twoja córka również.
No chyba, że musimy najpierw mieć w domu kino domowe i musi mieć więcej pokoi, a samochód być nowszy i szybszy, a etat nie za 1000zł tylko za 10 000.
Ja musiałam mieć tylko jedno. Mężczyznę, którego kocham. Reszta- dodatki.
“jak bardzo trzeba być nieodpowiedzialnym, żeby strzelić sobie dzieciaka w wieku 18, 20, 22 lat..?”
A w jakim wieku odpowiedzialny człowiek twoim zdaniem strzela sobie dzieci?
(ciężko się pisze na tym poziomie, ale postarałam się do ciebie dostosować)
Do Twojego poziomu za to nie da się już bardziej zniżyć.
Odpowiedzialny człowiek nie rodzi dziecka PRZEZ WPADKĘ, dotarło?
Mam dwadzieścia lat i za dwa miesiące biorę ślub i niczego nigdy nie byłam tak pewna jak tej decyzji 🙂 Podobnie jak Ty, uważam, że wiek nie ma znaczenia, ale mogę nie być obiektywna, bo ja swojego wyboru już dokonałam 😉
PS: W moim przypadku reakcje znajomych były super, ale rodzona babcia podejrzewa ciążę 😉
Właśnie o tym napisałam:
http://www.canbe.pl/2015/09/slub-na-studiach-google-jest-za-nawet.html
Zgadzam sie z tobą. Mam 18,5 lat i mysle o slubie. Jestem z chlopakiem od prawie 4 lat. Bardzo chce za rok moze 1,5 byc ta zona, lecz moj chlopak niestety patrzy na kolegow i spoleczenstwo, ze nikt nie bierze tak wczesnie slubu a jak juz to z tzw “wpadka”. Ja juz dluzej nie potrafie czekac w nie pewnosci, nie raz o tym mu powtarzalam, lecz On mowi ze nie mamy funduszy i brak mieszkania by razem zamieszkac, itd. Ktos cos poradzi? Rozstac sie? Ale to by bylo glupie, bo razem bardzo sie kochamy.. Czy czekac dalej i cierpiec? Lub moze macie jakies sposoby by jednak Go przekonac?
Ps. W wakacje wyjedzamy do Niemiec to i tak pieniadze beda.
Pozdrawiam
Ja mam 25 lat i jestem bardzo mlody jeszcze sie nie zenie bo nie mam dziewczyny jak nie mam pracy ani szkoly/studiow mam srednie wyksztalcenie.Nie planuje miec dzieci i znikim sie nie kocham.Taki moj urok.Narazie slubu nie biore wole byc wolny!
Nie brałam ślubu mając 20 lat, bo nie znałam wtedy mojego męża, ale zgadzam się z Tobą całkowicie, że traktowanie wszystkich 20-latków jak bandy bezmózgich małp jest upokarzające.
Nigdy nie musiałam się “wyszaleć”, nie imprezowałam, nie chodziłam na dyskoteki (bo nie lubię) ani nie umawiałam się z facetami (bo żaden mi się nie podobał i w ogóle mnie to nie interesowało). Pracowałam, mieszkałam sama, szybciej kończyłam studia, kupowałam mieszkanie i spokojnie mogłabym ślub brać, a nawet sama utrzymać dzieci (których nie miałam i nie mam, bo nie chcę, ale to przykład). No, ale przecież każda 20-latka to idiotka…
Ja wzięłam ślub gdy miałem nie całe 20 lat i chciałam zajść w ciąże właśnie wtedy. dziś mam 23 i to tak fajnie iść swoją drogą na przekór schematom
Byłem z moimi przyjaciółmi w kwiaciarni po bukiet dla panny młodej. Mój przyjaciel (22l.) się żenił. Reakcja kobiety: “ojej, wpadliście?” Odpowiedź nasza: “Nie, to miłość” i widok oczu tej kobiety, które prawie wypadły z orbit… bezcenne! xD
W dzisiejszych czasach po wieku nie jest się w stanie stwierdzić czy ktoś jest osobą dorosłą czy nie. Czasem 17 latkowie są dużo bardziej dojrzali niż my (Ja ;D ) koło 30-stki. Wszystko rozchodzi się o to, czy ta decyzja jest świadoma i dobrowolna, z zaakceptowaniem płynących za tym konsekwencji. Małżeństwo – na całe życie, z tą i tylko tą osobą… a co się stanie w życiu? Kto będzie w małżeństwie 2 miesiące, a kto do śmierci? Bóg raczy wiedzieć. Klucz? Nie ma żadnego. 🙂 Kochać się miłością dojrzałą, odpowiedzialną, wymagającą, wierząc i akceptując w całości drugiego człowieka. Amen! 😀
Nie powiem, że to głupie, ale dość ryzykowne (zresztą w każdym wieku ryzyko rozwodu istnieje, zawsze). Ryzykowne na pewno dla osoby wierzącej, która nie toleruje rozwodów, a nie zdaje sobie sprawy, że rozwód może kiedyś jej dotyczyć. Ryzykowne dla osoby, która nie mieszkała ze swoim partnerem przed ślubem. Bo prawdziwa jest zasada “nigdy nie mów nigdy”. Decyzję każdy podejmuje sam i ma do tego pełne prawo. Znam pary, który rozstały się po dekadzie bycia w związku. Ich rozstania były naturalną koleją rzeczy. Nie to, że on czy ona nagle zmienili się w bezwzględną jędzę i podłego domowego tyrana. Nie. Oni po prostu oboje bardzo się zmienili. Przeżyli różne dobre i złe rzeczy, dowiedzieli się wiele o sobie, odkryli czego pragną w życiu, do czego dążą i co planują osiągnąć. Zmienili priorytety, cele i marzenia. I nagle się okazało, że dzieli ich przepaść. On marzy o życiu podróżnika-fotografa na drugim końcu świata, ona chciałaby mieszkać w domku z ogródkiem koło rodzinnej miejscowości z gromadką dzieci. A to tylko jedna z wielu różnic jakie w międzyczasie między nimi wyrosły. Jeżeli ktoś chce zmienić stan cywilny w wieku 20 lat, w porządku, może właśnie podejmuje najlepszą decyzję na świecie. Ale zawsze trzeba pamiętać o tym, że nic nie jest dane raz na zawsze, że stale się rozwijamy, zmieniamy i nigdy nie wiemy, co przyniesie nam los. Post jest sprzed 3 lat, więc mam nadzieję, że koleżanka jest szczęśliwą mężatką. 🙂
“Jakbym dowiedziała się, że mój potencjalny kandydat na chłopaka mieszkał z kimś, byłby z góry skreślony.” Bardzo dziwne podejście, chyba jesteś bardzo młodą osobą. Wyobraź sobie sytuację, że jakaś kobieta lub facet uwolnił się z bardzo nieudanego, nieszczęśliwego związku np. z alkoholizmem i biciem w tle. Próbuje sobie ułożyć życie na nowo, ale słyszy od kogoś, że jest już zużyty i skreślony, niech będzie żył samotnie do śmierci. Jasne, jak 20-letni chłopak mieszkał już z kilkoma dziewczynami (nie mam na myśli współlokatorek) to wystawia mu to pewną opinię, ale znam kilka par, które wspólne mieszkanie przed ślubem (byli już zaręczeni) uratowało przed podjęciem najgorszej decyzji w życiu. Dziś oboje są w innych udanych związkach. Na szczęście ich nowi partnerzy nie skreślili ich z góry wspominając coś o zużyciu…