Menu
Dobre życie

5 sposobów na IDEALNIE płaski brzuch


Od wielu lat reklamy namawiają nas do kupna cudownych specyfików, dzięki których będziemy miały brzuch jak deska do prasowania: płaski, szczupły i tak seksowny, jak pośladki Beyonce. Portale dietetyczne namawiają nas do zainteresowania się ich ofertą, która – oczywiście, już w to wierzę – jest dopasowana akurat właśnie do nas i sprawi, że bez wysiłku będziemy wyglądać jak dziewczyny z obrazków w internecie. Nie wierzcie w te bzdury. Nie trzeba kupować tabletek za pięć dych, abonamentu na portalu, gdzie komputer układa ci dietę czy specjalnego sprzętu, by mieć płaski i – co tu ukrywać – ładny brzuch.
Wystarczy 5 czynności, trochę chęci i zanim się obejrzysz, to gwiazdy Hollywood będą zazdrościć ci sylwetki. Serio. 


Zacznijmy od tego, że są różne rodzaje brzuchów: jeden może być po prostu obrośnięty tłuszczem, bo jego właściciel nie dba o swoją sylwetkę, inny z kolei może być szczupły, ale nie będzie tego widać, bo jest napuchnięty jak ręka po ugryzieniu przez osę. Jak sytuacja nie wygląda i jak źle może się nie wydawać – zawsze można to naprawić. Wiadomo, że ktoś, kto przez dłuższy czas hodował dodatkowe kilogramy* będzie musiał popracować dłużej, ale wszystko da się zrobić. Naprawdę. Wystarczy tylko zacisnąć zęby, zacząć, a potem zanim się obejrzycie, będziecie paradować wszędzie półnago, bo najdzie was nagła ochota na chwalenie się świetnym ciałem.

 #1 RAZ I DWA…

Jeśli któreś z was myślało, że tym razem obędzie się bez trąbienia o ćwiczeniach, to muszę was rozczarować. Dobrze jest ćwiczyć swój brzuch, chociażby po to, żeby nie wyglądał smętnie, smutno i mało apetycznie, bo wtedy to kompletnie nie ma się czym chwalić, a o hipsterskiej fotce na Instagram możecie zapomnieć. Pech chciał, że mając dostęp do internetu i szukając w nich konkretnych ćwiczeń, wyskakują nam miliardy stron, a na każdej inny zestaw brzuszków, spięć, znienawidzonych przeze mnie “scyzoryków” i różnych innych dziwnych póz. Mają one ćwiczyć twoje mięśnie brzucha i sprawić, że nie będziesz potrzebował kaloryfera, bo będziesz miał takowy na sobie. Który, do cholery, wybrać?
Od razu mówię: odradzam wam osławioną szóstkę Weidera. Wiem, że wszyscy ją chwalą, mięśniaki na forach namawiają i nawet twoja babcia ją ćwiczy, ale… jeśli nie umiesz tych ćwiczeń zrobić prawidłowo, to możesz sobie uszkodzić kark albo nadwyrężyć plecy. I wcale nie trzeba do tego dużo: po prostu starczy, że przez dwa tygodnie codziennie będziesz ćwiczył w złej pozycji. Voila, uraz gotowy.
Ze swojej strony polecam najbardziej zestaw ćwiczeń ABS. Czemu? Bo sama je robię już od dobrych dwóch, trzech lat (z przerwami, rzecz jasna) i zawsze po całym cyklu wygląd mojego brzucha się poprawia. Co więcej, nie nadwerężają one tak bardzo, a jak jeszcze zrobimy potem serię ćwiczeń na plecy, to pełen pakiet profesjonalnych, sprawdzających się ćwiczeń gotowy. 
I brzuch jak marzenie.

#2 JAK ZWYKLE TA WODA

Woda, woda, woda, woda. Pić sporo, najlepiej z cytryną. Trąbiłam o tym tyle razy, że już wszyscy pewnie macie mnie dosyć, ale uwierzcie, to też pomaga w utrzymaniu płaskiego, ładnego brzucha. Przynajmniej pięć szklanek dziennie, małymi porcjami, nie wszystko na raz! Plus inne napoje, najlepiej niesłodzone, i już jesteśmy o krok bliżej do wspaniałej sylwetki.

#3 POWRÓT DO DZIECIŃSTWA

Z hula-hop mam bardzo burzliwy związek. Raz o nim zapominam na trzy miesiące, tylko po to, by po jakimś czasie do niego wrócić. Niesamowicie wyrabia talię i chociaż wersję z wypustkami mogą posiniaczyć (ale tylko przez pierwszy tydzień użytkowania) to sprawdza się świetnie. Jeśli komuś żal pieniędzy na wypasioną wersję, może zajść do sklepu z zabawkami i za parę złotych kupić wersję dla dzieci. Ważne, by potem ją obciążyć, wsypując do środka np. ryż albo piasek. Dzięki temu kółko będzie lepiej trzymało się na biodrach i nie będzie spadało co pięć minut, co może zirytować bardziej, niż nieodpisujący na smsy facet.

#4 NIE BĄDŹ TAKI NADĘTY


Chociaż ćwiczyłam całkiem sporo i z pewnością moimi treningami mogłabym czasami zaskoczyć Arnolda Schwarzeneggera, to mimo wszystko coś mi w tym moim brzuchu nie pasowało – był wiecznie nadmuchany, co bardzo mnie wkurzało. Poszperałam trochę w sieci, poczytałam parę książek i przeczytałam coś, co zainteresowało mnie niemal tak, jak kota mysz na sznurku: siemię lniane. Od tamtego czasu staram się regularnie je pić – to znaczy przynajmniej dwa razy dziennie, zaś w idealne dni trzy razy – i wiecie co? Są efekty. Nie mam już takiego napuchniętego brzucha – jest płaski, dokładnie taki, jaki powinien być.  Może to wysoka zawartość błonnika, może coś innego: nie wiem. Dopóki działa, nie zastanawiam się dokładnie – bo i po co?
Czubatą łyżeczkę siemienia zalewam wrzątkiem (do 3/4 kubka) i przez minutę energicznie mieszam – lepiej tego nie omijajcie, bo siemię się zlepi i będzie niesamowicie nieapetyczne – a następnie chwilę czekam, by trochę ostygło i piję. Z tego co wiem, powinno się je pić pół godziny przed posiłkami i ja właśnie tak robię.

#5 PATRZ, CO MASZ NA TALERZU

Nie będę udawać, że dieta nie jest ważna. Oczywiście, że jest. To co jemy ma wpływ na to, jak wygląda nasze ciało – to chyba oczywiste i tego nie trzeba tłumaczyć. Jeżeli masz większą nadwagę i sporo brzucha do stracenia, powinieneś kontrolować i szczególnie pilnować swojej diety. Jeśli jednak chcesz po prostu poprawić swój wygląd brzucha, bo – dajmy na to – jest nadęty, napuchnięty lub ma jakąś minimalną warstwę tłuszczu, która psuje ci humor, wystarczy trochę zmodyfikować jadłospis. Dorzucić otręby (na przykład posypując nimi kanapki, dodając do naleśników, sałatek, robiąc placki otrębowe), jeść dużo warzyw i trochę owoców, nie opijać się gazowanymi napojami. I przyrzekam, że to naprawdę wystarczy.

POPRZEZ FAŁSZYWE INFORMACJE

To wszystko wydaje się takie proste, prawda? Pić siemię i wodę, uważać na dietę, ćwiczyć i kręcić hula hopem – niby banał, a jak długo do tego wszystkiego dochodziłam. W internecie jest MNÓSTWO fałszywych informacji, artykułów, które pisane są wyłącznie pod wyszukiwarki, postów na forum, które kłamią jak cholera. Ja nie kłamię, bo wszystkie te rzeczy wypróbowałam na sobie. Przez parę lat przerobiłam mnóstwo sposobów, które nie zawsze były mądre i często nie były przyjazne dla mojego zdrowia. Jestem teraz w miejscu, w którym mam pewność, że te rzeczy, które wam przekazuję, są sprawdzone na mnie, więc wiem, że nic wam nie zaszkodzi, a założę się, że zadziała. Także wierzcie mi, ruszajcie tyłki i do roboty. Nie tylko wiosna jest od dbania o sylwetkę, można to robić cały rok. 
I w sumie trzeba.


* Mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę, że przy dużej nadwadze same brzuszki nie wystarczą i trzeba będzie ruszyć tyłek. Jeśli ktoś jeszcze jest w tym zielony, odsyłam TUTAJ.
O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.