Menu
Dobre życie

Odchudzanie – co robisz kompletnie nie tak? Cz.1

Ćwiczysz codziennie, wylewając z siebie siódme poty i przy okazji zalewając sąsiada z domu, bez słowa skargi dzień w dzień zasuwasz po razowe odpowiedniki do sklepu i jak kot ze Shreka patrzysz na swoją drugą połówkę, która wesoło zajada się słodyczami, kiedy ty próbujesz je rzucić.
Wszyscy mówią, że to powinno wystarczyć: ba, wydaje się, że po takich treningach i takiej diecie będziesz wyglądać jak modelka z okładki. A tu waga ani drgnie, a spodnie dalej są tak opięte, jak folia na parówce. Co, do cholery, znów zrobiłaś źle?
Dużo. Tylko po prostu tego nie zauważyłaś.

#1 JAK W SZKOLE: NIE UMIESZ? PAŁA!

Wiadomo, że spontaniczne decyzje są najlepsze. Ba, nawet ja ostatnio pisałam o tym, żeby ruszyć tyłek od razu i rzucić się do działania. Z odchudzaniem jest jednak trochę jak ze szkołą: jeśli się nie przygotujesz, to na bank w końcu – prędzej czy później – dostaniesz niedostateczny z wykrzyknikiem. 
Nie okłamujmy się: aby skutecznie schudnąć i potem nie mieć nagle efektu jojo, które sprawi, że będziemy ważyć pięć razy więcej, niż na samym początku, trzeba podejść do tego wszystkiego z głową Ludzie kompletnie tego nie robią. Dumnie postanawiają, że od jutra – no, albo od poniedziałku, bo przecież to początek tygodnia i w ogóle – będą się odchudzać. A potem nie jedzą śniadania, na obiad zjadają dwa ziemniaki i pół schabowego, bo więcej nie mogą, a w porze kolacji chwyta ich już napad, który kończy się tym, że wyżerają pół lodówki. 
No i w cholerę wszystko poszło.
Co zrobić, by tak nie skończyć? To proste: użyć mózgu. Poczytać o tym, co i jak – ale nie o żadnych wymyślonych dietach, bo jak już kiedyś pisałam, to bzdura – i dowiedzieć się, na czym tak naprawdę polega racjonalne odżywianie i ograniczenie jedzenia tak, by najpierw schudnąć, a potem bez problemu utrzymać wagę.
Jak już zapoznamy się z podstawami, warto rozpisać sobie menu. Jak nie na tydzień, to chociaż na dni: dokładnie, bez oszukiwania i żadnych pustych miejsc, mówiących “a tu coś wymyślę, co zjem, jak już będę głodna”. Nie. Właśnie dlatego ludziom nie wychodzi – bo potem pomyślą, jak będą głodni. A następnie, nie wiadomo kiedy, burczy ich w brzuchu i gdy się już ockną, mają w ręku trzeci kawałek placka. To tak nie działa. 
Menu wieszamy na lodówkę i bezwzględnie przestrzegamy. Obiecuję, że naprawdę dzięki temu będzie łatwiej.

#2 NIECH TA CZEKOLADA LEŻY SOBIE TUTAJ…

Zostawianie pokusy na widoku.
Ludzie, to tak jak dawać facetowi, który obiecuje celibat, półnagą panią w gorsecie, siedzącą w drugim pokoju i czekającą tylko na sygnał. Trzymając w domu wszystkie batoniki, czekolady, ale i inne rzeczy – na przykład jakieś zupki chińskie, szybki obiad i tak dalej – tylko prosimy się o to, by naszła nas ochota. Mało która z nas ma tak naprawdę silną wolę: większość ulegnie. Dlaczego? Przecież to logiczne – bo mamy to pod ręką!
Pomyśl sobie, co się stanie, gdy nagle okaże się, że nie zrobiłaś zakupów. Że zabrakło razowego chleba, pierś z kurczaka na obiad rozpłynęła się w powietrzu albo niecnie wyjadł ją twój chłopak, a wszystkie warzywa i owoce coś strzeliło i też zniknęły lub się zepsuły. Co robisz: lecisz do sklepu o siódmej rano po składniki na zdrowe śniadanie, czy jesz to, co jest w domu? To samo z obiadem: po pracy będzie ci się chciało jeszcze wyjść do sklepu? Pewnie, że nie. Wrąbiesz zupkę chińską.
A potem to już całkiem rzucisz to odchudzanie w cholerę, bo jak już źle zaczęłaś, to dziś już się przecież nie opłaca starać… ach, ta kobieca logika.
Zrozumcie: może nie ma nic złego w podjadaniu raz na jakiś czas, ale to po prostu źle działa na naszą motywację i psychikę. Już jesteśmy, niestety, tacy rąbnięci i dziwni.

#3 DWA LITRY WODY… NA RAZ.

To, że odchudzając się – w sumie i nie tylko wtedy – trzeba pić dużo wody, wie każdy. Niektórzy jednak próbują odbębnić ten obowiązek tak szybko, jak tylko się da, wypijając po litr na raz i myśląc, że dzięki temu odhaczyli zadanie i już będą się cieszyć cudowną figurą.
No, nie do końca.
Picie takiej ilości wody na raz nic nie da: przepłynie tylko przez nasz organizm i sprawi, że będziemy wkurzać ludzi w kinie, co chwila wybiegając do łazienki, by pozbyć się kolejnej porcji. To z kolei sprawia, że wcale nie pijemy wody tak, jak powinniśmy – czyli po prostu nie robimy tego, co konieczne. I jak to niby ma nam pomóc? No właśnie.
Ja staram się trzymać przy biurku butelkę z wodą albo dzbanek i nalewać sobie co jakiś czas do szklanki. Piję kilka razy, ale nigdy więcej niż parę łyków na raz. Dzięki temu odpowiednio się nawadniam i wiem, że te wszystkie litry płynu nie przepływają tylko przez moje ciało, ale robią swoje – pomagają pozbyć się toksyn i zapobiegają odwodnieniu.
Jak wiecie, to tylko cząstka tego, co ludzie robią źle w czasie odchudzania. Jak zwykle przy tego typu postach pytam Was o zdanie – czy chcecie więcej? Dajcie znać w komentarzu. Jeśli zaś macie jakieś pytania dotyczące sortu, ćwiczeń, odchudzania, zdrowego trybu życia – pytajcie. Może akurat okaże się, że podsuniecie mi świetny temat na kolejną notkę? 🙂

Ach, i chciałam Wam powiedzieć, że po przeczytaniu Waszych komentarzy postanowiłam, że notki z serii “Jedzenie, które oszukuje – czyli wydaje się zdrowe, a nie jest” zostanie osobnym cyklem, a wpisy z tego tematu będą ukazywały się regularnie. Nie wiem jeszcze, czy ustalić jakiś konkretny dzień na ten cykl, czy po prostu publikować go raz na tydzień czy dwa – przydałaby się też Wasza opinia, więc proszę, mówcie, co o tym sądzicie.
O autorce

Jestem Marta i próbuję jednocześnie spełniać marzenia, robić swoje i być dorosła, ale to ostatnie nie zawsze mi wychodzi.